Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9.

- Mamy wyniki - gwałtownie się obróciłam, nie wiedząc, że w pokoju nie jestem sama. Ten sam lekarz, który wcześniej ze mną rozmawiał, promiennie się uśmiechał, jakby coś go cieszyło. Przełknęłam głośno ślinę i popatrzyłam mu odważnie w
oczy. - Najpierw dobra czy zła wiadomość?

- Emm... zła - splotłam ręce, po czym utkwiłam w nich wzrok.

- Jesteś odwodniona - powiedział krótko. - Na twoje szczęście w niedużym stopniu, ale jednak. Trochę dziwi nas to, że już w tym stanie wystąpiły omdlenia, lecz każdy człowiek ma inny organizm i reaguje inaczej.

- W takim razie jaka jest dobra?  - odparłam.

- Po twojej wczorajszej minie wnioskuję, że wręcz wspaniała. Nie jesteś w ciąży - przeczesałam dłonią włosy i w tym samym momencie zaczęłam się śmiać, a on razem ze mną. Nie wiem dlaczego, ale nie ma to teraz dużego znaczenia.

- Takiej reakcji nie widziałem od czasu, kiedy zacząłem tu pracować - powiedział, gdy jego śmiech trochę ucichł. - Podamy ci kroplówkę, żebyś nabrała sił i dostaniesz wypis. Pamiętaj, że musisz bardzo dużo pić przez najbliższy czas, aby wszystko wróciło do normy. I nie lekceważ tego. Chyba nie chcesz znowu trafić do szpitala - jego wyraz twarzy momentalnie zrobił się poważny. Skinęłam głową, a mężczyzna nacisnął na klamkę. - A i jeszcze jedno... Twój chłopak czeka na korytarzu - rzucił, posyłając mi ostatnie, radosne spojrzenie i wyszedł.

Że kto?

Zaraz po tym do sali weszła osoba, której w tym momencie potrzebowałam najbardziej. Taki mały sarkazm.

- Co ty tu do cholery robisz? - nie miałam zamiaru ukrywać swojego niezadowolenia.

Zignorował to pytanie i przysunął niskie krzesło do mojego łóżka.

- Czego ty człowieku znowu ode mnie chcesz? - jęknęłam zamykając oczy.

- Nie traktuj mnie tak - chwycił mnie za rękę i ku mojemu zdziwieniu wcale jej nie wyrwałam.

Mam chyba jakieś zaburzone reakcje...

- Nie wiem o czym mówisz - powiedziałam zachrypniętym głosem i spojrzałam na niego, co prawdopodobnie było błędem, bo ten przeszywał mnie wzrokiem.

Celowo przygryzł wagę i zawadiacko się uśmiechnął. Nie odpowiadając przysunął się bliżej i patrzył mi głęboko w oczy. Czułam jego ciepły oddech na mojej twarzy. Zjechał wzrokiem na moją szyję i bez zastanowienia złożył na niej pocałunek, przygryzając mi skórę. Z moich ust wydobył się cichy jęk, którego nie udało mi się zahamować.

Skarciłam się za to w myślach, a on odsunął się i popatrzył na mnie z triumfalnym uśmieszkiem. Moje policzki pokryły dwa duże rumieńce.

- Właśnie o tym. Przecież widzę jak reagujesz na mój dotyk. Dlaczego nie dajesz mi się do ciebie zbliżyć? - jego ogniki w oczach zgasły, które zastąpiło coś w rodzaju zwiedzenia pomieszanego ze smutkiem.

- Ja... ja nie wiem... - w tym momencie zmiękłam i nie umiałam już grać takiej suki, którą trochę byłam w stosunku do niego. - Czego ode mnie oczekujesz? - chyba nie spodziewał się takiego pytania, zresztą ja też, bo zapadła cisza.

- Chcę, żebyś dala mi szansę - odpowiedział po chwili namysłu i popatrzył na mnie błagalnie. - Nie jestem taki jak oni. Pozwól mi to pokazać. Proszę... - zaskoczył mnie. I to bardzo.

Z jednej strony chcę go poznać, ale z drugiej boję się tego, że jednak się na nim przejdę. Co, jeśli okaże się dupkiem? Naprawdę nie mam pojęcia co zrobić.

- Zastanowię się nad tym ok? - zapytałam wzdychając.

- Dobrze. Dam ci tyle czasu ile będziesz potrzebować. Tylko pamiętaj, że ja nie chcę cię
skrzywdzić - przytulił mnie i wyszedł, zostawiając z bitwą myśli.

===
Kto mi kupi ciastka? ;_;
❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro