Spotkanie
Płatki śniegu coraz gęściej zakrywały wszelkiego rodzaju powierzchnie. Chodniki, jezdnie, drewniane ławki, a nawet dachy budynków były ledwo widoczne spod białego puchu. Mimo to Rose ubrana w biały płaszcz calutki dzień rozglądała się po mieście, do którego niedawno wróciła. Towarzyszące jej przez cały ten czas witryny sklepowe udekorowane w najwymyślniejsze sposoby, przyciągały wzrok, by zaraz potem przekonać zwykłego przechodnia do zakupu nawet najmniej mu potrzebnego przedmiotu. Właśnie dlatego czarnowłosa tak bardzo cieszyła się na zakończenie własnej misji, kierując się właśnie w stronę przystanku autobusowego, z którego miała pojechać prosto do domu.
Na miejscu od razu usiadła, kładąc obok swoje torby. Była zadowolona z dzisiejszych perełek. Prezenty zakupione dla całej rodziny idealnie odzwierciedlały charakter każdego z jej członków.
Nie było tego dużo, bo przyjaciół czy znajomych nie miała. Inaczej być nie mogło, ponieważ do rodzinnego kraju wprowadziła się niecały tydzień temu, a jako dwulatka nie miała możliwości rozwinięcia relacji głębszych niż te z piaskownicy, gdy łaskawie pożyczała komuś swoją ulubioną łopatkę. Na szczęście pracę znalazła w miarę szybko, dzięki czemu od razu po świętach, miała gdzie zarobić na swoje utrzymanie. Nie lubiła żyć na czyjś koszt, więc nawet jako nastolatka, gdy mieszkała w Rosji, dorabiała jako niania, kelnerka, a nawet rozdawała ulotki. Wszystko, byleby tylko odciążyć rodziców.
Tym razem jednak jej praca miała polegać na byciu asystentem choreografa w jednej z największych wytwórni w Azji.
Nie było to dla niej nowością. Od dziecka uczyła się tańca nowoczesnego, a nawet uczęszczała na balet i gimnastykę artystyczną tak więc podstawy, a nawet i więcej w jej przypadku były opanowane. Wcześniej też sama tworzyła choreografie dla grup które brały udział w najróżniejszych konkursach. To właśnie tak została zauważona.
Dziewczyna nie zauważyła, nawet gdy zaczęło się ściemniać, a ona sama trzęsła się z zimna. Mimo ciepłego ubioru wieczory były naprawdę chłodne, więc teraz przeklinała się w myślach za brak szalika czy czapki.
Zdenerwowana spojrzała na zegarek w telefonie. Autobus spóźniał się już pół godziny, więc coraz bardziej zmarznięta, chciała zadzwonić po taksówkę. Na przekór jej chęcią ekran po sekundzie wygasł z rozładowania komórki.
Schowała dłonie do kieszeni, patrząc w ziemię. Spędziła tak chyba z dziesięć minut do czasu, aż naprzeciw jej oczu ukazały się męskie buty.
Spojrzała w górę, zauważając młodego, niskiego, jednak wciąż wyższego od niej chłopaka, trzymającego pudełko.
- To dla ciebie. - Podał jej je, poprawiając kaptur czarnej bluzy.
Przyjrzała mu się dokładniej. Przeszło jej przez myśl, że gdzieś go już widziała i to nie raz, jednak wspomnienia nie mogły połączyć przystojnej twarzy z żadnym imieniem.
- Przepraszam, znamy się? - spytała, ten jednak pokręcił przecząco głową, posyłając w jej stronę uśmiech. - To chyba pomyłka - odparła, chcąc oddać katon.
- Weź to- włożył do jej dłoni pudełko. - Autobus nie przyjedzie. Był wypadek, więc trasa jest zamknięta. Za pięć minut powinna być tu twoja taksówka - powiedział, uśmiechając się do niej przyjaźnie - Chyba nie bardzo uśmiecha ci się siedzenie tutaj jeszcze kilka godzin.
- To chyba oczywiste. Jednak nie mogę tego przyjąć - czarnowłosa się zmieszała, znów próbując zwrócić mu pakunek.
Chłopak podniósł delikatnie dłonie do góry i odszedł w stronę dużego czarnego auta.
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy - tyle jeszcze usłyszała.
- Anioł...? - zastanowiła się przez chwilę, zaraz jednak pokręciła głową z niedowierzaniem na własne myśli, zajrzała do pudełka, zauważając ogromny puchaty czerwony szalik.
Nie mogąc dać sobie jednak spokoju, myślała jeszcze o postaci, która jeszcze chwile temu stała obok niej, nagle w jej głowie pojawiło się imię chłopaka.
- Park Jimin - wyszeptała w tym samym momencie, w którym przed nią pojawiła się obiecana taksówka. - Dziękuję. Na pewno się jeszcze zobaczymy - powiedziała do siebie, kierując się do auta.
W końcu niedługo miała rozpocząć pracę w Big Hit.
* * *
Rose siedziała na kanapie w sali treningowej. Przed chwilą skończyła rozmawiać z CEO wytwórni oraz z głównym choreografem, któremu miała pomagać. Teraz za to czekała aż ten drugi przyprowadzi idoli, których miała poznać przed współpracą. Nerwowo poprawiła swój czerwony, duży szal, który miała ubrany mimo ciepła w budynku. Przyzwyczaiła się ze zawsze jest owinięty wokół jej szyi, tak więc całą zimę przechodziła właśnie z nim. Sprawdziła jeszcze godzinę w telefonie, po czym schowała urządzenie do kieszeni płaszcza leżącego na kanapie obok.
Nagle drzwi się otworzyły, a w przejściu pojawiła się grupa młodych mężczyzn. Jednego z nich rozpoznała. Automatycznie znów poprawiła czerwony szal. Wstała, witając się z BTS, którzy przedstawili się z szerokimi uśmiechami. Jedynym wyjątkiem był Suga, którego wyraźnie niezadowolenie z pobudki malowało się na twarzy. Mimo to, gdy przeniósł swoje spojrzenie na niską dziewczynę, wzrok lekko złagodniał, jakby Yoongi nie chciał jej przestraszyć czy w żaden sposób urazić. Czarnowłosa jednak co chwilę zerkała na — jak to od jakiegoś czasu lubiła sobie mówić — anioła, którego spotkała wcześniej. Wyczuwając jej wzrok, spojrzał wprost w oczy czarnowłosej, uśmiechając się przy tym szeroko. RM opowiadał Rose o aktualnych aktywnościach, co chwilę upominając V, który podekscytowany chciał jak najszybciej poznać nowego członka zespołu. Wytwórnia Big Hit, mimo coraz większych sukcesów spowodowanych popularnością grupy stojącej przed Rose wydawała się niczym rodzina — i właśnie tak się poczuła dziewczyna, jakby właśnie zyskała nowych braci — Taehyung co rusz przerywał liderowi tłumaczenia, za co dostawał po głowie od Jungkooka, a Hoseok wraz z Jinem śmiał się z młodszych. Tak o przyjazną atmosferę martwić się nie musiała, to było zagwarantowane na sto procent. Gdy zespół wraz z choreografem pomału wychodzili, każdy ją przytulił, życząc miłej nocy oraz spokoju w jutrzejszej pracy. Został tylko jeden. Park Jimin siedział dalej na kanapie, ignorując wołanie swojego rówieśnika, który po chwili się poddał i zostawił ich samych.
- Więc znów się spotykamy? - spytał. Spojrzenie wciąż miał ulokowane w szalu dziewczyny. - Cieszę się, że przypadł ci do gustu.
Rose przez chwilę zastanawiała się, o co chodzi, zdając siebie po chwili sprawę.
- Dziękuję za tamto.
Nieśmiało usiadła kawałek dalej. Jimin wyciągnął z bluzy batona, podając jej go. Niepewna ujęła słodycz, kiwając głową na gest podziękowania.
- Przecież nie mogłem zostawić tam Śnieżki, bo by zamarzła - zaśmiał się.
Faktycznie, jeszcze w Rosji była porównywalna do właśnie tej księżniczki Disneya. Czarne włosy i oczy, blada cera, której zazdrościła jej nie jedna znajoma w liceum i czerwone usta. Na dodatek to właśnie ten krwisty kolor był jej ulubionym.
- Pasuje ci - stwierdził, biorąc gryz batonika. Dziewczyna uśmiechnęła się tylko, rumieniąc przy tym lekko. - A z rumieńcami jeszcze bardziej ci do twarzy.
Chwila ciszy trwała między nimi. Nie była ona jednak niekomfortowa. Wręcz przeciwnie. Atmosfera mogłaby sugerować, że są przyjaciółmi od kilku dobrych lat.
- Naprawdę odczułem dziś ulgę, gdy cię tu zobaczyłem. Nie myślałem, że naprawdę się jeszcze spotkamy - spojrzał przez okno na coraz ciemniejsze niebo. - Ciągle myślałem, co mógłbym ci powiedzieć w takiej sytuacji... - przerwało mu niespodziewanie wejście V.
- Musimy już jechać do domu! - zawołał szybko, po chwili wybiegając i nie zwracając uwagi na atmosferę panującą w sali.
Chcąc nie chcąc, Park wstał, kierując się do wyjścia.
- Wymyśliłem tylko to.- Zatrzymał się- Ale pozwól mi, proszę, zostać twoim księciem, który uratuje się od zimna- uśmiechnął się rozbrajająco i wyszedł.
A ona siedziała tak jeszcze dziesięć minut.
- Park Jimin- wyszeptała- Od anioła do księcia- zaśmiała się, także chcąc wrócić już do domu.
W końcu już jutro miał rozpocząć się jej oficjalnie pierwszy dzień pracy w Big Hit.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro