Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 29

Wróciłam do domu i od razu zobaczyłam, Jima. Siedział zagłębiony w swoich myślach tak, że nawet nie zauważył jak weszłam. Kiedy zdjęłam płaszcz podeszłam do niego.

– Wszystko wporządku? – spytałam na co ten się ocknął i uśmiechnął. Wiedziałam, że coś go gryzło.

– Tak po prostu myślę co zrobić dalej – usiadłam mu na kolanach i zagłębiłam swoją twarz w jego szyji. Oplutł mnie ramionami.

– I na co wpadłeś? – spytałam cicho rozkoszując się jego bliskością.

– Są różne opcje. Można było by wejść do jego domu... albo po prostu go dokładnie go obserwować.

– Ta pierwsza opcja może się właśnie udać. Carlos zaprosił mnie na kolację – czuje jak Jim się spina. Odsuwam twarz od jego szyji by na niego spojrzeć – Nie martw się, uda mi się. Dosypie mu czegoś i zobaczę czy ma coś u siebie.

– Nie – mówi od razu i odsuwa mnie, wstając – Nie i nie. Nie zgadzam się na to. To za wcześnie. To jest zbyt ryzykowny plan. Nie przemyślany plan kończy się w 50% porażką.

– Nie prosiłam cię o pozwolenie – również wstaje – Mój tata nie odbiera telefonu. Nie ma go. Nie chce go stracić Jimmy – łapie jego rękę. Wiem, że ze sobą walczy, nie wie czy się zgodzić czy nie – Jestem dobrze wyszkolona. Udało by mi się nawet pokonać Sebe – dotykam jego policzka drugą dłonią.

– Moran nie byłby zadowolony gdyby to usłyszał – uśmiecha się lekko, co odwzajmeniam.

– Więc się zgadzasz? – pytam.

– Ale nie puszczę cię bez podsłuchu czy bez ludzi, którzy będą mieli za zadanie wkroczyć kiedy pójdzie coś nie tak – mówi tonem nie przyjmującym sprzeciwu.

– Oczywiście Moriarty – śmieje się i go całuje. Kiedy jego ręka znajduje się pod moją bluzką przychodzi wiadomość. Jim nie chcę przerwać niczego, co więc zmusza mnie do interwencji – Poczekaj... – zatyka mi usta swoimi, a ja i tak wyciągam telefon by odczytać ją kiedy kieruje nas na kanapę. Kiedy odczytuje wiadomość odsuwam go gwałtownie – Selena – mówię próbując uspokoić oddech – Chce pogadać! Zaraz będzie! – padam w panikę, którą po chwili udaje mi się zwalczyć – Zabiorę ją na zakupy – zakładam płaszcz – Proszę dopilnuj by nie było po tobie nawet śladu. Wrócę zapewne z nią, a ona może coś podejrzewać.

– Niech zgadnę... Ty pracujesz, a ja zajmuję się domem? – jest rozbawiony. Patrzę na niego z szerokim uśmiechem.

– Nie myśl, że zawsze będę cię utrzymywać – całuje go w usta i znów kieruję się w stronę wyjścia. Mam nadzieje, że wszystko pójdzie według planu. Bo jeśli pójdzie coś nie tak... Mogę zapłacić najwyższą cenę.

💜💜💜💜💜💜

I jak wam się podoba?? ❤️❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro