Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rozdział dwudziesty siódmy

Dream próbował wyplątać brata z linek. Po dłuższej chwili udało mu się.

-N-Night...- powiedział Dream, ściskając rękę brata. Nightmare ścisnął lekko jego dłoń.

-Dream, posłuchaj...- powiedział Nightmare- kiedy będzie po wszystkim... Proszę, zajmij się nimi. Będą cię potrzebować... I ty ich też. Jesteś silny, silniejszy niż myślisz...

Nightmare zamknął jedyne widoczne oko. Uścisk na dłoni Dreama zelżał i dłoń Nighta upadła na ziemię.

Dream wstał. Przez coraz więcej łez ledwo widział. Zacisnął pięści. Jeszcze nigdy nie czuł aż takiej nienawiści. Czuł, jak jego nienawiść rośnie i łączy się ze smutkiem, rozpaczą i poczuciem bezsilności.

Zacisnął mocno pięści. Czuł, jak coś ciepłego spływa po jego ramionach a potem po plecach i nogach. Przestał widzieć na jedno oko, a na plecach czuł dziwny ciężar.

Szybkim ruchem otarł łzy. Nie zwrócił uwagi na czarną maź, którą wytarł razem ze łzami.

Spojrzał z nienawiścią na Fatala. W tej chwili jedynym, o czym myślał była zemsta. Fatal wyrządził jego przyjaciołom wiele krzywd, a przed chwilą prawie zabił jego brata.

-zabiję cię- warknął Dream.

W dłoni Dreama pojawił się łuk. Nałożył strzałę na cięciwę i naciągnął łuk, celując w Fatala. Wiedział, że ten zapewne uniknie jego strzał.

Po chwili ze zdziwieniem zauważył, że wokół rąk Fatala owinęły się macki. Z jeszcze większym zdziwieniem stwierdził, że to są jego macki.

Spojrzał na swoją rękę. Pokrywała ją maź. Stało się to, do czego Nightmare nie chciał dopuścić. Dream stał się kimś takim, jak jego brat. Nie zapanował nad emocjami.

Podszedł do Fatala, który starał się wyszarpać ręce. W dłoni ciągle ściskał strzałę.

Dream stanął obok Fatala i spojrzał na 404, który ciągle walczył z Errorem i Inkiem.

-404!- krzyknął Dream, dokładnie w taki sposób, w jaki robił to Nightmare, gdy chciał zwrócić uwagę wszystkich.

404 odruchowo spojrzał na niego. To samo zrobili wszyscy znajdujący się na polu walki.

Wszyscy przerwali to, co robili do tej pory i patrzyli na Dreama z szokiem.

-kazałeś nam wszystkim patrzeć na śmierć naszych przyjaciół i bliskich- powiedział Dream- może teraz ty poznasz to uczucie- z tymi słowy Dream wbił strzałę w klatkę piersiową Fatala.

-nie!- krzyknął 404, wyciągając rękę w stronę Fatala.

Error 404 nie wiedział, co zrobić. Po prostu stał i patrzył, jak jego jedyny przyjaciel zamienia się w pył na jego oczach. W tej chwili czuł się bezsilny. Upadł na kolana i podparł się rękami. Wiedział, że w tej chwili jest łatwym celem, ale nie obchodziło go to.

Po chwili zacisnął pięści wyrywając źdźbła trawy. Nie, nie podda się. Będzie walczył do końca. Bo Fatal by tego chciał. Będzie walczył dla niego.

404 wstał i spojrzał na Dreama z nienawiścią. Po chwili jego linki wystrzeliły we wszystkie strony gnane emocjami, które w tej chwili targały 404.

Po krótkiej chwili wszyscy jeszcze przed chwilą walczący, oprócz 404, byli owinięci linkami.

-wiesz- zaczął 404, patrząc na Dreama- to Error miał patrzeć na śmierć swoich przyjaciół. Ale teraz...to ty zajmiesz jego miejsce. Teraz nikt ci nie pomoże.

Dream zaczął się szarpać. Chciał chronić swoich przyjaciół. Jednak wiedział, że teraz podobnie jak wszyscy jest bezsilny.

-najpierw zabiję wszystkich, na których ci zależy- kontynuował 404, a w jego oczach błyszczało szaleństwo- a na końcu ciebie. Poczujesz, co to znaczy...- w tej chwili 404 przerwał i spojrzał z szokiem na swoją klatkę piersiową. Wystawała z niej macka.

Jednak nie była to macka Dreama.

-z-zapomniałeś o kimś- powiedział Nightmare. Ledwo stał. Złapał ramię 404 i oparł się na nim.

404 zachwiał się, a jego linki zniknęły. Wszyscy byli wolni.

-t-teraz macie sz-szansę- powiedział Nightmare- d-dobijcie go.

-Night, ciebie też wtedy zranimy- powiedział Error.

-ja już....umieram- powiedział słabo Nightmare- n-nie pomożecie mi... Ale możecie to zakończyć...Error... powierzam ci dowództwo w...Bad Guys.

Nightmare zachwiał się mocno. Wiedział, że obrażenia, które odniósł są śmiertelne. Silny wybuch naprawdę silnych negatywnych emocji wzmocnił go na tyle, by mógł choć trochę pomóc, jednak nie uzdrowił go.

Ink spojrzał na Nightmare'a i 404. Wiedział, że Nightmare nie pozwala 404 uciec. Jednak gdyby...

-strzelcie z balsterów na trzy- powiedział Ink.

-nie pozwolę ci skrzywdzić mojego brata!- krzyknął Dream, naciągając łuk.

Ink spojrzał na Dreama, wzrokiem przekazując mu, że ma plan. Dream skinął lekko głową. Ufał przyjacielowi.

-raz- zaczął odliczać Ink. Wszyscy, którzy to potrafili wycelowali blastery w 404- dwa...trzy!- ułamek sekundy po tym, jak krzyknął "trzy" Ink teleportował się tuż obok Nightmare'a, odepchnął go od 404, położył się obok niego i otoczył siebie i Nighta kopułą z atramentu.

Ink miał nadzieję, że kopuła wytrzyma. Widział, jak w niektórych miejscach przez promienie blasterów pojawiają się w niej dziury. Czuł, że długo jej już nie utrzyma. Po chwili zaczęła się rozpadać. Wiedział, że trzeba uciekać.

Spojrzał na Nightmare'a. W jego stanie teleportacja by go zabiła.

Nightmare złapał Inka za rękę.

-zostaw...mnie- powiedział Nightmare- ratuj się. Dream cię potrzebuje.

-nie- odparł Ink- ciebie też potrzebuje. Nawet bardziej niż mnie. Popełniłem wiele błędów. Teraz je naprawię.

Ink zasłonił sobą Nighta w momencie, gdy kopuła się rozpadła. Czuł niezwykłe gorąco. Zamknął oczy. Przed oczami miał wspomnienie rozmowy z Crossem.

-ja się panicznie boję śmierci- powiedział cicho Ink- przeraża mnie sama myśl o tym, że mógłbym umrzeć.

Cross zmierzył go spojrzeniem.

-to, że boisz się śmierci oznacza, że masz o co walczyć, bo masz coś do stracenia. Tylko ci, którzy nie mają nic do stracenia nie boją się umrzeć. Albo ci...

-...którzy kogoś chronią- Ink dokończył myśl Crossa.

Cross skinął głową.

-kiedyś przyjdzie moment, kiedy przestaniesz bać się śmierci. Wtedy zrozumiesz, dlaczego tak na prawdę Bad Guys straciło już dwóch członków.

Właśnie nadszedł ten moment, o którym mówił wtedy Cross. Ink nie bał się śmierci. Chciał chronić Nightmare'a.

Czuł, że dłużej już się nie utrzyma.

I nagle wszystko ustało. Nastała ciemność i cisza.

*****

Stronnicy 404 uciekli z pola walki, wiedząc, że walka jest już przegrana. Nikt ich nie ścigał.

Dream spojrzał na miejsce, gdzie wcześniej stał 404. Teraz była tam tylko mocno zwęglona trawa i kawałek niebieskiego materiału z płaszcza 404.

Potem spojrzał na miejsce, gdzie byli Ink i Night. Ink leżał na jego bracie nieprzytomny. Z jego szalika i ubrania na plecach zostały zwęglone resztki.

Ślady po blasterach były też na plecach Inka.

-Night! Ink!- krzyknęli Bad Guys, po czym podbiegli do Nightmare'a i Inka.

Error ostrożnie zdjął Inka z Nighta i położył go na trawie plecami do góry. Ink oddychał spokojnie.

-wyjdzie z tego- powiedział Error.

Wszyscy odetchnęli z ulgą.

Dream klęknął obok Nighta.

-zostań ze mną- rzekł Dream, przytulając brata. Nightmare jednak nie zareagował. W żaden sposób nie pokazał, że kontaktuje z otoczeniem- proszę, nie odchodź! Nie zostawiaj mnie, potrzebuję cię! Obiecałeś mi to, obiecałeś, że nigdy mnie nie zostawisz! My dwoje, razem przeciwko światu, pamiętasz?!

Jego krzyki jednak nic nie dały.

Dream nie potrafił w to uwierzyć. Po tym wszystkim, co się stało, po tym wszystkim, przez co przeszli...

Przecież Night obiecał mu, że zawsze będzie obok, ich dwoje razem przeciwko światu...

Puścił brata, schował twarz pomiędzy kolanami i wybuchnął niekontrolowanym płaczem. To wszystko jest takie nie fair, znalazł przyjaciół, jego brat był obok, był szczęśliwy... A teraz? Nie wiadomo, czy Nightmare przeżyje, Dust zginął, podobnie jak Killer, Horror, Blue i wielu innych.

Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego. Czuł pustkę, rozpacz, nienawiść, złość... A jednocześnie to wszystko wydawało się takie nierealne, jakby to nie było jego życie. Jakby to dotyczyło jakiegoś innego Dreama, nie jego.

Bo to nie mogło się wydarzyć naprawdę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro