Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XXIV

Uniosłam delikatnie powieki, niestety było ciemno i nie mogłam nic dostrzec. Nagle za mną coś się poruszyło. Czarny materiał zjechał z moich oczu. Rozglądałam się po pomieszczeniu, ale nie mogłam przypomnieć gdzie się znajduję, a może nudy tu nie byłam?

- Pani Salazara - wyszeptał jakiś dziwny głos. Ktoś lub coś było za mną i właśnie to ono ciągle ruszało się. Bałam się obrócić, dlatego przeniosłam swój wzrok na podłogę i wtedy zorientowałam się, że jestem w postaci Salazary.

- Kim jesteś? - spytałam. Postać za mną tylko zaśmiała się, więc mogłam stwierdzić, że jest to człowiek.

Stukot butów za mną robił się z każdą sekund coraz to głośniejszy. Osoba podchodziła do mnie. Niestety nie wiem kiedy jest, dlatego też nie potrafię nic zdziałać.

Poczułam nagły i mocny uścisk na moim prawym ramieniu. Blade palce oplotły tą część ręki. Mężczyzna użył swojej całej siły i odrzucił mnie do tyłu, przez co znowu uderzyłam głową, lecz tym razem w ścianę. Na moim policzku pojawiła się krew, spływająca z rozciętego czoła.

Podniosłam wzrok i ujrzałam mężczyznę w turbanie. Nie, to jest niemożliwe, nierealne. Profesor Quirrell? Tutaj? Znaczy sama nie wiem gdzie jestem.

- Co pan tu robi? Gdzie jesteśmy? - spytałam, wstając z zimnej podłogi. Nauczyciel stał przy dziwnych drzwiach. Wyryte na nich były dwa węże, a ich oczy świeciły szmaragdem.

- Odkryłem twoją tajemnicę wcześniej niż ty sama - nie odpowiedział na moje pytania. Postanowił opowiedzieć mi historię o mnie samej.

- Kiedy?

- Gdy wyczarowałaś patronusa - poinformowałam mnie i odszedł. - Teraz otwórz to! - wskazał na metalowe drzwi z wężami.

- Nie potrafię - mruknęłam. Dostałam cios w twarz. Mój lewy policzek piekł, jakby się palił. Coś we mnie pękło, złość wypełniła całe moje ciało. - Jak śmiesz? Bijesz Slazare Slytherin?!

Wystawiłam ręce przed siebie. Skupiłam cały swój wzrok i siłę na profesorze Quirrell'u. Jednak zanim zdążyłam podejść do mężczyzny z moim dłoni wystrzelił czerwony promień, który rozjaśnił całe pomieszczenie i odepchnął nauczyciela na drzwi, które kazał mi otworzyć. Stracił przytomność, a ja za pomocą tej mocy wyleciałam przez otwór w suficie, potem przez jakiś drzwi i strafiłam do lochów.

Wróciłam do swojej postaci, w dobrym momencie, ponieważ chwile później zza zakrętu wyszedł dyrektor z profesorem Snape'em. Zemdlałam. Moje obrażenia nie zniknęły, jak postać Slazary.

***
Hej!

Zgadnijcie ile rozdziałów zostało nam do końca opowiadania :)

Do następnego! Powinien pojawić się pod wieczór :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro