Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

Minął tydzień od ostatnich wydarzeń. Od zerwania Jima, od momentu kiedy poraniłam. Może to i lepiej? Nie nadaje się na wzór rodzica. Wstałam z łóżka i pierwszy raz od tych paru dni wyszłam. Wyglądałam okropnie, ale byłam pewna że mój tata nie ma gości. Kiedy schodzę po krętych schodach widzę jak mój ojciec pije kawę.

– Hej – mówię lekko zawstydzona moim stanem. Ten uśmiecha się i wstaje by mnie mocno przytulić. Zaskakuje mnie to, ale wtulam się w niego.

– Tego mi było trzeba – uśmiecham się.

– Nie. Teraz potrzebny jest ci prysznic i porządne śniadanie – kiwam głową na jego słowa i schylam głowę i wbijam uparcie wzrok na jego buty. Po chwili mój ojciec podnosi mój podbródek – Wiem, że to trudne, ale musisz o nim zapomnieć. Nie jest wart twoich łez, twojego bólu – podaje mi jeden z moich nożyków – Jesteś moją córką i najbardziej twardą kobietą jaką znam – Jego słowa znaczyły dla mnie wiele.

– Dziękuję staruszku – macha głową i nie może powstrzymać uśmiechu – Idę się umyć – cofam się po jakieś ubrania.

Wychodzę z łazienki i od razu idę do kuchni. Kiedy mój żołądek jest już zaspokojony kieruje się do miejsca gdzie był wcześnie ojciec. Mało nie padam na zawał kiedy widzę Carlosa.

– Czego tutaj chcesz? – pytam wściekła.

– Czekam na dokumenty od twojego ojca – mówi spokojnie patrząc na mnie uważnie – Jak się trzymasz?

– Czuje się świetnie, nie widać?

– Właśnie widzę – jego spokój doprowadza mnie do szału.

– Jeśli zagrozisz... – zaczynam, ale ten nagle wstał.

– Posłuchaj. Jeśli bym miał złe zamiary już by ten apartamencik dawno zamienił w ruiny do zwiedzenia przez bezdomnych. Przestań traktować mnie jak wroga bo nim nie jestem – mija mnie i podchodzi do idącego już ojca – Dziękuję. Widzimy się jutro – mówi i wychodzi. Zaciskam usta i dopiero po chwili dociera do mnie, że to przeciwnik Jima. Nie jest już moim wrogiem bo ma interesy z członkiem mojej rodziny.

– Chodźmy w coś pograć... – mówię po chwili.

💜💜💜

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro