Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.

Powoli otworzyłam moje ciężkie powieki,jednak od razu tego pożałwałam. Mrugnęłam kilka razy, przez oślepiający blask słońca, próbując nieco wyostrzyć obraz. Pierwsza rzecz, jaka rzuciła mi się w oczy, to białe ściany i pościel w tym samym kolorze. Na niej ułożone były lekko podrapane dłonie z wbitym w wierzch wenflonem. Podążyłam wzrokiem za przyłączoną do niego rurką, aż do wysoko zawieszonej kroplówki. Jest cicho, poza denerwującym odgłosem pikania. Nagle do pomieszczenia wchodzi dość wysoki, starszy mężczyzna, ubrany w kolorze tu dominującym. Przygląda mi się uważnie, po czym spisuje coś na kartce.

- Jak się czujesz? - pyta.

- Trochę mi niedobrze, ale to nic takiego - mówię powoli, na dodatek plącze mi się język.

- Nie do końca. Utraty przytomności nie biorą się od tak. Mogą być spowodowane różnymi czynnikami, lecz proszę się nie martwić na zapas. Cały czas czekamy na wyniki badań, które potwierdzą lub wykluczą nasze przypuszczenia. W tym czasie muszę zadać ci kilka pytań, które pomogą nam w postawieniu diagnozy - patrzył na mnie spod okularów. Cóż, nie będę ukrywać, że to wcale mnie nie uspokoiło, wręcz przeciwnie. Nie mam pojęcia dlaczego zemdlałam i mam nadzieję, że to nie świadczy o jakiejś groźnej chorobie i wypuszczą mnie stąd szybko. - Pamiętasz co się w ogóle stało?

Przeszukuję chwilę swoje wspomnienia, ale dochodzą one tylko do końca spaceru z Thomasem.

- Niestety nie - powiedziałam po zastanowieniu się.

- Czułaś się dzisiaj gorzej niż zwykle? - zaprzeczyłam ruchem głowy, a on po raz kolejny coś zanotował. - Kiedy ostatnio wystąpiła miesiączka?

Rozchyliłam lekko usta, zaskoczona tym pytaniem. Marszczę brwi, gdy przypominam sobie, że ostatni mój okres był prawie dwa miesiące temu.

- Około d..dwóch mies...sięcy temu - odpowiedziałam drżącym głosem, jąkając się przy tym. Lekarz uniósł wzrok znad dokumentów i uniósł brwi do góry.

- Nie jesteś przypadkiem w
ciąży? - zapytał spokojnie.

Na te słowa natychmiast mnie zemdliło, a serce waliło jak młot. Czułam, jak pocą mi się dłonie, a temu wszystkiemu towarzyszyło nieprzyjemne uczucie w dole brzucha. Ja się po prostu bałam.

- To niemożliwe - wyszeptałam, ale on chyba tego nie słyszał. - Nie wiem - odchrząknęłam i powiedziałam już głośniej, na tyle wyraźnie, aby zrozumiał.

- Zrobimy dodatkowe badania i wszystko się wyjaśni. Proszę być dobrej myśli - lekko się uśmiechnął, na co ja przytaknęłam, ciągle mając w głowie echo jego słów.

Wstał z krzesła i wyszedł, a do moich oczu napłynęły łzy. Nie chciałam zostać teraz matką. Nie w tym wieku. Nie w tej chwili. Byłam na to o wiele za młoda i nie wiem jakbym sobie z tym poradziła, gdyby to okazało się prawdą. Leżałam wpatrzona w sufit, gdy mama i Thomy wbiegli do sali. Podeszli do mnie szybkim krokiem i w tym samym czasie mnie przytulili.

- Córeczko, wszystko w porządku? Boli cię coś? Dobrze się czujesz? - zadawała te pytania tak szybko, że nie zdążyłam ich zapamiętać.

- Spokojnie...

- Jak mam być spokojna? Moje dziecko leży w szpitalu! - głos jej się załamywał, a oczy zaczęły błyszczeć.

- Naprawdę nic się takiego nie stało - próbowałam ją uspokoić, ale to chyba niewiele dało. - Co wam mówił lekarz? - zapytałam trochę zaniepokojona.

- Tylko to, że na razie nie są pewni co do podejrzeń i będą wykonywać kolejne badania, oraz to, że zemdlałaś. Takie ogólne informacje - odezwał się mój brat i puścił mi oczko. Zmarszczyłam lekko brwi, zastanawiając się, czy on wie. Może ten facet mu powiedział? - Mamo, może przyniesiesz Soph wodę, bo jakaś blada jest.

- Dobrze, już idę - pośpiesznie wstała, a Thomas podążał za nią wzrokiem i po jej wyjściu usiadł na krześle obok mojego łóżka, krzyżując ręce.

- Skąd wiesz? - wlepiłam wzrok w ścianę, a moja twarz nie miała żadnego wyrazu.

- Przyjechałem wcześniej niż ona i zdążyłem się wszystkiego dowiedzieć. Poprosiłem lekarza, żeby na razie nie wspominał o niczym mamie - czekał na moją reakcję, która pojawiła się z opóźnieniem.

- Dzięki - zdobyłam się na słaby uśmiech. Kurde, tylko tyle? Ratuje mi dupę, a mnie stać tylko na 'dzięki'? I to jeszcze w takiej sprawie...

Przepraszam te kilka osób, które to czytają. Nie dodawałam rozdziałów, ponieważ dużo się u mnie ostatnio dzieje. Nie potrafiłam niczego napisać. Po prostu nie wychodziło. Postaram się bywać tu częściej, aczkolwiek nie wiem na ile pozwoli mi czas. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro