Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

Zawiedziona po nieudanym spotkaniu z Carlosem postanawiam wrócić do domu. Może naprawdę mu coś wypadło albo po prostu chce się mną zabawić tak samo jak Jim. Przekręcam kluczyk w drzwiach i wchodzę, na wycieraczce są ślady błota, co najdziwniejsze nie było go tam gdy wychodziłam. Rozglądam się i na półce obok widzę nóż, powoli go chwytam i idę w stronę salonu. Zapalam światło i spoglądam na kanapę na której siedzi Jim. W podartych ubraniach, cały we krwi z widocznymi sińcami. Poczułam ukucie w sercu i miałam ochotę podbiec do niego, ale nie potrafiłam po tym co zrobił.

–Co ty tu robisz?

– Proszę... posłuchaj mnie.

– Mów. Nie mam czasu. Jak tu się dostałeś co? – patrzę na niego chłodno.

– To dłuższa historia

– Idź do łazienki weź prysznic, a ja przyniosę Ci czyste ubrania- warknęłam

–Dziękuję – wyszeptał

– A potem znikniesz rozumiesz?– spojrzałam na Jima, który skinął głową, zaprowadziłam go do łazienki i dałam ubrania ojca których i tak nie używał. Wróciłam do salonu starając się nie wybuchnąć. Miną jakiś czas z znowu byłam z Jimem w salonie.

– Mogę wody?

– Tak, mów czego chcesz – rozkazałam i poszłam po szklankę z wodę, a następnie podałam mężczyźnie

– To Carlos

– O czym ty mówisz? przestań kłamać! nie dość, że ten sms to jeszcze zdradziłeś mnie! Jeszcze czepiasz się Carlosa mam dość! wynoś się! – krzyczałam.

– Jaki sms? jaka zdrada? Nie rozumiem – wyglądał jakby naprawdę nie wiedział o tym co zrobił.

– Wysłałeś mi smsa, że znudziłam Ci się i mam się wynosić, a jedna kobieta powiedziała mi, że się z nią przespałeś

– Słuchaj, ludzie Carlosa mnie więzili, zabrali mi wszystko, dopiero Seb mi pomógł

– Dlaczego mam ci wierzyć?

– Bo cię kocham rozumiesz? cholernie mocno, nigdy bym Cię nie skrzywdził – wyszeptał i zbliżył się do mnie

– A co jeśli kłamiesz?- wydusiłam

– Nigdy bym Cię nie okłamał- zbliżył się bardziej i objął mnie w talii, moje ręce wylądowały na jego klatce

– Nie wiem co mam o tym sądzić... myśleć. Nie wiem czy to nie kolejne twoje zagranie – patrzę na niego dopatrując się chodź cienia fauszu.

– Dobrze wiesz, co myśleć – Uśmiechnął się  i delikatnie musnął moje usta swoimi a następnie pocałował. Nie potrafiłam się oprzeć i odwzajemniałam pocałunki. Jim zsunął swoją rękę i zaczął nią wodzić po moim udzie, odsunęłam się od niego i pociągnęłam w stronę mojej sypialni. Gdy byliśmy na miejscu zaczęłam go rozbierać a on mnie. Niedługi czas potem znaleźliśmy się w łóżku. Gdy było po wszystkim leżeliśmy wtuleni w siebie.

– Kocham Cię – wyszeptał

– Ja Ciebie też Jim – pocałowałam go w usta

– Masz może ochotę na grę?

– A poleje się krew? – spojrzałam na Jima i przygryzłam dolną wargę

– Inaczej nie było by zabawy – zaśmiał się a ja dołączyłam.

Chcę Serdecznie podziękować dla Natalxie to dzięki niej jest ten rozdział 💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro