Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15 - Jak podjąłem dziwną decyzję


Kiedy wróciłem do domu, pierwsze na co miałem ochotę, to walić głową w ścianę i próbować wybić sobie Konyę z głowy, ale wydawało mi się to coraz bardziej niemożliwe. Gotowanie nie pomogło mi zająć myśli, więc stwierdziłem, że czas zmierzyć się z bolesną prawdą. Wziąłem kartkę przedzieliłem ja na pół, jedną część podpisałem jako Konya a drugą Hamada. Znalazłem w Internecie pierwszą lepsza ankietę na temat tego, czy jest się zakochanym i zabrałem się do dzieła.

Pierwsze pytanie, gdy widzisz ta osobę, szybciej bije ci serce, zgadza się w obu przypadkach, ale stwierdziłem, że jeszcze nie czas, aby panikować. Kolejne, często zaglądasz na jej profile w portalach społecznościowych. Zastanowiłem się chwilę, nie wiedziałem, czy Konya jakiekolwiek posiada, a w przypadku Hamady, nie potrafiłem sobie przypomnieć, kiedy ostatnio sprawdzałem, czy wrzuciła coś nowego. Znaki zapytania w obu przypadkach. Na razie byłem spokojny, może moje wcześniejsze obawy były jednak bezpodstawne, a moje reakcje na jego osobę, to jakiś dziwny zbieg okoliczności i genetyka.

Trzecia rzecz, nie potrafisz odmówić tej osobie, jeśli cię o coś poprosi i tu pojawił się problem. Skoro bez problemu odmówiłem wyjścia na karaoke Hamadzie, a nie potrafiłem się na to zdobyć, kiedy Konya poprosił mnie o tak niedorzeczną rzecz, jak trzymanie go za rękę. Plus na jego stronę. Kolejna rzecz, cały czas chcesz być obok tej osoby, spojrzałem na puste krzesło naprzeciwko siebie i niechętnie postawiłem pozytywny znak znowu po jego stronie.

Traciłem pewność, kolejna rzecz, gdy jest obok, masz ochotę skakać z radości. Oczywiście, że ucieszyłem się, kiedy Hamada do nas podeszła rankiem i kiedy okazało się, że jesteśmy w tej samej klasie po raz kolejny. Ale czy to był aż taki poziom szczęścia, w porównaniu do obecności Konyi, która wydawała mi się mimo wszystko komfortowa i jakby na miejscu, nawet jeśli się ze mną drażnił. Kolejny plus na jego stronę.

Bałem się spojrzeć na następne pytanie, ta osoba często ci się śni, wtedy powiedziałem sobie dość, zgniotłem kartkę i wyrzuciłem ją w kąt, jakby mnie parzyła. Jeszcze dwa miesiące temu bez zastanowienia zaznaczałbym pozytywne odpowiedzi przy Hamadzie, ale teraz... To jakaś kara za to, że nie przestrzegam swoich obowiązków jako dziecko Erosa?

Usłyszałem, jak mama wraca do domu i spanikowany pobiegłem po kartkę, żeby ukryć ją w kieszeni. Moja rodzicielka spojrzała na mnie zdziwiona, ale zaraz potem jej uwagę przykuł zapach jedzenia i pierwotne uczucie głodu wzięło górę. Na razie uniknąłem niezręcznym pytań.

Jednak potem było jeszcze gorzej, nie sądziłem, że zdradzą mnie własne sny. Cofnąłem się w nich do momentu, kiedy Konya, poprosił mnie o chwycenie go za rękę, tylko że tym razem jej nie cofnąłem, a zaspokoiłem swoją ciekawość. Rzeczywiście nasze dłonie idealnie do siebie pasowały. Uśmiechnął się do mnie i nie było w tym geście bólu, który chciałem od niego zabrać.

Pojawiały się kolejne sceny, kiedy zwiedzaliśmy świat, potem wprowadzaliśmy się do wspólnego mieszkania, adopcja dwóch psów, jego głos szepcący: „Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek?". Chciałem to wszystko od siebie odrzucić, ale w tym śnie czułem się po prostu szczęśliwy.

Normalnie byłbym wdzięczny budzikowi, ale teraz żałowałem, że wyciągnął mnie z tego cudownego miejsca. Nawet nie byłem na siebie zły, że chciałem tam wrócić, nie przyjrzałem się, jakie to były psy! Nie miałem siły zaprzeczać, że nie wpakowałem się w okropne kłopoty. Myślałem, kiedy to się w ogóle stało, kiedy się chociaż zaczęło, ale nie potrafiłem wskazać konkretnego momentu.

Sięgnąłem po okulary, spojrzałem na telefon i poczułem rozczarowanie. Czego się spodziewałem? Wiadomości od niego? Dlaczego skoro Alice i on sam mówili mi, że powinien go nienawidzić, dlaczego zmierzałem w drugą stronę?

- Alice, możesz porozmawiać ze mną chwilę na osobności? – zapytałem, podczas jednej z przerw w szkole.

- O co chodzi? – Wyszliśmy na korytarz i oparliśmy się o parapet, była całkiem zaciekawiona. Ponieważ przez dłuższą chwilę nie mogłem sformułować właściwego pytania, sama przerwała ciszę. – Musisz dzisiaj zobaczyć kompatybilność jednej pary. W czasie przerwy na lunch, pokaże ci o kogo chodzi.

- Co twoje umiejętności mówią o Konyi?

- Czemu cię to interesuje? – od razu zmieniła postawę, a w jej głosie pojawiła się nutka agresji.

- Czysta ciekawość – odparłem, wzruszając ramionami. – Kiedy sam to sprawdzałem na naszej klasie, jego kompatybilność z nikim nie przekraczała trzydziestu procent.

- Dziwi cię to? – żachnęła się. – Ale skoro chcesz wiedzieć, to swoją drugą połówkę spotkał już lata temu i mam nadzieję, że żadne z nich nie jest tego świadome.

- Dlaczego tak mówisz?! – powiedziałem nieco zbyt ostro.

- Ta osoba i tak będzie z nim tylko cierpieć. Nie rozumiem, czemu go bronisz, powinieneś...

- Co powinienem? – Zacząłem się chyba po raz pierwszy na nią wściekać. – Nienawidzić go tak jak ty, pomimo że wcale go nie znam. „Powinienem" wiele rzeczy Alice, ale ich nie robię.

Widziałem, jak zaciska dłonie, ale powstrzymuje się od odpowiedzi, ja też nie chciałem się z nią kłócić, ale... Chciałem go bronić i musiałem przyznać, że przez ułamek sekundy miałem nadzieję, że chodziło o mnie. Zaśmiałem się z siebie, jeszcze dzień wcześniej pytałem o drugą połówkę Hamady, rzeczywiście byłem żałosny.

To pewnie wszystko przez ten głupi test z sieci, pomyślałem nagle. Za dużo o tym myślałem i dlatego potem śnił mi się Konya. Ukryłem twarz w dłoniach i oparłem się o ścianę, powoli się osuwając. Może powinienem pomóc znaleźć mu drugą połówkę, wtedy wszystko wróci do wcześniejszego porządku. Bolało jednak na samą myśl, że...

Poczułem na sobie czyjeś spojrzenie, oczywiście, że to musiał być on. Byłem ciekawy jak długo tam stał i czy słyszał moją rozmowę z siostrą. Miałem nadzieję, że nie, chociaż minę miał zmartwioną. Zamierzał zrobić krok w moja stronę, ale ubiegła go Hamada, pytając czy coś mi się stało. Odpowiedziałem z lekkim uśmiechem, że nie i że możemy wrócić do klasy, skoro zaraz będzie angielski. Odprowadziła mnie do ławki, powtarzając jak znowu się bała o moje zdrowie, co było miłe, ale nie miało dla mnie takiego znaczenia jak wcześniej.

To nie był koniec niespodzianek, bo okazało się, że mamy nowego nauczyciela. Blondwłosy, młody mężczyzna wszedł do sali raźnym krokiem, posyłając wokoło śnieżnobiały uśmiech. Spojrzałem na Daisuke, który z kolei z niepokojem wpatrywał się w Alice. Wszystkie dziewczyny z naszej klasy nagle się wyprostowały, poprawiły włosy i wpatrywały się w niego z zachwytem. Mnie interesowało co innego, szybko użyłem swoich umiejętności, żeby sprawdzić jego kompatybilność z Konya i uśmiechnąłem się, kiedy okazało się, że wynosi ona tylko dwadzieścia trzy procent.

- Nazywam się Thomas Gill i od dzisiaj będę waszym nauczycielem angielskiego. – Po japońsku mówił dobrze, ale z dziwnym akcentem. – Ponieważ się nie znamy, chciałbym na początek rozdać wam ten tekst i poprosić o przedstawienie się i przetłumaczenie dwóch, trzech zdań.

Poczekał, aż wszyscy będziemy mieli przed sobą kartki, szybko ją przejrzałem i stwierdziłem, że nawet Daisuke nie będzie miał z tym problemu. Gill był jednak sprytny i typował kolejne osoby, bez żadnego klucza, nikt nie mógł się przygotować na to, jaki fragment go czeka, przygotować zawczasu odpowiedź. Z Alice uciął sobie krótką pogawędkę, gdy nadeszła jej kolej, mnie też wybrał dosyć szybko. Rozglądałem się wokół, wszyscy radzili sobie przeciętnie albo całkiem dobrze.

Mój wzrok powędrował mimowolnie do Konyi i zauważyłem, że nerwowo tupie nogę i czeka na swoją kolej jak na skazanie. Zrobił się strasznie blady i wyglądał na przerażonego. Zastanawiałem się skąd ten strach? Czyżby tak kiepsko radził sobie z angielskim? Nie sądziłem jednak, że przez to straci całą swoją pewność.

Gill poprosił go jako ostatniego, chwilę przed dzwonkiem, o ile z głośnym czytaniem Konya sobie jakoś poradził, to z tłumaczeniem szło mu gorzej. Wściekał się, chyba jednocześnie na swoją niekompetencję i na to, że straci w naszych oczach. Widziałem jak bardzo niekomfortowo się czuję i chciałem mu jakoś pomóc, ale nie mogłem nawet z nim porozmawiać, bo wyszedł z klasy jako pierwszy, nie odzywając się do nikogo.

Alice zaproponowała Daisuke, żeby odprowadził ją do domu, oczywiście się zgodził, ale wiedziałem, że zrobiła mi to trochę na złość, żebym wracał sam. Całą drogę zastanawiałem się co zrobić, mógłbym zaproponować mu pomoc w nauce, ale czy to znowu nie urazi jego dumy? Rozważałem różne możliwości i analizowałem, które ewentualnie powinienem spróbować wcielić w życie. Dopiero w czasie obiadu mama wyrwała mnie z tego stanu.

- Kiyoshi, pytam po raz kolejny, czy nie będzie ci przeszkadzało, że pojadę z koleżankami z pracy na babski weekend?

- Oczywiście, że nie – odpowiedziałem. – Zasługujesz na odpoczynek.

Uśmiechnęła się promiennie, rzeczywiście czekała na ten wyjazd, wspominała chyba o tym parę miesięcy wcześniej, że wiosną chciałyby coś takiego zorganizować. Miałem nadzieję, że będzie się dobrze bawić i wtedy mnie olśniło.

Wieczorem próbowałem napisać wiadomość, każde jedno zdanie usuwałem i pisałem wszystko od nowa. W końcu postanowiłem, że ta wersja będzie ostatnią. Wklepywałem kolejne litery, które w końcu ułożyły się w treść, „Mogę ci trochę pomóc z angielskim. Jeśli chcesz, wpadnij do mnie w sobotę."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro