Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Córka Belli to ja? Jak to w ogóle możliwe? Pół godziny temu wbiegłam do ogrodu. Od tego czasu zastanawiam się nad tym co usłyszałam. Mama i Alice wiedzą. Muszę się czegoś dowiedzieć.
Pobiegłam z powrotem do budynku i wpadłam na wychodzacą mamę. 
- Wyszłaś pozwiedzać?
- Mamo chodź, musimy porozmawiać.
Zaprowadziłam ją na tyły budynku. Weszłam do jakiegoś pustego pomieszczenia, wpuściłam mamę i zamknęłam drzwi.
- Coś się stało, skarbie? - mama zmarszczyła brwi.
- Jaka ona jest? - zapytałam bez emocji. 
- O kogo ci chodzi ? - mama wyglądała na jeszcze bardziej zdziwioną.
- Bellę. Moją mamę. - w tym momencie spojrzałam jej prosto w oczy. Malowała się tam niepewność, strach, rezygnacja. A przede wszystkim zdziwienie.
- S..Skąd wiesz?
- Odpowiedz. - powiedziałam krótko. Bałam się tej odpowiedzi, ale musiałam się dowiedzieć jak najwięcej.
- Dowiedzieliśmy się kiedy cię porwano. Wcześniej nic nie wiedziałyśmy... -w tym momencie zaczęły płynąć łzy po jej twarzy, ale kontynuowała - Przez całe życie myślałam, że jesteś moją córką. W szpitalu dostaliśmy fałszywe dokumenty. Tam cię nam podłożyli. Nikt nie wie kto, kiedy i jak.
- Wiesz coś o Belli?
- Wiem, że jest wnuczką Erici i jest niesłychanie bogata. Mieszka na obrzeżu Krety. Jest samotna, nie rozmawia z sąsiadami, jest zbyt zajęta sobą. Nie pracuje, ale skądś ma tę furę kasy.
- Skąd tyle o niej wiesz?
- Kiedy obie byłyśmy w liceum, przyjaźniłyśmy się. Sprawy pokomplikowały się dopiero później.
- Co się stało?
- To nie miejsce ani czas na wyjaśnienia.
- Chcę z nią porozmawiać.
- To nie jest dobry pomysł. Wiesz, że to niebezpieczne. Nie dam znowu cię skrzywdzić.
- Nie jesteś moją matką, nie mów mi czego mam nie robić! - kiedy w jej oczach pojawiły się łzy, natychmiast zaczęłam żałować, tego co powiedziałam. Już miałam przeprosić, kiedy mama odwróciła się i wyszła. No pięknie. Teraz na pewno nigdzie nie pojadę. Pobiegłam jej poszukać. Po drodze wpadłam na Sama. 
- Gdzie tak biegniesz?
- Nie twój interes - wyrwałam się i pobiegłam dalej. Po kilku metrach zobaczyłam klif. Zaraz co? Jesteśmy gdzieś nad morzem? Podeszłam na samą przepaść. Nagle poczułam obecność mojego anioła.
Skocz. - powiedziała
- Co?! Ty chyba sobie żartujesz!
- Ufasz mi?
- No... chyba tak.
- Skocz.
Przymierzałam się do skoku, kiedy usłyszałam wołanie.
- Sabrina, stój! -odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam mamę biegnącą w moim kierunku - Przepraszam, nie powinnam była zakazywać ci spotkania z mamą, ale nie rób tego!
- Mamo, spokojnie, wiem co robię. - Nie miałam zielonego pojęcia co robię, ale ufałam mojej anielicy. Skorzystałam też z jej pytania - Ufasz mi?
Mama przyglądała mi się w milczeniu przez dłuższą chwilę, po czym wolno pokiwała głową. Cofnęła się kawałek w tył. Wzięłam głęboki oddech i skoczyłam. Spadając, otworzyłam oczy. Nie wiadomo dlaczego nie czułam strachu. Po prostu spadałam. Nagle poczułam potworny ból pleców. Tuż nad powierzchnią wody przestałam spadać. Zatrzymałam się w miejscu. Nic nie rozumiejąc spojrzałam na swoje plecy, które wciąż emanowały bólem. Po moich plecach spływała złota krew, a na miejscu łopatek miałam ogromne, anielskie skrzydła. Tylko jedna rzecz się nie zgadzała. Jedno skrzydło było śnieżnobiałe, jak każdego z aniołów, lecz drugie było czarne niczym najczarniejsza noc. Jak to w ogóle możliwe? Podleciałam do mamy, ignorując ból. Wtedy świat zaczął się rozmazywać. Zdążyłam jeszcze zobaczyć mamę biegnąca w moją stronę i krzyki kilku osób. Potem pochłonęła mnie ciemność.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro