#13. ...i po randce
Uczniowie przyglądali się im z ciekawością, a Amelia wcale się nie dziwiła. W końcu ona sama nie podejrzewała, że kiedykolwiek będzie szła przez Hogsmeade, trzymając za rękę Syriusza Blacka. Ich rozmowa oczyściła atmosferę na tyle, że zdobyli się na ten gest bez żadnego problemu; właściwie wolała ciągnąć chłopaka za sobą, okazjonalnie złorzecząc na jego powolność, niż obejmować go w ten nonszalancki, syriuszowy sposób.
— Beckett, zdajesz sobie sprawę, że Syriusz Black nie chodzi do księgarni? Tym bardziej na randce?
— Poważnie? — spytała kpiąco dziewczyna i spojrzała na niego znad ramienia. — Nigdy nie wpadłeś na pomysł zbezczeszczenia świątyni kujonów?
Po jego minie widziała, że wpadł, ale zwyczajnie nigdy nie znalazł chętnej panny. Amelia doskonale rozumiała niechęć potencjalnych ofiar Blacka. Rzucenie się w ramiona powszechnie znanego kobieciarza było jedną rzeczą, a ryzykowanie własnej reputacji dla kilku chwil przyjemności pośród kurzu i starych ksiąg... zupełnie czymś innym.
Na gacie Merlina, o czym ona w ogóle myślała?
— W zasadzie to całkiem ciekawy pomysł, nie sądzisz? — Syriusz wyszczerzył zęby w nieco przerażającym uśmiechu. — Ten dreszczyk adrenaliny... Myśl, że w każdej chwili ktoś może cię złapać...
— I właśnie dlatego to największa głupota na świecie — oświadczyła Amelia, a Black posłał jej spojrzenie, które wzbudziło w niej dreszcze.
Nie umiała powiedzieć, czy zrobiło na niej tak duże wrażenie, bo zwyczajnie nie sądziła, że jej własne oczy mogłyby patrzeć na kogoś z taką mocą, czy może chodziło o jego sugestywność.
— Gdybyś tylko nie znajdowała się obecnie w moim ciele... — mruknął, a ona przełknęła ślinę.
— To co? — palnęła głupio, chociaż doskonale rozumiała, co kryło się za tymi tajemniczymi słowami.
Po minie chłopaka widziała, że nie był to pierwszy raz, gdy jakaś dziewczyna połknęła haczyk. Jego uśmiech zmienił się na nieco bardziej pobłażliwy, choć oczy wciąż błyszczały figlarnie, doprowadzając Amelię na skraj zawstydzenia. Miała ochotę przekląć swoją naiwność i niewyparzoną gębę.
— Prawdopodobnie przyparłbym cię do ściany i wyszeptałbym ci do ucha kilka argumentów, które starłyby twoje przekonanie w pył.
Beckett odchrząknęła i odwróciła wzrok, zmieszana do szpiku kości. Podobne słowa opuszczały usta Blacka z ogromną nonszalancją, podczas gdy ona na samą myśl o wypowiedzeniu czegoś w tym stylu dostawała wypieków na twarzy. Cholera... Wcale nie dziwiła się, że dziewczęta uważały go za atrakcyjnego — nawet przebywając w jej ciele miał tyle charyzmy i niewymuszonego uroku, że spokojnie obdarowałby nim kilka osób.
Nie chodziło jedynie o jego wygląd, choć Amelia dotychczas sądziła, że skuteczność jego podbojów wynikała głównie z pięknych rysów twarzy, błyszczących włosów i nieco zachrypniętego, niskiego głosu. Teraz jednak nie miała wątpliwości, że Syriusz Black polegał w większości na pewności siebie. Tak, zapewne zaczęło się właśnie od wyglądu, ale teraz? Teraz Gryfon zdołałby porwać nawet ślepą osobę.
— To by było całkiem ciekawe doświadczenie, Beckett — ciągnął rozbawiony Black, a ona poczuła, jak jej zdradzieckie serce przyspiesza. — Może powinienem spróbować, kiedy już wrócimy do swoich ciał?
— Zdecydowanie nie — odparła dziwnie wysokim głosem, który skłonił ją od odchrząknięcia. — Chyba, że chciałbyś dostać jakąś klątwą. Tym razem niespartaczoną i niezwykle bolesną.
Odpowiedział jej jedynie śmiech; oboje wiedzieli, co stałoby się, gdyby chłopak faktycznie spróbował uwieść ją tak, jak każdą inną. Być może wcześniej, zanim władowali się w ten cały bałagan, umiałaby go wyśmiać, powiedzieć, żeby utopił się w kociołku, ale teraz? Wiedziała zbyt wiele, by móc traktować go jak zwykłego kretyna, niegodnego jej uwagi.
— Oczywiście, że tak — mruknął Syriusz i wywrócił oczami. — Gdybyś nie udawała niedostępnej, pewnie nie byłbym zainteresowany.
— Przecież nigdy nie byłeś i dalej nie jesteś, Black — odparła Amelia, a on uniósł brwi.
— Nie byłem, to prawda. Kto jednak mógł wiedzieć, że skrywasz takie rzeczy pod szatami?
Beckett zarumieniła się wściekle, ale prychnęła, mimo zawstydzenia.
— Każdy debil. Jestem kobietą.
— To jeszcze nic nie znaczy. Znam laski, które w opakowaniu prezentują się jak milion galeonów, ale wystarczy, że tylko zdejmą ciuszki i...
— Ja naprawdę nie chcę tego słuchać — jęknęła dziewczyna i zakryła mu usta dłonią, korzystając z przewagi wzrostu i siły. — A już prawie zapomniałam, jak ordynarny i mało subtelny potrafisz być. I pomyśleć, że zaczynałam uważać cię za znośnego...
— Przesadzasz, skarbie — zaśmiał się Black, gdy tylko zdołał uwolnić się z uścisku.
Oddalił się na kilka kroków, a jego przypływ radości zwrócił uwagę kilku uczniów. Amelia rozejrzała się wokół, po czym ruszyła za nim przywołując na twarz uśmiech — z początku nieszczery, który jednak szybko zamienił się w radosny. Z zewnątrz musieli wyglądać zupełnie jak każda inna para. Szczególnie wtedy, gdy dogoniła uciekającego Blacka i chwyciła go w talii, co wydawało się najrozsądniejszym posunięciem.
— Dobrze nam idzie — wymamrotała, dostrzegając ekscytację na twarzach uczniów, a chłopak parsknął śmiechem.
— Może bym się zgodził, gdybym nie widział tych żenujących rumieńców na twojej twarzy.
Amelia wywróciła oczami, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z prawdziwości słów chłopaka. Czuła się dziwnie, przytulając samą siebie, choć wiedziała, kto naprawdę znajdował się w jej ciele. Paradoksalnie, ta wiedza jedynie pogarszała sytuację, choć nie robiła już takiego wrażenia jak na początku. Syriusz Black okazał się przecież odrobinę inny niż sądziła, a — co za tym idzie — przestał być jej najgorszym wrogiem. Zamiast tego stał się jedynie irytującym kretynem, który miewał także lepsze momenty — jak na przykład ten w Trzech Miotłach, gdy zdobył się na szczerość.
Spojrzała na niego nieśmiało, spodziewając się dostrzec kpiący uśmiech, kompletnie niepasujący do twarzy Amelii Beckett. A jednak pomyliła się, bo Gryfon przyglądał jej się z wyraźną konsternacją.
— O czym myślałaś? — spytał podejrzliwie, a ona zmarszczyła brwi.
— O niczym szczególnym — skłamała, ale on natychmiast prychnął, wyraźnie nie wierząc w jej słowa.
Wyplątał się z jej uścisku, a ona dopiero wtedy zrozumiała, że wciąż trzymała go blisko siebie, co wprowadziło ją w ogromne zażenowanie. Z zewnątrz musiała wyglądać jak... typowy Black, trzymając łapska na biodrach swojej zdobyczy, a w rzeczywistości... Na gacie Merlina, to wszystko było idiotyczne. Miała nadzieję, że Melinda znajdzie jakieś rozwiązanie. Chciała już wrócić do Wieży Ravenclawu, do swojego łóżka, do swojego ciała.
Zupełnie niespodziewanie do głowy wpadła jej myśl, że może gdyby była sobą, ta sytuacja nie wyglądałaby aż tak śmiesznie. Może... Byłaby nawet znośna?
— Oho, teraz to już musisz mi powiedzieć — zachichotał Syriusz, ale Beckett wcale nie miała zamiaru przyznawać się do swojego niespodziewanego odkrycia. — No, nie bądź taka!
— Zapomnij — burknęła jedynie, a on uniósł brwi w sugestywnym geście.
— Przyznaj, myślałaś o czymś zbereźnym.
— A żebyś wiedział...
— Ha! Wiedziałem, że nawet taka świętoszka, jak ty znormalnieje pod wpływem Jamesa.
Znormalnieje? Pod wpływem Jamesa? Beckett w jednej chwili przypomniała sobie, że chłopcy zaprzyjaźnili się nie bez powodu — obaj byli absolutnie walnięci.
— Jeżeli za normalność uważamy chodzenie nago i wymachiwanie genitaliami na wszystkie strony, to...
— Beckett, nie zrozumiesz tego. Jesteś dziewczyną — powiedział Syriusz i machnął ręką. — Ty mogłabyś pomachać jedynie cyckami.
Amelia skrzywiła się, gdy w jej głowie pojawiła się wizja Blacka, który w wolnym czasie próbuje dokonać czegoś tak widowiskowego i żenującego jednocześnie. Nie zdziwiłaby się, gdyby faktycznie postanowił sprawdzić swoje możliwości po powrocie do zamku.
— Naprawdę nie chcę — odparła, a on roześmiał się głośno.
— Na twoim miejscu też wolałbym robić inne rzeczy — stwierdził, po czym pisnął radośnie. — Czekaj! Przecież jestem na twoim miejscu! A ty na moim. Wątpię jednak, że robisz to, co ja zwykle, gdy jestem... sam.
— Black, zamilcz, błagam! — jęknęła, gdy obraz nagiego Syriusza pojawił się w jej umyśle.
Był to niezwykle dokładny obraz; znała w końcu jego ciało dość dobrze, nawet jeśli fakt ten budził w niej skrajną konsternację. Nie wiedziała właściwie, czy powinna być zniesmaczona, czy raczej... cóż, w pewnym sensie wdzięczna. Skubaniec nie musiał się niczego wstydzić, choć przez długi czas próbowała zaprzeczyć tej oczywistości.
— Za duża pokusa, rozumiem. — Black wyszczerzył zęby, a ona pokręciła jedynie głową.
Docenianie jego atrakcyjności to jedno, ale robienie... tego, co sugerował, absolutnie nie wchodziło w grę.
— Chyba dla ciebie.
— Dla mnie? Może na początku czułem pokusę, ale teraz... — Zacmokał kpiąco. — Teraz to już raczej codzienność.
Amelia otworzyła usta z niedowierzaniem. Czy on naprawdę śmiał dotykać jej ciało w ten sposób? Dotykać ją?! Siebie?!
— Black... — warknęła groźnie, a on wydął niewinnie usta. — Ja rozumiem, że nasza sytuacja wymaga... pewnego kontaktu, ale jeśli wykorzystałeś ją do...
— Do czego? — przerwał jej chłopak i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. — Do tego, żeby zobaczyć ekstazę na twarzy chłodnej i opanowanej Amelii Beckett?
Nie odpowiedziała, czując, jak wściekłość budzi się w jej ciele. Nie potrafiła zrozumieć, jak ktokolwiek mógłby być na tyle bezczelny, aby przekroczyć wszelkie granice prywatności, aby zbezcześcić czyjeś przekonania i...
Zacisnęła dłonie ze złością i odwróciła się na pięcie. Nie sądziła, że właśnie w taki sposób będzie wyglądać jej pierwsze spotkanie z intymnością. Syriusz Black, choć przebywał obecnie w ciele kobiety, był mężczyzną. Jeśli faktycznie zdecydował się wykorzystać ich fatalną sytuację dla własnych korzyści...
Zupełnie niespodziewanie poczuła mdłości. Nie mogła nic zrobić, aby go powstrzymać. Ba, nawet nie była w pobliżu, gdy to się wydarzyło, a jednocześnie wiedziała, że gdy powróci do swojego ciała, nigdy nie spojrzy na nie w taki sam sposób. Zawsze będzie miała wrażenie, że coś jej umknęło — coś niezwykle ważnego i kluczowego, szczególnie w kontekście budowania zdrowych relacji z przyszłymi partnerami.
Jak mógł zabrać jej coś, co...
Dłoń Syriusza zacisnęła się na jej nadgarstku, a ona zatrzymała się, walcząc z łzami cisnącymi się do oczu.
— Becket... Chyba nie sądzisz, że mógłbym być aż taką świnią. Tylko się zgrywam. Wiem, że... No... Dla dziewczyn takie bzdety mają znaczenie, więc...
— To nie są bzdety, Black! — Odwróciła się w jego stronę i pokręciła głową. — W dupie mam to całe przekonanie, że pierwszy raz musi być wyjątkowy, magiczny, czy co tam jeszcze. Nic mnie to nie obchodzi, dopóki sama podejmę decyzję!
— Nie wściekaj się — jęknął błagalnie chłopak. — Właśnie dlatego nie szukam stałego związku. Zwyczajnie nie ogarniam tych waszych... — Umilkł pod wpływem groźnego spojrzenia i odchrząknął. — Próbuję powiedzieć, że nigdy nie myślałem w podobny sposób, ale także nie chciałbym, żeby ktoś wykorzystał moje ciało do własnych celów. Tym bardziej, jeśli nie mógłbym nawet popatrzeć.
Amelia wywróciła oczami, słysząc ostatnie zdanie, które przekreśliło powagę wcześniejszych. Wiedziała, że dla Syriusza było to niemałe wyznanie, ale mimo wszystko brzmiał niedorzecznie — tak niedorzecznie, że mimowolnie parsknęła śmiechem, a on wywrócił oczami.
— Śmiej się, śmiej. Ja tutaj próbuję ci powiedzieć, że nie jestem aż takim draniem, za jakiego mnie najwyraźniej uważasz — mruknął i podrapał się po głowie. Chwilę później na jego twarzy pojawił się figlarny uśmiech, a Amelia przełknęła ślinę. — Poza tym... Wolałbym cię dotknąć, jak już wrócę do swojego ciała.
— Chyba oszalałeś — wymamrotała, czując nagłe uderzenie gorąca, a on zaśmiał się głośno.
— To chyba za mało powiedziane, Beckett. Sądzę, że ostro mnie popieprzyło.
Chociaż tutaj mogli się zgodzić. Co gorsza, Amelia miała wrażenie, że nie tylko chłopak doznał nagłego postradania zmysłów. Jak inaczej miała wyjaśnić dreszczyk ekscytacji, który przebiegł po jej plecach w odpowiedzi na słowa Gryfona, choć jeszcze chwilę wcześniej chciała go poćwiartować?
— Chodźmy stąd, inaczej ludzie uznają mnie za nudziarza — mruknął Syriusz i chwycił jej rękę.
Dziewczyna nie protestowała, idąc za nim posłusznie, dopóki nie zaczął kierować się w stronę sklepu, słynącego z zaopatrzania Huncwotów we wszelkie podejrzane przedmioty. Zatrzymała się wtedy i posłała mu znaczące spojrzenie; Amelia Beckett nigdy nie weszłaby do tego miejsca. Syriusz nachmurzył się nieco, po czym westchnął ciężko.
Zanim jednak zdążył wydobyć z siebie choćby jedno słowo protestu, zatrzymał się przed nimi jeden z młodszych uczniów. Dyszał ciężko, trzymając w dłoni kopertę z pieczęcią Hogwartu. Syriusz i Amelia wymienili spojrzenia, a chłopiec wyprostował się, gdy w końcu złapał oddech.
— Profesor McGonagall kazała mi was znaleźć — wydusił z siebie, po czym wręczył wiadomość Syriuszowi. — Mówiła, że to bardzo pilne.
Chwilę później już go nie było, a oni zostali sam na sam z listem, którego treść nie miała być ani trochę przyjemna. Jeśli profesor uznała za konieczność przerwanie im wyjścia do Hogsmeade, musiała już wiedzieć o całym zamieszaniu.
Beckett poczuła, jak żołądek wykręca jej się boleśnie, gdy zrozumiała, że Melinda nie znalazła żadnego rozwiązania albo zwyczajnie poddała się pod wpływem ogromu informacji w bibliotece. Nie wiedzieć czemu, ale nie spodziewała się, że moment konfrontacji z McGonagall nadejdzie tak szybko. Nie zdążyła nawet przygotować żadnej przemowy na swoją obronę.
Przełknęła głośno ślinę i szturchnęła Syriusza, który wpatrywał się w list z dziwnym wyrazem twarzy.
— No, na co czekasz? — fuknęła, a on podniósł nieprzytomny wzrok. — Otwórz kopertę i miejmy to już za sobą.
Black wywrócił oczami, po czym złamał pieczęć, a jego dłoń zadrżała nieco. Amelia taktowanie postanowiła tego nie komentować. Wiedziała, że zapewne nie umiał zapanować nad emocjami, co poniekąd podyktowane było zaburzeniem równowagi hormonalnej, a poniekąd... Cóż, beznadziejnością sytuacji.
— Może ja to zrobię? — zaproponowała, widząc, że nie tylko dłoń Syriusza drży, ale także jego warga.
W normalnych okolicznościach śmiałaby się do rozpuku, ale teraz naprawdę nie czuła się na siłach.
— Daj spokój, Beckett — warknął i wyciągnął pergamin z koperty.
Dziewczyna obserwowała, jak jego twarz staje się czerwona, blednie znacząco, aby przybrać kolor niezdrowej zieleni i znowu zblednąć. Nie mogąc się powstrzymać, wyrwała pismo z jego dłoni i zaczęła gorączkowo śledzić literki wzrokiem.
Panno Beckett, panie Black,
Zostałam poinformowana o Waszej kolosalnej głupocie. Nie mieści mi się w głowie, jak dwoje inteligentnych uczniów mogło zachować się aż tak nieodpowiedzialnie. Jestem szczególnie rozczarowana działaniami panny Beckett, która powinna świecić przykładem i, przede wszystkim, nie panikować w trudnych momentach. Jak mniemam, należy nazwać tę sytuację skomplikowaną, co zaznaczyła panna Dawes, w związku z czym możecie pojawić się w moim gabinecie bez widma wydalenia ze szkoły, wiszącego nad waszymi głowami.
Poprzez wyrażenie „możecie" mam na myśli „natychmiast".
Minerwa McGonagall
Amelia zamrugała, czując ogromne zdenerwowanie, ale także ulgę. Nie zostaną wyrzuceni z Hogwartu!
— Rusz się, Black! Profesor na nas czeka! — oświadczyła i popędziła w stronę zamku.
Zatrzymała się jednak, gdy nie usłyszała za sobą kroków Gryfona. Odwróciła się i spojrzała na Syriusza, na twarzy którego powoli wykwitał uśmiech.
— Inteligentny. Nazwała mnie inteligentnym — powiedział z rozmarzeniem.
Krukonka wywróciła oczami, wiedząc, że profesor zmieniłaby zdanie, gdyby tylko widziała, jak głupio wyglądał w tamtej chwili.
***
Tak sobie myślę, że czas chyba ruszyć z kopyta i przejść do romantycznej części historii.
Mam tylko nadzieję, że Minerwa okaże się miłosierna i odczaruje naszą potencjalną parkę. Bo jak nie, to wszystko się pokiełbasi.
A tego byśmy nie chcieli.
PS. Pozdrowionka z Chorwacji. Pięknie tutaj. Ciepło. Lubię ciepło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro