Wywiad ze śmiercią do gazety codziennej nr 1
Bazar zatrzymuje się na jednym z ośnieżonych drzew.
Kracze w niebogłosy...
-Czego tam tak się wydzierasz? - pyta poirytowana Kostucha.
Czarny Kruk siedzi i się patrzy swoimi niebiesko czarnymi ślepiami.
-Spóźnimy się na wywiad z panną Moore! - podchodzi śmierć do drzewa mówi dalej do Ptaka.
-A idź do diabła! - odchodzi zrezygnowany. Nie może się spóźnić, toż to by było niedorzeczne!
Powoli kroczy. Wokół niego unosi się gęsty, czarny dym. Stado ptaków leci nad głową a Czarny Kruk powoli przyswaja słowa wypowiedziane przez Żniwiarza Dusz. Podrywa się pędem i leci do czarnej postaci.
Przed podróżnymi wyłania się budynek telewizji. Kostucha puka do drzwi a następnie wchodzi.
Przenika na drugie piętro i zasiada na miękkim krześle.
Panna Moore, bo tak się nazywała młoda dziewczyna. Szczupła nie za wysoka, z brązowymi włosami.
Zdziwiona przez chwilę, wita się z kostuchą.
-Dobrze, w takim razie. Jak to jest być kostuchą? Ostatnio coś mówiłeś o oczach? Zaraz przeczytam komentarze i odpowiesz na nie - zaczyna dziewczyna.
-A jak może być? Mówiłem, ale to nie temat na ten wywiad.
Jest jak jest. Co dzień widzę błąkające się duszę po tym świecie, niezadowolone ze swojego losu. Ale sami sobie na to zasłużyli.
Chodzę tu i tam, wraz z moimi krukami. - opowiada ze stoickim spokojem kostucha.
-Hmm... Dobrze, jedna pani pisze "Śmierć jest zła!! Zabija! - widząc minę kostuchy przerywa czytanie.
-Och, nie mylmy pojęć! Jeśli strzelasz, to ty zabijasz ciało. Nie ja. Ja zabieram duszę z martwego ciała! Bo ona tam długo nie wytrzyma. Więc to ty tego kogoś zabijasz. - podnosi głos mroczna postać.
-Bardzo mądre słowa. A jak wygląda uwalnianie duszy z martwego ciała? - poprawia się na krześle Beretendra, bo tak było na imię pannie Moore.
-To tajemnica zawodowa. Jest mi do tego potrzebna kosa, i Kruk. Tyle mogę powiedzieć. - odpowiada Kosiarz.
-A co byś powiedział o Życiu? Swoim przeciwieństwie? - zadaje kolejne pytanie.
-Cóż... Jest bardzo kapryśne... Albo uda się stworzyć nowe życie albo nie. Nienarodzone można zabić. Zrobić wbrew zasadom żywota. A śmierci się nie powstrzyma. Jest stabilna. - patrzy za okno Kostucha.
-Tak, masz rację... - patrzy smutno Betty. Patrzy na kamerzyste i daje mu znak że już koniec.
-Więc jak widzicie państwo! To pierwszy wywiad, tak na początek. Wszelkie pytanie, zażalenia i inne rzeczy piszcie w komentarzach.*
Dziękuję za mile spędzony czas i do zobaczenia. - daje firmowy uśmiech, a kiedy audycja się kończy wzdycha ciężko.
-Może wyskoczymy na kawę? Czy już piłeś po drodze? - poprawia włosy dziewczyna.
W tem przez okno wletuje Bazar zamieniając się w człowieka.
-Ja chętnie pójdę! - uśmiecha się zadziornie Kruk. - Z tak piekną damą zawsze!
-Och, w takim razie chodźmy - onieśmiela się Betty.
-Bazarze? Co to ma być? - Kostucha spogląda zdziwiona na zmiennego.
-To zaczyna się na K a kończy na M - mruga do niego.
'Zaczyna na K a kończy na M? ' myśli Kostucha. Po chwili już wie jakiego uczucia doświadczył Kruk. Z szokiem na twarzy idzie za parą pochłoniętą rozmową.
Zamawiają po kawie i siadają przy stoliku. Kostucha wciąż rozmyśla o tym co powiedział mu Kruk. Przecież to będzie trudne do wykonania. Skoro cały czas musi być z Kosiarzem.
..........
*na prawdę piszcie w komentarzach pytania jakie byście zadali Kostusze. Czy inne zażalenia. ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro