(20) stay
Otwarcie oczu wywołuje taki ból w skroniach, że musi minąć dłuższa chwila, zanim wreszcie udaje się to osiągnąć.
Księżyc w pełni wisi wysoko na niebie, a jego chłodne światło wpada przez wysokie, brudne szyby, rozświetlając mrok panujący w pomieszczeniu. W tle słychać tylko miarowe oddechy, ciche pochrapywanie dwa, trzy metry dalej oraz pomruki aparatury. Miękki materac wbija się w poranione plecy, a cienki materiał chroni ciało przed utratą ciepła w tę wyjątkowo zimną noc.
Poe nie od razu zdaje sobie sprawę z tego, gdzie się znajduje. Dopiero gdy jego zmysły powoli wracają do stanu używalności, z zaskoczeniem odkrywa, że jakimś sposobem udało mu się przeżyć bitwę na Derso-4, a teraz leży w skrzydle szpitalnym na Cardooine. Czuje, jak czyjaś dłoń nakrywa tę należącą do niego; kiedy wzrok przyzwyczaja się do ciemności, w fotelu obok jego łóżka dostrzega śpiącą Jilleane. Po przeciwnej stronie siedzi Finn oraz oparty o niego Asan. Oboje także są pogrążeni we śnie.
Po twarzy pilota przebiega lekki, słaby uśmiech. Próbuje odrobinę się podnieść, aby móc rozejrzeć się po pomieszczeniu. Wspiera się na wolnej ręce, ale w tej samej sekundzie czuje nieprzyjemny ból przepływający wzdłuż całej klatki piersiowej. Spomiędzy jego warg wydobywa się cichy syk. W tym samym momencie Nova gwałtownie budzi się ze swojego snu.
– Poe? – krzyczy szeptem, zauważając, jak mężczyzna przygląda jej się z wyrzutami sumienia. Jest zły na siebie, że ją obudził. – Poe! – powtarza, jakby próbowała oswoić się z brzmieniem jego imienia. Na jej usta wypływa szeroki uśmiech, a jej dłoń mocniej zaciska się wokół jego ręki.
– Jilleane? – mamrocze tylko on w odpowiedzi. – Co się stało? Pamiętam tylko...
Nova puszcza jego dłoń. Podnosi się ze swojego krzesła i wspierając się na rękach, z trudem przenosi się na skraj jego materaca.
– Wysadziłeś praktycznie całego Finalizera – wyjaśnia cichutko. – Myśliwce rozgromiły większość TIE-ów. Generał Organa razem z sojusznikami planuje kolejny atak.
– Jak długo spałem?
Jeszcze raz próbuje podnieść się do pozycji siedzącej. Po jego twarzy przebiega grymas, kiedy ona pomaga mu oprzeć się o dwie, puchowe poduszki. Poe odsuwa fragment pościeli, dostrzegając, że jego klatka piersiowa jest zabandażowana. Połamane żebra, stąd ten dyskomfort przy oddychaniu, myśli.
– Kilka dni. Martwiliśmy się, że w ogóle się nie obudzisz... – urywa. – Twoje wyniki nie były zbyt obiecujące... Ale popatrz, jesteś tutaj, rozmawiasz ze mną. Nie poddałeś się.
Po jej policzku skapuje pojedyncza łza. Nova przesuwa delikatnie dłonią po jego nagim ramieniu. Jej ręka zatrzymuje się na klatce piersiowej, na której spoczywa zawieszona na srebrnym łańcuszku obrączka, należąca wcześniej do jego matki. Obraca ją przez trzy, cztery sekundy w palcach.
– Czyli wszystko jest już w porządku? – pyta on, przywołując ich rozmowę na Akana, kiedy podarował jej ów pierścionek.
– Co ci odbiło, żeby tak ryzykować, kapitanie? – szepcze ona, ignorując jego pytanie. – Ktoś ewentualnie trafiłby w bombę, strzelając do statków. Nie musiałeś poświęcać swojego życia!
Dameron z trudem posyła jej nieco szerszy uśmiech.
– Musiałem być pewien, że wykorzystamy wszystko, co będziemy mieć pod ręką – tłumaczy. – Czy wszyscy przeżyli?
Nova przytakuje tylko szybkim ruchem głowy. Woli nie mówić mu całej prawdy, czyli tego, że trzech pilotów nigdy już nie wróciło na Cardooine. Przez długie minuty przyglądają się sobie w milczeniu.
– Czyli teraz wrócisz na Elrooden, tak?
Jilleane zaciska wargi. Na jej czole pojawiają się dwie, trzy zmarszczki, jakby intensywnie zastanawiała się nad tym, co powiedzieć. Albo w jaki sposób to powiedzieć.
– Elrooden już nie istnieje. Ród Nova również – oświadcza spokojnie. – Generał Organa powiedziała mi, że całe miasto zostało zrównane z ziemią, zanim jeszcze Ruch Oporu uderzył na Derso-4... Nikt nie przeżył.
Zapada między nimi długie, bolesne milczenie. Asan w tle pochrapuje cicho.
– Przepraszam, księżniczko – mówi finalnie Poe, wiedząc, że powinien zrobić to już na początku. – To nie miało tak wyglądać.
Kobieta nie odpowiada. Odwraca tylko głowę, wtulając twarz w miękkie fale spływające na jej ramiona. Dameron mimowolnie podążą za jej wzrokiem. W kącie oparte o stolik nocny, zauważa dwie kule.
– Jilleane?
– Wszystko jest w porządku, Poe. – Nova posyła mu ciepły uśmiech, unikając jednak jego spojrzenia. – Najważniejsze, że jesteś tutaj z nami. Żywy.
– Co to ma znaczyć, Jilleane? – Dameron nawet nie wie, kiedy jego głos się załamuje.
Nova otula jego policzek wewnętrzną stroną swojej dłoni. Jego rozpalona skóra spotyka się z jej zimną, wręcz lodowatą.
– To nic takiego – oznajmia, siląc się na łagodny, spokojny ton. Poe patrzy prosto w jej czarne oczy i doskonale wie, że ona kłamie. – Nic, czym musiałbyś się martwić.
– Finn i Rose znaleźli cię na czas, tak? Zanim ktokolwiek zdążył cię skrzywdzić?
W świetle księżyca dostrzega na jej szyi wzory, które pojawiają się po uderzeniu pioruna lub w wyniku spotkania z wysokimi napięciami. Przerażająco piękna pajęczyna rozchodzi się po jej jasnej skórze. Na szczęście jest zbyt ciemno, aby Poe dostrzegł też jej przekrwawione gałki oczne. Wtedy już doskonale by wiedział, przez co przeszła Nova, bo kiedy on trafił na statek Najwyższego Porządku, skończył w bardzo podobnym stanie.
Pilot nie jest nawet w stanie zarejestrować momentu, w którym po jego policzkach zaczynają spływać łzy.
Och, jest zły! Jest tak cholernie wściekły! Gdyby... gdyby nie zostawił jej wtedy samej, tam, na Akana, nic z tego nie miałoby miejsca. Nikt by jej nie skrzywdził, nikt by jej nie uderzył. Nikt nie sprawiłby jej żadnego bólu... Obiecał jej, że wróci; że jej nie zostawi. Tymczasem wszystkie jej lęki stały się rzeczywistością przez to, jakim jest idiotą. Asan był tak bliski jej straty... Poe nawet nie chce wiedzieć, jak spojrzy chłopakowi w oczy tego samego ranka, wiedząc, że go zawiódł. Że ktoś zranił jego ukochaną Jilleane, bo ten głupi Dameron nie potrafił temu zapobiec.
Nova, dostrzegając, jak Poe cicho szlocha, przysuwa się bliżej niego. Delikatnie obejmuje jego ciało i całuje go we włosy. Mężczyzna kurczowo wtula się w nią, próbując ukryć się w jej ramionach. Jakby wstydził się, że tak ją zawiódł.
– Gdyby nie ty, już dawno byłabym trupem. – Nova szepcze, wplatając palce w jego gęste loki. – Zmieniłeś mnie. Samo przebywanie z tobą pokazało mi, jakim człowiekiem chcę być. Pokazałeś mi, czym jest nadzieja. Czym jest prawdziwe wsparcie. Rodzina. Sprawiłeś, że chcę podejmować ryzyko i walczyć, a nie tylko patetycznie prawić morały. Dziękuję.
– Zostań – mamrocze on, unosząc spojrzenie. – Nie zostawiaj mnie samego.
Ich wargi rozpaczliwie poszukują siebie tylko przez parę sekund, ostatecznie łącząc się w pocałunku. Jilleane czuje przez cienki materiał sukienki, jak jego serce zaczyna szybciej bić. A może to jej serce? Nieważne. Rozwiera leniwie usta, jakby za wszelką cenę chciała przedłużyć tę chwilę. Jego słodkie wargi dają jej tyle ciepła i miłości, tyle przyjemności, że Nova mimowolnie wydaje z siebie cichy pomruk zadowolenia. Poe mocniej przyciska ją do siebie, chwytając ją za kark. Czuje na swojej klatce piersiowej jej unoszące się w rytm nieregularnych oddechów piersi. Przesuwa wolną dłonią wzdłuż sukienki, odsłaniając jej prawe udo. Jego dotyk wręcz parzy jej chłodną, posiniaczoną skórę. Dameron najchętniej kochałby się z nią tu i teraz, ściągnął z niej wszystkie ubrania i doprowadzał do szaleństwa swoimi pocałunkami, ale obolałe żebra i aparatura szpitalna uniemożliwiają mu jakąkolwiek większą inicjatywę. Tak samo jak obecność Finna i Asana. Cieszy się więc tym, co ma; jej drobnymi ustami oddającymi każdy jego pocałunek z jeszcze większą pasją i oddaniem, jej zimnymi dłońmi, które zatrzymują się na jego plecach, jej bliskością.
Trwają tak do momentu, w którym do pomieszczenia wpadają pierwsze promienie słońca.
➳
Jilleane, upewniwszy się, że Poe zasnął, składa na jego czole delikatny pocałunek, a potem sięga po swoje dwie kule. Ostrożnie wstaje z materaca i wspierając się na nich, podchodzi do fotela, gdzie śpi Asan. Mierzwi jego włosy, przenosząc cały ciężar ciała na zdrową nogę i delikatnie potrząsa za ramię chłopaka. Pi o mało nie spada z siedzenia, z przerażeniem rozglądając się dookoła. Dopiero kiedy dostrzega pochyloną nad nim twarz kobiety, uspokaja się nieco. Uśmiecha się do niej, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, że Nova jest żywa. Cała i zdrowa.
Choć od jej powrotu na Cardooine minęło już kilka dni, za każdym razem, gdy Asan się budzi, czuje się tak samo, jak wtedy, gdy zobaczył ją w ramionach Finna, szybko biegnącego do szpitalnego skrzydła. Jilleane była wycieńczona, zakrwawiona, z postrzeloną ręką i poszarpaną nogą powyżej uda. Pi nigdy w życiu nie czuł takiej ulgi, wiedząc, że jeszcze nic nie jest stracone, że jest jeszcze szansa. A gdy Nova obudziła się po paru godzinach od amputacji, Asan nie potrafił powstrzymać łez. Płakał tak głośno i tak długo, dopóki nie opadł pozbawiony sił na posiniaczone ciało kobiety. Tak bardzo bał się, że już nigdy jej nie zobaczy. Dlatego kiedy z jej gardła wydobył się słaby szept składający się na jego imię, a jej dłoń, tak jak zawsze, delikatnie zmierzwiła jego włosy, Asan mógł przysiąc, że nigdy nie czuł się szczęśliwszy, niż w tamtym momencie.
– Czas na nas – szepcze spokojnie Nova, wyrywając go z zamyślenia. Proteza jej lewej nogi majaczy dramatycznie pod cienkim materiałem sukni. – Uważaj tylko, żeby ich nie obudzić.
➳
Gdy Leia Organa odwiedza go tego samego dnia w porze obiadowej, Poe Dameron wydaje się w świetnej kondycji. Siedzi na skraju materaca, podczas gdy Finn pomaga mu założyć koszulę w kolorze piasków Jakku. BB-8 kręci się wokół nóg obojga, wesoło popiskując. Generał uśmiecha się na widok pilota tak szeroko, jakby widziała go po raz pierwszy od bardzo dawno. I może tak w rzeczywistości jest? Ma wrażenie, jakby od ich ostatniej rozmowy minęły wieki, nie dni.
– Finn, BB-8, zostawicie nas na chwilę?
– Oczywiście, pani generał – odpowiada błyskawicznie chłopak. Następnie zwraca się do pilota. – Później wrócę pomóc ci z resztą.
Organa siada obok Damerona, podczas gdy ten odprowadza wzrokiem BB-8 i Finna do wyjścia. Leia obejmuje go ostrożnie, aby nie wyrządzić mu żadnej krzywdy, ani nie wywołać niepotrzebnego bólu. Tak dobrze jest wiedzieć, że Poe jest cały i zdrowy, choć z drugiej strony najchętniej sama by go zabiła za niesłuchanie jej poleceń.
– Czy ty się nigdy nie nauczysz? – mówi w końcu starsza kobieta, klepiąc go w nieogolony policzek. – Nie możesz ciągle ryzykować swoim życiem, bo masz je tylko jedno. Wiem, że jesteś oddany Ruchowi Oporu, ale nie chcę, żeby to oddanie kosztowało cię więcej, niż to potrzebne.
– Generale...
– Poe – przerywa mu Leia. – Wydaje mi się, że będę musiała na nowo mianować cię komandorem.
Dameron przygląda się Organie z lekkim niedowierzaniem. Jego usta wykrzywiają się w szerokim uśmiechu.
– Co z Najwyższym Porządkiem?
– Oczywiście, ty tylko o jednym – stwierdza kobieta z przekąsem. – Nasi sojusznicy się mobilizują, a piloci poszukują ocalałych statków Najwyższego Porządku. Zdążyli uciec z Derso-4, więc nie wiemy, gdzie się ukryli, ale ich odnalezienie to tylko kwestia czasu.
– Jasne, zaraz do nich dołączę, muszę tylko...
– Poe, nigdzie nie lecisz.
– Ależ generale!
– Spójrz na siebie. – Leia wzdycha cicho. – Nie wyślę cię na wpół żywego, żebyś walczył z Najwyższym Porządkiem. I to jest moje ostatnie słowo, Poe Dameronie.
Przez dwie, trzy minuty milczą, wpatrując się w przestrzeń. Pilot zwraca się twarzą do generał.
– Co z... Kylo Ren przeżył walkę na Derso-4?
Kobieta stara się uśmiechnąć, spoglądając prosto w ciemne tęczówki mężczyzny.
– Przeżył. Czuję jego Moc – wyjaśnia. – Najprawdopodobniej teraz próbuje zmobilizować Rycerzy Ren do współpracy. Mam nadzieję, że mu się to nie uda. Ale jeśli... Och, i tak mamy przewagę. Wygramy tę wojnę.
Generał Organa podnosi się ostrożnie z materaca.
– Czas na mnie – tłumaczy. – Przyjdę wieczorem, żeby sprawdzić, jak się czujesz.
Pilot przytakuje cicho. Leia odwraca się, ruszając w stronę wyjścia.
– Generale! – woła nagle Dameron.
– Tak, Poe?
– Czy... czy Jilleane jest gdzieś w pobliżu?
Kobieta przyjmuje zdziwiony wyraz twarzy.
– Jilleane? – powtarza, marszcząc brwi. – Ona i Asan opuścili Cardooine dzisiaj przed południem. Polecieli razem z naszą załogą handlową na Talos.
Poe Dameron mruga kilkukrotnie, z wyraźnym niedowierzaniem w ciemnym spojrzeniu. Oddech zamiera w jego piersi, a on sam może przysiąc, że słyszy, jak serce w jego piersi pęka na tysiące małych kawałeczków.
Może mieć tylko nadzieję, że Jilleane Nova razem z pozostałymi członkami Ruchu Oporu wróci do bazy na Cardooine.
A przede wszystkim, że wróci do niego.
➳
A/N. Zakończenie otwarte, bo takie zakończenia kocham najbardziej. To do Was należy decyzja, czy Nova wróciła do Damerona, czy też nie.
Tymczasem dziękuję cieplutko za wszystkie gwiazdki i komentarze. Dziękuję też Mary, przede wszystkim za to, że kiedy ja wątpiłam w tego ficzka, ona kochała go za mnie.
Jeszcze raz dzięki xxx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro