Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2 - Jak wypiłem podejrzany napój

Następnego dnia od rana trzymałem się całkiem nieźle i przy śniadaniu próbowałem na nowo przeanalizować podsłuchaną w nocy rozmowę. Nie wyciągnąłem żadnych ciekawych wniosków. Mama zostawiła kartkę, prosząc, żebym został w domu, gdybym nie czuł się na siłach iść do szkoły. Była to kusząca propozycja, ale teoretycznie wolałem opuszczać jak najmniej dni. Mój przyjaciel czekał na mnie przed blokiem, w którym mieszkały nasze rodziny i przyglądał mi się z niepokojem.

- Co się właściwie wczoraj stało? - zapytał bez ogródek.

- Straciłem przytomność po tym jak zobaczyłem jak Hamada też daje czekoladki Tachibanie - mruknąłem. - Chyba ktoś mnie złapał, zanim uderzyłem o podłogę, ale nie wiem kto.

- Aż tak cię to zabolało. - Daisuke pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Nie rób ze mnie durnia, to tylko pewnie przeważyło szale, źle się czułem już od rana.

Przyśpieszyłem kroku, przypomniałem sobie, jak ktoś wypomniał mi bycie żałosnym. Te słowa prześladowały mnie cały czas, a do tego głos tego kolesia, co do tego nie miałem wątpliwości. Ton w jakim to wypowiedział tylko potęgował moje poczucie beznadziejności w kwestii mojego życia uczuciowego.

- Co powiedzieli w szpitalu?

- Nic mi teoretycznie nie jest - odpowiedziałem spokojniejszym tonem, uświadamiając sobie, że przyjaciel się o mnie martwił.

- Nie wiedzą skąd te bóle głowy?

- Chyba nie. - Wzruszyłem ramionami. - Na razie czuję się dobrze, mam nadzieję, że tak zostanie.

Moje życzenie wypowiedziałem na próżno. Wraz z przekroczeniem progu szkoły, gdzie uczniowie gromadzili się przy szafkach, ból powrócił. Przyszedł gwałtownie jak fala i niemal ścięło mnie z nóg. Znowu przed oczami pojawiały się i znikały dziwne, kolorowe linie, łączące ludzi.

- Zdecydowanie powinieneś zostać w domu - mruknął Daisuke.

- Dam radę - odpowiedziałem nieco podenerwowany.

Czułem na sobie czyiś wzrok, niezbyt przyjazny i nieprzyjemny, aż zimny dreszcz przeszedł mi po plecach. Gdy próbowałem znaleźć osobę, która najwyraźniej miała ze mną jakiś problem, nie było jej w tłumie gapiów. Prawdopodobnie już rozniosło się po szkole, co się stało i teraz wszyscy przypatrywali mi się w obawie, że trzeba będzie mnie ponownie ratować.

Nie podobała mi się uwaga, którą mi poświęcali i w klasie położyłem się od razu na ławkę, mając nadzieję, że wszyscy dadzą mi spokój. Głowa wciąż pulsowała, ale względnie było to do zniesienia. Nagle poczułem delikatne stukanie w ramię, podniosłem niechętnie głowę i kiedy zobaczyłem dziewczynę, w której podkochiwałem się tyle czasu, wyprostowałem się od razu.

- Jak się czujesz? - zapytała Hamada. - Przestraszyłam się, kiedy zauważyłam, jak upadasz.

- Dzisiaj jest już lepiej. - Zdobyłem się na lekki uśmiech. - Dziękuje za troskę.

- Dobrze, że Konya cię złapał, boję się co by było, gdybyś jeszcze rozbił sobie głowę - mówiła nieco przestraszonym tonem.

- Konya? - zapytał Daisuke, który siedział za mną i z ciekawością przysłuchiwał się naszej rozmowie. - Kojarzysz kogoś takiego?

- Konya Tatsuo - wytłumaczyła Hamada. - Jest w naszym roczniku, ale w innej klasie, nie pamiętam tylko dokładnie w której.

Spojrzeliśmy po sobie z Dajsuke i przewróciliśmy oczami. Dopiero po usłyszeniu jego imienia i nazwiska skojarzyłem komu jestem winny podziękowania. Hamadę zagadały koleżanki, jak zazwyczaj skupiając się na jakiś plotkach, tym razem, że ma trafić do naszej klasy ktoś nowy. Ponownie upadłem na stół z ciężkim westchnieniem, nie dość, że dziewczynie, którą kocham, podoba się koleś, którego uwielbia cała szkoła. Jeszcze teraz miałem dług u człowieka, za którym się wszyscy oglądali i chcieli należeć do kręgu jego znajomych. Nieważne jak byłby wredny, ludzie wciąż do niego lgnęli. Nic dziwnego, że stwierdził, że jestem żałosny.

- Akurat jego bym nie podejrzewał o taki akt dobroci - stwierdził Daisuke. - Co zamierzasz zrobić?

- Podziękuję mu a potem postaram się zapomnieć o całej sprawie - odpowiedziałem, wiedząc, że na Konyi nie zrobi to wrażenie.

Powinienem zacząć mentalnie przygotowywać się jeszcze na jakieś dogryzki z jego strony. Chociaż nie przypominałem sobie, żeby szczególnie kogoś męczył i niespecjalnie garnął się do gnębienia innych, raczej robił to, kiedy po prostu nawinęła się ku temu okazja. Byłem tego świadkiem wielokrotnie i zawsze dziwiłem się, że bezbłędnie trafiał w czyiś słaby punkt, a jego ofiary były dotkliwie zranione. Miałem nadzieję, że oberwie mi się jednorazowo, a potem rzeczywiście zapomnę o wszystkim.

Z tym pozytywnym nastawieniem do sprawy i wciąż nieustępującym bólem starałem się zmusić mózg do wysiłku i skupienia się. Zdziwiłem się, kiedy plotki okazały się prawdą i na środku klasy stanęła nowa uczennica. Była obcokrajowcem i spodziewałem się niepewnego, nieśmiałego zachowania, ale stała wyprostowana z szerokim uśmiechem na twarzy.

Wodziła wzrokiem, jakby kogoś wśród nas szukała. W końcu dotarła do mnie, jej twarz jakby jeszcze bardziej się rozjaśniła i pomachała w moją stronę. Nagle wszyscy spojrzeli na mnie, uwaga, na której mi nie zależało. Daisuke, który siedział za mną, dźgnął mnie ołówkiem w plecy. Odwróciłem się do niego wściekły.

- Znasz ją? - zapytał przejęty, wpatrując się z ciekawością w nowy nabytek naszej klasy.

- Nie - mruknąłem. - Niby skąd?

- To dlaczego pomachała akurat tobie?

- Skąd mam wiedzieć - odpowiedziałem.

Rozejrzałem się wokół, Hamada również była zaskoczona zachowaniem dziewczyny i jej mina sugerowała, że zastanawia się nad tym samym, co mój przyjaciel. Serce zaczęło mi bić szybciej i mimowolnie w duchu wykonałem gest zwycięstwa. Co tam brak czekoladek, ważne, że ją to obchodzi. Mój umysł pogrążył się w snuciu marzeń, o naszej wspólnej, szczęśliwej przyszłości, ale Daisuke znowu użył ołówka przeciwko mnie. Chciał zwrócić moją uwagę z powrotem na nową uczennicę, która w końcu miała się nam przedstawić.

- Jestem Alice Higgins, ale proszę mówcie mi Alice - oznajmiła radosnym, przyjaznym głosem. - Wybaczcie, że mój japoński nie jest idealny, ale mam nadzieję, że pomimo tego uda nam się zaprzyjaźnić. Miło mi was wszystkich poznać!

Biła od niej energia i miałem wrażenie, jakby chciała do wszystkich podbiec i wyściskać. Nie przepadałem za takimi ludźmi, w ich obecności czułem się niezbyt pewnie, a cała ta nadmierna pozytywność i otwartość często mnie przytłaczały. Nauczyciel poprosił, żeby usiadła w wolnej ławce na końcu klasy. Przechodziła obok nas, a jej rude włosy podskakiwały dopasowując się do dziarskiego kroku. Nawet w porównaniu z nami była niziutka. Przy mojej ławce jakby na chwilę zwolniła i mogłem dostrzec piegi na jej twarzy, oraz śliczne, brązowe oczy.

Przez chwilę miałem wrażenie, jakby coś mnie z nią łączyło i że jej obecność oraz zainteresowanie moją osobą nie było przypadkowe. Odprowadzałem ją wzrokiem, dopóki nie usiadła na swoim miejscu. Wtedy zauważyłem, że Hamada przygląda mi się z niezadowoloną miną, ucieszyłem się w duchu, kolejna rzecz na moją korzyść. Nagle zakręciło mi się w głowie, znowu pojawiły się te linie. Zamknąłem oczy i próbowałem skupić się na głosie nauczyciela, prosząc w duchu, żeby to się w końcu skończyło.

W czasie przerwy na lunch jak zwykle jadłem z przyjacielem, który cały czas nawracał tematem do Alice. Dziewczynę już oblegli wszyscy, chcąc ją bliżej poznać i proponując jej, że oprowadzą ją po szkole. Była dla wszystkich uprzejma, ale nie przystała na niczyją propozycję, jednak nie potrafiła ich odtrącić.

- Widziałeś, jak Hamadzie nie podobało się, kiedy Alice się tobą interesowała? Może jednak los się do ciebie uśmiechnie - stwierdził Daisuke, próbując podkraść coś z mojego bento.

Odsunąłem pudełko dalej i kazałem mu spadać od mojego jedzenia. Zaśmiał się tylko i wrócił do obserwacji reszty klasy. Mój przyjaciel też był lubiany, ale nie aż tak towarzyski, dzięki temu wiedział dużo, a widział jeszcze więcej. Zawsze trafnie oceniał ludzkie emocji, co się dzieje i zwracał uwagi na wiele rzeczy, które mi umykały.

- Wydaje mi się, że Hamada poczuła się zagrożona, jej pozycja najpopularniejszej dziewczyny w klasie może być zachwiana i będzie widziała w Alice rywalkę - stwierdził, oczekując ode mnie jakieś konkretnej reakcji.

- Alice jest nowa, dlatego wszyscy się teraz nią interesują - odpowiedziałem. - Potem wszystko wróci do normy. Taka przynajmniej mam nadzieję.

- A ty nie jesteś nią zainteresowany?

- Nie, wydaje się miła, ale nie mam w planach się z nią zaprzyjaźniać - mruknąłem zniecierpliwiony, że jest wyjątkowo gadatliwy w czasie posiłku.

Coś jednak z tyłu głowy mówiło mi, że nie powinien ignorować tamtego uczucia, kiedy spojrzeliśmy sobie w oczy. Z drugiej strony nie chciałem się w to zgłębiać, niepotrzebne mi były dodatkowe zmartwienia. Jednak łapałem się na tym, że czasem zerkałem w jej stronę, sprawdzając, jak sobie radzi. Nie wiedziałem czemu czułem, że powinien się o nią martwić, chociaż nic nas nie łączyło.

Znowu powróciły ból, tym razem wyjątkowo dotkliwa fala, położyłem się na biurku, rękoma próbując zasłonić głowę i twarz. Zaciskałem zęby, byleby nie wydało się, jak bardzo cierpię, miałem ochotę krzyczeć. Słyszałem niewyraźnie zmartwione głosy Daisuke i Hamady, powinienem się cieszyć, że się tak mną przejmowała, ale nie liczyło się nic innego poza bólem. Jednak dopiero jej głos, z tym dziwnym akcentem, przebił się przez tą ścianę.

- Oddychaj głęboko - mówiła spokojnie i poprosiła, żebym się podniósł. Postawiła przede mną butelkę z czymś co miało dziwny brązowy kolor. - Napij się, to trochę złagodzi ból. - Uśmiechnęła się ciepło, jakby była pewna, że tak się stanie, jakby chciała jeszcze dodać, że sama przez to przechodziła.

Nie wahałem się, wziąłem łyk i skrzywiłem się, smakowało okropnie. Nie potrafiłem rozpoznać co to za mieszanka ziół, ale rzeczywiście nieco pomogło. Wizja stawała się coraz wyraźniejsza, wszyscy spoglądali na mnie niepewnie, zaintrygowani sceną, która się przed chwilą rozegrała. Hamada chociaż wyglądała na zmartwioną, to je zaciśnięte usta sugerowały złość, odeszła po chwili upewniwszy się, że nic mi nie jest.

- Spokojnie, Kiyoshi jeszcze nie umiera, więc wróćcie do czegokolwiek, czym się zajmowaliście przed chwilą - Daisuke próbował odwrócić uwagę wszystkich od mojej osoby, byłem mu za to wdzięczny.

- A nie mówiłam, że pomoże - powiedziała radośnie Alice. - To specjalna mieszanka ziół, będę cię zaopatrywać, żebyś jakoś przez to przeszedł.

- Ale skąd wiedziałaś, że cierpię na bóle głowy? To dosyć dziwne, że jesteś przygotowana, nie znamy się przecież - mruknąłem, sącząc ten ohydny napój.

- No właśnie Alice, to dosyć podejrzane - poparł mnie przyjaciel. - Co się z nim łączy? Czyżbyś użyła jakiś tajnych kontaktów, by się tu znaleźć, bo się w nim podkochujesz? Co to za tajemnicza historia miłosna?

Prawie udławiłem się kawałkiem mięsa, gdy to usłyszałem. Nie wiem, co mu strzeliło do głowy, żeby ja o to zapytać, ale Alice wydawała się tym niezrażona. Roześmiała się serdecznie i pokiwała przecząco głową.

- Nie, absolutnie nie o to chodzi. Zresztą to byłoby niewłaściwe, ponieważ Kiyoshi jest moim bratem - oznajmiła.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro