Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#14. Prefekt (Nie)Nadęta

Syriusz nigdy nie czuł się tak zdenerwowany, siedząc przed biurkiem profesor McGonagall. Bywał tu zwyczajnie zbyt często, by się przejmować, ale tym razem jego żołądek zamienił się w supeł napięcia. Wystarczyło jedno spojrzenie na twarz Beckett, by wiedzieć, że sprawy faktycznie nie wyglądały najlepiej, mimo wstawiennictwa Melindy.

— Muszę przyznać, że ciężko mi było uwierzyć w historię panny Dawes — zaczęła wicedyrektorka, a on przełknął głośno ślinę.

Gdyby ktoś powiedział mu, że utknie w ciele Amelii Beckett, sam miałby wątpliwości, co do poczytalności tej osoby. Tymczasem bolesny skurcz gdzieś w podbrzuszu przypomniał mu o tym, jak realna była obecna sytuacja.

— Kiedy jednak zastanowiłam się nad waszym ostatnim zachowaniem, doszłam do wniosku, że nie zaszła żadna pomyłka.

Syriusz spojrzał na Amelię, która przyglądała się profesorce z napięciem. Bawiła się palcami w geście zdenerwowania, jedynie podsycając niepokój chłopaka. Nie cierpiał uczucia niepewności. Gdyby chodziło tylko o niego, zapewne olałby całą sprawę, ale... Beckett miała znacznie więcej do stracenia niż on i, choć nie przyznałby tego na głos, czuł się fatalnie z myślą, że faktycznie mogłaby zostać ukarana przez jego głupotę.

— Pani profesor, ja naprawdę... — zaczęła Amelia, ale profesor uciszyła ją ostrym spojrzeniem.

— Panno Beckett, czas na wyjaśnienia minął dawno temu. W dalszym ciągu nie jestem w stanie zrozumieć, jak mogła się pani wykazać aż tak skrajną nieodpowiedzialnością. Nie mówię nawet o samym... pojedynku między uczniami, ale o konsekwencjach nieudanej Transmutacji. Śmiem twierdzić, że zna je pani doskonale — stwierdziła Minerwa, a Syriusz zwiesił smętnie głowę.

Co też go podkusiło, żeby namawiać tę dziewczynę do zatajenia prawdy przed nauczycielami? Ach, no tak... Ratował własną dupę. Jak zwykle zresztą.

— Nie wiedziałam, co robić, pani profesor — mruknęła Amelia i odwróciła wzrok. — Spanikowałam, z czego nie jestem dumna, ale... Sama pani przyzna, chyba nikt by nie wiedział, jak się zachować i co właściwie się stało.

— Właśnie po to są nauczyciele, panno Beckett. Aby wyjaśniać takie sprawy. Przecież nie uczestniczyła pani w pojedynku, z tego co przekazała mi panna Dawes. Dlaczego więc czuła pani potrzebę by kłamać?

— To akurat moja wina, profesor McGonagall — wtrącił się Syriusz, widząc rozpacz na twarzy dziewczyny. Od razu poczuł się odrobinę lepiej. — Przekonałem ją, że wyrzuciłaby ją pani ze szkoły. Tak naprawdę starałem się jedynie uratować siebie.

Zignorował zaskoczone spojrzenie Krukonki i wzruszył ramionami, chociaż miał ochotę krzyczeć z frustracji.

— Cała ta sprawa jest tylko i wyłącznie moją winą. Beckett nie powinna tutaj być — rzucił smętnie, a McGonagall zamarła, wyraźnie zaskoczona.

Przez moment w gabinecie panowała cisza, którą przerwało odchrząknięcie dyrektorki.

— Cóż, panie Black... Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek usłyszę od pana podobne wyznanie, ale jestem mile zaskoczona. W całej tej sytuacji jest to chyba jedyna pozytywna rzecz. Syriusz Black w końcu zmądrzał — dodała z ironią, a chłopak zdusił chęć wywrócenia oczami.

Jeszcze niedawno nazwała go inteligentnym. Nie zamierzał wierzyć, że faktycznie miała go wcześniej za kretyna. Niepokornego ucznia — być może. Ale na pewno nie za kogoś nieumiejącego myśleć.

— Zanim dokładnie was zbadam... — Profesor zawiesiła głos, a Krukonka wstrzymała oddech w oczekiwaniu. — Panno Beckett, obawiam się, że nie mogę przymknąć oka na wasze karygodne zachowanie. A w szczególności pani.

Dziewczyna zamrugała wściekle, wyraźnie próbując odpędzić łzy, co Syriusz normalnie skwitowałby wrzaskiem pełnym oburzenia, ale obecnie... Obecnie było mu zwyczajnie głupio. McGongall przyzwyczaiła się już do jego nieustannych wybryków. Wiedziała także, że jakakolwiek kara nie zrobiłaby na nim żadnego wrażenia. Jeśli zaś chodziło o Amelię... Tutaj sprawy wyglądały zupełnie inaczej.

— Nie zamierzam wyrzucać państwa ze szkoły. Rozmawiałam o tym z profesorem Dumbledorem, ale on kategorycznie wykluczył podobne rozwiązanie. Twierdzi, że macie prawo do popełniania błędów, a sytuacja była na tyle nietypowa, że mogliście czuć się zagubieni. Nie rozumiem, dlaczego postanowił zignorować fakt, że uczniowie rzucali w siebie zaklęciami na korytarzach, ale jego decyzja jest ostateczna. Jednak ja oczekuję od Prefekt Naczelnej znacznie więcej — dodała surowo, a Amelia zacisnęła pięści.

— Pani profesor, proszę... — jęknęła, ale McGonagall pokręciła głową.

— Obawiam się, że jest to jedyna kara, jaką mogę pani wyznaczyć. Zawieszenie najlepszej uczennicy Hogwartu byłoby większą karą dla szkoły niż dla pani, a całoroczny szlaban nie wchodzi w grę. Nauczyciele i tak będą zbyt zajęci nadzorowaniem szlabanu pana Blacka. — Spojrzała na Syriusza wymownie, a on westchnął teatralnie. — To jedyne rozwiązanie. Panie Black, proszę oddać mi odznakę panny Beckett.

Gryfon poczuł się zażenowany, widząc łzy na swojej twarzy, ale szybko mu przeszło, gdy zrozumiał, o co chodziło. Amelia Beckett — Prefekt-Nadęta — właśnie przestała być prefektem. I to wszystko z jego winy...

Niechętnie odpiął odznakę od swetra i podał ją kobiecie, choć nie miał zamiaru poddać się bez walki.

— Pani profesor, czy to naprawdę konieczne? — spytał rozpaczliwie, a dyrektorka spojrzała na niego ze zdziwieniem. — Gdyby nie Beckett, już dawno roznieślibyśmy szkołę w pył.

— Nie przyznawałabym się do tego na pana miejscu — odparła kobieta i zmarszczyła brwi. — Podobnie jak nie prosiłabym o złagodzenie kary. Nie zdaje pan sobie nawet sprawy z tego, jak niebezpieczne było wasze zachowanie. Na chwilę obecną nie jestem nawet w stanie zagwarantować, że uda mi się odwrócić skutki zaklęcia.

Syriusz wymienił spojrzenia z załamaną Beckett i przełknął ślinę. To nie mogło dziać się naprawdę... Utknięcie w ciele dziewczyny było okropną perspektywą, a przecież jeszcze niedawno z chęcią by się na to zdecydował. Nie umiał sobie wyobrazić funkcjonowania tak, jak dotychczas, nie wspominając już o tym strasznym bólu, jakiego doświadczył.

— Proszę, pani profesor — odezwała się cicho Beckett. — Zniosę wszystko, byleby nie musieć udawać Blacka. Wolę nie być prefektem niż dalej żyć w jego ciele.

Syriusz odwrócił wzrok i zacisnął zęby. Coś w jej tonie sprawiło, że zrobiło mu się zwyczajnie przykro. On także nie cieszył się na myśl o spędzeniu wieczności jako Krukonka, ale... Ale na pewno nie był aż tak zdesperowany, aż tak... zniesmaczony.

Zastanawiał się, czy jej skrajna reakcja była podyktowana faktyczną pogardą, czy raczej rozgoryczeniem, wywołanym karą. Niezależnie od przyczyny, Syriusz uznał, że nie lubi być ofiarą jej niechęci, choć dotychczas nie widział w tym żadnego problemu.

— Źle mnie pani zrozumiała. Wciąż jest pani prefektem, tylko nie naczelnym.

— Świetnie — odparła Amelia, a jej głos zabrzmiał tak strasznie, że Syriusz zerknął w jej kierunku z poczuciem winy.

W obliczu tego, co powiedziała mu o swoich rodzicach, wiedział, że czekało ją małe piekiełko. Byłoby zapewne gorsze, gdyby straciła wszystkie przywileje, ale wątpił, by chciała im tłumaczyć, dlaczego w ogóle doszło do tej sytuacji. Sam nie wiedziałby, co powiedzieć swoim rodzicom, gdyby dalej go obchodzili.

— A pan... — McGonagall zwróciła się do niego. — Nie powiem, żebym była zaskoczona skrajną lekkomyślnością, ale, mimo wszystko... Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę panu tłumaczyć, dlaczego używanie Transmutacji w pojedynkach nie jest najmądrzejszym pomysłem. Szczególnie wtedy, gdy nie ma się do niej żadnego talentu.

Syriusz wywrócił oczami. Gdyby tylko wiedziała, co robił w każdą pełnię, zmieniłaby zdanie. Poniekąd cieszył się, że uważała go za beztalencie — przynajmniej sekret Huncwotów wciąż był bezpieczny. A przynajmniej cieszył się, dopóki kobieta nie dokończyła wypowiedzi.

— Szlaban całoroczny jest nieadekwatną karą. A skoro udowodnił pan, że rozpaczliwie potrzebne są panu korepetycje... — zawiesiła głos teatralnie. — To je pan dostanie. Znam pewną uczennicę, która z Transmutacją radzi sobie wybitnie.

— Pani profesor, proszę... — jęknęła Beckett, ale McGonagall uśmiechnęła się sztywno.

Syriusz przez moment nie nadążał za rozmową, ale kiedy zrozumiał, natychmiast dołączył do próśb dziewczyny.

— Przecież już i tak mam szlaban, niech pani nie każe mi jeszcze znosić tortur Beckett! — zawołał rozpaczliwie, ale kobieta była nieugięta.

— Ja jakoś znoszę pana tortury od sześciu lat — odparła wicedyrektorka i zmarszczyła brwi. — Proszę nie dyskutować. Alternatywą są korepetycje z panem Snapem.

Chłopak zamilkł jak rażony piorunem i spojrzał na Amelię, która znajdowała się na granicy płaczu. Nie dziwił się; sam nie czuł się świetnie, ale to ona była w gorszej sytuacji. Syriusz przywykł do nieustannych kar, szlabanów, utraty punktów. Wybrał sobie takie, a nie inne życie, tymczasem ona... Ona wybrała coś zupełnie innego — coś, co zostało jej odebrane przez jego głupotę.

Z drugiej strony nie musiała go słuchać. Dlaczego więc nie trzymała się swoich żelaznych postanowień? Może już dawno zapomnieliby o całej sytuacji? A on nie musiałby się zmagać z tymi dziwacznymi przemyśleniami i skrajnym zdezorientowaniem, gdy chodziło o emocje, które w nim wzbudzała. Kiedyś nie miał podobnych wątpliwości. Kiedyś wszystko wydawało się łatwiejsze.

Cholera, brzmiał jak zmęczony życiem staruszek.

— Powinniście być szalenie wdzięczni. Nie chcę słyszeć marudzenia ani, tym bardziej, nie chcę widzieć żadnych wybryków. Czy to jasne? Panie Black?

Syriusz zwiesił smętnie głowę, po czym skinął niezauważalnie. McGonagall bez wątpienia darzyła go sympatią, ale nawet sympatia nie uratowałaby go, gdyby znowu postanowił coś przeskrobać — a raczej, dać się złapać. Tak czy siak ścisk w żołądku powrócił, tym razem ze zdwojoną siłą. Nie odważył się spojrzeć na Amelię, bo miał wrażenie, że przyglądanie się rozpaczy dziewczyny jedynie pogorszyłoby sprawy.

— A teraz siedźcie spokojnie. Muszę ustalić, co właściwie zaszło.

Następna godzina upłynęła pod znakiem machania różdżką i mamrotania przeróżnych formułek zaklęć, które dla Gryfona brzmiały jak obcy język. Nie miał pojęcia, co dokładnie sprawdzała profesor; interesował go zresztą tylko końcowy werdykt. Im dłużej kobieta milczała, tym bardziej się denerwował, co udzielało się także Krukonce, która wierciła się na krześle, narażając się na ostre spojrzenia opiekunki Gryffindoru.

Kiedy w końcu zapadła cisza, oboje wbili wzrok w nauczycielkę, a ona odchrząknęła, jakby chciała podtrzymać napięcie.

— Sądzę, że uda mi się was odczarować. Nie od razu, rzecz jasna, jako że muszę opracować odpowiednie zaklęcie, ale zdecydowanie nie leży to powyżej moich kompetencji. Oczywiście nauczyciele zostaną poinformowani o zaistniałej sytuacji, ale lepiej, by wieści nie dotarły do wszystkich uczniów. Mimo wszystko potraktowałam was dość pobłażliwie, co raczej nie spotkałoby się z ciepłym przyjęciem. Ufam, że uda wam się zachować pozory jeszcze przez kilka dni?

Syriusz pokiwał głową, a Amelia wzruszyła ramionami. Kątem oka dojrzał, że trzęsły jej się dłonie. Zapewne nie umiała poradzić sobie z natłokiem emocji, co on sam doskonale rozumiał, jako że jego umysł także zalewała fala przeróżnych odczuć. Poniekąd było to podyktowane szalejącymi hormonami, a po części ulgą na myśl o tym, że zaledwie kilka dni dzieliło ich od powrotu do normalności.

Niemalże uśmiechnął się, gdy zdał sobie sprawę, że już niedługo miał spędzić noc w swoim łóżku, pośród przyjaciół. Żadnego kucia po nocach, żadnych wizyt w bibliotece, żadnych przemądrzałych Krukonek...

Zerknął na dziewczynę i, z niezrozumiałych dla niego przyczyn, poczuł ukłucie smutku. Nie chciał, by ich relacje wróciły do stanu sprzed pojedynku. Wcale nie tęsknił za jej wrzaskami i spojrzeniami pełnymi czystej pogardy — nie widział ich już od jakiegoś czasu, jak sobie uświadomił. Teraz nawet gdy na niego krzyczała albo wyzywała od najgorszych, wydawała się raczej poirytowana, a może nawet... może nawet rozbawiona.

Oboje zaczęli czerpać radość ze słownych potyczek. Poznali się na tyle dobrze, by wiedzieć, że złośliwość nie zawsze oznaczała wrogość, a różnice w ich charakterach nie były wcale przepaścią, jak wcześniej sądzili. Wciąż umieli się dogadać, chociaż dla postronnych obserwatorów byłoby to stwierdzenie co najmniej dziwne. On jednak wiedział, że przez tę sytuację zawiązała się między nimi nić porozumienia. I nie chciał jej tracić.

Gdy wychodzili z gabinetu, złapał dziewczynę za ramię i powiedział:

— Beckett, słuchaj...

Ale ona wcale nie chciała słuchać.

— Puść — poprosiła, chociaż mogłaby się zwyczajnie wyrwać, a on nie miałby wystarczająco dużo siły, by ją zatrzymać. — Nie mam ochoty z tobą rozmawiać.

Brzmiała na spokojną — aż za spokojną, jeśli ktoś spytałby Syriusza. Coś w tym opanowaniu sprawiło, że chłopak poczuł się jeszcze gorzej niż wcześniej, a poczucie winy złapało jego żołądek w kleszcze.

— Naprawdę mi przykro. Chciałem, żebyś wiedziała — wymamrotał głupio.

— Syriusz... — zaczęła, zwracając się do niego po imieniu, co kompletnie zbiło go z tropu. — To nie jest tylko twoja wina. Jasne, wpędziłeś nas w niezłe tarapaty, ale McGonagall ma rację. To ja powinnam wiedzieć lepiej. Miałam wybór i wybrałam źle.

— W takim razie dlaczego...

— Bo nie chcę przy tobie płakać — oświadczyła cicho i odwróciła wzrok. — Pewnie zabiłbyś mnie za zrobienie czegoś tak paskudnego twojej twarzy albo coś...

Syriusz skrzywił się nieznacznie; faktycznie nie cieszyła go perspektywa ujrzenia swojego łkającego oblicza, ale... Ale z drugiej strony wiedział, że dziewczyna, choć grała twardą i nieustraszoną, posiadała także inną stronę — wrażliwą i zaskakująco kruchą. Na przestrzeni lat nieustannie ją ranił, czego nie był nawet świadom. Teraz jednak sytuacja uległa zmianie, a on naprawdę nie czuł radości na myśl o powrocie do tego, co było.

— Amy... — powiedział, a ona spojrzała na niego zdziwiona. — Jeśli dowiem się, że James zrobił ci zdjęcie, będziesz miała przechlapane.

— Och, proszę... Sama pomogę mu je zrobić — parsknęła, mimo smutku i złości, po czym potargała mu włosy.

Zanim jednak zdążył się oburzyć, Krukonka odwróciła się i odeszła, a on zabrał się za poprawianie fryzury. Już wiedział, dlaczego tego nie cierpiała. Wiedział też, co zrobi, gdy zobaczy ją po raz pierwszy własnymi oczami.

***

Eloszki! Jakoś tak ciężko mi ostatnio znaleźć chęci do pisania, za co Was przepraszam, no ale... życie.  Postaram się poprawić XD

Co myślicie o rozdziale?

PS. Jak tam rok szkolny? Żyjecie? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro