Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

- Myślicie że powienienem inaczej się ubrać? - zapytałem, stojąc przed szafą dobre dziesięć minut. No przecież nie jestem jakąś niezdecydowaną babą!
Nott spojrzał na mnie z za eseju na zaklęcia.

- Myślę, że jest w porządku.

- Po prostu uśmiechnij się w ten swój sposób i o nic się nie martw. Bądź pewny siebie i tak dalej.

Prychnąłem, odwracając się do chłopaków. Wylałem na siebie wiadro perfum. Założyłem skórzane spodnie i ciemno zieloną koszulę plus jeansową kurtkę. Co może pójść nie tak? Wyglądam jak cholerny bóg seksu.

- Nie ucz mnie Blaise jak się podrywa laski. Mógłbym o tym napisać książkę.

- Pomyślnych łowów. - mruknął Malfoy, z za gazety o quidditchu. Nawet nie zerknął jak wyglądam. Jego strata. Kiedy przemierzałem lochy czułem się coraz bardziej niepewnie. A co jeżeli coś schrzanię? Czy spodobam sie jej? Merlinie, to takie stresujące! Kiedy przyszedłem do biblioteki przykleiło się do mnie kilkanaście par oczu. No już, dajcie mi trochę powietrza!

Cho siedziała przy stoliku przy oknie. Miała rozpuszczone włosy i delikatną, jasną pomadkę na ustach. Rzęsy podkreśliła tuszem chociaż i bez tego są wspaniałe. W dłoni miała zielony termos. Od razu szeroko się wyszczerzyłem na jej widok. Dziewczyna nieśmiało się uśmiechnęła, pokazując białe ząbki. Czułem się jakbym wypłynął z wody i złapał zbawienny łyk powietrza. Jakbym wyszedł z windy na ogromne pole.

Usiadłem na przeciwko dziewczyny zerkając co czytała. Tak bardzo chciałbym złapać ją za rękę.

- Jaki ślizgoński termosik.

Czarownica roześmiała sie mrużąc oczy. Podała mi go.

- Dostałam go od taty. Jestem półkrwi. Zrobiłam herbatę, może się napijesz?

- Jasne. Dzięki. - odparłem biorąc łyk. Aż mi zaschło w gardle od tego stresu.

- Już skończyłam. Chcesz się może gdzieś przejść? Za dużo tutaj ludzi. - powiedziała krukonka, zarzucając włosy do tyłu. Poczułem delikatną woń fiołków.

- Jasne. Masz rację. - odparłem, wstając. Wyszliśmy odprowadzani zaciekawionym wzrokiem przez wielu uczniów. Nie wiedziałem, że jednym z nich był ciemnowłosy gryfon w okularach. Nie widziałem zaciśniętych pięści i wściekłego zielonego spojrzenia.
Byłem nieświadomy wielu rzeczy, ale dzięki temu wspaniale spędziłem z czarownicą czas. Był wieczór, ale mimo późnej pory poszliśmy na spacer nad jezioro. Wiatr delikatnie rozwiewał jej aksamitne włosy, a ja czułem że jestem w siódmym niebie.

- ...rozumiesz jaka byłam wściekła, kiedy okazało się że Bones wszystko to wymyśliła? Miałam wielką nadzieję, że uda mi się to jakoś wytłumaczyć ale nic z tego.

Kiwałem głową, słuchając głosu krukonki. Objąłem ją ramieniem, mając nadzieję że się nie obrazi. Położyła mi głowę na ramieniu, przybliżając się. Pachniała cynamonem.

- Włożyłam tulipany do mojego ulubionego wazonu. Jest biały w błękitne niezapominajki.

- To super. Błękitny jest bardzo ładny.

Cho westchnęła.

- Zawsze chciałam mieć błękitne oczy.

Odsunąłem ją, lekko się uśmiechając.

- Myślę, że twoje są o wiele piękniejsze. Żadne inne by mi się nie podobały.

Dziewczyna mocno mnie objęła, pięknie się uśmiechając. Nagle spoważniała.

- Alex, która godzina? - zapytała, w pośpiechu szukając w torbie zegarka. - Na Merlina, jest po dziesiątej! Musimy wracać!

- Yhym. No skoro chcesz, aniołku.

Krukonka uśmiechnęła sie do mnie zadziornie, zarzucając włosy na plecy. Wstała, patrząc na mnie z góry.

- Rusz się panie Snape.

Prychnąłem.

- Panno Chang, niestety zaplątałem się w moje straszne szaty nie modne od ostatnich trzystu lat. W dodatku mój nos zasłania mi drogę. Tak mi przykro, ale chyba nie dam rady wrócić.
Dziewczyna wolno podeszła, obejmując mnie w pasie.

- Panie Snape, nie mogę iść sama. Co jeżeli jakiś straszny potwór na mnie zapoluje?

Poklepałem ją po małej główce.

- No skoro tak, to chyba będę musiał się zgodzić. - odparłem, chwytając dziewczynę w pasie. Po chwili niosłem ją w stronę zamku. Pisnęła, widocznie się tego nie spodziewając. Jeju, była taka leciutka. Jej piękne włosy wpadały mi do ust i na twarz ale i tak było super. Fajne kształty, panno Chang...

Kiedy doszliśmy do wieży krukonów puściłem dziewczynę, przez chwilę ją podziwiając. Trzymaliśmy się za ręce. Czułem, że mógłbym tak cały czas.

- To jak, może całuska na do widzenia?

Pochyliłem sie nad dziewczyną, która zarzuciła mi ręce na szyję i już już...

- Dobrze się bawicie?

Odsunąłem się od krukonki wolno, chociaż miałem wielką ochotę pocałować ją na jego oczach. Mistrz Eliksirów patrzył na nas z założonymi rękoma. Krzywił się tak paskudnie, że miałem ochotę uścisnąć mu dłoń z gratulacjami. Zerknąłem na nastolatkę, która wyraźnie się przestraszyła.

- Dobrze się bawiliśmy. - odpowiedziałem, obejmując dziewczynę. Twarz Snape'a nie drgnęła. Kurde, jak on to robi?

- Chang, masz szlaban z Filchem. Żegnam. - mruknął nauczyciel. Dupek.

- To był mój pomysł! Cho chciała wcześniej wrócić.

- Nic nowego. Idziemy. - powiedział czarodziej, odwracając się. Kiedy kawałek sie oddalił, pocałowałem dziewczynę w policzek.

- Nie martw się. Może dam radę go przekonać żeby zmienił zdanie.

- Nic się nie stało. - odparła rumieniąc się. Zerknęła za mnie. - Lepiej już idź. - dodała, ostatni raz ściskając moją dłoń. Odwróciła się na chwilę przed wejściem do Pokoju Wspólnego i po chwili zniknęła. Bez niej poczułem że jest tak pusto.

A nie.

- Alex! Umiesz się zgubić na prostej drodze?

Fuknąłem, doganiając Tłustowłosego Drania. Dupek dupek dupek dupek...

- Może odpuszczę szlaban pannie Chang, jeżeli powiesz mi co tak mocno martwi Draco.

Otrząsnąłem się z zadumy. O czym on mówi? Coś się stało Malfoyowi?

- Co?

Snape zerknął na mnie przelotnie.

- To.

- Ale, że... ja nie wiem co jest Draco. Zachowuje się normalnie, chyba.

Czarodziej podniósł brwi, będąc raczej zdziwiony moją odpowiedzią. Czego on się niby spodziewał?

- Nie zauważyłeś tego? Zrobił się jakiś cichy i zbyt spokojny. Nawet nie dogaduje Potter'owi.

- Serio? - zapytałem lekko przerażony. - Skoro tak, to zaraz się tym zajmę.

Nauczyciel przetarł dłonią twarz.

- Tylko nie palnij czegoś głupiego.

Spojrzałem na ojca złowrogo. On się jakoś nie przejmuje jak palnie coś głupiego na temat niektórych ludzi. Stanęliśmy przed wejściem do gniazda ślizgonów.

- Nosisz naszyjnik?

- Tak. A co? - zapytałem, rozmyślając nad tym co jest Draco i jak idealne są usta Cho.

- Nic. Niech będzie, mogę anulować szlaban twojej koleżance.

Zamrugałem. Co on dzisiaj taki łaskawy? Może tak naprawdę lunatykuje?

- Serio? Dzięki! - powiedziałem, podskakując. Jeżeli udało mi się przekupić Snape'a tą głupią przysługą, to mogę dokonać na prawdę wiele. Chyba pójdę na studia.
A nie, chwila. To chyba raczej Snape przekupił mnie.

Mistrz Eliksirów uśmiechnął się bardzo ślizgońsko. W ogóle jak on się uśmiecha, to czuję się dość nieswojo.

- Co? - zapytałem, wyczuwając podstęp.

- Nic. Dobranoc synu.

Awww chyba zamienię się zaraz w puchona.

- Dobranoc, panie profesorze.

Snape przewrócił oczami, ale zauważyłem mały uśmieszek. Odwróciłem się, chcąc w końcu walnąć sie do łóżka.

- Alex!

- Co?

- A gdzie mój całusek na do widzenia?!

I jak tu go nie kochać?

- Nie rób mi siary! - zawołałem, znikając za drzwiami. Parsknąłem śmiechem. W dormitorium już wszyscy spali, więc na palcach przemieściłem się do łóżka. Przytuliłem się do poduszki myśląc o Cho. Jest taka piękna...

W nocy obudził mnie głośny łoskot. Obudziłem się nagle, słysząc czyjś jęk. Zacząłem w panice szukać różdżki.

- Mój tyłek...

Szybko się odwróciłem, słysząc głos Malfoy'a. Czarodziej siedział na podłodze, jedną ręką trzymając się materaca i fragmentu kołdry. Zwinnym ruchem wyszedłem z łóżka, podchodząc do nastolatka. Miał roztrzepane włosy i napuchnięte oczy. Kiedy mnie zauważył, drgnął ale po chwili potężnie ziewnął.

- Czemu jeszcze nie śpisz? - zapytał, sięgając po szklankę wody. Pochyliłem się nad chłopakiem.

- Draco! Co się stało?

Blondyn spojrzał na mnie ze zdegustowaniem.

- Wyobraź sobie, że nie spadłem z nieba, ani z żyrandola tylko ze zwykłego łóżka. Tak, Draco Malfoy spadł z łóżka! To po prostu skandal. Nie powinienem doznawać tak plebejskich rozrywek.

Zamrugałem.

- Chyba nie walnąłeś się tylko w tyłek.

Nastolatek wzruszył ramionami.

- I to w nie byle jaki tyłek!

Pokiwałem głową, podając ślizgonowi rękę. Ten podciągnął się, siadając na łóżku. Usiadłem obok. Malfoy wyglądał jakby chciał powiesić mój skalp nad kominkiem.

- Fajnie było, ale ja idę spać.

Położyłem chłopakowi rękę na ramieniu. Chyba faktycznie coś jest nie tak.

- Co się dzieje? Ostatnio kiepsko wyglądasz.

Blondyn odskoczył, chowając się za zasłonami łóżka. Przynajmniej myślałem że chciał sie schować. Sekundę później wygramolił się z różdżką w dłoni.

- Ja kiepsko wyglądam?! Kiepsko, tak?! Ja?! A kto ma przetłuszczone włosy?

Wzruszyłem ramionami.

- Gadasz z Alex'em, a nie Severusem. Jeżeli twój ojciec używa tyle żelu co ty, to mam wrażenie, że zostaniesz jedną z tych osób które głupieją na starość.

Ręka Malfoy'a drgnęła. Zabini przewrócił się na drugi bok, mamrocząc pod nosem.

- Zamknijcie się. Jutro poplotkujecie.

Draco głośno ziewnął. Groźniej wyglądał puchon w stroju króliczka. Machnąłem ręką, wskakując do łóżka.

- Dobranoc, Panie Groźny. Nie chcę się spóźnić na transmutację.

Malfoy sfrustrowany fuknął, ale po chwili usłyszałem jak zaciąga zasłony. Co ja mam z tymi ludźmi. I tak się spóźnimy.

##
No misie pysie rozdziały z naszym gorącym romansem na razie mówią papa! Dajcie znać jak wam się podoba nasza parka 😏

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro