Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•● Prolog ●•

Poczułam w kieszeni wibracje telefonu. Muzyka była zbyt głośna, żebym mogła usłyszeć, że ktoś do mnie dzwoni. Nic sobie z tego nie robiłam i nawet nie miałam zamiaru zobaczyć kto to. Chyba wlany we mnie alkohol miał na to wpływ. Wypatrywałam w tłumie pijanych ludzi Jacoba i Madeline. Zdecydowanie nie należało to do łatwych zadań. Nagle ktoś popchnął mnie i niezdarnie upadłam na podłogę.

- Przepraszam, nic ci się nie stało? - zapytał z troską w głosie.

Chyba go znam... tak mi się przynajmniej wydaje. Jednak nie byłam w stanie skojarzyć kim jest. Podniosłam wzrok na osobę, która mnie tak urządziła, ale nie dane było mi zobaczyć kto to, ponieważ zaczęło kręcić mi się w głowie.

- Nie, jest w porządku - skłamałam, a chłopak pomógł mi wstać.

- Może lepiej gdzieś usiądź - powiedział, znikając powoli w tłumie.

Zrobiłam to, co polecił i już chwilę później czułam się dobrze. Telefon znowu zaczął wibrować.

Czego ktoś chce ode mnie o tej godzinie?!

Zdenerwowana wyjęłam go z kieszeni, a moja mina złagodniała, gdy zobaczyłam kto dzwoni. Odebrałam, ale nie słyszałam co mówił mój tata.

- Poczekaj chwilę! Nic nie słyszę! - krzyczałam do telefonu z nadzieją, że zrozumie o co mi chodzi. Odeszłam trochę dalej od głośników, z których wydobywała się ogłuszająca muzyka. Zatkałam palcem jedno ucho, dzięki czemu mogłam cokolwiek usłyszeć. W słuchawce rozległ się głośny szloch.

- Tato, co się stało? - zapytałam zmartwiona ale nie odpowiadał. Powtórzyłam więc pytanie, tym razem z naciskiem.

- Mama... - zaczął, ale nie dokończył.

- Co?

- Miała wypadek. - powiedział z raniącym moje uszy bólem. - Ona... nie żyje.

Dalej już nic nie słyszałam. Wypuściłam telefon z ręki, a z moich ust wydobył się przeraźliwy krzyk. Poczułam jak moje serce rozpada się na tysiące małych kawałków. Oparłam się o najbliższą ścianę,po czym zaczęłam uderzać o nią pięściami, nie wierząc w to,co usłyszałam. W końcu z braku sił osunęłam się po niej i zaczęłam szlochać. Mimo wypitego alkoholu wszystko do mnie dotarło.

Poczułam jak ktoś kuca obok mnie i zamyka w szczelnym uścisku.

Adrien.

- Zostaw mnie! - próbowałam się wyrwać - Puszczaj!

Jednak on nie ustępował. Mocno mnie trzymał, dopóki nie zabrakło mi sił na walkę. Poddałam się i wtuliłam w jego tors, głośno szlochając.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro