Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13 - Jak wpadłem z deszczu pod rynnę

Daisuke wyciągnął mnie wyjątkowo wcześniej w pierwszy dzień nowego roku szkolnego, co miałem mu nieco za złe. Nie mógł jednak spać, obmyślając przez weekend plany, jak zdobyć serce mojej siostry i chciał uzyskać moją akceptację. W ich przypadku moje umiejętności wyjątkowo by się przydałby. Chętnie sprawdziłbym jak bardzo do siebie pasują, chociaż sam uważałem, że jak najbardziej. Takie zapewnienie może jednak posunęłoby sprawy między nimi nieco do przodu.

Obserwowałem jak kolejne znajome twarze wchodzą do klasy, witałem się z ludźmi skinieniem głowy lub machaniem ręką. Mój przyjaciel musiał w to jednak włożyć nieco więcej wysiłku i zamienić kilka słów z wieloma osobami. Alice zamiast normalnie wejść do pomieszczenie, wbiegła do niego z wściekłym wyrazem twarzy i rozwianymi włosami. Mieliśmy pecha z Daisuke, że jej złość wymierzona była właśnie w nas. Spojrzeliśmy po sobie i wiedzieliśmy, że będzie z nami kiepsko. Uderzyła jedną dłonią w jego ławkę, potem moją i dała sobie chwilę na złapanie oddechu.

- Dlaczego mi nie powiedzieliście, że możemy trafić do innych klas?! – wycharczała.

- Mogliśmy zapomnieć o tym wspomnieć – próbował się tłumaczyć Daisuke.

Wiedziałem, że wybuchy złości Alice są raczej krótkie, ale za to gwałtowne. Nie miała tendencji, aby długo chować do kogoś urazę, więc wiedziałem, że do końca pierwszej lekcji zdąży nam wybaczyć. Zresztą nie było problemu, bo i tak trafiła z nami do klasy.

- Przychodzę tutaj i pierwsze co widzę to tablice z nazwiskami, omal nie dostałam zawału, jak to zobaczyłam. Szukając waszych nazwisk jak szalona z nerwów już nie byłam pewna jakie to znaki – mówiła rozgoryczona, licząc, że poczujemy się winni jej kiepskiego humoru.

- Nie ma się co denerwować Alice, najważniejsze, że kolejny rok jesteśmy razem. – Za plecami mojej siostry pojawiła się nagle Hamada z szerokim, życzliwym uśmiechem. Gdybym stał na pewno zmiękłyby mi nogi. – Z tą dwójką mam to szczęście od wielu lat, prawda chłopaki?

Daisuke musiał mnie szturchnąć, żebym coś jej odpowiedział. Byłem zbyt urzeczony tym, że nawet jeśli mówiła o nas obojgu, to jakby miała na myśli tylko mnie. Zastanawiałem się, czy coś się we mnie zmieniło, czy Hamada sama z siebie zaczęła się mną nieco bardziej interesować. Otrząsnąłem się, nieważne z jakiego powodu, najważniejsze, że tak się działo i musiałem to wykorzystać.

- To my mamy wyjątkowe szczęście, że zawsze trafiamy na ciebie – odpowiedziałem, mając nadzieję, że mój uśmiech jest naturalny.

Alice spoglądała na mnie z powątpiewaniem, ale nic nie mówiła, tylko zacisnęła usta. Pewna myśl przyszła mi do głowy i wyrzucałem sobie, że wcześniej na to nie wpadłem i nie zapytałem się o pewne rzeczy siostry bezpośrednio. Postanowiłem to nadrobić jeszcze tego samego dnia.

Hamada chyba jeszcze chciała coś dodać, ale przy wejściu zrobiło się pewne zamieszanie. Wszyscy spojrzeliśmy w tamtą stronę. Nie przeglądaliśmy z Daisuke listy zbyt uważnie, upewniłem się tylko że Alice i Hamada są w tej samej klasie. Pewnie powinien bliżej się temu przyjrzeć, żeby uniknąć zaskoczenia, gdy Konya wszedł do naszej klasy i zajął jedną z ostatnich ławek.

Wszyscy byli zainteresowani jego osobą, ale on wpatrywał się tylko w naszą grupkę. Miałem wrażenie, że w jego spojrzeniu czai się wyzwanie rzucane dziewczynom, ale kiedy kierował wzrok w moją stronę było w nim więcej zwykłej radości. Spojrzałem niepewnie na Alice, która aż gotowała się ze złości, pomyślałem, że jeszcze tylko brakuje, żeby zaczęła warczeć jak pies, gotowy do ataku. Chwyciłem jej dłoń i przyciągnąłem w swoją stronę.

- Pozytywne emocje, pamiętasz – wyszeptałem. – Nie daj się sprowokować, nie dawaj mu tej satysfakcji.

Była wściekła, że miałem rację i musiałem doprowadzić ją do porządku. Oczywiście, że duma młodszej siostry nie pozwoliła jej przyjąć tego na spokojnie. Wzięła jednak kilka głębokich oddechów i zaczęła się uspokajać.

- Chyba w tym roku jednak dopadło nas trochę pecha – skomentowała jego obecność Hamada. – A właśnie Alice, moja koleżanka zaczęła się spotykać z chłopakiem z naszej szkoły. Mogłabyś wyrazić swoją opinię?

Siostra spojrzała na mnie znacząco, więc ciężko westchnąłem. Wiedziałem, że mnie w to dalej wciągnie, ale niech chociaż najpierw przeprowadzi własny wywiad. Miałem tylko nadzieję, że Konya odpuści sobie prowokowanie kogokolwiek, albo próby zbliżenia się do mnie, pomimo że nasze ostatnie interakcje były całkiem miłe.

W czasie pierwszej przerwy odciągnąłem siostrę na bok i poprosiłem o przysługę. Miała mi powiedzieć, używając swojej umiejętności, kiedy Hamada spotkała swoją drugą połówkę. Jeśli byłby to dzień, kiedy się poznaliśmy mogłem mieć wtedy nadzieje, na coś więcej prawda?

- Nawet jeśli – odpowiedziała Alice. – Tego samego dnia mogła poznać wiele innych osób.

- Alice... – poprosiłem jeszcze raz, próbując ugrać coś miną słodkiego szczeniaka, która w moim wykonaniu zazwyczaj wyglądała komicznie.

- Przypuśćmy, że to byłbyś ty, nie masz gwarancji, że to był ten dzień, równie dobrze mogliście minąć się gdzieś jako dzieci i do siebie pomachać, to liczyłby się jako pierwsze spotkanie – odpowiedziała, wciąż nie przekonana do mojego pomysłu. Zastanawiałem się, czemu podchodzi do tego tak sceptycznie.

- Siostrzyczko proszę, nie odbieraj mi nadziei – spróbowałem jeszcze raz.

Westchnęła ciężko i poprosiła o datę. Często wspominałem ten dzień, kiedy spotkałem według mnie najpiękniejszą dziewczynę na świecie. Alice potwierdziła, wszystko się zgadzało, poczułem przypływ szczęścia i nagłą chęć do działania. Zastanawiałem się, gdzie mógłbym ją zaprosić, już szukałem jej wzrokiem, aby jeszcze wykorzystać odwagę, póki ją miałem.

Przeszukując klasę wzrokiem napotkałem tylko obserwującego mnie Konyę, co było dziwne jego wzrok sprawił, że zacząłem czuć się winny, temu, że chciałem zaprosić gdzieś Hamadę. Zmrużyłem wściekle oczy, czyżby stosował na mnie w jakiś sposób swoją umiejętność? Nie miałem pojęcia na czym polegała, ale może miała wywoływać niesłuszne poczucie winy.

Musiałem przyznać, że kolejne godziny mnie nużyły, dlatego by nieco się obudzić postanowiłem przypatrzeć się mojej klasie przez moją umiejętność. Zamknąłem oczy i skupiłem się przez chwilę, kiedy je z powrotem otworzyłem miałem przed sobą kolorowe linie. W pierwszej kolejności skierowałem wzrok na Hamadę i wybrałem to co łączyło ją z Daisuke, nieco ponad sześćdziesiąt procent, ale linia delikatnie błękitna. Moje wczesne wnioski zakładały, żeby odcienie niebieskiego łączyć raczej z czymś co zakończyłoby się przyjaźnią, niż realnym związkiem.

Hamada i Konya, zaledwie dwanaście procent i wściekle fioletowy kolor. Tego wcześniej nie widziałem, ale postanowiłem odnotować w domu. Tak prowadziłem notatnik z obserwacjami, tylko w razie czego, chociaż nie przepadałem za używaniem umiejętności. Alice mnie o to męczyła, chcąc, abym był dokładniejszy w swoich ocenach.

Terada siedziała niedaleko, generalnie była miła, tylko wściekała się, kiedy przerywano jej czytanie książek. Wtedy zaczynało robić się nieprzyjemnie, linie od niej wiodły jedynie do dziewczyn. W głowie zabrzmiała mi odpowiedź Alice, kiedy ją o to zapytałem, „Możesz zobaczyć tylko potencjalnie romantyczne relacje".

Uzmysłowiłem sobie potem, że dlatego w przypadku Konyi widziałem niemal podwójna ilość linii, ponieważ obojętna mu była płeć. Przyjrzałem się każdej z siedemnastu możliwości, z naszej dwudziestoosobowej klasy musiałem wyłączyć samego Konyę, mnie i Alice. Jedna z linii biegła nawet do Terady, ale kolor blaknął w połowie, co rozumiałem jako ewentualnie jednostronne uczucie.

Martwiące jednak było, że ani jedna z nich nie pokazywała ponad trzydziestu procent, ani nie barwiła się na czerwonawy kolor, ba żeby chociaż bladoróżowy. Zrobiło mi się najzwyczajniej w świecie smutno, żeby nawet w obrębie klasy nie mieć szans na nawiązanie jakieś głębszej relacji. Nie zazdrościłem mu i w sumie nie zdziwiłbym się, gdyby jednak czuł się przerażająco samotny.

Musiałem przerwać swoje rozmyślania i jakoś przetrwać do końca dnia. Hamada zaskoczyła mnie zatrzymując wszystkich i proponując wyjście na karaoke w ramach integracji w nowym składzie. Musiałem szybko coś wymyślić, żeby tego uniknąć. Wykorzystując entuzjazm pozostałych szybko przemknąłem do tablicy i zapisałem swoje nazwisko jako osoby odpowiedzialnej za sprzątanie.

Alice narzekała, że nie chcemy z Daisuke jej tam zabrać, więc oczywiście, że się zgodziła. Ten zdrajca, mój przyjaciel oczywiście chciał iść ze względu na nią w ramach realizacja planu zdobycia jej serca. Nie cierpiał karaoke równie mocno jak ja.

- A co z tobą? – zapytała Hamada smutnym głosem.

- Niestety obowiązki wzywają. – Pokazałem tablicę i wzruszyłem ramionami. – Może następnym razem.

- Liczę na to – odparła z uśmiechem, ale bardziej cieszyłem się z tego, że uniknąłem tej wątpliwej dla mnie rozrywki niż z jej gestu.

Chwilę zajęło zanim wszyscy zainteresowani się zebrali i w końcu sobie poszli. Dopiero wtedy odetchnąłem z ulgą i zakasałem rękawy, zastanawiając się od czego zacząć, by jak najszybciej się ze wszystkim uwinąć. Uciekł mi jednak pewien szczegół w postaci jednej osoby, która została.

- Pomogę ci – oznajmił Konya.

- Podaj najpierw cenę – powiedziałem, poznając już jego upodobanie do dziękczynnych prezentów.

- Tylko wspólny powrót do domu. – Niewinny uśmiech przewinął się na jego ustach.

Poczułem się jednak dziwnie szczęśliwy, że został, ale jednocześnie przerażony tym, że serce nieco przyśpieszyło rytm, kiedy zdecydowanie nie powinno. Próbowałem zmusić się do myślenia o czymkolwiek innym, o Hamadzie, dziewczynie moich marzeń, ale mój wzrok i mózg rejestrowały tylko jak Konya rozluźnia nieco swój krawat i odpina guzik od kołnierzyka.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro