Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dziecięce urojenia


Moja forma była w gorszym stanie niż przypuszczałam. Już w połowie pierwszego okrążenia ledwie chodziłam, a był to dopiero początek. Po doczłapaniu do początku dróżki, zobaczyłam czekającego na mnie na tarasie Slade'a, znowu przeglądającego jakieś papiery. Gdy mnie zobaczył, westchnął tylko z politowaniem.

-Chodź tu. Musimy porozmawiać

Powolnym krokiem zaczęłam się sunąć w jego stronę.

-Pospiesz się albo będziesz miała dodatkowe dwa okrążenia.

Na te słowa natychmiast przyspieszyłam.

-Więc, o czym chciałeś pogadać?- spytałam, podchodząc do niego.

-O paru sprawach, ale najpierw- powiedział, wręczając mi trzymane papiery- spójrz na to.

Przeglądnęłam pobieżnie wręczone mi kartki, szybko orientując się co to.

-Skąd je masz?- zapytałam, kartkując kolejne strony.

-Wintergreen je załatwił.

Skinęłam, marszcząc czoło i nadal nie spuszczając wzroku z akt w sprawie morderstwa rodziców. Wtedy jedna, bardzo ważna, rzecz przykuła moją uwagę.

-Czekaj. Tu pisze, że sprawa została zamknięta.- warknęłam- Co do cholery?! Gordon obiecał...

-Komisarz został natychmiast przydzielony do sprawy strzelaniny na przedmieściach.

-Czyli co?! Już nikogo nie obchodzi, że ktoś zabił Alicje i Eda! – wściekła spojrzałam na Slade'a

-Zostali zabici tuż przed tą strzelaniną. Z logicznego punktu widzenia to ich sprawa jest drugorzędna.

Powiedział chłodno, co tylko spotęgowało moją wściekłość. Oczywiście, że było mu to obojętne, w końcu nawet go nie obchodzili. Ani oni, ani ja.

-Z tego co dowiedział się Wintergreen- kontynuował- decyzja o zamknięciu sprawy poszła z góry.

-Co masz na myśli.-zapytałam lekko zmieszana

-To było polecenie kogoś na wysokim stanowisku, lub kogoś mającego znajomości z kimś takim. Gordon prawdopodobnie dowiedział się o tym po fakcie. Poza tym, prasę też ktoś wyciszył.

Uniosłam pytająco brew.

-Nikt nigdzie o tym nie mówił, ani nie pisał. Jest to raczej nienaturalne, bo ludzie uwielbiają słuchać o takich zbrodniach.

-Czyli-zaczęłam niepewnie- że ktoś specjalnie chciał zamaskować te sprawę.

-Dokładnie. To po pierwsze. A druga sprawa to kwestia twojej –na jego twarzy ponownie pojawił się ten denerwujący wyraz politowania- zemsty.

-Co z nią?- zapytałam marszcząc brwi i krzyżując ręce.

-Jak już się, mam nadzieje, zorientowałaś za śmiercią -przez ułamek sekundy w jego głosie mogłam wyczuć wahanie, jakby zastanawiała się nad odpowiednimi słowami- tamtej dwójki, stoi ktoś wysoko postawiony, który wynajął do tej roboty kogoś z mojego fachu. Co masz zamiar z tym zrobić?

-Zabiję obu.- powiedziałam stanowczo- Może tamten tylko wykonywał zlecenie, ale jednak to on ich zabił.

Slade prychnął, wyraźnie rozbawiony.

-Co Cię tak bawi?- spytałam poirytowana.

-Twoje podejście.

-Co z nim nie tak?

-Jest dziecinne a przez to śmieszne.- nim zdążyłam się wtrącić i zaprzeczyć, kontynuował- ciągle mówisz o zabijaniu ludzi, tak jakby był to dla ciebie chleb powszedni, ale kiedy przychodzi co do czego, nie jesteś w stanie zastrzelić kogoś, kto chce cię zabić. Czemu? Bo nie chcesz tego zrobić. Nawet wtedy, w magazynie, kiedy strzelałaś do tamtego gnojka. Jestem pewien, że dałabyś radę strzelić mu między oczy. Ale tego nie zrobiłaś. Bo nie chciałaś go zabić i skrycie liczyłaś na to, że kiedy już padnie, to ja go dobije.

Zacisnęłam pięści. Slade miał rację, nie chciałam zabić tamtego gościa. Liczyłam, że jeśli go powalę, to Slade go dobije, a ja będę mieć czyste sumienie.

-Mówiłam ci już- wycedziłam przez zaciśnięte zęby- Chcę zabić tylko tych którzy odpowiadają za śmierć Alicji i Eda.

-I w ten sposób przechodzimy do sedna naszej dyskusji. -powiedział Slade, patrząc na mnie poważnie

- Nie jesteś dzieckiem, więc nie powinnaś się łudzić, że coś takiego jest w ogóle możliwe. Wcześniej czy później, staniesz w sytuacji, gdy albo ty kogoś zabijesz, albo ktoś ciebie. I zaręczam Ci, że to nie będzie osoba, na której chcesz się zemścić. To będzie ktoś, kto stoi pomiędzy tobą, a nią. Ochroniarz, policjant, żołnierz. Ktoś, kogo ta sprawa kompletnie nie dotyczy. Ktoś, kto ma rodzinę i przyjaciół. Ktoś, kto tylko wykonuje rozkazy, lub znalazł się tam tylko przypadkiem. Co wtedy zrobisz? Zabijesz go? Będziesz musiała, inaczej sama zginiesz. A potem będziesz miała na sumieniu jego życie. Przez Ciebie wielu ludzi będzie płakać za mężem, żoną, ojcem, matką, przyjacielem. Sprawisz komuś takie cierpienie, jak sprawiono tobie.

Slade na chwile przerwał i wyjął z za paska spodni pistolet i wyciągnął go w moją stronę.

-Jesteś na to gotowa?

Spojrzałam na broń i dopiero wtedy dotarło do mnie, co znaczy zabić. Dotarło do mnie, że będę musiała kogoś zabić. Myśl o tym, jak będą się czuli ich najbliżsi. Ich ból.

To wszystko mnie załamało. Zacisnęłam pięści i opuściłam wzrok, widząc, jak świat przed moimi oczami zaczyna się rozmazywać pod wpływem moich łez.

Nie dam rady. Nie dam rady tego zrobić, nawet dla nich. Nawet dla ludzi, których tak bardzo kocham.

-Tak myślałem.- powiedział Slade, odwracając się.

Starałam powstrzymać się od płaczu, ale nie było to możliwe. Zwłaszcza teraz, kiedy zaczęłam sobie przypominać wszystkie chwile spędzone z nimi.

To jak Alicja zawsze pocieszała mnie, gdy byłam smutna i to jak Ed pomagał mi w nauce. Kiedy Ed uczył mnie jazdy na rowerze. Gdy Alicja po raz pierwszy pozwoliła mi gotować. Nasze wspólne wycieczki. Niedzielne seanse filmowe. To, jak adoptowaliśmy psa ze schroniska, oraz to, kiedy wspólnie go opłakiwaliśmy, gdy zdechł. Śmiech i łzy. Przypomniała mi się również nasza ostatnia kłótnia, ostatni raz, kiedy widziałam ich żywych. To, jak Alicja płakała. To spojrzenie Eda.

Oni zrobiliby dla mnie wszystko, a ja ich tak potraktowałam. Naprawdę wszystko. A ja, nie dość, że przy naszym ostatnim spotkaniu tak ich skrzywdziłam, to jeszcze teraz nie mogę nawet ich pomścić. Obiecałam to sobie i im. Pora tej obietnicy dotrzymać. Muszę to zrobić. I zrobię to, dla nich.

Szybko wytarłam rękawem łzy. Dogoniłam Slade'a i zatrzymałam, łapiąc go za ramię i niemal wyrywając mu z rąk pistolet.

Nic nie powiedziałam, popatrzyłam mu tylko prosto w oczy. Slade lekko się uśmiechnął.

-Skoro skończyłaś już rozgrzewkę, pora na prawdziwy trening.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro