Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jak ogarnąć opko?

Czyli plany, struktury i sposoby na ujarzmienie fabuły.

Na początku był pomysł. Z niego też powstała opowieść, która... No właśnie. Jak właściwie powstała? Nie tylko w internecie, ale także w różnego rodzaju poradnikach spotykamy się przecież z najlepszą i niepodważalną radą dotyczącą pisania — stworzeniem planu opowieści. Czy na pewno najlepszą, zapytacie?

Zanim jednak postanowię zgłębić temat samego planowania, chciałabym przedstawić pewien, zachodzący u wielu osób, schemat.

Pomysł rodzi się w Twojej głowie, w fazie ekscytacji zaczynasz pierwszy rozdział, po nim powstają trzy kolejne, a potem... Potem w twojej głowie pozostaje początek i koniec. Co jednak zrobić ze środkiem opowieści?

Nieocenioną pomocą w tym temacie jest określenie, jakim typem pisarza jesteś. Uwielbiasz planować, stworzenie i namnożenie różnych i posiadających głębię bohaterów to dla Ciebie pestka? Wszystko musi być spisane w punktach, zanim siądziesz do pisania? Świetnie, jesteś typem planującym, tzw. plotterem, lepiej dla Ciebie! Drugim typem pisarza jest natomiast pantser, dla którego napisanie pierwszego szkicu opowieści tuż po pojawieniu się pomysłu jest niemal mrugnięciem. Pantserzy nie potrzebują planu do napisania pierwszego szkicu, po pojawieniu się pomysłu niemal od razu spisują całą akcję, jednak mają tendencję do zmieniania planu w środku tekstu, do zmieniania koncepcji lub pisania każdego rozdziału w zależności od dowolnego humoru. Panuje powszechna opinia, że tego typu pisarze nie potrzebują planów! Dlaczego uważam, że jest to jednak w pewnej części błędne założenie?

Jeśli już wiecie, jakim typem jesteście, muszę Was zmartwić — to co mówią o planach to prawda. Czy to będzie szczegółowy plan zawierający nawet najmniejsze detale, czy też taki, w którym wypiszecie jedynie najważniejsze wątki fabularne, które w miarę pisania będziecie łączyć po kolei jak kropeczki — potrzebujecie planu.

Osobiście nigdy w to nie wierzyłam. Ostatnimi czasy zauważam jednak pewną zależność. Sama jestem pantserem, jednak im szybciej byłam w stanie napisać pierwszy szkic opowieści, tym mniej wątków ona zawierała. Szkic, który powstał najszybciej i został napisany niemal od ręki, posiada dokładnie jeden wątek i kartonowe postacie, a ja sama pisałam rozdziały tak, jak akurat podpowiadał mi humor czy ogólny nastrój. Dzięki temu opowieść, którą "wyplułam" z siebie w kilka tygodni, była właściwie rozbudowanym na 30 tysięcy słów one-shotem. Choć to znów niedokładne określenie — opowieść ta była pierwszym szkicem, który wymagał pracy. Wtedy jednak uważałam, że jest to pełna historia, całkiem dobra i treściwa. W tym momencie widzę milion błędów do poprawy. Oczywiście nie każdy pantser będzie się we własnej twórczości gubił, jeśli kogoś martwiłoby, że generalizuję wszystkich wyłącznie na dwa typy. Ja nie poradziłam sobie jednak z trzymaniem planów w swojej głowie jak na kartce.

Jak więc znalazłam swój idealny sposób na napisanie dobrego i treściwego szkieletu opowieści, przy którym nie zanudziłam się na śmierć? Metodą prób i błędów.

Poniżej postaram się zawrzeć znane mi metody, które miały wpływ na moją poprawę, kiedy walczyłam ze swoją naturą pantsera oraz opowiem co nieco o ich skuteczności, oczywiście według mnie.

I, tak. Większość metod jest podobnych, ponieważ opierają się na szkielecie trzech aktów. Każdy jednak przedstawia inny sposób myślenia o projekcie, "ugryzienia go" z innej perspektywy czy też powstał bo komuś nie pasowały pozostałe. 

Pamiętajcie, że moja opinia może nie działać u Was tak, jak u mnie, a ja sama prezentuję jedynie metody, które wypróbowałam, starając się znaleźć sposób, który nie będzie mnie zniechęcał. Moje komentarze są w pełni subiektywne i zachęcam Was, do wypróbowania wszystkich metod i znalezienia idealnej dla siebie.

1. Metoda płatka śniegu

Chyba najbardziej powszechna, czy też najczęściej wspominana na polskiej stronie autortubów (kanał yt dla autorów), autorstagramów (instagramy dla autorów) oraz różnego kalibru blogów, czy też stron.

Metoda płatka śniegu polega na rozpoczęciu planowania od największej, ogólnej konstrukcji, którą powoli będziemy rozbierali na części.

Jak przebiega wdrażanie tego sposobu?

1) Napisz zdanie, w którym streścisz zarys całej powieści. Ważne, by nie zawierało więcej niż 20 słów, imion ani konkretnych miejsc.

2) Powyższe zdanie rozwiń do wielkości akapitu (min. 5 zdań), w którym opiszesz początek, trzy główne konflikty opowieści oraz zakończenie.

3) Dokładnie zaplanuj swoich bohaterów. Sposoby na to są różne, jednak w tej metodzie najbardziej liczą się pytania, których nie znajdziemy pośród cech wyglądu.

a) Motywacja bohatera: Na czym mu zależy? Co sprawia, że mimo przeciwności losu wciąż prze do przodu?

b) Przemiana bohatera: Czego nauczył się podczas tej historii? W jaki sposób się zmienił? Co dokładnie wywołało tę przemianę?

c) Cel: Do czego dąży?

d) Konflikt: Jak możemy przeszkodzić naszemu bohaterowi w osiągnięciu jego celów?


4) Każde zdanie ze streszczenia zawartego w punkcie II rozwiń w pełen akapit.

5) Krótko opisz fabułę zawartą w kroku IV z punktu widzenia głównych bohaterów (np. w formie one— shota).

6) Rozwiń każdy akapit znajdujący się w streszczeniu w punkcie IV, na całą stronę.

7) Opisz każdego bohatera, uwzględniając pełne kwestionariusze postaci (wygląd, charakter, nawyki itd.).

8) Na podstawie streszczenie z kroku VI zrób listę wszystkich scen, które zamierzasz umieścić w powieści.

9) Rozwiń każdą z zawartych w tabeli scen do jednostronicowego opisu z punktu widzenia bohatera sceny. W każdej ze scen powinien znajdować się konflikt, jeśli nie istnieje, należy go stworzyć lub usunąć scenę.

10) Opracuj logiczne rozwiązanie każdej sytuacji.

11) Pisz!


Czy ta metoda jakkolwiek mi się przydała? I tak, i nie. Ze względu na to, że jestem mało cierpliwym człowiekiem jeśli chodzi o nużące mnie rzeczy oraz mam słomiany zapał, traktowałam tę metodę dosyć wybiórczo. Nie zachwyciła mnie, zniechęcała do projektu i osobiście kompletnie odpadałam. Co jednak sobie z niej zapożyczyłam? Punkt trzeci, dotyczący bohaterów pod względem ich zmian na przestrzeni historii. To jest jedna z tych rzeczy, które trzeba wiedzieć o swoich bohaterach.

2. Struktura trzech aktów

Ten sposób jest doskonale znany nam wszystkim, mimo że nie każdy może go zauważać, czy też kojarzyć. Struktura trzech aktów wywodzi się natomiast już z czasów antycznych, gdzie na jej podstawie budowano dramaty. Obecnie wykorzystywana jest częściej podczas budowania scenariusza niż planowania powieści, jednak uznałam, że warto będzie o niej wspomnieć. Dlaczego?

Struktura trzech aktów w sposób obrazowy nakreśla nam bardzo ładnie tempo naszej historii. Myślę, że poniższy obrazek zna każdy, kto choć raz zainteresował się planowaniem powieści.

Aby zobrazować, jak działa taki schemat, przybliżę jego funkcjonowanie na podstawie "Władcy Pierścieni" J. R. R. Tolkiena

Uwaga, będą spoilery! (Dla tych, którzy nie czytali książki/nie oglądali filmu.)

W akcie pierwszym pojawiają się kolejno początek, inicjowanie konfliktu, przekroczenie granicy a na końcu pierwszy punkt kulminacyjny.

Akt I jest więc przeznaczony do osadzenia opowiadania, nadania mu cech, wprowadzenia czytelnika w świat lub umiejscowienie go w odpowiedniej epoce (w zależności od gatunku).

Na przykładzie więc:

Początek: To ten moment, w którym poznajemy Hobbiton, Frodo, Ganadalfa, bawimy się na urodzinach Bilbo.

Inicjacja konfliktu: Podczas przemowy Bilbo niespodziewanie znika, jak się później okazuje wyrusza w swoją małą wędrówkę a dla Frodo pozostawia tajemniczy pierścień. Chwilę później w filmie rozpoczyna się walka z czasem Gandalfa, gdzie czarodziej dowiaduje się, że tajemnicza błyskotka to TEN pierścień i należy go zniszczyć.

Przekroczenie granicy: Podczas ucieczki przed Nazgulami Frodo zostaje raniony przez jednego z nich.

Punkt kulminacyjny: Frodo decyduje się ponieść pierścień do Mordoru + formuje się drużyna pierścienia.

Akt drugi skupia się już na kumulowaniu akcji do wielkiego wybuchu. Po drodze napotykamy więc dwie przeszkody, punkt środkowy opowieści, czyli zwrot akcji, a następnie przeszkodę, katastrofę, kryzys i punkt kulminacyjny Aktu II.

Przeszkoda 1: Drużyna Pierścienia nie może przedostać się przez góry, zostają więc zmuszeni zejść do kopalni.

Przeszkoda 2: W wyniku nieuwagi jednego z towarzyszy, drużyna musi stoczyć walkę z orkami w grobowcu kuzyna Gimliego.

Punkt środkowy/zwrot akcji: Jak już Gandalf uznaje, że narobili hałasu i powinni ruszyć dalej, bo mogą wybudzić pradawne zło, zgadnijcie co pojawia się w korytarzach.

Przeszkoda: Na scenę wkracza Barlog, pradawny, przedwieczne monstrum, które próbuje uszkodzić naszych bohaterów.

Katastrofa: Kto słyszy jak Frodo wykrzykuje imię Gandalfa gdy ten spada z potworkiem w dół, łapka w górę!

Kryzys: No, jak już wyszli to się odrobinę spłakali za staruszkiem, no nie?

Punkt kulminacyjny Aktu II: Galadriela pokazuje naszemu dzielnemu Hobbitowi co się stanie, jak zawali akcję i sama poddaje się próbie oparcia mocy pierścienia.

W Akcie III dochodzimy do punktu kulminacyjnego całej powieści. Poza skumulowaniem wątków w tym akcie mamy również rozwiązanie większości z nich. Oczywiście na tym się kończy, jeśli mamy tylko jedną część opowieści, natomiast samo zakończenie może pozostać otwarte w wypadku, kiedy przymierzamy się do kolejnej części.

Punkt kulminacyjny: Frodo dochodzi do wniosku, że Drużyna właściwie nie jest mu potrzebna i sam wszystko zrobi najlepiej (chciał się chłopak poświęcić w woli ścisłości).

Przeszkoda: Samwise wcale nie uważał w ten sposób i niemal utopił się, kiedy Frodo próbował po cichaczu uciec całej reszcie. W międzyczasie pojawiają się Uruk hai wysłani z Isengardu i porywają dwóch hobbicich towarzyszy Frodo i Sama.

Rozwiązanie: Frodo stwierdza, że Sam może mu się jednak przydać a jego towarzystwo będzie właściwie przydatne, natomiast Aragorn, Legolas i Gimli wyruszają za Merym i Pippinem, ścigając orków z Isengardu.

Koniec: W wypadku tego filmu zakończenie jest otwarte. Na koniec ukazana zostaje nam wędrówka Frodo i Sama już najpewniej kilka dni później, pośród górskich szczytów, natomiast reszta nadal przedziera się gdzieś przez krzaki próbując dogonić jedną z najbardziej przykokszonych ras orków w tym uniwersum.

Czy taki plan wystarczy? Mnie osobiście często wystarcza. Daje całkiem dużo swobody pomiędzy kluczowymi punktami historii. Każdy rozdział mogę planować sobie na bieżąco mając w głowie jedynie kolejny punkt z planu, do którego muszę jakoś doprowadzić. Dla osoby takiej jak ja planowania nie ma tu dużo, powiedziałabym nawet, że to praca na kilka godzin, a potem można pisać. Do tego bardzo ładnie nakreśla nam on tempo historii, które najpierw stopniowo i bardzo powoli wzrasta by następnie spaść na ziemię z dosyć głośnym łoskotem.

Czy korzystam często? Nie, ale uważam, że w moim wypadku takie planowanie nawet się sprawdza i do tej pory nie był to jakiś niemożliwy dyskomfort, a przy okazji pozostawiał wiele swobody.

3. Struktura opowieści według Christophera Voglera

Jest dosyć zbliżona do Struktury trzech aktów, dzięki czemu każdy z nas, kto nie musi rozplanowywać najdrobniejszych szczegółów, jest w stanie się do niej dostosować, jednak to wersja dla cierpliwych.

Jej główną zaletą jest struktura planu wydarzeń, całkiem podobnego do tych, jakie robiliśmy czasem na lekcjach przy omawianiu lektur. Wady? Mnie osobiście nie odpowiadał styl planowania w ten sposób, jednak nie ma on zasadniczych, mocno wpływających na planowanie wad. W moim odczuciu jedynie sposób nie przechodzi.

Struktura natomiast przedstawia się w następujący sposób i również polega ona na podziale na trzy akty:

Akt I

1) Bohaterowie zostają ukazani w ich zwyczajnym świecie/naturalnym środowisku, gdy...

2) Dociera do nich zew przygody/wezwanie do przygody.

3) Najpierw wahają się lub kompletnie odrzucają możliwość wyruszenia na przygodę życia.

4) Lecz zostają ośmieleni czy też w inny sposób zachęceni (czy to radami mentora czy pod wpływem porwania ważnej dla nich osoby) do wzięcia udziału w akcji.

5) Tam muszą przekroczyć pewne granice lub też odkryć coś nowego, dzięki czemu...

Akt II

6) Zostają poddani pierwszym próbom, spotykają sojuszników, a także wrogów.

7) Przekraczają drugi próg (punkt kulminacyjny II Aktu).

8) Tam poddani zostają ostatecznej próbie.

9) Wchodzą w posiadanie głównej nagrody.

10) Przez którą są ścigani w drodze powrotnej do ich zwyczajnego świata.

Akt III

11) Przekraczają więc trzeci próg (punkt kulminacyjny całej powieści), by doświadczyć odrodzenia i zmienić się na podstawie doświadczeń.

12) Powracają z darem, łaską lub czymkolwiek innym, na czym mogą skorzystać mieszkańcy zwyczajnego świata.


Przyznaję szczerze, że budowa tego pomysłu jest odrobinę chwiejna. Ona działa, ale tylko w niektórych przypadkach. Najbardziej kojarzy mi się to ze strukturą fabuły anime typu Ao no exorcist czy też HunterxHunter już tak kompletnie na upartego. Co jednak nie znaczy, ze uważam ją za bezużyteczną. Komuś na pewno mogłaby posłużyć lepiej niż mnie.

A co poza znanymi i często przytaczanymi systemami opowieści? O tak, jest tego więcej. Sama bardzo długo poszukiwałam swojego "idealnego" przepisu na tworzenie planów opowieści. Tak, dla mnie było to trudne, bywam wybredna pod tym względem. Co więc chowam w kapeluszu? Kilka innych sposobów.

4. Szablon historii

To jest coś, na co natknęłam się buszując po pintereście. Szczerze przyznam, że czytając artykuł opisujący tę metodę miałam nietęgą minę. Wydawało mi się, że w sumie jest to coś co niby ma pomóc ale jednak do niczego mnie nie zaprowadzi. Nadal tak twierdzę. Nie znaczy to jednak, że ta metoda nie była dla mnie użyteczna. Przekształcenie jej w mój własny sposób było... ciekawe. Dobra, było jedną z lepszych decyzji dotyczącą mojego zachęcania samej siebie do tworzenia planów.

Jak wygląda ta technika?

Weźcie sobie kartkę/otwórzcie dokument tekstowy. Nie spieszcie się, zróbcie sobie ładne nagłówki z ciekawą czcionką.

Bohaterowie główni

Status Quo (dotychczasowa sytuacja, w jakiej znajdują się bohaterowie, normalne, codzienne życie)

Motywacja

Incydent inicjujący

Rozwój wydarzeń

Kryzys

Rozwiązanie

Do czego nam te nagłóweczki? Do nakreślenia właściwie najważniejszych punktów naszej historii lub też inaczej zwanego "Świata przedstawionego", czyli bohaterów, wydarzenia, miejsca i czasu.

Teraz przechodzimy do trudniejszego zadania. W 1— 2 zdaniach musimy sobie te podpunkty ładnie rozpisać. Poniżej przedstawię przykład luźno przetłumaczony z wersji angielskiej, gdyż podstawienie do niego Dumy i uprzedzenia Jane Austen również wydaje mi się całkiem dobrym zabiegiem w tym przypadku (link do artykułu mogę podać na czyjąś prośbę).

Bohater

Elizabeth (Lizzy) Bennet, jedna z pięciu córek Pana Benneta.

Status Quo

Lizzy i jej siostry mogą pogrążyć się w ubóstwie kiedy ich ojciec umrze, dlatego muszą dobrze wyjść za mąż.

Motywacja

Lizzy ma to właściwie gdzieś i chce ożenić się wyłącznie z miłości.

Incydent inicjujący

Pan Bingley i Pan Darcy pojawiają się w sąsiedztwie, a przy okazji są też dobrą partią do ożenku dla córek Pana Benneta.

Rozwój wydarzeń

Lizzy spotyka Pana Darcy i tajemniczego Wickhama. Nie polubiła się z Darcym, za to w jakiś sposób ujął ją charakter Wickhama. Później Lizzy zakochuje się jednak w Panu Darcym, natomiast Wickham okazuje się nie taki, za jakiego miała go Elizka.

Kryzys

Okazuje się, że jedna z sióstr Lizzy ucieka z Wickhamem, przez co rodzinie grozi dyskredytacja w oczach innych i utrata pozycji, przez co Elizabeth mogłaby nie poślubić już nikogo z wyższych sfer.

Rozwiązanie

Darcy pomaga rodzinie Bennetów a Elizabeth zdaje sobie sprawę, że jest w nim zakochana, więc zgadza się go poślubić.

Mamy tutaj swego rodzaju przedstawienie głównego wątku opowieści. Jednak żeby nie było tak prosto i żeby opowieść nie wyglądała jak wszystkie moje sprzed 2020, musimy sobie dopisać wątki poboczne. Trzy to tak optymalnie, jeśli opowieść ma być dłuższa tych wątków może być więcej.

W. P. (wątek poboczny) 1: Starsza siostra Lizzy, Jane, zakochuje się w Panu Bingley. Mężczyzna odwzajemnia to uczucie jednak na skutek intryg siostry wyjeżdża. Kiedy wraca, Jane i Pan Bingley biorą ślub.

W. P. 2: Lydia, kolejna z sióstr, ucieka z Wickhamem. Później zostaje odnaleziona przez Pana Darcyego, który pomaga rodzinie Bennetów.

W. P. 3: Pan Collins oświadcza się Lizzy, która mu odmawia, natomiast jej bardziej pragmatyczna przyjaciółka, Charlotte Lucas, zgadza się.

W jaki sposób przydała mi się ta metoda? Nauczyłam się kreować wątki poboczne, dociekać, co poza główną fabułą mogłoby namieszać w życiu bohaterów lub jak przeszkodzić im w osiągnięciu celu. Polecam choć raz przećwiczyć tę metodę. Osobiście staram się ją zawsze rozpisać gdzieś na boku, byle jak, licząc, że coś ciekawego wpadnie mi do głowy.

5. Metoda jednego rozdziału

Jest to jeden ze sposobów, z którym się nie polubiłam. Ja go uwielbiam! Chcesz dzisiaj opisać sobie rozdział 36 zamiast 12? Proszę bardzo. Nie wiesz, co powinno zadziać się w rozdziale pierwszym, ale zaplanowany jest już jeden z ostatnich rozdziałów? Nic nadzwyczajnego.

Jak działa ta metoda? Opisowo, czyli streszczamy sobie wydarzenia z każdego rozdziału w takiej ilości detali, w jakiej potrzebujemy. Dzięki temu zawsze możemy ominąć kilka rozdziałów, edytować je, dodać szczegóły, umieścić jakiś plot twist (zwrot akcji) albo kompletnie wymazać go z naszej pamięci, jednocześnie mając już przecież jakiś plan.

Ten sposób przydaje mi się jednak już w momencie, w którym siadam do pisania i mam już nakreślony jakiś plan fabularny. Mam ochotę na ten fragment, gdzie mogę popisać się zagłębianiem w emocje? Wybieram rozdział i go piszę. Mając ogólny zarys historii, mogę wybierać sobie, na co humor mam danego dnia i pisać odpowiadające mu fragmenty. Do tego wystarczy czysta kartka, dziurkacz i segregator, ewentualnie teczka. Każdą kartkę wpinam sobie w odpowiednie miejsce i dzięki temu zachowuję pewną chronologię.

6. Siedmiopunktowy plan

W skrócie — siedem zdań, w których zawierasz wszystkie kluczowe informacje. Na potrzeby tego artykułu popracowałam nad jednym z fanfiction, które chciałabym w niedalekiej przyszłości trochę poprawić i... Efekt mnie dosłownie powalił.

Jak stworzyć taki plan? Według ładnego schemaciku, dotyczącego słów kluczowych.

Haczyk: czyli coś, co ma nas wessać w środek akcji zawartej w opowieści. Nasz haczyk polega na tym, by początek naszej opowieści był przeciwieństwem jej końca. Najgłupszy, jednak najbardziej obrazowy przykład: na początku bohater jest biedakiem — na końcu staje się bogaty (w jakikolwiek sposób). 

Zwrot akcji nr 1: w strukturze trzech aktów jest to zwykle ten pierwszy, mniejszy konflikt, który stwarza warunki odpowiednie do tego, by nasz bohater podjął akcję w myśl stwierdzenia: "O nie! Tak być nie będzie!"

Pierwsze uderzenie: czyli moment, w którym stwierdzamy, że pogorszoną przez np. śmierć babci, sytuację, możemy dodatkowo dociążyć. Jak? Śmierć babci spowodował sam bohater, bo w szufladzie obok cukru znalazł się arszenik.

Punkt środkowy: jeden z najważniejszych. Dlaczego? To tutaj bohater w końcu swoje buntownicze zdanko z 1 zwrotu akcji zamienia w czyny. Zmienia to również postrzeganie fabuły, która do tego momentu była popychana przez antagonistę, próbującego zniszczyć przyszłość naszego bohatera. Od tego momentu nasza postać podejmuje decyzję o tym, by ubić złola i ogarnąć swoje życie.

Drugie uderzenie: tutaj staramy się dowalić bohaterowi do tego stopnia, żeby wszystko stało się jednym, wielkim, beznadziejnym zrządzeniem losu. To ten moment, w którym bohater nie jest w stanie podnieść się z ziemi, oddać ciosu i wygrać walki.

Zwrot akcji nr 2: Jest to ten szczególny moment akcji, który w strukturze trzech aktów nazywamy "Punkt kulminacyjny Aktu II". Dlaczego? To właśnie ten moment, w którym dochodzi do olśnienia bohatera. Nasz protagonista w końcu rozwiązuje zagadkę, ogarnia plan wielkiej bitwy, rozpracowuje wielki spisek, albo ogarnia, że arszenik w szufladzie babci ktoś zamienił z cukrem i to naprawdę nie była jego wina (bez deus ex machina mi tutaj!)

Rozwiązanie: czyli wielkie zakończenie, pokonanie złola, ujawnienie prawdziwego zabójcy babci i tak dalej.

Jednak za tym sposobem kryje się pewien mały geniusz. Jest to metoda na ustawienie sobie wszystkiego w o wiele szerszej perspektywie, niejednokrotnie też fabuła jest tutaj o wiele lepiej przemyślana. Jak się to dzieje? Za pomocą planowania odwrotnego. Wyrzucamy wtedy powyższą kolejność (oczywiście nie dosłownie, bo porządek w notatkach powinien być chronologiczny wobec fabuły, żeby czegoś nie zepsuć) i planujemy w kolejności: rozwiązanie, haczyk, punkt środkowy, zwrot akcji nr 1, zwrot akcji nr 2, pierwsze uderzenie, drugie uderzenie.

Dlaczego tak? Bo pomaga nam to przechodzić od najbardziej interesującego nas momentu (czyli zakończenia, które najczęściej pojawia się w naszej głowie jako pierwsze), do tych, które samo uwieńczenie tworzą tak interesującym. Sama uważam, że ten sposób podsyca jedynie chęć stworzenia naszej opowieści i może pomóc nam utrzymać nasze własne zainteresowanie.

7. Metoda trzech zdań.

Bardzo proste rozwiązanie, które da się wykonać w kilka minut. Należy napisać zdanie, które pokrótce obrazuje nam nasz początek, następne środek oraz kolejne nasz koniec opowieści. Oczywiście możemy pokusić się również o przekształcenie zdań w akapity i dorzucenie tutaj każdej z wyżej wymienionych metod, jednak na początek zawsze warto na szybko rozpisać to sobie w ten sposób, na przykład, kiedy jesteśmy zabiegani, a pomysł może ulecieć nam z głowy. Ta metoda często sprawdza się u mnie w momencie, w którym zapisuję coś na szybko, często też wtedy jest to jedno zdanie w skrótach i bez znaków interpunkcyjnych (ale zapisywania pomysłów skrótami nie polecam XD ).

8. Metoda na karteczki samoprzylepne

Pewnie zastanawia was jaki zamysł się za tym kryje? Dla osób z dobrym angielskim poniżej umieszczę filmik, natomiast osobom, które rozumieją się z językiem Szekspira jak ja z Niemcami, poniżej nakreślę główny zamysł tego jutsu.

https://youtu.be/nWoYHAwzcpY

Otóż sztuczka polega głównie na tym, by zaplanować sobie książkę od ogółu do szczegółu. Pan na filmiku operuje sobie na tematyce książki do wędkarstwa, ja na warsztat wezmę byle jaką strukturę, która przychodzi mi do głowy.

Ogarniamy karteczki samoprzylepne i zaczynamy. Od czego? Na kilku karteczkach zapisujemy sobie "działy naszej książki", załóżmy, że w tym przypadku mogą być to 3 części jak w strukturze trzech aktów lub też nasz początek, środek i koniec. Każdą karteczkę przyklejamy sobie ładnie na biurku i zabieramy się do pracy.

Nasz początek ma zawierać w sobie początek, incydent inicjujący, przekroczenie granicy i analogicznie pierwszy punkt kulminacyjny. Każdy z tych zarysów to jakaś część naszej historii, którą dzielimy na więcej karteczek, które dzielimy na jeszcze więcej karteczek i tak sobie rozdrabniamy naszą historię, do momentu, w którym tych karteczek będzie wystarczająco, by całkiem dobrze sklejały nam fabułę.

Ale uwaga! Nie robimy tego w sposób schematyczny. Ten sposób działa bardziej na zasadzie mapy myśli, czyli zapisujemy sobie skojarzenia, które doklejamy w okolice odpowiednich karteczek, z którymi nam się kojarzą.

Przykładem może być znów mój kochany Władca pierścieni. Na karteczce wpisujemy sobie pierścień, na następnych lądują skojarzenia, np. mroczny władca, szuka pierścienia, pierścień został skradziony. Fabuła kiełkuje powoli, karteczki można sobie doklejać i odklejać (właściwie gdziekolwiek, nie muszą być przyklejone na biurku), a kiedy nadchodzi moment, w którym wiecie, że zebraliście już wszystko, porządkujecie je tak, by tworzyły jakiś spójny system, który kreuje wam treść.

Kiedyś próbowałam się do tej metody przymierzać, niestety moje karteczki bardzo uskuteczniały sobie uciekanie mi (przez słaby klej), przez co też porzuciłam ten pomysł. Mapy myśli jednak staram się robić nadal, byle jakie i często bardzo nieskładne, ale działają jak dobra burza mózgu gdy utknę z fabułą.

9. Zarys dziewięciu

Ewentualnie nazwijcie to po swojemu. Co dzieje się tutaj? Mamy dokładnie 9 rzeczy, które wymagają opisania, zanim ładnie poskładamy to w ciąg przyczynowo skutkowy i nadamy temu miano dobrego planu na opowieść. W tym systemie zawiera się więc jedynie ogólny zarys tego, co powinno powstać, zanim wysnujemy sobie intrygę.

Co powinniśmy więc ogarnąć, zanim zaczniemy bawić się w chronologię? Zaczynamy od bohatera, ale na pewno nie od tego jak wygląda. Bohater musi przecież kimś być. Piekarzem? Łowcą wampirów? Wszystko jedno, byle był konsekwentny. Ma mieć uczucia, system wartości, bać się czegoś, bać się o kogoś, mieć coś do stracenia i o wiele mniej mocy, by móc od razu temu zapobiec.

Kiedy już nasz protagonista nabierze swoich kształtów, zaczynamy, niczym całkiem niezły antagonista, obmyślać plan na to, co zrujnuje mu życie najbardziej, co zmiażdży go wewnętrznie, coś, co zniszczy jego wolę życia i... No, w każdym razie kombinujemy nad tym, co stanie się młotem, który dosyć mocno trzaśnie w głowę naszego gracza nr 1.

Jednak nasza postać, też musi czegoś od życia chcieć, bo młotek nie może spaść mu na głowę sam z siebie. Może próbował po coś sięgnąć? W kolejnym punkcie uskuteczniamy więc cel bohatera, jego pragnienia, marzenia.

W następnym punkcie staramy się opisać motywację, która stoi za celem naszego protagonisty. Czy nasz bohater chce się stać silny i nieustraszony, by ochronić bliskich? Może stara się zostać lekarzem, by pomagać innym? Wszystko jedno, bohater musi mieć jakąś motywację swoich działań.

Następnie ogarniamy sobie przyjemny plan akcji. Skoro mamy już cele i motywację oraz przeszkodę, musimy zrobić mały zarys tego, jak nasza fabuła miałaby działać. Bohater staje się silniejszy, ale tobie się to jeszcze nie widzi? Połam mu nogi, a kilka miesięcy na szpitalnym łóżku zredukuje jego nagły wzrost mocy. To taki drastyczny przykład, co prawda jeden z najgorszych, ale wszyscy wiemy o co chodzi. O małe streszczenie tego co, kiedy i jak ma się wydarzyć.

Jak już mamy streszczenie, przechodzimy do mojej ulubionej części. Antagonistów kocha się zwykle najbardziej. Dlaczego? Chcą dobrze, ale zabierają się do tego w zły sposób, są skrzywdzeni i pragną lepszego świata dla innych, ale zabierają się za to w zły sposób... Albo mniej rozczulające — są dupkami, którzy chcą zrobić sobie duże ognisko w mieście, a najlepiej niech ogień wymknie się spod kontroli. Szaleńcy i anarchiści to dopiero zabawa. Jeśli również kochacie antagonistów, swojego zróbcie najlepiej, nie zapominając jednak o tym, by nie byli przesadzeni i dało się ich pokonać.

Nagroda! Nie dla was, ale dla waszego bohatera. Co otrzyma za pokonanie tego złego?

Konsekwencje. Coś, o czym NIGDY nie powinniśmy zapominać. Takie prawo świata, że każde działanie ma swoje pokłosie, czy też skutki pozytywne i negatywne. Pozytywnym jest nagroda. Tutaj natomiast skupiamy się na tym, jaki był koszt osiągnięcia celu przez bohatera. Czy było warto stracić przyjaciół w zamian za odzyskanie swojej miłości? Efekty bardzo często tworzą zwroty akcji, czy też jakieś mniejsze niedogodności dla naszego bohatera.

I nareszcie, tak długo wyczekiwany rezultat. W skrócie, trzeba się zastanowić jak wygląda świat po pokonaniu złola, czy bohater wrócił do normalności? Czy wszyscy szczęśliwie przeżyli?

Po tym nadchodzi etap umieszczania wszystkiego w porządku chronologicznym, opracowywania fabuły i kreowania przebiegu podróży naszego bohatera.

Czy ten sposób jest w ogóle przydatny? Tak! Przydaje nam się głównie wtedy, kiedy wkraczamy na grząski grunt zawiłej fabuły, skomplikowanych relacji bohaterów oraz do tego, by lepiej rozumieć naszą historię oraz przemycać w niej ukryte motywy czy też przesłania. Osobiście nie jestem jej fanką, choć punkty dotyczące antagonisty, nagrody i konsekwencji na pewno są bardziej obrazowe niż wykorzystywanie przeszkody i zakończenia.

10. 15 części opowieści

Od razu napomknę sobie tylko, że owa struktura jest wykorzystywana głównie w scenopisarstwie. Pewnie zapytacie zaraz po co więc o tym piszesz? No głównie dlatego, że ten plan działania sprawdza się w wypadku lekkich romansów, krótkich opowiadań i mniejszych objętościowo form (moim zdaniem jest odrobinę zbyt prosty podczas planowania zawiłej akcji, intryg, zagadek kryminalnych i tego typu historii, bo do nich trzeba zwykle szerszego i niejednokrotnie zaczerpniętego z różnych stron spojrzenia na historię).

Wracamy więc do podziału na trzy akty, w tym wypadku nieodłączne, i uskuteczniamy taki plan.

Akt I

Scena otwierająca akcję, czyli to, w jakim miejscu i czasie życia zastajemy naszego protagonistę (nie mylić z oprawą, w której kotwiczymy naszego bohatera już w sposób całkowity!), czyli np. Amanda wstaje sobie rankiem, myje ząbki i wybiega do pracy, pełna pozytywnych myśli i uradowana widokiem słońca.

Motyw, czyli to, co będzie nam się przewijało przez cały utwór. Amanda dostaje kosza, ma pecha i łamie się jej obcas, czy też stawiamy na motyw tajemniczego wielbiciela, który pod drzwiami jej mieszkania zostawił miły liścik?

Oprawa. Tutaj lecimy sobie z takimi info jak to, gdzie nasza bohaterka pracuje, jaki ma stosunek do swoich kolegów i koleżanek z pracy, czy poza pracą spotyka przyjaciół, czy wraca do domu, gotuje obiadek i piszczy z ekscytacji zasiadając przed nowym sezonem serialu czy też kolejnym rozdziałem książki, a może planuje kolejny trip do przyjaciółki na drugim końcu kraju.

Katalizator. Amandę zdenerwował kolega z pracy? Droczył się z nią? Może miała gorszy dzień? Wylali ją z pracy?

Chwila zastanowienia, czyli co się stało, jak do tego doszło i co ja najlepszego zrobiłam?


Akt II

Mamy zwrot akcji, czyli (jak w standardowych romansach) okazało się, że naszą bohaterkę zdradził chłopak.

Subplot (wątek poboczny) — W międzyczasie przyjaciółka naszej bohaterki szykuje się do ślubu.

Zabawy i gierki — Możemy tutaj wrzucić wieczór panieński

Punkt środkowy — Załóżmy, że Amanda nie pamięta co się wydarzyło, ale budzi się obok przystojnego mężczyzny.

Nadchodzą ci źli. Pan okazuje się narzeczonym jej przyjaciółki. Oczywiście do niczego nie doszło, jednak zdjęcia naszej kochanej dwójki lądują...

W punkcie kulminacyjnym, czy też w dłoniach Panny Młodej, która odwołuje zabawę.

Wszystko zdążyło się już posypać, a nasza bohaterka jest w dołku.


Akt III

Zwrot akcji, czyli jak zakochany w przyjaciółce Amandy prześladowca, próbował zrujnować jej szczęśliwy dzień.

Finał i rozwiązanie. Innymi słowy, wszystko by mi się udało gdyby nie te wścibskie dzieciaki i ich kundel.

Obraz końcowy — czyli analogicznie do powyższego zarysu wydarzeń, przyjaciółka Amandy jednak bierze ten ślub.


Osobiście jestem zdania, że zaplanować w ten sposób opowiadanie to sztuka. Dla mnie planowanie wszystkiego po kolei jest męczące, jednak w niektórych przypadkach fabuła pojawia się w naszych głowach od razu w całości. Im lepiej ją opiszemy, tym lepiej sobie poradzimy z jej napisaniem.


11. Struktura 3— 9— 27

O co chodzi? Znów o strukturę 3 aktów, tym razem podzieloną na 9 bloków i 27 rozdziałów.

Akt pierwszy — Wprowadzenie/osadzenie w świecie

Blok pierwszy – Dotyczy przedstawienia bohatera w jego codziennym środowisku, czyli praca/szkoła, dom, znajomi

Rozdział pierwszy – scena pierwsza, w której zastajemy bohatera wykonującego codzienne, zupełnie zwyczajne dla niego czynności.

Rozdział drugi – Incydent inicjujący, czyli wydarzenie, które stwarza nam okoliczności, dzięki którym życie naszego protagonisty zaczyna się zmieniać

Rozdział trzeci – Bohater reaguje na zdarzenie, które wywróciło jego życie do góry nogami

Blok drugi – Problem jednak staje się na tyle upierdliwy, że zakłóca codzienne życie naszego bohatera

Rozdział czwarty – Bohater poddaje się refleksji na temat zaistniałej sytuacji i szuka rozwiązań tego stanu rzeczy

Rozdział piąty – W końcu protagonista rusza do akcji, stara się ogarnąć bałagan...

Rozdział szósty – Ale mu nie wychodzi i spotykają go przykre konsekwencje...

Blok trzeci – Przez które życie naszego bohatera nabiera nowych, niekoniecznie wesołych barw

Rozdział siódmy – Życie bohatera zmieniło się w rezultacie działania podjętego w rozdziale piątym i to tworzy dużo presji i stresu w rozdziale siódmym

Rozdział ósmy – Przez życie bohatera przetacza się zwrot akcji, którego nikt się nie spodziewa (często nawet sam autor)

Rozdział dziewiąty – W efekcie zwrotu akcji bohater ląduje poza swoją strefą komfortu, w nieznanej dotąd sytuacji

Akt drugi — Konflikt/wojna/nie jest dobrze!

Blok czwarty – Bohater odkrywa nowy świat

Rozdział dziesiąty – Kiedy nasz bohater już gdzieś wyląduje, musi jakoś odnaleźć się z w nowym miejscu/sytuacji. Tutaj znów wracamy do opisania tego, co się właściwie dzieje, na spokojnie.

Rozdział jedenasty – To zwykle ten moment, kiedy bohater poznaje nowy świat/nowa sytuację i zaczyna czuć się w niej komfortowo. Wiecie, imprezki i te sprawy

Rozdział dwunasty – Czas porównania obecnego świata ze "starym" światem

Blok piąty – Kryzys nowego świata

Rozdział trzynasty – Rozwój wydarzeń aż do środka opowieści

Rozdział czternasty – Środek książki, który zmienia bohatera lub niszczy mu życie

Rozdział piętnasty – Natychmiastowa reakcja lub konsekwencje wydarzeń z rozdziału czternastego

Blok szósty – Znalezienie rozwiązania

Rozdział szesnasty — Bohater zastanawia się nad długoterminowym oddziaływaniem wydarzeń ze środka powieści

Rozdział siedemnasty – Bohater decyduje się podjąć działanie i rozwiązać wszystkie swoje problemy jednak niekoniecznie mu się to udaje

Rozdział osiemnasty – Pomimo niepowodzeń bohater decyduje, że to jego przeznaczenie i osiągnie swój cel

Akt trzeci — Rozwiązanie

Blok siódmy – Zwycięstwo wydaje się niemożliwe

Rozdział dziewiętnasty – Bohater stoi w obliczu znaczących prób, które są czymś, czego bohater nigdy wcześniej nie doświadczył

Rozdział dwudziesty – To drugi punkt zwrotny, czyli znów robimy bałagan

Rozdział dwudziesty pierwszy – Ten zwrot akcji prowadzi do kompletnego kryzysu, gdzie zwycięstwo wydaje się niemożliwe

Blok ósmy – Bohater znajduje moc

Rozdział dwudziesty drugi – Bohater mocno odbija się od dna

Rozdział dwudziesty trzeci – A kiedy podejmie decyzję o działaniu, wprowadza ją w życie

Rozdział dwudziesty czwarty – Akcja powoduje zbiegnięcie się fabuły i połączenie jej w rozdziale dwudziestym czwartym

Blok dziewiąty – Bohater walczy i wygrywa

Rozdział dwudziesty piąty – Bohater ma przed sobą punkt kulminacyjny, wielką bitwę, ale najpierw pogrąża się w przemyśleniach na ten temat

Rozdział dwudziesty szósty – To finałowy punkt kulminacyjny. Decyzje podejmowane przez bohatera wpłyną na resztę jego życia. Teraz nie ma już odwrotu

Rozdział dwudziesty siódmy – To rozwiązanie lub natychmiastowa reakcja na decyzję bohatera w ostatnim rozdziale

Czy ta metoda mi się przydała? Szczerze powiedziawszy nie był to najlepszy pomysł, choć próbowałam ją wykorzystywać. Struktura tego sposobu znów niekoniecznie mi pasowała, mimo, że kolejność wypełniania poszczególnych rozdziałów jest dowolna. Osobiście dla mnie to rozwiązanie to takie mocne 3/10.

Jak jednak wypracowałam sobie swój własny sposób planowania? Metodą prób błędów i szukania tego, co mi pasuje. Naprawdę, nie ma jednej, idealnej dla was metody i prawdopodobnie znajdzie się niewiele osób, którym jedna z tych metod spodoba się w 100% (choć mogę się mylić).

12. Moja metoda to wykorzystanie Szablonu historii (4), w połączeniu z punktem trzecim w Metodzie płatka śniegu, z Siedmiopunktowym planem (6). Wszystko to notuję sobie na kartkach A4, a kiedy moje rozmyślania nabierają normalnej, niezabazgrolonej formy, przenoszę je do zeszytu tak, by ewentualne poprawki naniesione na to, co stworzyłam były dobrze widoczne. Oczywiście przed tym staram się wcielać w życie również stworzenie bohatera przed fabułą (bo według mnie to ciekawi bohaterowie nakręcają ciekawą akcję), a następnie na spokojnie pisać sobie różne scenki.

Pewnie teraz zapytacie (lub nie) jak mi idzie? Cóż... Czarnoksiężnicy Vlerfastu piszą się dosyć chaotycznie, ale całkiem sprawnie. Jedynie poprawek będzie sporo, bo ten pierwszy szkic wygląda dosyć żenująco przy niektórych moich wymuskanych tekstach.

Mam nadzieję, że w tym artykule każdy znalazł coś dla siebie i nawet jeśli nienawidzi planowania (łączę się w bólu), znajdzie sposób, który, choć odrobinę ułatwi mu ten znienawidzony przez pantserów (i nie tylko) proces.


MadaraHatake

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro