Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

- Faceci to są świnie- powiedziała upita już Elena. Właśnie piliśmy w jednym z barów.
- Nie zaprzecze i nie potwierdzę- powiedziałam również wstawiona.
- A no właśnie!!! Jak tam twoje sprawy sercowe, o moich już wiesz- zaśmiałam się.
- Mam dwóch do wyboru i nie wiem co zrobić.- rozłożyłam ręce.
- Niech zgadnę Mycroft... i Jonh?
- Jim- poprawiłam chichocząc.
- Posłuchaj ja znam się na tych sprawach- wypiła kolejną kolejkę, którą podał jej barman.- Jeden jest taki sobie z urody, wpływowy i do tego patriota, zaś drugi jest seksowny, wpływowy i niebezpieczny, wybór jest oczywisty!- zaśmiałam się próbując zostrzygnąć który to patriota a który niebezpieczny.
- Poczekaj, że Jim?- Próbowałam się skupić.
- Jonh- wybuchnęły śmiechem, przyciągając spojrzenia chyba wszystkich z tym lokum.
- Widzę, że niezła popijawa się tu odbywa- zagadał barman.
- Tak, damski wieczór- powiedziałam śmiejąc się na co facet pokręcił głową rozbawiony.
- Nie ma nawet popołudnia.
- Każda pora jest dobra na picie, mój drogi...a no właśnie jak masz na imię, jeśli oczywiście to żadna tajemnica państwowa.
- Jestem Sebastian, Sebastian Moran- podał nam dłoń, którą bez wachania uścisnęliśmy.
- Powiedz mi Seb, jesteś wolny czy masz kogoś- nie ma to jak Elena.
- Ohoho widzę, że już nie cierpisz po Shelocku- zaśmiałam się.
- Sherlock to palant i skoro nie może mnie docenić to znajdę kogoś kto to zrobi- uśmiechneł się do Seby, który zaczął pisać coś na swoim telefonie.
- Wiem!- krzyknęłam dumna.
- Co?!- również krzyknęła głośno Elena.
- Zemścimy się na Sherlocku- zniżyłam swój ton do szeptu.
- Nie możemy - odwrociła się by znów wypić tak jak ja.
- Coś do niego nadal czujesz!- oburzyłam się znów patrząc na barmana, który się nam przyglądał.
- Nie... po prostu są niedługo święta, a to czas wybaczania- spoważniałyśmy na parę sekund by popatrzeć na Sebe i potem znów na siebie. Po tym poważnym momencie znów wybuchnełyśmy śmiechem. Odeszłam od baru i ruszyłam do wejścia.
- Dobra Elena, ja idę gdzieś, a wy filtrujcie!- wybuchneła śmiechem.
- Chyba już starczy tobie tego alkoholu bo mylą ci się słowa- nie odpowiedziałam tylko wyszłam z plączącymi się nogami. Nagle straciłam orientację wśród tłumu i nie wiedziałam, gdzie jestem, zaczęłam panikować. Chciałam płakać, krzyczeć, tupać.
- Tamara, w porządku?- ktoś złapał za moje ramiona i wtedy moje emocje wzięły górę.
- James...- wtuliłam się w niego, czując, że jestem już bezpieczna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro