(19) battle of derso-4
Jilleane ostatkami sił zmusza się do tego, aby podnieść się z kolan i uciec stąd. Ma wrażenie, jakby jej mózg i ciało za nic w świecie nie chciały ze sobą współpracować. Z ledwością puszcza chłodną, martwą dłoń swojego ojca. Stara się również powstrzymać kolejną falę łez, jaka zbiera się jej pod powiekami. Czasu na opłakiwanie jego odejścia będzie miała mnóstwo, jeśli jej samej uda się przeżyć.
Finalnie jednak wybiega z pomieszczenia, starając się ocenić, w którym miejscu się znajduje. Ku jej rozpaczy wszystkie korytarze wyglądają tak samo, więc w całym tym chaosie trudno jest jej określić, gdzie w ogóle jest wyjście. Nie ma zamiaru szukać repliki Kamienia, jest na to zbyt zmęczona, tak cholernie zmęczona, że każdy krok jest niczym zacięta walka, pełna bólu, łez i potu. Jest świadoma tego, że nie ma szans na jej znalezienie, nie w tym gąszczu pomieszczeń; wie natomiast, że jeśli chce jeszcze zobaczyć Asana na własne oczy, musi walczyć. Nie może przecież zostawić tego siedemnastolatka samego, bez rodziny, bez żadnej bliskiej osoby. No i chciałaby też osobiście podziękować Poe, za wszystko, co dla niej zrobił. W środku siebie wie, że to nie ona była jego motywacją, a dobro Ruchu Oporu i galaktyki, ale miło jest myśleć – zwłaszcza w takiej chwili – że ktoś okazał tyle zaufania wobec niej, że zaryzykował własnym życiem, aby spełnić jej prośby. Ona sama nigdy nie byłaby w stanie dokonać czegoś podobnego, choć nie może zaprzeczyć, że Dameron jako jeden z nielicznych przełamał jej barierę. Sprawił, że częściowo mu zaufała.
Mimowolnie zaciska palce wokół obrączki, którą Poe podarował jej na Akana. Biegnie przed siebie, tak szybko, jak tylko może. Na całe szczęście nikt nie zwraca na nią żadnej, nawet najmniejszej uwagi. Zapewne dlatego, że każdy z mijanych przez nią Szturmowców zajęty jest walką. Uciekający więzień to zdecydowanie sprawa drugorzędna.
Albo i nie, myśli sarkastycznie Jilleane, kiedy słyszy podniesione głosy za jej plecami. Próbują ją schwytać, zatrzymać, ale Nova nie daje za wygraną. To, że udaje jej się jeszcze biec, przypisuje mocom nadprzyrodzonym czy innym bożkom. Pociski z blasterów przecinają powietrze wokół niej, podczas gdy ona z ulgą dochodzi do wniosku, że plotki na temat Sztumorwców to nie tylko plotki. Nova, mając mniejsze doświadczenie z bronią, niż wykwalifikowani żołnierze Najwyższego Porządku, częściej ma lepszego cela, niż oni teraz.
Jeden Szturmowiec wyłamuje się jednak z szeregu, trafiając ją w rękę. Adrenalina na szczęście blokuje receptory nerwowe, przez co do kobiety nie od razu dociera ból. Dopiero nieprzyjemny zapach spalonej skóry uświadamia jej, że oberwała i to dość boleśnie.
Ma wrażenie, że świat cały czas ma ją w opiece. Że nie chce pozwolić jej umrzeć, nie tutaj. W oddali bowiem widzi światło, oślepiające, napawające nadzieją naturalne światło. Nie żadne lampy, tylko słońce. Jilleane, zmuszając swoje ciało do coraz większego wysiłku, stara się dotrzeć do wyjścia, zanim jej organizm się zbuntuje.
Głośne huki wystrzałów zagłuszają jej rozpaczliwe krzyki. Nova dostrzega odbijające się na szarym niebie X-wingi Ruchu Oporu ostrzeliwujące statki Najwyższego Porządku i stację na Derso-4. Myśliwce TIE nie poddają się, według rozkazu Huxa tworzą zwarty szyk, chroniąc cały ich potencjał militarny.
Stara się zrobić kolejne kroki, znaleźć się w zasięgu wzroku X-wingów, z nadzieją, że ktoś ją dostrzeże. Nagle coś całkowicie rzuca ją na kolana. Jej uszu dobiega huk wybuchu. Niewyobrażalny, nieporównywalny z niczym innym ból roznosi się z prędkością światła po jej posiniaczonym i poranionym ciele. W tym samym momencie wszystko cichnie, a cały świat przed jej oczami pogrąża się w ciemnościach.
➳
– Atakujcie śmiało. Nie dajcie się im zastraszyć!
Poe sprawnie unika zderzenia z jednym z myśliwców wroga. Energicznie i niezwykle celnie strzela do atakujących go TIE-ów. Jest nieco zaskoczony tą całą mobilizacją wojskową; jakby Najwyższy Porządek wiedział, co się szykuje. Plusem jest jednak to, że ich główne statki są uziemione, a samolotów Ruchu Oporu jest tak wiele, że mają ogromną szansę na zniszczenie przynajmniej części ich militarnego zaplecza. Kiedy im się to uda, będą mieli łatwiej w ostatecznym ataku. Gdy sojusznicy będą pewni, że plan ma szansę powodzenia, prościej będzie ich przekonać do wzięcia udziału w walce. Jeśli wszystko pójdzie po ich myśli, zniszczą Najwyższy Porządek raz na zawsze.
– Poe, tutaj Finn i Rose. – Rzeczowy głos wydobywa się ze słuchawki połączonej z hełmem pilota. – Podchodzimy do lądowania. Zaraz będziemy na pokładzie Finalizera. Odbiór.
Dameron wolną dłonią przełącza przycisk, dając jednocześnie znać BB-8, aby wystrzelił kolejne pociski z ich działka.
– Uważajcie na siebie – odpowiada prędko, nerwowo Poe. – I sprowadźcie ją żywą. Bez odbioru.
Na moment przed jego oczami pojawia się blada twarz Jilleane, którą pozostawił samą na Akana. Sekundę później zastępuje ją pełne łez spojrzenie Asana. Pilot potrząsa nerwowo głową, jakby chciał obudzić się z tego koszmaru. Mocniej zaciska dłonie wokół sterów myśliwca, nie przerywając ostrzału. Musi skupić się na misji, na ataku, na ludziach, których ma pod swoim dowództwem. Odnalezienie i ocalenie Jilleane musi zostawić Finnowi i Rose, choć wolałby zrobić to osobiście.
Jego szybkie komendy roznoszą się echem we wszystkich myśliwcach Ruchu Oporu. Poe instruuje ich, przypominając poszczególne zagadnienia ich planu, a także ostrzega, kiedy wrogi TIE niespodziewanie pojawia się w ich martwym punkcie. Jest oczami i uszami całej akcji, jest jej mózgiem i sercem. Musi myśleć i uważać na wszystkich, nie chce bowiem znów widzieć rozczarowania i smutku w spojrzeniu generał Organy, kiedy na Cardooine dojdzie do podsumowania akcji, liczenia strat i zysków. Jest zdolny zrobić wszystko, aby każdy z jego pilotów wrócił do bazy w jednym kawałku.
– Poe, oni mają Kamień! – Nagle słyszy w słuchawce pełen zdziwienia głos Rose.
– To nie Kamień! To bomba! – tłumaczy natychmiast on. – Znaleźliście Jilleane?
– Jeszcze nie – mówi kobieta. – Co mamy zrobić z Kamieniem? Znaczy się... bombą?
Chaos ogarnia całe Derso-4. Myśliwce wymieniają pociski, a nad tankującymi statkami unosi się szarobiały dym. Dameron pomiędzy kolejnymi atakami zastanawia się, jak zdobyć jeszcze większą przewagę nad wrogiem. Owszem, obiecał ściśle trzymać się ustalonego przez Organę planu i zwrócić wszystkich pilotów w jednym kawałku, ale nigdy nie obiecał, że on sam wróci cały i zdrowy.
– Powiedźcie mi tylko, gdzie go znaleźć, a potem stamtąd uciekajcie.
– Poe, co ty chcesz zrobić?! – wtrąca się Finn. Dameron zakłada, że właśnie nerwowo wyrwał urządzenie z dłoni Rose, słysząc jego odpowiedź.
– Wysadzę Finalizera w powietrze. To nie może być takie trudne, prawda, Rose?
– Nie wiemy, w jaki sposób bomba została zbudowana... Nie wiemy...
– Pomyśl, Rose, jak najłatwiej rozruszać jakikolwiek ładunek.
– Niewielką porcją energii – odpiera ona, przekrzykując bulwersującego się w tle Finna.
Tico szybko i rzeczowo przedstawia mu dokładną trasę prowadzącą do Kamienia, ostrzegając, że po drodze może napotkać pewne komplikacje w postaci Szturmowców, ale Dameron macha na to ręką. Mimowolnie sięga dłonią do swojego blastera. Broń znajduje się na miejscu.
– BB-8, przygotuj się do lądowania! – krzyczy Poe w stronę swojego blaszanego droida chwilę później. – Finn, Rose. Bez odbioru.
Ciche, mechanicznie pomruki zdają się podzielać obawy Finna, ale Poe je ignoruje. Daje tylko znak BB-8, w którym miejscu mają się zatrzymać, a następnie przekazuje dowództwo Misie Ando oraz Karé Kun. Na koniec wyłącza wszelkie głośniki i mikrofony.
Ma tylko jedną, jedyną szansę na zniszczenie dowództwa Najwyższego Porządku i nie ma zamiaru jej zmarnować, choćby miał zapłacić za to życiem. Nie mógłby nazywać siebie Poe Dameronem, najlepszym pilotem Ruchu Oporu, gdyby znów nie zaryzykował wszystkim, w nadziei, że tym razem naprawdę się uda.
Podczas lądowania próbuje nie dopuścić do siebie myśli, że to zdecydowanie jest misja samobójcza. Z całych sił stara się skupić na podejściu do lądowania, ignorując wszelkie inne impulsy. X-wing finalnie zatrzymuje się na nierównej powierzchni, ale Poe nie wyłącza silników. Surowym tonem rozkazuje BB-8, aby ten natychmiast po opuszczeniu przez niego statku odleciał stąd. Nie chce narażać swojego przyjaciela. Droid jest wściekły, zaczyna protestować, dość głośno i dość boleśnie, ale po groźbie Damerona, że rozłoży go na części, jeśli mu się nie podporządkuje. Oboje wiedzą, że Poe nie mówi tego na poważnie, ale BB-8 i tak daje za wygraną. Otwiera tylko niewielką klapę na swoim opasłym brzuszku i wciska mu w dłoń jakiś przedmiot. Pilot nie ma jednak czasu na określenie, czym on jest, bo już dawno jest w drodze na pokład Finalizera.
Szturmowcy muszą być w niezłym szoku na widok samotnego członka Ruchu Oporu, dlatego zanim zaczynają do niego strzelać, temu udaje się pokonać już kolejne korytarze statku. Rose przedstawiła mu najkrótszą drogę do Kamienia. Nie wspomniała jednak, że jest to też jedyna droga powrotna, bo inna została zasypana fragmentami zestrzelonych TIE-ów.
Strzały z blasterów dosłownie dziurawią jego uniform, ale w ostatniej chwili zawsze udaje mu się uniknąć poważniejszego ciosu. Z kropelkami potu spływającymi po skroniach, co jakiś czas odwraca się w stronę Szturmowców, strzelając do nich ze swojej broni. Choć jest najlepszym pilotem Ruchu Oporu, to jednak nie zawsze udaje mu się trafić do celu. Mimo to się nie poddaje. Zaszedł już tak daleko, że każda kolejna przeżyta sekunda jest cudem.
Na miejsce dociera będąc na granicy życia i śmierci. Kamień jest pilnowany przez dwóch Szturmowców, których Dameronowi udaje się położyć w minutę. Wystarczają dwa ogłuszające strzały prosto głowę, aby powalić ich na ziemię. Nie przewiduje jednak, że ktoś osaczy go z tyłu, więc kiedy dostaje czymś ciężkim w głowę, walczy z całych sił, aby nie upaść. Chwyta się czegoś, co przypomina ścianę lub ramę drzwi, gdy czuje kolejne uderzenie, tym razem w plecy. Po trzecim ciosie przegrywa, dzieląc los pokonanych przez siebie Szturmowców.
Szczęście jednak uśmiecha się do niego, gdy odwrócony na plecy, może spojrzeć prosto na swojego oprawcę. Kolejnego Szturmowca, który musiał zapewne zauważyć całą sytuację z daleka. Wtedy też – zanim jego przeciwnik jest w ogóle w stanie to zauważyć – ostatkami sił odpala swój blaster, celując prosto w niego. Żołnierza w białym pancerzu odrzuca na kilka metrów. Dameron podnosi się z trudem, ale gdy wreszcie mu się to udaje, podbiega do Kamienia. Wtedy też przypomina mu się podarek, który dostał wcześniej od BB-8.
Cały czas mając Kamień w zasięgu lufy blastera, obszukuje kieszeń swojego uniformu. Ma nadzieję, że nie zgubił go po drodze. Po paru sekundach małe pudełeczko trafia w jego brudne i zakrwawione dłonie. Mężczyzna uśmiecha się z rozczuleniem, widząc, że droid podarował mu nic innego, jak ustawiany na czas detonator. Dobrze, że Dameron w ogóle sobie o tym przypomniał, ale to zapewne dlatego, że BB-8 rzadko kiedy czymś go obdarowuje, a jeśli już to robi, to właśnie w takich sytuacjach. Aby uratować mu życie. Wychodzi więc na to, że Dameron tego dnia nie umrze.
Podłącza niewielki ładunek pod równie niewielką imitację Kamienia rasy Kree, a następnie ustawia go na półtorej minuty. Tyle czasu powinno mu starczyć, aby wybiec z pokładu Finalizera. Co zrobi dalej, jak dostanie się na pokład jednego z X-wingów, jak wróci na Cardooine – tym zajmie się w następnej kolejności.
Pilot chowa detonator, tak, aby nikt go przez przypadek nie zauważył, chociaż wątpi, że w tym chaosie ktoś w ogóle zwróci na niego uwagę. Niemniej jednak przezorny zawsze ubezpieczony. Po wzięciu głębokiego oddechu wciska zielony guzik i rzuca się pędem do wyjścia, mocno zaciskając dłonie wokół swojego blastera.
Po dokładnie dziewięćdziesięciu sekundach Finalizer pokonany przez Poe Damerona, zapada się do środka, pochłaniając setki istnień Najwyższego Porządku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro