1
[Kolor] włosa jak co dzień wstała z uśmiechem i po załatwieniu podstawowych czynności wyszła do centrum, w chwili gdy zobaczyła, że jej kuchnia świeci pustkami jeśli chodzi o jakiekokwiek jedzenie.
Idąc tam, nie mogła się nadziwić ilości nowych książek w jej pokoju. Nie przypomina sobie, by je kupiła. Nagle przystała, opuszczając głowę w dół, nie zwracjac uwagi, że stoi na środku ruchliwej drogi.
,, Nic sobie nie przypominam". - przeszło jej przez myśl.
Jednak ciągle szturchnięcia w ramie przez nieznajomych, zmusiło ją, by kontynuować swoją podróż do jakiegoś sklepu. Nie zauważyła jednak młodego mężczyzny, obarczającego ją swoim wzrokiem, który nie opuszczał ją nawet na krok, od razu po wyjściu z domu.
Oboje przeszli obok małej biblioteczki, która zafascynowała dziewczynę do tego stopnia, by do niej wejść.
– Dzień dobry. – zaczęła z uśmiechem i nie czekając na odpowiedź, poszła w stronę pierwszego regału.
W chwili gdy chciała sięgnąć po pierwszą lepszą książkę, poczuła że coś jej w tym przeszkadza. Automatycznie szarpnęła mocniej, wyrywając przy tym książkę blond włosemu chłopakowi, z kitką i grzywką zasłaniającą część jego twarzy. Spuściła od razu wzrok, przez co nieznajomy cicho się zaśmiał i obeszedł regał, sięgając drugą tą samą książkę.
Wzrok [imię] przejechał po całej jego sylwetce, jednak ostatecznie zatrzymał się na błękitnych oczach nieznajomego.
– Przepraszam, nie wiedziałam, że ty także chciałeś po nią sięgnąć. – wydukała.
Nie mógł być od niej dużo starszy. Wzrost jak i młodzieńcze rysy twarzy dawały dużo do życzenia, jednak nie wiedziała a raczej nie mogła podejrzewać ile może mieć lat.
– Nic się nie stało. – uśmiechnął się pewnie. – Może zechcesz poczytać ją w moim towarzystwie, hm?
Jego ruchy były sprecyzowane i pewne. Zbyt często powtarzał ten moment, by teraz uciec lub się speszyć. Za pierwszym razem było mu ciężko. Spotkał ją w tym samym miejscu, a on szukał tylko zwoju dla Sasoriego. Jednak w dziwny sposób [kolor] oka zainteresowania go sobą. Chciał zapytać ją o imię, ale nie zdążył, ponieważ wyszła zaraz po zakupieniu zwoju, który miał należeć do blondyna.
– Czemu nie. – odpowiedziała lekko speszona pocierając przy tym szyje dłonią.
Nie wiedziała, dlaczego jej to zaproponował, jednak wydawał się jej dziwnie znajomy. Tak, jakby byli w bardzo dobrych kontaktach. Dziewczyna przyznaje się nawet do dziwnego mrowienia, jednak nie ma pojęcia dlaczego. Przecież go nie zna...!
[imię] zakupiła książkę, czekając po tym na blondyna, który zrobił to samo. Wyszli na zewnątrz jednak błękitno oki spiął się lekko na widok przechodzących obok shinobi, jednak mimo wszystko uśmiechnął się i zaczął iść w stronę wyjścia z centrum. Nie za bardzo wiedząc co zrobić, poszłaś za nim, choć nie wiedziałaś czy źle to interpretuje.
Jednak po kilku minutach, znaleźliście się w małym parku, do którego ludzie niechętnie przychodzili.
– Powiedz... Jak masz na imię, hm? – zaczął standardowo.
– Jestem... – zawahała się na chwilę. Tego też prawie zapomniała. – [imię]. [ Imię ] [ nazwisko].
– W takim razie niezmiernie mi miło [imię]. Ja jestem Deidara. – usiadł na ławce i otworzył książkę na pierwszej stronie.
Mimo że nie lubił tego, czytał dla kobiety obok. Wiedział że to lubisz. Jednak często pokazywał ci swoją sztukę, na widok której zawsze zachwycałaś się inaczej. Z czasem jednak zaczęło go to męczyć... Twój stan. I brak uczucia, w którym musiał radzić siebie zawsze sam. Męczyło go to z dnia na dzień coraz bardziej.
– Powiedz Deidara... – zatrzymałaś się wzrokiem na jednym punkcie w książce. – Masz jakieś hobby?
– Mam. Lubię patrzeć na wybuch i sam go tworzyć. – odparł automatycznie, tak jakby robił już to zbyt wiele razy.
Choć czy tak nie było?
– W jaki sposób? – zapytałaś zaciekawiona.
Może i nie była to czysta ciekawość, która mróżyła ci wszystkie inne, tylko by się o tym dowiedzieć, ale chciałaś w jakiś sposób lepiej poznać blondyna. Poza imieniem nie wiedziałaś o nim nic, ale w pewien sposób ciągnęło cie do niego. Wydawał się miły.
– W taki sposób. – odpowiedział z zbyt dużą wymuszaną euforią, jednak nie skupiłaś się na nim.
Twoją całą uwagę przykuł mały gliniany ptak, wytworzony z ust na dłoniach nieznajomego. W pewien sposób cie to wzdrygnęło. Nie widziałaś nigdy... czegoś takiego. A przynajmniej sobie nie przypominałaś. Jednak szybko się opamiętałaś by nie urazić w jakiś sposób blondyna.
Jednak on zdążył już to zauważyć. W innym przypadku by to zignorował, jednak gdzieś w głębi wszystkich myśli które próbowały przekonać go że to 'nic', zabolało go to. Przez ten cały czas nie dał rady się do tego... Przyzwyczaić. Nie zawsze tak reagowałaś.
Pokręcił z dezaprobatą głową i wrócił do swojej sztuki. Rzucił swoje dzieło w górę, przez co zaczął unosić się nad nimi, jednak po chwili odleciał trochę dalej, po czym Deidara wywołał wybuch. [Imię] była zachwycona, z małymi wątpliwościami.
Czy mógł by stworzyć coś o wiele większego? I czy to mogło by zgładzić mnóstwo istnień? Czy już kiedyś coś takiego zrobił...? – przeszło jej przez myśl.
Przez bardzo długi czas wahała się, czy zadać to pytanie. Nie wiedziała jak zareaguje na takie podejrzenia, jednak w końcu odwarzyła się na to.
– Użyłeś tego kiedyś przeciwko innym?
Deidara udał zdziwienie. Doskonale znał odpowiedz: ,,tak i to wiele razy". Jednak nie miał odwagi się nigdy do tego przyznać. Wolał, byś miała na razie o nim dobre zdanie. Zawsze uważał, że szczerość jest ważną rzeczą, ale czasami niektóre sprawy lepiej zostawić dla siebie. ,,Nie każdy musi mieć takie samo zdanie jak ja. Wystarczy by mi to nie przeszkadzało" - prychnął na myśl, że ktoś mógł by go za to ocenić. Nie zależało mu na ocenie kogoś, kogo on sam sobie nie ceni.
– Co za bezmyślne pytanie, hm. Oczywiście że nie. Życie jest ważne i nie powinniśmy go od tak zabierać. Nie w taki sposób.
Przeczył sam sobie. Nie uważał tak. Życie w jego mniemaniu było kruche i większości ludzi nic nie warte. Sam uważał, że jego życie jest nic nie warte, a co dopiero kogoś?
– Och... Cieszę Się i masz racje. życie jest jedno i nie można go nikomu zabierać! – zaśmiałaś się kładąc dłonie na zamkniętej już książce. – Nawet w taki piękny sposób. – w żaden sposób. Dodała w myśli.
Deidara zaczął nad Tym myśleć. Pierwszy raz do tej pory.
Jeżeli ktoś kiedyś mnie skrzywdził, to gdzie Widzisz problem? Sprawiedliwości czasem trzeba pomóc, a jeżeli zabijam złych ludzi, albo ludzi o złych zamiarach, to chyba nie ma w tym nic złego. To znaczy... Jest. Staje się jednym z nich. Staje się zły. Choć co mi z tego? Od dawan należe do tego grona osób. Ocenionych i wyrzekniętych. Nie muszę przejmować się zdaniem innym bo... Bo i tak jestem z góry położony na nieodpowiedniej pozycji.
– To niedorzeczne. – odwarzył się w końcu odezwać nie licząc na twoje zdanie. ,,Jeśli ma mnie pokochać, to musi pokochać prawdziwego mnie". – Życie jest nic nie warte. Jak... – zamyślił się nad odpowiednim słowem. – Jak wioska bez ludzi. Jest ale nikt jej nie potrzebuje. Tak jak życia. Bez ludzi jest puste.
– Każdy potrzebuje życia. – wydukała.
Nie wiedziała co więcej powiedzieć. Zdziwiła ją nagła zmiana blondyna. Jego wybuchowość dopiero teraz ożyła zagłuszając spokój który w sobie kreował. Nie wyobrażała sobie, co musiało zasiać w nim te ziarno goryczy, przez które zapawał taką niechęcią do życia.
Jednak [imię] nie wyobrażała sobie nawet jakie te jedno ziarno wydało owocne plony.
Deidara nie wyobrażał sobie nic. Dalszego życia, planów czy następnego dnia. Jego życie polegało na decyzjach kogoś kogo kochał. Nie był w stanie jej opuścić gdy nie był pewny, że będzie bezpieczna i nie przypomni sobie choćby małego wspomnienia. Wspimnienia o nim.
Przez to chyba, nawet wybuch nie dawał mu tej radości, która przyniosła mu choćby mały uśmiech gdy wszystko szło nie tak. Przez jaki czas tak to się właśnie działo?
Zamknął oczy i próbował sobie przypimnieć. Pamiętał, że gdy był jeszcze w Akatsuki, były momenty gdy naprawdę chciało mu się żyć. Miał powód, który motywował go do dalszej walki. Do walki o to, co mógł wtedy bez wahania nazwać szczęściem. Jednak czy go zaznał? Zrozumiał że coś takiego, jak szczęście nigdy nie istniało. To była chwilowa radość, na myśl tego, że zrobi to co uważa za słuszne. Jednak to była tylko radość. Szczęścia prawdopodobnie nigdy nie zazna. Czemu? Bo jego szczęście ograniczało się do tej jednej kobiety, która nigdy nie mogła być szczęśliwą.
– Po co? By na koniec je stracić? – odpowiedział po dość długiej chwili milczenia.
– By zaznać wszystkiego o czym nam mówiono. – uśmiechnęła się delikatnie.
Deidara nie potrafił tego zrozumieć. Nie przypominał sobie o tym, by ktokolwiek mówił mu o powodzie do życia. Do powodzie do czegokolwiek, prócz wybuchu i destrukcji. ,, Czyżby o tym mówiła?" – przeszło mu przez myśl.
Szybko pokręcił głową uświadamiając sobie o co jej chodzi. O te głupoty wpajane przez naiwnych idiotów, tłumaczących że miłość, obowiązki i rodzina czeka każdego i to właśnie uczyni wszystkich szczęśliwym i do tego stopnia, by do końca życia o to dbać.
– Niedorzeczne! – Krzyczał w myślach. – Kocham kogoś ponad wszystko ale nigdy nie będę mógłbyć szczęśliwym, bo ona nic nie pamięta. To O N A nie będzie szczęśliwa przez błędy młodości. Nie swoje błędy.
– Nie chce zaznać niczego z tego.
Rzucił na koniec, pozostawiając osłupiałą [kolor] oką samą na ławce. Targały nim emocje których nie mógł zrozumieć, i których nie chciał pokazywać. Nie tutaj. Za dużo świadków.
Nie wierzyła w to. Każdy chciał by być szczęśliwy, jednak ona nie wiedziała, że on w to nie wierzy. Nie wierzy w to, że coś takiego może istnieć. Że może przynieść mu odkupienie.
Jednak dlaczego?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro