7
Rano, gdy się obudziłam przeszła przezmnie fala bólu. Stęknęłam nie czułam jeszcze nigdy aż tak ogromnego bólu. Popatrzyłam na łóżka, Angelika i Agata jeszcze spały. Spojrzałam na zegarek na półce. Wskazywał 7.35, heh dlatego jeszcze dziewczyny śpią. Postanowiłam wstać, ciul z bólem musze się przejść. Podniosłam się do siadu, musiałam trzymać mocno język za zębami by nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Wstałam z łóżka i odrazu się zachwiałam. Mało co nie straciłam równowagi. Coraz spoglądałam na łóżka dziewczyn czy przypadtkiem jednej z nich nie obudziłam. Kulejąc po chwili dotarłam do drzwi, otworzyłam je po cichaczu i wyszłam z pokoju. Zamknęłam drzwi jak najciszej mogłam. Udałam się w stronę schodów, gdzie prowadziły na dół. Im bliżej byłam schodów tym bardziej słyszałam rozmowę trójki osób. Stanęłam za ścianą i zaczełam się przysłuchiwać.
-Ehh, martwię się o Jule jest w złym stanie i to jeszcze przez tych dupków-warknął Alex-I jeszcze co gorsza, myśli że oszukuje że jestem jej bratem-zrobiło mi się trochę, głupio że mu nie uwierzyłam.
-Spokojnie Alex, będzie wszystko dobrze-powiedziała jakaś dziewczyna.
-Nic nie jest dobrze Jill, mam dość ehh nie chce jej stracić tak jak rodziców. Zostałam mi tylko ona-było mi strasznie głupio, on był moją jedyną rodziną. Eh nie moge tego spierdolić.
-Jack, mam do ciebie prośbę. Jack? Gdzie on? Gdzie już go w cieło!? Przecierz tu siedział!-usłyszałam zaskoczony głos Alex'a.
-Ładnie to tak podsłuchiwać?-usłyszałam głos za sobą, powoli się odwróciłam.
-Heh, ups?-to ten sam klaun, który uratował mnie przed Jeff'em. Chłopak pokręcił głową z uśmiechem. Wziął mnie na ręcę, odrazu złapałam się za jego pasiastą koszulę. Zaczął schodzić ze schodów.
-Co! Nie, nie, nie! Proszę!-mówiłam szeptem, odrazu zauważyłam minę Alex'a. Był zaskoczony zaistniałą sytuacją.
-Jula? Co ty tu robisz? Powinnaś leżeć!-krzyknął wściekły, odrazu się zmienił, kopia mnie.
-Stała przy ścianie i podsłuchiwała. Tak samo było z Lolly, gdy trafiła do rezydencji-uśmiechnął się klaun.
-Przperaszam, Alex. Nie chciałam cię zezłościć-powiedziałam, w moim głosie dało się wyczuć że jest mi przykro. Zmieniłam się jak Alex tylko że ze smutku, zakryłam twarz w koszulę chłopaka. Poczułam że chłopak się ruszył usadowił mnie na kanapie przy damskiej wersji jego. Nie znałam ich więc oddaliłam się w róg kanapy.
-Nie musisz się nas bać, Jula. Jestem Laughing Jill, a to jest mój brat Laughing Jack-powiedziała przyjaźnie dziewczyna, pokiwałam głową na znak że rozumiem. Alex uklękł przedemną.
-Eh, przepraszam cię Jula nie chciałem na ciebie na krzyczeć-pokiwałam głową. Zarzuciłam ramiona na chłopaka i go przytuliłam. Alex wstał razem zemną. Oddał przytulas. Posadził mnie na kanapie.
-Jesteś może głodna?-pokręciłam przecząco głową.
-Przyniusłbyś mi szklankę wody?
-Już się robi-powiedział i poszedł do kuchni.
-Jak tam rany?-spytała mnie się Jill.
-Nie za dobrze czuje ból jak chodzę jeszcze pewnie będę miała tak z pare dni-odpowiedziałam, uśmiechnęła się dziewczyna. Czułam wzrok Jack'a na sobie nie podoba mi się ten klaun. Podobno Alex miał jaką prośbę do niego. I mówił coś o mojej mamie i jakieś rezydencji. Heh nie dosyć jeszcze się umie teleportować, ciekawe co jeszcze umie.
><><><><><><><><><><><><><><><><
Witam czytelników! A więc macie tu króciutki rozdział, następny rozdział będzie dłuższy. Trochę mnie nie było. Ogólnie na wattpad i gdy weszłam miałam ponad 200 powiadomień, ah bywa.
Do zobaczyska~Juliet920
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro