Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

(3) chaos in the air

Jasnowłosy mężczyzna przeczesuje swoje idealnie ułożone włosy szybkim ruchem dłoni. Sięga po metalowy kubek z kawą i przez parę sekund przygląda się smolistej zawartości. Od ponad dwóch godzin, jeśli nie więcej, uważnie czyta raport napisany przez jego podwładnych, jaki ostatecznie ma trafić do rąk generała Huxa, a następnie Naczelnego Wodza Kylo Rena. Jest to zaledwie niewielka część akt składających się na ogromną dokumentację ostatnich wydarzeń, kiedy zniszczono nie tylko część ich zaplecza militarnego, ale także zabito poprzedniego Wodza – Snoke'a. Na tę lawinę papierów należało poświęcić osobne pomieszczenie, bo w ich standardowym archiwum nie zmieściłoby się wszystko.

Komandor Eric Thindrel dalej nie potrafi uwierzyć w to, co się stało. I co się dzieje teraz. Chaos przesyca każdy atom powietrza na statkach Najwyższego Porządku. Nikt nie wie, czego się spodziewać. Nikt nie wie, co będzie dalej, od kiedy na czele organizacji stanął Kylo Ren. Jedni obawiają się, że przez niego legnie ona w gruzach, inni natomiast wierzą w to, że generał Hux przemówi Naczelnemu Wodzowi do rozsądku.

Po raz pierwszy od początku istnienia Najwyższego Porządku sytuacja jest tak cholernie niepewna.

Mężczyzna zamyka raport i składa szybki podpis na jego pierwszej stronie. Odrzuca go na bok, na stos pozostałych, przeczytanych wcześniej dokumentów i bierze głęboki oddech.

W tym samym momencie rozlega się energiczne pukanie do drzwi jego gabinetu. Thindrel mruczy coś pod nosem, nawet nie odwracając się w tamtym kierunku. W progu kajuty staje Szturmowiec w białej, lśniącej zbroi.

– Generał Hux czeka na mostku, komandorze – oznajmia mechanicznym, pozbawionym wszelkich emocji głosem.

Eric nic nie odpowiada. Odprawia go tylko nonszalanckim ruchem ręki, a kiedy słyszy trzask zamykanych drzwi, podnosi się ze skórzanego fotela. Jednym przyciskiem gasi wszelkie światła w pomieszczeniu, zabiera ze sobą przejrzane raporty i rusza w stronę wyjścia.

Jego żołnierski chód roznosi się echem po praktycznie pustym korytarzu. Mężczyzna poprawia kołnierzyk swojego uniformu i strzepuje z niego niewidzialny pyłek. Z wysoko podniesioną głową, zimnym spojrzeniem i surowym wyrazem twarzy, wchodzi na mostek Finalizera.

Przed ogromną szybą, za którą roztacza się cała galaktyka, stoi Armitage Hux. Z dłońmi zaciśniętymi za plecami, stoi w rozkroku, najprawdopodobniej wpatrując się w przestrzeń, pośród której dryfują.

– Generale.

Na dźwięk chłodnego, służbowego głos Erica, rudowłosy mężczyzna wskazuje dłonią, aby ten podszedł bliżej.

– Komandorze Thindrel – mówi, kiedy ten pojawia się obok niego. – Raporty.

Eric błyskawicznie przekazuje mu akta, które wcześniej planowo miał przeczytać, przeanalizować i zatwierdzić lub odrzucić, kiedy pojawiłyby się w nich błędy. Było to niezwykle trudne zadanie, bo każdy raport liczy sobie trzysta, czterysta stron, a poprzedniego wieczoru otrzymał takich niecały tuzin. Z deadlinem na dzisiejsze popołudnie. I tak już trzeci albo czwarty raz z rzędu. Dlatego Thindrel powoli zaczyna się zastanawiać, czy przez te zarwane noce w jego żyłach nie zaczęła płynąć wyłącznie kofeina, a nie krew.

Generał Hux to perfekcjonista. Wszystko rozplanowane ma co do minuty, nawet sekundy. Jeśli choć jedna osoba w szeregach Najwyższego Porządku zawali, cały plan się sypie. A ten, kto jest za to odpowiedzialny, zostaje natychmiast zdegradowany do najniższego stanowiska... O ile mu się poszczęści. Armitage Hux nie bawi się w półśrodki. Jest zbyt skupiony na trzymaniu całego Najwyższego Porządku w ładzie – zwłaszcza teraz, kiedy Kylo Ren nie daje żadnego znaku życia, a już na pewno nie wydaje żadnego rozkazu – aby bawić się w takie rzeczy jak łaska i druga szansa. Poza tym traktuje to jak słabość. A słabość to coś, czym Hux się brzydzi bardziej, niż Ruchem Oporu.

Komandor Thindrel z kolei zbyt wiele poświęcił, by dojść tak wysoko, żeby teraz stracić to przez zwykłe słabości ludzkiego organizmu. Ciężko pracował, aby dostać się w szeregi Najwyższego Porządku. Zostawił swoją rodzinę, przyjaciół, ukochaną kobietę, żeby osiągnąć cel. Na początku chciał spełnić marzenia ojca, zwolennika starego ładu i znaleźć pewną pracę. Człowiek dla pieniędzy zrobi naprawdę wiele. I nawet nie wie, w którym momencie marzenia ojca stały się jego marzeniami, a poszczególne punkty w planie zaczęły być solidnie wypełniane. Eric finalnie dostał się w szeregi dopiero co rozwijającego się Najwyższego Porządku i z każdym rokiem wspinał się coraz wyżej, niedawno obejmując stanowisko komandora.

– Dobrze. – Hux wreszcie wydaje swój osąd. – Teraz zajmij się kontaktem z Elrood. Z rozkazu Naczelnego Wodza musimy maksymalnie przyspieszyć transakcję.

– Oczywiście – przytakuje komandor. – Para królewska pragnie wiedzieć, kto przybędzie na Elrooden.

– Ja – oświadcza generał, przenosząc zimne spojrzenie na jasnowłosego mężczyznę. Thindrel to jeden z jego najbardziej zaufanych ludzi, który jeszcze nigdy go nie zawiódł. Docenia jego zapał i oddanie Najwyższemu Porządkowi. Dlatego, nawet jeśli Armitage Hux nie ma w zwyczaju chwalić swoich podwładnych, Eric stanowi wyjątek. Generał nagradza jego lojalność i pracowitość właśnie poprzez dopuszczanie go do spraw, do których zwykli komandorzy nigdy nie mieliby dostępu. – Będziesz mi towarzyszyć.

– A Naczelny Wódz?

Naczelny Wódz musi najpierw poradzić sobie sam ze sobą i swoim nowym stanowiskiem, myśli z przekąsem Hux, ale nie mówi tego na głos. Im mniej osób wie o chaosie na szczycie, tym lepiej dla organizacji.

– Kylo Ren nie ma czasu na tak przyziemne sprawy – odpowiada w końcu. Po kilku sekundach dodaje. – To wszystko. Odmaszerować.

Eric Thindrel salutuje, a później odwraca się na pięcie i rusza w kierunku biura do spraw łączności, aby skontaktować się z parą królewską i dopiąć całą transakcję na ostatni guzik. I nie tylko to, bo Elrood ma im do zaoferowania o wiele więcej. A przynajmniej jemu.

Niewielki hologram pojawia się dopiero po paru długich minutach oczekiwania, kiedy Thindrelowi udaje się pomyślnie nawiązać kontakt z pałacem królewskim w Elrooden. Po chwili rośnie on do rzeczywistych rozmiarów, dzięki czemu przed obliczem Erica staje wysoka postać starszego mężczyzny, o ogromnych, jasnoniebieskich oczach oraz krótkich, ciemnych włosach i siwej brodzie. Ubrany jest w typowy elroodoński strój, na który składa się długa, czerwona szata z wyszytym złotą nicią wzorem konstelacji Andromedy przy rękawach. Dół ubrania natomiast ozdabia długi, również połyskujący w kolorze złota pas, podobny do tego, który zawiązany jest na biodrach mężczyzny.

– Wasza Wysokość.

– Proszę, komandorze, mówić mi po imieniu. Niedługo przecież zostaniemy rodziną.

Po twarzy jasnowłosego mężczyzny przebiega cień uśmiechu. Jest on błyskawiczny i widoczny wyłącznie dla wprawnego obserwatora, tak, jakby Thindrel nie chciał, aby ktoś go dostrzegł i zapamiętał. Woli, kiedy ludzie się go boją, bo to warunkuje wśród nich szacunek do jego osoby. A jeśli nie potrafi go zdobyć inaczej, to musi posługiwać się właśnie strachem.

– Wasza Wysokość – powtarza z naciskiem Eric.

Mężczyzna po drugiej stronie, widząc, że nie wygra, nie mówi już na ten temat ani słowa. Wpatruje się chłodno w komandora. Wysokiego mężczyznę o atletycznej sylwetce, bardzo jasnej, wręcz bladej karnacji, świdrujących tęczówkach w kolorze stali i krótko ostrzyżonych blond włosach zaczesanych do tyłu. W mundurze Najwyższego Porządku i z tym surowym spojrzeniem wygląda tak, jakby był wręcz stworzony do tej roli. Do wiernej służby organizacji wojskowej, która przed laty powstała na zgliszczach zniszczonego Imperium. Kto wie, może za jakiś czas sam stanie się Naczelnym Wodzem. Z jego determinacją, ambicją i bezwzględnością jest to możliwe.

– Transakcja odbędzie się w naszej letniej posiadłości. Jej przedmiot będzie pilnowany przez gwardię królewską i przydzielonych przez Najwyższy Porządek Szturmowców. Najpierw zaplanowany jest uroczysty obiad, a następnie przekazanie cennego obiektu...

– Obędzie się bez posiłku, Wasza Wysokość – wtrąca Thindrel. – Przejdziemy od razu do transakcji.

Starszy mężczyzna drapie się po brodzie, wyglądając tak, jakby rozważał słowa komandora. Zaraz potem na nowo splata dłonie za swoimi plecami.

– Wasze życzenie jest naszym rozkazem – oznajmia bezbarwnym tonem. – Zatem natychmiast po przybyciu na Elrooden przejdziemy do transakcji.

– Wyśmienicie. Wasz inżynier wróci z nami.

Król Elroodu marszczy brwi. Wygląda tak, jakby nie do końca dotarł do niego sens słów Thindrela.

– Nie rozumiem.

– Ktoś musi nadzorować użycie obiektu w trakcie testów próbnych. A kto będzie lepszy od osoby, która jest odpowiedzialna za jego stworzenie?

Rozmówca po drugiej stronie nie wydaje się zadowolony. Wręcz przeciwnie. Wygląda tak, jakby ktoś uderzył go czymś ciężkim w głowę. Szybko bierze głęboki wdech, próbując na nowo przybrać maskę obojętności.

– Kogo mamy się spodziewać w Elrood?

– Mnie oraz generała Huxa.

Mężczyzna znika na chwilę z zasięgu jego wzroku. Zapewne, aby poinformować swoich podwładnych o tym, kto zamierza pojawić się na transakcji. Po kilkunastu sekundach pojawia się na nowo. Jego dłonie splecione są za plecami, jego wzrok natomiast utkwiony jest w sylwetce młodego komandora.

– Dzień transakcji nie uległ zmianom. Moi wysłannicy będą was oczekiwać w południe na lądowisku przy pałacu. Stamtąd zaprowadzą was do miejsca, gdzie będę czekać ja wraz z moim inżynierem. Wspólnie udamy się na plac, na którym będzie znajdował się obiekt, gotowy do przekazania.

Eric Thindrel skinąwszy głową, unosi wyżej podbródek.

– A na jakim etapie są przygotowania do uroczystości?

– Wszystko jest gotowe. Czekamy tylko na pana, komandorze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro