Rozdział 28
Założyłam płaszcz, rozmyślając nad tym co i jak mam zrobić.
– Wiesz, że nie musisz tego robić? - pyta Jim podchodząc do mnie i kładąc po chwili swoje dłonie na moje tali.
– Chce go pokonać tak bardzo jak ty – uśmiecham się zakładając mu ręce na szyję.
– Myślałem o tobie cały czas. Cholernie za tobą tęskniłem – przyznaje, a ja opuszczam wzrok.
– Powinnam powiedzieć, że też tęskniłam, ale prawda jest taka, że chciałam cię udusić.... – przybliżam swoją twarz do jego - ale nie mogłam o tobie zapomnieć... nawet zaczęłam przyzwyczajać się do myśli, że Valdes może mi cię zastąpić, że jak go do siebie dopuszczę to znikniesz. Nawet przez jakiś czas udało mi się to zrobić, ale zawsze w mojej głowie przebijałeś się ty.
– Carlos wykorzystał twój ból – całuje mnie po chwili - rozwalił wszystko co mieliśmy wokół siebie poukładane – znów mnie pocałował w usta – Nie obwiniańmy się już o nic – kiwam głową.
–Czyli mogę żyć z myślą, że mam znów swojego męża – uśmiecham się szeroko i się odsuwam w stronę wyjścia – Teraz zrobię to co umiem najlepiej. Zemszczę się.
– Oboje to zrobimy – mówi zanim wyjdę na co tylko posyłam mu całusa.
Po chwili docieram do gabinetu Carlosa. Z powagą wchodzę i zachowuje się niczym małe obrażone dziecko.
– Emily – uśmiechnął się lekko i wstał. Nie odzywam się do niego tylko surowo patrzę. Ten wzdycha cicho i wyciąga do mnie dłoń, którą dopiero po chwili mu podaję – Przepraszam, że wyszedłem tak nagle – Całuje mnie w dłoń i w nadgarstek. Przyciąga mnie do sobie i chcę pocałować, lecz odwracam twarz.
– Na to teraz musisz sobie zapracować – mówię już łagodnym tonem. Nie mogłabym go pocałować, nie teraz.
– Dziś. Kolacja u mnie – patrzę na niego zaskoczona.
– U ciebie? - pytam widząc jego szeroki uśmiech. Mam wybór odmówić, albo się zgodzić. Jeśli bym się zgodziła może udało by mi się coś znaleźć w jego mieszkaniu.
– To jak? – pyta całując mój policzek.
– Zgadzam się, ale nie licz na nic więcej – mówię z lekkim uśmiechem.
– Kto wie może zmienisz jeszcze zdanie – puszcza mi oczko i podaję mi karteczkę z adresem. Kiwam głową i całuje go w policzek by wyjść z tego przeklętego miejsca. Jak mogłam tak łatwo dać się omamić? Zwieść? Przypomniały mi się słowa Mycrofta. Mówił, że to dziwne, że akurat kiedy pojawił się Valdes, zniknął Jim. Cholera jasna musisz się obudzić Emily! Musisz znaleźć ojca i zniszczyć drania.
💜💜💜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro