Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28

Bakugo dźwignął się do góry, na tyle na ile pozwalały mu siły. Dziwne uczucie każące mu pomóc Izuku przejęło całkowicie nad nim kontrole.

-Izuku! Uspokój się!- krzyknął

Zielono włosy jednak niczym w amoku wpatrywał się cały czas przed siebie. Bakugo spojrzał na Izuku wzdychając. Korzystając z tego, że znajdował się na ziemi, chwycił pierwszy lepszy kamień i rzucił nim w Izuku.

-C-co jest?- zapytał zdezorientowany- Rzuciłeś we mnie kamieniem?!

-Nie dało się do ciebie nic powiedzieć- Bakugo wstał z ziemi otrzepując swoje ubranie z gleby.

-Czy ja...

-Jesteś nienormalny!- wrzasnął chłopak, który nie dawno „podejmował" się bitwy z Bakugo.

-Ej nie pozwalaj sobie!

-Bakugo przymknij się!-zwrócił się na w stronę Katsuki'ego, a chwile później jednak wracając do Izuku.-Przed tym jak zniknąłeś nie miałeś mocy! Teraz masz. Co tu się odwala?!

-Ja przepraszam!- do oczu Izuku napłynęły łzy- Te rękawiczki powinny ograniczać moją moc

-Ograniczać to cię może co najwyżej umysłowo! Masz dziurę palancie!

Izuku popatrzył na swoje dłonie obracając nimi we wszystkie możliwe strony. Rzeczywiście! Na wewnętrznej stronie czarne rękawiczki miały całkiem spore przecięcie spowodowane najprawdopodobniej przez bawienie się gałęźmi. Chyba lepiej nie wnikać...

-Ograniczony to ty jesteś, a to już nie wina Izuku, że taki jesteś!

-Jesteś siebie wart Bakugo...Hej Deku, a może ty po prostu jesteś tak beznadziejny, że nawet te „magiczne" rękawiczki ci nie pomagają? Może to nie kwestia dziury tylko kwestia posiadacza. Co o tym sądzisz?- złowrogi jad aż wylewał się potokiem z tych kilku zdań.

Bakugo był już u kresu swojej wytrzymałości. Nie dość, że gość widzi, że Izuku sobie nie radzi to jeszcze go obraża. Jego zachowanie strasznie przypominało mu o jego starym względem piegowatego...Teraz mógł szczerze przyznać, że zachowywał się jak debli.

-Nie uważam, by była to moja wina!- Izukuś wreszcie zebrał się w sobie!

-Och czyżby?! A kto użył na mnie swojej mocy?! No chyba nie ja!

-Mówię, że nie chciałem! Przepraszam na prawdę!

-Co mnie twoje przeprosiny?! Jestem po prostu potworem! Jesteś- nie dane mu było jednak dokończyć.

Katsuki Bakugo ponownie rzucił się na chłopaka przygniatając go do podłoża. Złożył dłoń w pieść i zaczął okładać go po twarzy, która i bez tego była już w nie najlepszym stanie.

-To za obrażanie mnie!- kolejny raz mu przywalił- To za wyzywanie Izuku- kolejny raz- A to za prowokowanie!

-Jesteś powalony!- chłopak korzystając z chwili nie uwagi uderzył swoim quirk Bakugo w twarz zostawiajac na nim duży siniak.

Bakugo syknął z bólu jednak szybko się otrząsnął i przypomniał sobie o jego małym „priorytecie" na aktualny moment.
Cała akcja trwała aż do momentu, w którym Izuku nie pobiegł po matkę, która aktualnie siedziała spokojnie w salonie.

-Katsuki! Nie wolno!- krzyknęła siląc się jak najmocniej na karcący ton.

-ZASŁUGUJE NA TO!

-Katsuki niczego nie załatwisz przemocą!-Inko złapała Bakugo w pasie uniemożliwiając dostępu do chłopca, którego najłagodniejszą dolegliwością była lecąca z nosa krew.

-ON OBRAŻAŁ IZUKU! Jak mu zaraz przyłożę  to się nie pozbiera!- wrzasnął próbując wyrwać.

-Dzieciaku- zwróciła się do chłopca leżącego na trawie- Idź do rodziców nich ci opatrzą rany!

-D-dobrze- zająkał się po czym z prędkością światła opuścił całe towarzystwo.

-A teraz wy- zwróciła się do Izuku i Bakugo- Co wam przyszło do głowy by się bić?! I to w dodatku do samej krwi!

-Ale on oberwał słusznie! Nazwał Izuku palantem i tego typu wyzwiskami! Rzucał się to mu przyłożyłem!

-Katsuki cieszę się, że bronisz Izuku ale nie kosztem twojego i kogoś zdrowia! To nie zapasy by się tak bić! A z resztą twoje rany mówią same za siebie.

Inko postawiła Bakugo na ziemie dotykając kciukiem jego siniaka i zadrapań na twarzy. Katsuki starał się nie okazać tego jak bardzo go to bolało, gdyż uważał, że pokazał by swoją słabość w obecności Izuku, a do tego nie mógł dopuścić.

-Katsuki wiesz, że jeśli źle się czujesz albo coś cię boli to wystarczy powiedzieć. To nie wstyd- Inko uśmiechnęła się do Bakugo zdejmując dłoń z jego policzka- Izuku...Co się tak na prawdę stało?- spytała łagodnie jednak widząc rany na rękach syna lekko się zaniepokoiła.

-Chodzi o to, że ja sobie siedziałem z Katsuki'm w samotności, a tu przychodzi tamten chłopak i się do nas rzuca. Katsuki zaczął się z nim bić, a ja...ja straciłem kontrole nad quirk- ostatnie słowa wypowiedział niemal szeptem.

-Może ten ośrodek to jednak dobry pomysł- wyszeptała sama do siebie jednak szybko zrezygnowała z tej myśli. Musiała sobie sama poradzić!- Izuku przecież masz rękawiczki. Wedłóg twoich lekarzy taka sytuacja nie powinna mieć miejsca!

-Zniszczona...rękawiczka mi się zniszczyła- Izuku wystawił dłoń wewnętrzną częścią dłoni ukazując rozdarcie.

-Kto by się spodziewał- westchnęła- No dobrze panowie idziemy do domu. Opatrzę wam rany...a z resztą czeka tam na ciebie mama, Katsuki.

Na ostatnie słowa Bakugo lekko się wzdrygnął. Już widział jak jego matka ma do niego problem o wszystko. Jak zwykle!

-Katsuki?- Inko złapała chłopca za dłoń- Wszystko okej?

-Tak tylko...trochę boli ale to nic! W końcu prawdziwy bohater zawsze się uśmiecha nawet jak coś mu dolega!- posłał promienny uśmiecha stronę Izuku.

-Może i masz racje ale wiesz jak mogłeś uniknąć tych obrażeń?- zapytała- Nie bijąc się!

-To miałem dać tamtemu kolesiowi obrażać Izuku?!- krzyknął obrażony

-To nie tak- zachichotała- Kiedyś zrozumiesz, że nie wszystko się załatwia przemocą.

Droga do domu nie trwała długo. Oczywiście zaraz po otworzeniu drzwi od mieszkania państwa Midoriya rozbrzmiał głos Mitsuki.

-Inko gdzie byłaś?- spytała wychodząc na korytarz z salonu. Szybko w jej oko wpadł jej syn- Katsuki co ci jest?- spytała podchodząc do najmłodszego Bakugo, kładąc mu kciuk na policzku przy okazji dokładnie oglądając.

-Bakugo pobił się z takim chłopcem z osiedla- odparła Inko odwieszając kurtkę.

-ŻE NIBY CO ZROBIŁEŚ?! ZNOWU?!

-Tak bo tamtem typ dokuczał Izuku!

-Eh kogo ja wychowuje?

-----------------------------------------
Słowa: 950

Do następnego :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro