Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7


SAKURA POV

Zmrużyłam oczy, patrząc w przestrzeń oddaloną ode mnie o kilka metrów. Gdy chwyciłam lekko dłonią podbrudka, mój umysł zaczęły zalewać różne myśli.

Jak mam złapać Uchihę, jeśli mnie szantażuje? Nie chcę narażać życia Naruto na niebezpieczeństwo, ale chcę też usadowić dupę tego drania w więzieniu. Zabił już zbyt wielu ludzi, ale wygląda na to, że nie dba o świat. Nie rozumiem też, dlaczego uratował mnie przed tymi ludźmi. Gdybym była na jego miejscu, chciałabym swojej śmierci.

-Haruno, wszystko w porządku?

Otrząsnęłam się z transu i spojrzałam na Naruto. Posłałam mu uspokajający uśmiech.- Tak, po prostu myślałam o czymś.

-O czym?- zapytał Sai.

Westchnęłam.- Zauważyliście, że on nie ukrywa ciał? Po prostu zostawia je tam, gdzie zostały pozbawione życia.

Kakashi pokiwał głową.- Nigdy tak naprawdę o tym nie pomyślałem. Może nie jest tak mądry, jak myśleliśmy?

-Nie, jest mądry i to bardzo. Wie doskonale co robi, ale dlaczego zostawia ciała w takim miejscu, w którym śledczy na pewno je znajdą? To bezcelowe.

-Wiesz co.- zaczął blondyn.- Może mi się tylko wydawać, ale myślę, że zabija przestępców.

Wszyscy łącznie ze mną zwrócili swoją uwagę na Uzumaki'ego.

Kontynuował.- Myślę, żeby się nad tym zastanowić. Cztery ofiary, które widzieliśmy, miały jakiś kryminalny rejestr. A konkretnie napaści. Może robi to dla dobra innych.

Nie mogłam się powstrzymać przed zaśmianiem się na to co powiedział Naruto. Mógł mieć rację. Uchiha obserwował mnie, jak dręczą mnie ci mężczyźni z South Avenue, co dało mu pretekst do zabicia ich. Ale to nie wyjaśnia, dlaczego wziął mój pistolet.

Kakashi potrząsnął głową.- Nie, nie, nie. Nie wierzę w to. Było jeszcze 15 innych ofiar, które miały taką samą ranę na szyi. To może być zbieg okoliczności, że ostatnie 4 miały kryminalną przeszłość. Nie możemy jeszcze wyciągać pochopnych wniosków w dochodzeniu. Mam co do niego złe przeczucia. Nie wierzę w tę teorię.

Zaszydziłam.- Opierasz się tylko na własnej opinii. To dobra teoria, o której należy pamiętać. Może to był zbieg okoliczności, ale jest to najlepsze wyjaśnienie, jakie mamy do tej pory. To, że nienawidzisz tego faceta, nie znaczy, że teoria Naruto jest błędna.

-Km.- zaczął białowłosy.- Masz rację. Mój błąd.- westchnął.- Robię to od lat, a niektóre z tych przypadków są dla mnie sceptyczne. Nie chcę wierzyć w niewinną próbę sprawiedliwości Uchihy, ponieważ każdy podejrzany nie miał dobrego powodu do morderstwa lub kradzieży.

-Cóż.- zaczął Sai.- Być może to może być pierwszy przypadek, w którym ktoś ma dobry powód do zabójstwa.

Skinęłam głową.- To prawda, ale jeszcze nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Mam wątpliwości co do tej teorii, ale wydaje mi się to uzasadnione. Dopóki nie zdobędziemy więcej dowodów, powiedzmy, że to jest znak sprawiedliwości. Nie bronimy jeszcze Uchihy.

Drzwi szefowej się otworzyły.- Mamy kolejne siedem!

=*=*=*=*=*==*=*=*=*'

-To.....szalone.- oczy Naruto były szeroko otwarte, gdy patrzył na ciała przed sobą.

Przełknęłam ślinę, starając się nie okazywać zdenerwowania.

- Jak to w ogóle jest możliwe? Siedmiu facetów naraz... to niemożliwe.- stwierdził Sai.

Kakashi położył dłoń na moim ramieniu.- Wszystko w porządku?

-Miałam racę.Był w South Avenue, ale nikt mi nie uwierzył.

Wiedziałam, że nie był to dobry pomysł, żeby to mówić, zwłaszcza że byłam w pobliżu, kiedy Sasuke to zrobił, ale nie mogłam się oprzeć pokusie ogłoszenia, że miałam rację. To znaczy, nie musiałabym tam iść sama, gdyby Kakashi i inni mi uwierzyli. Cholera, nie powinnam mówić Uchihie po imieniu, nawet jeśli siedzi mi to słowo ciągle w głowie.... Ta cała sprawa jest pokręcona.

Naruto westchnął.- To nie tak, że ci nie wierzyliśmy, Sakura. Za wcześnie by było pójść tam, gdzie powinniśmy go zastać.

Zepchnęłam dłoń Kakashi'ego z mojego ramienia i spojrzałam na Naruto.- Jeśli chcemy rozwiązać tę sprawę i schwytać go, musimy przejść ryzykowne działania! Nawet jeśli mylimy się co do lokalizacji, powinniśmy skorzystać z okazji i spróbować. W przeciwnym razie nie dojdziemy nigdzie z tym śledztwem i ty o tym wiesz!

-Sakura...- Naruto zmarszczył brwi.

-Wszyscy wiecie, że mam rację. Nie jesteśmy już debiutantami, zwłaszcza ty, Hatake. To może być najtrudniejszy przypadek, jaki kiedykolwiek zrobiliśmy. Mamy na rękach szybkiego i inteligentnego przestępcę, a jeśli nie pójdziemy do miejsc, w których, jak sądzimy, ukrywa się, to jaki to ma sens? Po prostu mi zaufajcie, dobrze?

Sai odpowiedział.- Więc co? Chcesz, żebyśmy zaczęli teraz badać ten obszar?

Pokręciłam głową.- Nie dzisiaj. Jutro. Mam pomysł gdzie się ukrywa....

=*=*=*=*=*=*=*==*

Otworzyłam drzwi i weszłam do mieszkania. Po tym, co wydarzyło się kiedyś, sceptycznie podchodzę do tego, czy ktoś tu jest. Chciałam wyciągnąć pistolet, ale się powstrzymałam. Nawet jeśli ktoś by tu był, to czy tak naprawdę chciałabym mu zagrozić? Nie powinnam tego robić skoro mnie szantażuje, a poza tym nie chciałam mu robić krzywdy.

Zrzuciłam torebkę na podłogę i skierowałam się w stronę łazienki. Podeszłam do lustra i przyglądałam się sobie w nim przez długi czas. Doszłam do wniosku, że jestem w małym stopniu, ale jestem atrakcyjna. Wszędzie, gdzie się udawałam, mężczyźni flirtowali ze mną, ale zwykle ich odrzucałam i odchodziłam. Wygląda na to, że nigdy nie pójdę na randkę, ani nie będę spotykać się mężczyznami. Chodzi mi o to, że mam już 25 lat. Moja mama i tata mieszkali w innej części świata ze względów zawodowych, więc czułam się samotna, odkąd wyprowadziłam się, by realizować swoje marzenie o zostaniu detektywem. Rzadko kiedy odwiedzałam Naruto, a od moich bliskich przyjaciół z liceum zaczęłam się powoli oddalać. To smutne, naprawdę. Może powinnam się dużo częściej spotykać z innymi ludźmi. Czy to przyjaciele, czy randki z rozsądkiem. Nigdy wcześniej nie poświęcałam czasu na życie prywatne, więc może nadszedł czas aby to zmienić.

Po chwili namysłu, postanowiłam opuścić łazienkę. Nie było jeszcze za późno. Była mniej więcej 9 albo 10, ale dla mnie to jest jeszcze wczesna pora. Moja cholerna pizza oczywiście zniknęła, więc nie miałam teraz jedzenia. Boże, jak ja nienawidzę tego Uchihy.

Muszę coś kupić do jedzenia, zanim umrę z głodu.

=*=*=*=*=*=*=*=*=*=*

Po zakupach w sklepie spożywczym otwartym 24/7, wróciłam do mieszkania. Odstawiłam wszystkie zakupione rzeczy i skierowałam się do sypialni, żeby przebrać się w piżamę. Kiedy weszłam do pokoju, zatrzymałam się. Nie wiem jak się mam czuć. Zdenerwowana czy zaskoczona? Może oba?

Podeszłam do stolika nocnego i przechyliłam głowę widząc na nim kartkę. Uchiha zostawił mi kolejną notatkę, ale to jeszcze nie wszystko. Na kartce był położony jakiś kwiat, który wydawał się być różą. Miała zieloną łodygę, czerwony kwiat i kolce. Czy on próbował mnie przestraszyć? Nie, z mojej perspektywy był to znak dominacji .

Podniosłam kartkę i przeczytałam treść na niej zawartą.

Wszystko, co robię, ma cel. 

Zmarszczyłam brwi. Po chwili usłyszałam za sobą kroki. Nie.... to nie może być on. Nie mógł tutaj być, prawda? Odwróciłam się tym samym odpowiadając sobie na pytanie. Stał oparty o drzwi, jakby tu mieszkał. Ten drań...

-Czemu tu jesteś?- zapytałam, patrząc na niego.

Posłał mi spojrzenie 100 rzzy mocniejsze niż moje.- Żeby cię ostrzec.

Stałam cicho, a on kontynuował.- Jeśli planujesz zbadać South Avenue w poszukiwaniu mojego miejsca pobytu, radzę ci, żebyś tego nie robiła.

Zaszydziłam.- Od kiedy powinnam cię słuchać?!

Jego wzrok zrobił się przeszywający.- Naprawdę zamierzasz o to zapytać?

Jeszcze raz zamilkłam, a on kontynuował. - Pójdź tam, a zabiję twojego blondynka na miejscu.

Od razu posmutniałam i dodałam.- Ja po prostu wykonuję swoją pracę.

-Hn, jakby mnie to obchodziło.- odwrócił się, przygotowując do wyjścia z mieszkania.- Pójdź tam , a on zginie.- i wtedy zaczął odchodzić.

-Nie zrobisz tego!- krzyknęłam.

Głowa Uchihy lekko się odwróciła w moją stronę. Zaśmiał się.- Spróbuj to zrobić a się przekonasz.- znowu zaczął odchodzić.

Zacisnęłam dłonie w pięści, zgniatając kartkę. Zaczęłam się gotować w środku ze złości. Nie wiele się zastanawiając szybko pobiegłam w jego stronę. Podniosłam pięść i próbowałam uderzyć go w głowę. Mężczyzna odwrócił się, chwycił mnie za rękę i mocno pchnął na ścianę. Złapał moje oba nadgarstki jedną ręką i umieścił je nad moją głową. Starałam się wyrwać, ale jego uścisk był zbyt silny. Zazgrzytałam zębami.

Cięgle się wierciłam.- Puszczaj mnie!

Zaszydził.- Nie rozumiem, dlaczego ludzie nazywają cię niesamowitą. Jesteś najsłabszym detektywem, z którym kiedykolwiek miałem do czynienia.

Podniosłam do góry kolano, ale on mocniej przycisnął moje ciało do ściany.

-Przestań.- zażądał.

-N-nie.- zamknęłam oczy, zbyt zawstydzona, by na niego spojrzeć. Znowu mnie pokonał.

Jego uścisk jeszcze mocniej zacisnął się na moich nadgarstkach.- Spójrz na mnie.

Nadal miałam zamknięte oczy.

- Nie każ mi się powtarzać.- jego uścisk zaczął siniaczyć moje nadgarstki.

Spróbowałam krzyknąć, ale położył dłoń na moich ustach.- Nie myśl, że będę miłym facetem, którym byłem wczoraj i okażę ci miłosierdzie. Teraz otwórz swoje cholerne oczy i spójrz na mnie, bo inaczej stanie się to dla ciebie bardziej bolesne.- jego głos był ostry.

Powoli otworzyłam oczy i na niego spojrzałam. Zabrał dłoń z moich ust.

-Widzisz moje oczy?- zapytał, wskazując na swoje oczy.- Cała powaga jest w nich zawarta.

Miałam ochotę płakać, ale powstrzymałam łzy.- Powinnam być silniejsza, niż teraz...

Kontynuował.- Powiem to ostatni raz. Wróć z powrotem do South Avenue, a zabiję twojego przyjaciela. Rozumiesz mnie?

Nareszcie powiedziałam.- Jak mam to zrobić? Potwierdzono już, że jutro prowadzimy dochodzenie.

Puścił mnie.- To twój problem, nie mój.

Uchiha zaczął odchodzić ode mnie.

-Zaczekaj.- powiedziałam cicho. Zatrzymał się.

-Ta notatka...- spojrzałam na jego plecy.- Co ona znaczy?

Nie odwracał się do mnie, kiedy mówił.- Masz się sama dowiedzieć o co chodzi.

I wtedy odszedł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro