Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4 (I)

... śmierci. Dokładniej rzecz ujmując w oczy mojego ojca. Skąd pewność, że to on? Po kim innym mogłabym odziedziczyć takie czarne oczy? Jestem też do niego strasznie podobna. Poza tym to się po prostu czuje. Mówiąc szczerze wyobrażałam go sobie odrobinę inaczej. Zaraz, to mój ojciec, który nie interesował się mną przez całe czternaście lat. Cieszyć się czy złościć? Śmiać się czy płakać?

– Witaj Lethal – mówi.

– Cześć ... tato – odpowiadam niepewnie.

– Jak się masz?

Dopiero teraz wkurzam się i to porządnie, bo dotarło do mnie, co się właściwie dzieje. 

– Jak się masz?! Widzę cię po raz pierwszy od czternastu lat, i zaczynasz rozmowę od „Jak się masz?". Nie wiem, czy mam się z powodu twojej wizyty cieszyć, ponieważ wykazałeś się odrobiną zainteresowania, czy wściekać, że to w ogóle łaskawie zrobiłeś – wyrzucam z siebie.

– Rozumiem cię.

– Jak możesz mnie rozumieć, przecież wcale mnie nie znasz? – krzyczę.

– Uspokój się – mówi mój ojciec.

– Ja mam się uspokoić a niby dlaczego? Odwiedza mnie mój ojciec, którego widzę po raz pierwszy w życiu i mam być niby spokojna?! – Siadam wściekła na łóżku.

Tanatos stoi przy drzwiach, obserwując mnie. Ja oddycham głęboko, próbując uspokoić skołatane nerwy.

– Jesteś już spokojna? – pyta bóg śmierci.

– A wyglądam na spokojną?!

– Przyszedłem, ponieważ mam ci wiele do wyjaśnienia.

– O, to fajnie – mówię z sarkazmem.

– Masz jakieś pytania?

– Tak, poza tym, czemu dopiero teraz się spotykamy? Co się stało właściwie z tym kwiatkiem, którego dotknęłam? O co chodzi z tym gadającym lustrem?

- Odpowiadając na twoje pierwsze pytanie. Jesteś moją córką. Wiele herosów ma jakieś tam zdolności związane z jego boskim rodzicem. Skoro ja jestem bogiem śmierci..

– Proszę, jaśniej – przerywam.

– Twój dotyk, przynosi śmierć.

– Co?!

– Oddychaj! Nie musisz się obawiać, to nie do końca tak. Może nie śmierć, ale zamarcie komórek. Jeśli dotknęłabyś ręki jakiegoś herosa, jego komórki zamierają w tym miejscu. Owy heros traci w ręce czucie, a tym masz większe szansę na wygraną lub przeżycie.

– Czy mogę kogoś tak zabić?

– Człowieka nie. Rośliny lub mniejsze zwierzęta owszem, gdybyś je trzymała lub dotykała dłuższą chwilę.

Wzdycham z ulgą, nie jest aż tak źle, chociaż wciąż nie brzmiało to super przyjemnie.

– Musisz nauczyć się to kontrolować – dodaje mój ojciec.

– Dobra. A co z moim drugim pytaniem?

– Poprosiłem Hekate, by rzuciła na ciebie zaklęcie, dzięki któremu potwory nie czuły twojego zapachu, a ty zachowywałaś się normalnie. Żadnego ADHD, dysleksji i tego wszystkiego, z czym borykają się zazwyczaj herosi. Miało się skończyć w dniu twoich czternastych urodzin. Lustro to także jej sprawka, chciałem abyś mogła lepiej poznać i zrozumieć samą siebie. To lustro mówi o twoich najbardziej strzeżonych i niedostępnych myślach. A w nich często ukryta jest prawda o nas samych.

– To wszystko. Czy powinnam na tą chwilę wiedzieć coś jeszcze?

– Nie, na razie to tyle. Chejron będzie z tobą ćwiczył. – Uśmiecha się i znika.

Jestem wstrząśnięta i to ogromnie, to nagłe znikanie jest strasznie niegrzeczne. Szybko szykuje się do snu, bo najlepiej myśli mi się, leżąc w łóżku. Wpatruję się w sufit, nie mogę zasnąć i zastanawiam się nad rozmową z ojcem. Nie wiem, czy mi cokolwiek rozjaśniła, czy zrobiła jeszcze większy mętlik w głowie. Jestem kompletnie pogubiona.

***

Mija drugi tydzień odkąd trafiłam na obóz. Nie wiem jak to się stało, ale uniknęłam szczególnego powitanie dzieci Aresa. Jakże jestem szczęśliwa z tego powodu. Z Chejronem ćwiczę codziennie. Szczerze? Mam ogromne trudności z opanowaniem mocy. Przez przypadek cierpią ci, którzy znajdują się w pobliżu mnie, gdy jestem zła lub przygnębiona i niechcący ich dotykam. Jeśli chodzi o strzelanie z łuku i szermierkę, ćwiczę z domkiem Apolla głównie za sprawą Daniela. Zaprzyjaźniłam się z nim, choć może to za dużo powiedziane, rozmawialiśmy i spędziliśmy ze sobą sporo czasu, czym zaskarbiłam sobie nienawiść Lany, jego dziewczyny i jednocześnie córki Afrodyty. Najgorsze jest to, że większość obozowiczów, a w szczególności rodzeństwo Daniela, nie przepada za mną. Nie mam pojęcia dlaczego, więc żyje trochę samotnie i mam nadzieję, że nie będę nikomu wchodzić w drogę, dzięki czemu ustrzegę się kłopotów. Wynoszę sobie krzesło przed domek i siadam na nim, mając zamiar się opalić. Słońce dzisiaj mocno świeci, wydawać by się mogło, że aż za mocno. Chejron ma coś do załatwienia, więc mam wolne popołudnie i w końcu mogę się zrelaksować.

– Cześć chłopaki – mówię, widząc Guy'ego i Rémiego, idących w moim kierunku.

– Cześć Lethal – odpowiada mi Guy.

– Koniec kary?

– Na szczęście tak, myślałem że mi ręce odpadną – mówi Rémi.

– A ty nie ćwiczysz z Chejronem? – pyta podejrzliwie Guy.

– Ma coś do załatwienia – odpowiadam. – Czemu pytasz?

– Bo my chcieliśmy... – zastanawia się Guy.

– Zrobić jakiś głupi żart, zupełnie w waszym stylu – śmieję się.

– Skąd wiedziałaś? – dziwi się Rémi.

Jego brat w tym czasie rozgląda się.

– O, idzie Daniel – mówi.

– Lethal, my znikamy, nie chcemy przypadkiem spotkać Lany – dodaje Rémi.

Jestem zdziwiona, że oni też za nią nie przepadają. 

– Jak na córkę Afrodyty, jest dosyć wredna – tłumaczy Guy.

Miałam okazję sama się o tym przekonać. Trzy dni temu zrobiła mi awanturę, że spędzam za dużo czasu z jej chłopakiem. I to taką na cały Obóz. 

– Hej, żyjesz? – uśmiecha się Daniel

– Póki co – odpowiadam. – I będę jeszcze trochę żyła, o ile w pobliżu nie ma Lany.

– Nie ma jej. O co chodzi?

– To dobrze. Jak każdy facet, jesteś głupi.

– Daj mi spokój. Nie rozumiem po prostu, o co wam dziewczynom chodzi.

– Jak każdy facet.

– Wygrałaś - wzdycha ciężko. - Nie mam zamiaru z tobą dyskutować.

Uśmiecham się, po tym jak Jake, brat Daniela, porządnie mi  dołożył tego dnia na treningu, to miła odmiana. Następne kilka godzin upływa nam na rozmowie, gdy idziemy na kolacje, nagle zatrzymuje się.

– Co jest? – pyta Daniel

– Idź pierwszy, ja pojawię się za kilka minut. Nie chcę, żeby przez całą kolację Lana rzucała mi spojrzenia mogące zabić – mówię.

– Nie przejmuj się nią.

Jak się spodziewałam, Lana co chwila spogląda na mnie nienawistnym wzrokiem. Staram się tym nie przejmować, ale to trudne. Tydzień temu postanowiłam, że zostanę wegetarianką. Spokojnie jem sobie kanapkę z pomidorem, kiedy głowy wszystkich odwracają się w stronę Wyroczni, która zmierza w naszym kierunku. Ciekawe o co chodzi. Jestem kompletnie zdziwiona, gdy podchodzi do mnie i zaczyna mówić tym swoim przeraźliwym głosem:

By wypełnić zadanie

Idź za głosem cywilizacji

Weź ze sobą dwójkę

Pierwszego serce ci wskaże

Drugiego rozum

Wyprzedzić musisz

Pana z czarnymi skrzydłami

Wyrocznia upada. Dwójka herosów bierze ją i gdzieś zanosi. Z wrażenia kanapka wypadła mi z ręki i nici z kolacji. Tak naprawdę nie wiem, co się dzieje. Chwila, czy ja dobrze słyszę, właśnie dostałam misję? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro