Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11.

Yay, wreszcie skończyłam!!!!

Sytuacja się zagęszcza~

############

Następnego dnia Hogwardzki Młyn Plotkowy zdążył wymyśleć tysiąc i jeden powodów, dla których wziął udział w Turnieju i drugie tyle dlaczego zmienił imię i nazwisko.

Co poradzisz?

Ignorując zaczepki i skracając drogę przy pomocy tajnych przejść przecisnął się do lochów na podwójne Eliksiry . Tuż za nim dreptali Ron i Hermiona w trybie Nadopiekuńczych Najlepszych Przyjaciół. Po wczorajszej spowiedzi odmówili spuścić go z oka na dłużej niż pięć minut. Nawet samego do toalety nie chcieli go puścić!

Wyskoczyli zza gobelinu tuż koło klasy Eliksirów, pakując się prosto na Bumblebee.

- Orion! - wrzasnął zwiadowca, podskakując dobry metr do góry - Ostrzegaj jak się zbliżasz! Prawie zawału przez ciebie dostałem!

Orion uniósł brew do góry, powstrzymując uśmieszek.

- Mam w dłoniach defibrylatory - odparł, pocierając o siebie wnętrza dłoni i unosząc je do góry, odsłaniając świecące na niebiesko koła.

- Czekajczekajczekaj! Tak się tylko mówi!

Orion zachichotał sucho, wyłączając aparaturę. Prawdę mówiąc, to tak naprawdę rozgrzał ukryte w dłoniach pistolety energonowe, ale przecież Bumblebee nie musiał tego wiedzieć.

Dalszą rozmowę przerwało otworzenie się drzwi do sali lekcyjnej. Orion od razu wykrył parszywy humor Snape'a, kiedy cała reszta braci uczniowskiej dzielnie walczyła o ławki na kolejny rok. Z jakiegoś powodu Ślizgoni woleli siedzieć dalej od drzwi, a Gryfoni bliżej; więc klasa była podzielona idealnie jak od linijki na stronę czerwoną i zieloną.

Orion chwycił Rona i Hermionę pod pachy, na siłę zawlekając ich do ostatniej ławki. Sekundę ubiegł wkurzonego Seamusa. No cóż, jego strata. Minus? Zaraz obok zęby suszył Malfoy. W towarzystwie Daphne i Zabiniego. Cóż, przynajmniej jakieś porządne towarzystwo. 

Ron obwarował Oriona od lewej, Hermiona od prawej, po czy zaczęli wyciągać pergamin i gęsie pióra. Orion sięgnął do plecaka, rzucając na ławkę brulion A5 w kratkę z probówkami na okładce (żeby pasowało do tematu zajęć) oraz swój największy skarb: markowy piórnik z Final Fantasy XV z przyczepionymi trzema breloczkami: Chibi Prompto, Ignisem i Gladiolusem. Brakowało tylko breloczka z Noctisem, ale wszystkie wykupili. Trudno, zamówi go sobie na Boże Narodzenie.

Hermiona na widok zeszytu palnęła się w czoło, mamrocząc coś o sklerozie.

Snape zaczął coś paplać o przyszłorocznych SUM-ach z przodu sali. Co nie powstrzymało pewnej ręki przed porwaniem piórnika Oriona. Hej, ten merch kosztował go ciężko zarobione pieniądze! No i płynął z Japonii całą wieczność! 

- Co tam masz, Potter? - Malfoy bliżej przyjrzał się winylowym figurkom na łańcuszkach - Zbierasz mugolskie rzeczy? Co z ciebie za czarodziej? Zamierzasz się przeprowadzić do Weasleyów, bo tam już mają mugolskiego fanatyka~

- Oddaj to. 

Lodowaty wzrok Oriona wgryzł się w duszę Draco, obiecując katusze w jeziorze piekielnego ognia. Ale spadkobierca fortuny Malfoyów postanowił w najlepsze zignorować instynkt samozachowawczy i dalej igrać z ogniem. 

Złośliwy uśmieszek wpłynął na twarz Malfoya, nawet kiedy wbiły się w niego wzrokowe sztylety Hermiony oraz Rona.

- Skoro ci tak na tym zależy, to łap~

I piórnik pooooszybował eleganckim łukiem, lądując prosto w kociołku Neville'a. Sekunda ciszy. Eliksir niebezpiecznie zabulgotał. 

BUM!

Instynktownie Orion chwycił Draco za fraki,  przewrócił ławkę i schował się za tak powstałą barykadą. Hermiona i Ron, wykorzystując cztery lata pakowania się w kłopoty, zrobili bez słowa to samo. 

Reszta klasy nie miała tyle rozumu czy szczęścia, Wybuchający kociołek ochlapał swoją zawartością całe pomieszczenie. 

Snape, zamiast rzucić tarczę na kociołek, rzucił ją na samego siebie, ratując swoją skórę przed nieznaną substancją.

Orion z ostrożnością wychylił głowę zza prowizorycznej barykady, oceniając poziom niebezpieczeństwa. 

Pomijając fakt, że Draco był mu winien caluśki markowy piórnik wraz z wyposażeniem (te BrushMarkery były drogie!!!), to na szczęście nic poważnego się nie stało. W sensie, żadnych urazów, oparzeń, złamań czy siniaków.

Jakimś cudem niedokończony eliksir Neville'a (Orion nie zwracał uwagi na wywód nauczyciela, więc nie miał bladego pojęcia co dzisiaj warzyli) oraz piórnik Oriona (pełen BrushMarkerów, wiecznych piór, kredek akwarelowych, neonowych zakreślaczy, ołówków, temperówek, gumek do mazania, nie wspominając o trzech winylowych breloczkach) sprawił, że:

1. fryzury wszystkich ochlapanych zmieniły się w tęczowe kreacje rodem z baroku zrobione z waty cukrowej

2. części uczniów wyrosły motyle skrzydełka

3. ci co nie mieli skrzydełek, mieli królicze uczy i puszyste ogonki

4. biedny Theodor Nott dorobił się tęczowego, syreniego ogona jako dodatku do skrzydeł

- Huh, po Longbottomie spodziewałem się gorszego rezultatu - gdzieś z tyłu dobiegła docinka Malfoya. Hermiona wyręczyła Oriona w karze, popychając Księcia Slytherinu prosto w maź. Puff i na miejscu chłopaka skakała biała fretka, wściekle ujadając.

Z powodu zamieszania, Orion dopiero po chwili zauważył trzy nieprzytomne osoby leżące w epicentrum wybuchu. 

- Kurwa. - zaklął, zwracając na siebie uwagę Rona. Rozpoznał ich. 

Jak miał ich nie rozpoznać, kiedy spędził z nimi niezliczone godziny, przelewając krew, pot i łzy?

Wysoki, muskularny i pełen blizn facet, ubrany tylko w czarny tank top, skórzane spodnie i glany; o półdługich brązowych włosach. 

Młodszy mężczyzna, blondyn z niewielką bródką i twarzą pełną piegów. Ubrany w kombinezon mechanika, zawiązany za rękawy w pasie, tank top z napisem "Hammerhead", oraz robocze buty.

Ostatni chował włosy pod czapką z daszkiem, a oczy za lustrzanymi okularami. Nosił beżową koszulkę beżowe rurki i wysokie, sznurowane beżowe buty.

Snape (który dopiero obniżył magiczną tarczę i właśnie ogarniał sytuację) od razu wycelował różdżkę w muskularnego faceta. Powód miał prawie dwa metry długości, pół metra szerokości i od biedy można go było nazwać mieczem.

Cóż, pozostała dwójka była "uzbrojona" odpowiednio w klucz francuski i nóż kuchenny, więc nie wydawali się jakoś szczególnie groźni.

- Weasley, biegnij po dyrektora - warknął Snape - Reszta z was rozejść się! Lekcja skończona.

Uczniowie wybiegli z klasy, Hermiona niosąc fretkę-Draco, Seamus i Dean dźwignęli Theodora, który z wiadomych powodów nie był w stanie chodzić. Pansy lewitowała pod sufitem, więc Milicenta złapała ją na lasso.

Orion z wiadomych powodów nie zamierzał się słuchać. Przy pierwszej lepszej okazji wyślizgnął się ze strumienia uczniów, za pomocą nowo odkrytych pazurów wspiął na sufit niczym Spider-Man i kryjąc w cieniu wrócił. W klasie eliksirów zdążył się zebrać komitet do spraw kryzysowych Hogwartu, w składzie: Dumbledore, McGonagall, Snape, Madam Pomfrey.

- Albusie, masz pomysł co się tu stało? - spytała profesor McGonagall, nie spuszczajac różdżki z trójki mężczyzn. Rzucała zaklęcia identyfikujące transmutację.

- Z tego, co powiedział pan Weasley, wnioskuję, ze ta trójka została tu sprowadzona z innego wymiaru - Dumbledore miał wielce mówiące ogniki w oczach, pomimo okrzyków protestu reszty komitetu - Pan Longbottom musi być lepszy w eliksirach niż ktokolwiek by podejrzewał.

Snape prychnął, ale został zignorowany.

- Muszę niechętnie się zgodzić z Albusem - Pani Pomfrey uwijała się przy trio, rzucając własne zaklęcia - Ich system magiczny jest prawie całkowicie zniszczony, ale widać spore różnice. W niczym nie przypomina magicznego rdzenia czarodzieja, a obecność takiego systemu wyklucza klasyfikację ich jako mugoli. Ten tutaj - wskazała okularnika - miał jakieś przeżycia z potężnym artefaktem, wyrywam jego szczątkową energię. Cała trójka ma ślady złamanej magicznej więzi. Na brodę Merlina!!!

Pani Pomfrey zdjęła okulary okularnika, odsłaniając głębokie blizny na oczach. Jedno oko było na wpół otworzone, ale po mlecznej barwie można było poznać jego bezużyteczność.

- Jak on widzi z takimi obrażeniami oczu?! - nawet Snape był w szoku

- Nie widzi. - stwierdzenie Madam Pomfrey zabrzmiało jak wyrok

- Severusie, Poppy, bylibyście w stanie go uleczyć?

Dwója czarodziejów pokręciła głowami, rozwiewając nadzieje Albusa.

- Nie ma eliksirów zdolnych poprawić wzrok, a co dopiero go zwrócić. Byłbyś pierwszym, który się dowie o takim wynalazku, Dumbledore. Może wtedy twój smak ubraniowy się polepszy.

Zanim Albus zareagował na przytyk Snape'a, im obu przerwała Madam Pomfrey.

- Świeżo uszkodzone oczy może bym dała radę naprawić, ale nie około dziesięcioletni uraz magiczny. Z jakimkolwiek magicznym artefaktem miał do czynienia, to on spowodował utratę wzroku. Wykrywam resztki magii.

Usta McGonagall ścisnęły się w cienką linię.

- Co robimy, Albusie?

- Na razie przenieśmy ich do Skrzydła Szpitalnego. Mam pewien pomysł.

Ton głosu Dumbledore'a bardzo się nie podobał Orionowi, ale Transformers-W-Ciele-Czarodzieja nie nie wydał z ciebie dźwięku, siedząc na swojej grzędzie. Trójka profesorów rzuciła zaklęcia lewitacji na trójkę mężczyzn i ruszyła w stronę Skrzydła Szpitalnego. 

Orion nie zeskoczył na podłogę. 

Zamiast tego po suficie przedostał się piętro wyżej i przez okno ewakuował na dach. Już stojąc bezpiecznie na dachówkach założył kaptur od szkolnej szaty na głowę. Był środek dnia.

- "Assassin's Creed Time~  - pomyślał i ruszył, pokonując parkourem drogę na następne zajęcia.

############

16.04.2021

Podoba ci się moja twórczość?

Postaw mi wirtualną kawę:

https://ko-fi.com/nieuchwytna

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro