Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9 - Jak wybrałem się na zakupy

Potrzebowałem kilku dni, aby oswoić się z informacjami, które uzyskałem i musiałem przyznać w końcu przed samym sobą, że czułem się dziwnie. Ja synem jakiegoś ziomka, który jest personifikacją jednej z sił rządzących tym światem, to brzmiało tak niedorzecznie. Zupełnie inaczej patrzyłem też na mamę i nawet cieszyłem się, że skopała tyłek ojcu, zasługiwał na to. Czasem żałowałem, że go nie spotkałem, ale teraz te odczucia całkowicie we mnie zanikły, nie chciałem mieć z nim do czynienia.

Alice czasem próbowała w rozmowie przemycić, co nieco informacji o nim, ale słuchałem jej tylko z grzeczności. Akurat wtedy, w sobotę, była u nas na obiedzie i mama przysłuchiwała się nam z uwagą. Zapytałem, czemu ją obdarzył taką wyjątkowo uwagą. Spojrzała wtedy na mnie smutnym wzrokiem i od razu pożałowałem, że jednak poruszyłem ten temat.

- Może było mu mnie żal, bo u mnie wszystko zaczęło się dosyć wcześnie, jak miałam siedem lat, a średnio to się dzieje koło dwunastego roku życia – odpowiedziała smutno, ale wzruszyła ramionami. – I całkiem stereotypowe ze mnie dziecko Erosa.

- Jak sobie z tym poradziłaś? – zapytałem zmartwiony.

- Cóż byłam jeszcze dzieckiem, nie rozumiałam co się ze mną dzieje, mama tym bardziej. Nie wiedziała, jak mi pomóc, jak ulżyć w cierpieniu. Nie rozumiałam, że napój, który codziennie rano znajduję przy łóżku ma mi pomóc, był ohydny, więc go nie piłam. – Skrzywiła się na samo wspomnienie. – Zresztą sam wiesz. Ojciec pojawił się już po wszystkim, żeby opowiedzieć mi o moich obowiązkach. Dlatego zazdroszczę ci twojej mamy Kiyoshi, jesteś szczęściarzem.

Matka nagle podeszła do niej i przytuliła ją mocno, pozwalając się wypłakać. Sama zresztą zaczęła ronić morze łez. Alice chyba potrzebowała dorosłego, który najzwyczajniej w świecie okaże jej zrozumienie i troskę z pełną świadomością, przez co musiała przejść. Zostawiłem je na chwilę same i tak akurat zadzwonił Daisuke, więc poszedłem do swojego pokoju, by odebrać i nie pozwolić mu słuchać łkania, które wypełniło salon. Ten to miał wyczucie czasu.

- Dzisiaj ładna pogoda, chcemy wybrać się z Maiko do galerii? Chcesz się przyłączyć? – zapytał radośnie, ale miałem wrażenie, że coś, poza tym kombinuje.

- W sumie, z chęcią – odpowiedziałem. – Ale za jakieś pół godziny, bo właśnie mieliśmy jeść obiad.

- Myślisz, że Alice też zgodziłaby się z nami pójść?

A więc o to chodziło, zaśmiałem się w duchu i wyjrzałem do kuchni, zamiast płaczu, słyszałem brzdęki naczyń i sztućców. Zasłoniłem głośnik dłonią i podszedłem do siostry.

- Masz ochotę wybrać się do centrum z Daisuke i jego młodszą siostrą?

Alice spojrzała na mnie niepewnie, widziałem jak początkowo chciała się zgodzić, ale zamiast tego głęboko się nad czymś zastanawiała. Poprosiła gestem, żebym zdjął okulary i przyjrzała się uważnie.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł, żebyś przebywał w takim tłumie ludzi – wyszeptała zmartwiona.

Zrozumiałem, co ma na myśli, zazwyczaj widzenie tych przeklętych linii nasilało się wraz z ilością ludzi, którzy znajdowali się obok mnie. Wiedziałem jednak, że mojemu przyjacielowi nie zależałoby bez powodu, aby Alice poszła z nami. Podejrzewałem, że chce się nią pochwalić przed młodsza siostrą, która uwielbiała, nam obu zresztą, dokuczać w kwestii naszego ubogiego życia romantycznego.

- Zioła mi pomogą, prawda?

- Nie jestem pewna, czy na tym etapie będą wystarczająco skuteczne. – Zamyśliła się i po chwili uśmiechnęła w dosyć złośliwiej manierze jak na nią. – Możemy jednak spróbować przyśpieszyć nieco proces, ale uprzedzam, że to będzie bolało. Cholernie bolało.

Spojrzałem na nią zdziwiony, wyszeptałam, że ma uważać na słownictwo i zapytałem jeszcze raz, co mam odpowiedzieć Daisuke, który wciąż czekał po drugiej stronie na nasza deklarację. Alice powiedziała, że decyzja należy do mnie, więc się zgodziłem, Miłe popołudnie w gronie przyjaciół, co złego mogło się wydarzyć?

Kilkadziesiąt minut później spotkaliśmy się pod blokiem. Maiko, młodsza o dwa lata wersja swojego brata. Oboje mieli identyczny szczery uśmiech na twarzy i czarne oczy, nie różnili się nawet ciemnobrązowym odcieniem włosów. Wszyscy dziwili się, że nie są bliźniakami, ale nikogo nie przekonaliby, że nie są spokrewnieni.

Jedyna wyraźna rozbieżność w ich wyglądzie to był wzrost i długość włosów, Maiko jak zawsze nosiła je związane w dwa warkocze, a Daisuke nawet nie zawracał sobie głowy grzebieniem. Twierdził, że krótkie fryzury same się układają, dzięki temu codziennie może zaskakiwać swoich wyglądem. Nie podzielałem jego zdania, ale nie miałem zamiaru wmawiać mu, że powinien myśleć inaczej.

Maiko od razu zainteresowała się Alice i wpatrywała się w nią z uwielbieniem, nie spodziewała zobaczyć ze mną pięknej dziewczyny zza granicy. I oczywiście jedno z pierwszych pytań, jakie musiała jej zadać, to czy jest moją dziewczyną. Spojrzeliśmy po sobie i szybko sprzedaliśmy jej tą samą bajeczkę, co parę tygodni wcześniej jej bratu.

- Jesteśmy spokrewnieni – wytłumaczyłem. – Alice to moja daleka kuzynka, ale przez problemy z japońskim na początku, uparcie nazywała mnie bratem i tak zostało.

- Ale super – stwierdziła Maiko i wzięła zaskoczoną Alice pod ramię.

W sumie ucieszyłbym się, jakby dziewczyny znalazły wspólny język, ostatecznie moja siostra miała trudności z nawiązaniem przyjaźni w naszej klasie i głównie spędzała czas ze mną i Daisuke. To nie mogło mieć na niej dobrego wpływu. Im dłużej spacerowaliśmy w stronę galerii, tym bardziej Alice się rozluźniała, najwyraźniej znalazły z Maiko wspólny temat, bo ich rozmowa stawała się coraz bardziej ożywiona.

Najmłodsza z naszej grupy odwróciła się nagle w nasza stronę. Pozostawaliśmy kilka kroków za dziewczynami, omawiając mangę, która oboje czytaliśmy. Maiko wskazała palcem swojego brata z zaciętą miną.

- Masz się z nią ożenić – oznajmiła, mając na myśli moją siostrę.

Potencjalnie zeswatani zalali się rumieńcami i żadne z nich nie potrafiło wydobyć z siebie słowa. Daisuke nawet nie miał siły ochrzanić siostry, tylko wpatrywał się w chodnik, jakby widział tam najbardziej fascynującą rzecz na świecie. Poprosiłem Maiko gestem, by to mnie podeszła i nachyliłem się w jej stronę.

- Dlaczego ma to zrobić? – zapytałem, próbując zachować poważny ton.

- Będę miała wtedy dostęp do wcześniejszych rozdziałów, książki za darmo, jak już zacznie je wydawać. Może będzie mnie prosić o opinie i dyskutować o swoich pomysłach – wyszeptała szybko siostra Daisuke.

Szybko przeanalizowałem jej słowa, rzeczywiście Alice mówiła, że dużo pisze i publikuje swoje prace w sieci. Chociaż początkowo wstydziła się o tym mówić, ale naciskałem, kiedy przychodziła do szkoły z podkrążonymi oczyma; w końcu przyznała się, że czasem pilnowanie harmonogramów i ciągłe poprawianie rozdziałów ją wykańcza, a co dopiero pisanie nowych. W dodatku zamierzała w najbliższym czasie wysłać coś do wydawnictwa. Pokazała mi też swoje zasięgi, byłem pod wrażeniem, na niektórych portalach była jedną z najpopularniejszych autorek.

- Alice na pewno bardzo się cieszy, że ma taka wierną fankę jak ty – upomniałem nastolatkę. – Pamiętaj jednak, że to może być dla niej trochę przytłaczające, więc postaraj się nie narzucać.

- Ale...

Rzuciłem jej wymowne spojrzenie, pobiegła z powrotem do Alice i zaczęła ją przepraszać. Przyjaciel tylko podziękował mi szeptem, ale atmosfera zrobiła się nieco niezręczna, dlatego pogoniłem wszystkich do docelowego miejsca naszej wyprawy.

Po dłuższej chwili jednak zacząłem tego żałować. Był w końcu weekend, ładna pogoda, więc centrum było zatłoczone. Czułem na sobie uważne spojrzenie siostry, która nie chciała mnie odstępować na krok, chociaż Maiko namawiała ją, by weszła z nią do jej ulubionego sklepu z ubraniami.

Nagle dotarło do mnie, czemu Alice się martwiła, ból przyszedł niespodziewanie z szaloną gwałtownością. Ścięło mnie z nóg, Daisuke mnie złapał i musiał zaciągnąć mnie do najbliższej ławki. Zamknąłem oczy i poszukiwałem butelki z naparem, ale nie było jej w mojej torbie, a byłem pewny, że tam ją spakowałem. Zdziwiłem się, że trzyma ją Alice i kręci przecząco głową.

- Nic mu nie będzie, zajmę się nim – zwróciła się do przestraszonego rodzeństwa. – Zostawcie nas na chwilę samych, zadzwonię, kiedy Kiyoshi poczuje się lepiej.

Maiko nie chciała iść, ale Daisuke ją zmusił, ból narastał z każdą sekundą i nie potrafiłem zrozumieć, czemu Alice zabrała mi zioła, które pomagały go uśmierzyć.

- Patrz na ludzi – poprosiła, kreśląc dłonią koła na moich plecach. – Obiecuje, że to ostatni raz, tylko musisz to wytrzymać.

Chciałem jej uwierzyć, więc zrobiłem o co poprosiła. Przenosiłam wzrok do kolejnych grup ludzi, linie nakładały się na siebie, było ich za dużo. Stały się wyraźne, chociaż migotały, ale nadmiar ich ilości i kolorów mnie przytłaczał. Głowa pulsowała z bólu, w uszach brzęczało, serce biło mi tak szybko, jakby miało wyskoczyć zaraz z piersi. Miałem wrażenie, że płonę od środka, że zaraz się rozpadnę. Błagałem, żeby to się skończyło, nie chciałem już cierpieć.

- Jeszcze trochę – powiedziała uspokajająco Alice. – Jeszcze tylko trochę.

Miała rację, cierpiałem jeszcze przez kilka minut i nagle ból zniknął. Mogłem spokojnie oddychać i czułem dziwny, wewnętrzny spokój.

- Co widzisz? – zapytała Alice, wpatrując się przed siebie. – Od początku mnie to ciekawiło.

- Widzę kolorowe linie, łączące ludzi – odpowiedziałem, na co moja siostra pokiwała tylko głową, zachęcając mnie do kontynuowania. – Nad nimi są liczby, procenty, jeśli mam być dokładny. Teraz jak skupię się na jednej osobie to mam wrażenie, jakby szczególnie widoczne były te wychodzące od niej. Co to znaczy Alice?

- Kompatybilność – odpowiedziała, więc spojrzałem w jej stronę. – Widzisz jak bardzo ludzie do siebie pasują. A co do kolorów, sama nie jestem pewna, to akurat musisz zrozumieć ty.

- Dlaczego nie widzę twoich linii?

- Nasze umiejętności nie działają na nas samych i na nas wzajemnie – wytłumaczyła, ale uśmiechnęła się przy tym smutno. – Uprzedzając twoje kolejne pytanie. Każde dziecko Erosa rodzi się z czymś takim, naprawdę jest dużo wariacji. Ja widzę, kiedy spotkasz swoją drugą połówkę i strzałkę, która wskazuje kierunek, gdzie ona jest. – Grzebała w swojej torbie przez chwilę i podała mi brelok w kolorze lapis lazuli z wyświetlaczem, na którym był pusty pasek. Pokazała mi też swój, różowy. – Nosiłam to ze sobą od dłuższego czasu, ale nie wiedziałem, kiedy ci go dać. Pamiętasz mówiłam ci, że ojca utożsamia się z pozytywnymi emocjami, musimy pomagać je gromadzić, aby był w pełni sił. Wypełnienie tego paska to nasze codzienne minimum. To nasz obowiązek, najlepiej, jeśli pomożemy ludziom znaleźć swoje drugie połówki.

- Skąd wiedziałaś, że to mój ulubiony kolor? – zapytałem, chwytając przedmiot i przyglądając mu się z uwagą.

- Nie wiedziałam, ale ojciec ma swoje metody, on ci go dał przez moje pośrednictwo. A i jeszcze jedno, zamknij oczy i pomyśl, że już nie chcesz używać swojej umiejętności, powinien przestać widzieć linie.

Zajęło mi to kilka prób, w międzyczasie Alice ustaliła z Daisuke, gdzie się ponownie spotkamy. Moja siostra wyglądała jednak na przygnębioną, myślałem, że się będzie cieszyć, że wszystko ze mną w porządku. Wciąż potrzebowałem czasu, żeby to wszystko sobie poukładać, ale na razie byłem szczęśliwy ze świadomości, że nie muszę już cierpieć.

- Alice...

- Przepraszam, po prostu mi smutno, że na ciebie też spadła ta klątwa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro