Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

Kiedy zapinałem koszulę widziałem i czułem jak drżą mi dłonie. Przecież nie powinny! Zerknąłem na resztę ślizgonów. Malfoy wyglądał jakby nareszcie dostał to, na co przygotowywał się całe życie. Kiedy układał szatę jego ruchy były tak płynne, że pomyślałem, że musiał ćwiczyć to codziennie przed lustrem. Nie wątpię, że tak właśnie było.

Podążyłem za radą blondyna i podarowałem prezent świąteczny Zabiniemu wcześniej. Teraz ślizgon patrzył na wszystkich przez ciemne okulary, jakby był Królem Balu i James'em Bondem w jednym. Co jakiś czas czarodziej puszczał mi oczko i klepał po plecach. Rozumiem, że się chłopak cieszy, ale jeżeli dalej tak będzie robił, to w życiu moje biedne odzienie nie będzie wyglądało tak jakbym chciał!

- Jak Ginny je zobaczy, oszaleje na moim punkcie! - powiedział Blaise, zacierając ręce.

- Tak, i wszyscy jej bracia będą chcieli zrobić z ciebie farsz na pierogi, którymi nakarmią wielką ośmiornicę.

- Oj tam Alexis, nie marudź. - rzucił chłopak, wychodząc zadowolony. Wzruszyłem ramionami.

- Tylko nie mów, że nie ostrzegałem.

Malfoy prychnął.

- Na mnie lecą wszyscy i nie potrzebuje do tego żadnych mugolskich okularów.

Zerknąłem na nastolatka wiedząc doskonale, że zaprosił Pansy z powodu zakładu z Nott'em. Chciał iść z Daphne ale przegrał, więc udając, że wcale nie chce skoczyć z mostu, mógł tylko patrzeć jak Teo zaprasza Greengrass. Było mi go trochę żal. Ale tylko trochę. Szybko się uczesałem i psiknąłem czymś na co namówił mnie ten podstępny Malfoy. W sumie pachniało całkiem dobrze.

Debora czekała na mnie przy wierzbie bijącej. I cóż, nie spodziewałem się, że w ogóle założy sukienkę. Proste blond włosy do ramion zakręciła na końcach, a we włosach miała spinkę z perłami oraz srebrny naszyjnik. Makijaż i czerwone usta dodały jej kobiecości. Spódnica czarnej sukienki sięgała przed kolano i była zrobiona z tiulu, dzięki czemu powiewała przy najmniejszym podmuchu wiatru. Góra była zdecydowanie przylegająca, więc mogłem się napatrzeć na sympatyczne kobiece kształty. Rękawy zrobiono z delikatnej koronki. Założyła do tego czarne kabaretki oraz delikatne skórzane buciki. Wyglądała zdecydowanie drapieżnie.

- Pięknie wyglądasz. - powiedziałem, całując jej dłoń. Dziewczyna zarumieniła się, pewnie myśląc, że nie wygląda aż tak apetycznie. Oj wyglądasz, złotko. Uśmiechnąłem się, myśląc o tym jak cały Hogwart będzie dyszał na jej widok, nie wiedząc jak ostry język posiada to piękne stworzenie. Nagle wpadłem na super pomysł.

- Debora słonko, może zechciałabyś przez ten jeden wieczór udawać moją dziewczynę? Do niczego cię nie zmuszam, ale pomyśl o tym jak wszyscy by na nas patrzyli.

Dziewczyna wydęła usta, patrząc na mnie ze znudzeniem. Już brała głęboki wdech żeby na mnie nawrzeszczeć, ale na szczęście byłem szybszy.

- Pomyśl o tym na ile sposobów mogłabyś mnie niecnie wykorzystywać, hm?

Czarownica uśmiechnęła się zadowolona. Nie za bardzo podobała mi się ta mina...

- Stoi. - powiedziała, podając mi dłoń. Uścisnąłem ją, obejmując nastolatkę. Ja to mam farta jak jasny gwint!
Kiedy weszliśmy do zamku akurat wszyscy wchodzili do Wielkiej Sali. Od razu podszedł do nas Malfoy z Pansy.

- A kogo to moje oczy widzą? - zapytał chłopak, całując dłoń Debory. Czarownica spojrzała na niego uśmiechając się chłodno. Parkinson wyglądała jakby nie wiedziała czy najpierw walnąć patelnią Draco, nieznajomą czy mnie, bo ją przyprowadziłem.

- Moją dziewczynę. - powiedziałem szybko, widząc "to" spojrzenie blondyna. Niech sobie za wiele nie wyobraża.

- Debora Forge. A ty to zapewne Draco Malfoy?

- Tak. Miło mi poznać. - odparł, rzucając mi spojrzenie pełne dumy. Kiedy nastolatki przedstawiały się sobie, Draco szepnął do mnie konspiracyjnym tonem:

- Muszę przyznać że zajebisty tyłek. Skąd ją wyciągnąłeś? Dobrze wiem, że nie jest z Hogwartu.

Pokazałem chłopakowi język, widząc jak się bydlak ślini. Szach mat, frajerzy!

- To tajemnica. Rączki przy sobie. - powiedziałem, podając czarownicy ramię. Byłem z siebie zadowolony jak nigdy. Większość osób zamiast patrzeć na zawodników, gapiło się na nieznajomą laskę, którą obejmował ten cały Snape. Czy może być coś lepszego? Tak!

- Malfoy jest irytujący. Kim trzeba być żeby lecieć na inną w obecności swojej partnerki? Co za niewychowany kloc.

Aż mnie dreszczyk szczęścia przeszedł. No, jeżeli nie podoba się jej Draco, to już nic nie może mi jej dzisiaj zabrać!

- Która jest tą głupią cipą co cię wystawiła? - zapytała Debora, przyglądając się Hermionie. Tak swoją drogą, to Granger wyglądała dzisiaj powalająco! I kurde, tańczy z Krumem! Szybko zerknąłem na Rona, który przyszedł z jedną z bliźniaczek Patil. Zaraz, czy Harry przypadkiem nie przyszedł z jej siostrą? Ale numer!

- Co? Nie, nie, to Hermiona, moja przyjaciółka. Nie powiem ci która to, bo jeżeli ktoś ma ją zabić, to tą osobą będę ja. - odparłem, widząc mordercze spojrzenie dziewczyny. Na chwilę zawiesiłem oko na Cho, która szła za Hermioną w złotej sukni. Na moment złapała moje spojrzenie i szybko przestała się uśmiechać. Pomyślałem, że nie ma sensu rozgrzebywać strupa więc zaproponowałem mojej drogiej partnerce taniec.

Prychnąłem, widząc jak Harry z całych sił stara się tańczyć, ale wyglądał zbyt śmiesznie żebym miał to zignorować. Debora uderzyła mnie w ramię, widząc jak trzęsę się ze śmiechu.

- To wcale nie jest śmieszne! To znaczy jest, ale nie śmiej się!

- To mój brat, mam pełne prawo wypominać mu to do śmierci. - szepnąłem, okręcając dziewczynę. Ta spojrzała na mnie jak na wariata.

- Co?

Przewróciłem oczami, nie mając teraz ochoty tłumaczyć jej całego mojego drzewa genealogicznego, które jest nieźle popieprzone.

- Wytłumaczę ci później. - szepnąłem, całując ją w policzek. Ta zaśmiała się, opierając się o moją klatkę piersiową, czy cokolwiek co powinno byc w tym miejscu.

- Zrób to raz, a porządnie. - powiedziała, przymykając oczy. Wiedziałem, że mówi o czymś innym ale najwyżej powiem, że źle ją zrozumiałem. Przecież nie może się długo gniewać, prawda? Delikatnie przyciągnąłem ja ku sobie i uniosłem brodę, patrząc w jej błękitne oczy.

- Jak sobie życzysz. - szepnąłem, zachłannie całując jej słodkie usta. Trzymając ją za rękę, poczułem jak nagle jej puls szaleńczo przyspieszył. Dziesięć punktów dla Slytherinu! Delikatnie odsunąłem się od dziewczyny, zakładając jej włosy za ucho. Nawet nie zauważyłem, że przestaliśmy tańczyć.

- Może czegoś się napijesz? - zapytałem wiedząc, że lepiej pryskać zanim wpadniemy na Snape'a, który myślał, że nie będzie musiał pilnować mnie chociaż ten jeden wieczór.

- Chętnie. - odparła z uśmiechem, więc poszliśmy w stronę stołów z napojami. Chciałem podać dziewczynie szklankę soku, ale kiedy się odwróciłem trafiłem na Severuska. No nie, on zaraz wszystko schrzani! Szybko spojrzałem na nauczyciela, używając legilimencji.

"Tylko udaje moją dziewczynę i nazywa się Debora Forge, więc nie pytaj jej o imię bo wszystko się rypnie. Nie idziemy do łóżka."

Mistrz Eliksirów przewrócił oczami, mrucząc pod nosem nieprzychylne zwroty w kierunku "napalonych bachorów". Odwrócił się do Debory z bardzo profesjonalną miną.

- Dzień dobry. - powiedziała czarownica, udając że wcale nie rusza jej widok zdegustowanego śmierciożercy.

- Witam ponownie, panno Forge. Cieszę się, że mój syn ma kogoś kto powstrzyma go przed zmieceniem Hogwartu z powierzchni ziemi. Życzę miłej zabawy. - odparł i nie czekając na odpowiedź poszedł w swoją stronę. Czułem się oburzony.

- Hej, przecież nigdy nie zmiotłem Hogwartu z powierzchni ziemi!

- Nie? - zapytał Harry, patrząc jak Krum wywija z Hermioną. - Polemizowałbym.

- A skąd znasz takie trude słowa, co Potti? - zapytał Malfoy z uwieszoną na jego ramieniu Pansy. Widząc moje mordercze spojrzenie uśmiechnął się czarująco. - Wpadliśmy tylko po picie. Już nas nie ma.

- Może przejdziemy się na spacer? - zapytała Debora, odkładając szklankę. Skinąłem głową, idąc w stronę wyjścia.

- Miłego spacerku, gołąbeczki! - krzyknął Blaise, karmiąc Ginny tortem z kremem. Pomachałem mu, drugą ręką pokazując środkowy palec. Wyszliśmy na dwór chwilę spacerując, ale w końcu usiedliśmy na ławce pod wielkim klonem. Co prawda zimą nie miał liści, jednak dalej był klonem.

- Możesz mi powiedzieć co zrobiła twoja była? - zapytała Debora, siadając po turecku. Zaśmiałem się nerwowo.

- Właściwie to ze sobą nie chodziliśmy. W każdym razie podała mi amortencję. - powiedziałem cicho. Dziewczyna spojrzała na mnie zszokowana.

- Wiesz co?

- Co?

- Podziwiam cię Snape. - odparła, chwytając mnie za dłoń. Przeszedł mnie dreszcz.

- Niby za co?

- Za to, że jeszcze nie zabiłeś tej suki.

Prychnąłem, opierając się plecami o ławkę. Noc była wyjątkowo piękna.

- Nie była warta życia w Azkabanie. Może jak już będę stary i bliski śmierci to wtedy się jej odwdzięczę.

Czarownica uśmiechnęła się.

- I tak trzymaj, Snape.

Spojrzałem na nastolatkę. Kto by pomyślał, że z niej taka krwiożercza bestia? Niska, urocza blondynka z małym noskiem.

- Wytłumacz mi o co chodzi z Potter'em.

- Harry jest moim bratem. To znaczy mamy tylko wspólną matkę, Lily.

Dziewczyna skinęła głową, milcząc przez chwilę.

- Profesor Snape często wpada do mojego ojca po różne składniki, więc dlaczego wcześniej się nie poznaliśmy?

Westchnąłem, myśląc którą bajeczkę mam jej sprzedać.

- Po prostu z nim nie mieszkałem. Nie pytaj o szczegóły, bardzo proszę.

- Okej. - odparła, opierając głowę o moje ramię. - Cieszę się że jestem tutaj z tobą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro