Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wyprawa

- Sabrina! Sabrina! Sabrina!
Byłam w lesie, sama. Biegłam przed siebie jak najszybciej się dało. Nagle przede mną pojawił się Evan. Nie wiedząc jak cisnęłam w niego kulą ognia. Nic mu się nie stało, jednak drzewa koło niego zaczęły płonąć. Z moich rąk wystrzeliła woda gasząc pożar. Evan zaczął biec w moją stronę. Przywołałam wiatr, który uniósł mnie w górę. Poleciałam w stronę gór. W dole zobaczyłam biegnącego mężczyznę. Strzelił we mnie kulą ognia. Zderzyła się ona z moją wichurą. Nagle przedemną wyrosła góra. Rzuciłam nią w Evana.
Zniknął krzycząc:
- Spotkamy się jeszcze!

Poczułam mocne uderzenie w twarz. Obudziłam się. Nademną stała mama i Mike.
- Przepraszam, ale nie mieliśmy wyjścia - mama spojrzała gniewnie na Mike'a - Krzyczałaś i biłaś, ale nie mogliśmy cię obudzić.
- Wszystko w porządku? - Zapytał Mike.
Nie ufałam swojemu głosowi, więc pokiwałam tylko głową. Potarłam czerwony policzek dłonią. Ten to ma mocną dłoń, piecze niesamowicie!
Jednak przypomniałam sobie o Alice.
- Co z... - odchrząknęłam. Mój głos dziwnie brzmiał - Co z Alice?
Mama spojrzała na mnie niepewnie.
- Uratowałaś jej życie. - Mike pokiwał głową, żeby kontynuowała - Jest w dość ciężkim stanie, ale wyjdzie z tego. Pytała o ciebie.
- A co z Evanem?
Mike skrzywił się.
- Udało mu się uciec z kilkoma ludźmi. Reszta umarła. I właśnie, co zrobiłaś?
Już miałam odpowiedzieć, że mam kilka mocy, kiedy mój anioł przemówił:
Nie zdradzaj się. Jesteś niebywale silna, lecz nikt nie może o tym wiedzieć.
- A Evan wie? - zapytałam ją.
Nie. Stracił przytomność. I dowiedziałam się jeszcze czegoś, ale muszę to jeszcze sprawdzić. Na razie mów, że umiesz władać jedynie wodą.
- Sabrina? -Mike wyrwał mnie z rozmowy - Wiesz jaką masz moc?
- Władam wodą - powiedziałam zgodnie z instrukcją mojego anioła.
Mike wyraźnie się zainteresował.
- Wiesz przy bramie wybuchł pożar. Myślisz, że mogłabyś pomóc go ugasić?
- Mogę spróbować. - Wiedziałam, że się nie uda. Użyłam mocy, bo moje emocje mną zawładnęły, ale nie wiem jak mam to sama zrobić.
- No to chodź.
Dobiegliśmy do bramy. Wszystko stało w ogniu. Anioły, które władały wodą gasiły żywioł , a inne wyrywały drzewa ,żeby nie ogień się nie rozprzestrzenił. Wszystko na daremno. Ogień coraz bardziej zbliżał się do bramy.
- Cholera - zaklnął Mike - Spróbuj im pomóc, a ja biegnę po posiłki.
Mama została i patrzyła na mnie. Postanowiłam zwrócić się o pomoc do mojego anioła.
Pomóż mi!
- Co się dzieje?
- Jak mam użyć mocy wody?
W głowie rozbrzmiał perlisty śmiech.
- To łatwe. Skup się na niej. Wyobraź sobie basen, morze lub ocean. Szumiącą wodę. Wycieka ci ona z rąk. Twoje ręce to przewodnik wody.
Wyobraziłam to sobie i zobaczyłam, że się udało. Skierowałam strumień w stronę ognia. Trochę go ugasiłam, ale to nie wystarczało.
Teraz pomyśl , że masz większy strumień wody - poradził anioł.
Tak też zrobiłam i znów mi się udało. Rozejrzałam się. Miałam największy strumień wody. Podwoiłam wysiłki. Po pięciu minutach ognia już nie było. Wyłączyłam moc. Upadłam. Czułam się okropnie zmęczona. Mama podbiegła do mnie.
- Co się dzieje kochanie? - pomogła mi wstać.
- Jestem po prostu zmęczona. - odparłam.
Mike podszedł do nas. Spojrzał na mnie i pobiegł w innym kierunku. Po chwili wrócił z wodą. Napiłam się i poczułam się lepiej.
Zużyłaś za dużo mocy. Następnym razem uważaj. Dopóki nie zaczniemy ćwiczyć, będziesz miała ograniczone moce.
- Dowiedziałaś się o tym co miałaś mi powiedzieć?
- Jeszcze nie, ale jestem tego bliska.
- Chcesz się zobaczyć z Alice? - zapytał Mike.
- Mogę? - pokiwał głową.
Poszliśmy w kierunku dużego budynku. Mike zaprowadził mnie pod salę 145. Później gdzieś poszedł.
Zapukałam i weszłam.
- Jak się czujesz? - zapytałam siostrę.
- Wszystko dobrze, tylko jestem obolała. Szkoda tylko, że to ty jesteś aniołem, nie ja.
- To nie moja wina, wiesz o tym. - powiedziałam cicho.
- Kłamiesz! Wiedziałaś o tym! - krzyknęła.
- Alice, uspokój się. O niczym nie wiedziałam. - posłałam jej chłodne spojrzenie. Tego już było za wiele.
- Jasne! Podkładałaś mi kłody pod nogi!
- Niby kiedy?! Ryzykowałam życie dla ciebie. Mogłam ci pozwolić zginąć, ale tego nie zrobiłam.
- Bo masz jakiś plan!
- Alice! -do pokoju weszła mama - Opamiętaj się! Sabrina uratowała ci życie. I to nie jej wina, że jest aniołem, a ty po prostu jesteś zazdrosna! Sabrina wyjdź stąd na chwilę, proszę.
Alice rzuciła mi nienawistne spojrzenie. Wyszłam czym prędzej.
Wychodząc, usłyszałam jak się kłócą. Stanęłam, żeby usłyszeć co mówią.
- Przecież ona nie jest nawet z naszej rodziny! Jak możesz jej bronić?!
- Alice, przestań. I masz tego nie mówić Sabrinie. To by jej złamało serce.
Pobiegłam do ogrodu, żeby wszystko przemyśleć. Po moich policzkach spływały pojedyncze łzy. To się kupy nie trzyma!

Poczułam ucisk w żołądku. Wybiegłam stamtąd.
Sabrina! Dowiedziałam się! Jesteś córką Belli, która jest wnuczką Erici!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro