Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Czułem dziwny zapach ziół i eliksirów leczniczych. Zamrugałem, chcąc otworzyć oczy. Leżałem na jednym z łóżek w skrzydle szpitalnym. Od razu zobaczyłem, że jest noc. Za oknem świecił księżyc, a dookoła panowała idealna cisza.

Oprócz tego, że jakiś czarnowłosy mężczyzna oddychał przez sen. Poczułem jak na jego widok spływa na mnie niesamowita ulga. Siedział na krześle obok mojego łóżka, ale głowę i ramiona położył na kołdrze. Normalnie był albo wkurzony albo nosił maskę spokoju, która była tylko przykrywką. Jednak teraz wyglądał na tak rozluźnionego... czy mam go obudzić? Wątpię żeby celowo tutaj zasnął. W końcu musi rano poprowadzić lekcje.

Przetarłem oczy, nie wiedząc co zrobić, ale problem sam się rozwiązał,kiedy złapał mnie gwałtowny kaszel. Poczułem tak ostry ból w żebrach, że krzyknąłem z zaskoczenia. Poczułem jak Snape wkłada mi do ręki eliksir, który wypiłem duszkiem, nie pytając co to. Kiedy ból minął, odwróciłem się do Mistrza Eliksirów. Ten wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że aż się drgnąłem. Chyba to zauważył, bo spojrzał na mój tors który był cały zabandażowany. Przełknąłem głośno ślinę, przypominając sobie ostatnie wydarzenia.

- Jak się czujesz? - zapytał Snape ochrypłym głosem. Wzruszyłem ramionami.

- Bywało gorzej. Nie powinieneś iść spać? Chyba musisz jutro poprowadzić lekcje?

Czarodziej machnął ręką.

- Nie martw się. Mam na to swoje sposoby.

Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, kiedy Snape rzucał na mnie zaklęcia skanujące. Czułem, że powoli formuje się w moim gardle gula zdenerwowania.

- Tato, ja chciałem... - nagle Snape zastygł, jakby ktoś go spetryfikował. Przełknąłem ślinę. Czy nie chciał żebym go tak nazywał? - ...przepraszam, po prostu ja... chciałem cię przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie. Jesteś tutaj chociaż nie musiałeś, a ja... - poczułem, że głos mi się załamuje. Nikt nigdy nie opiekował się mną kiedy byłem chory. Poczułem się koszmarnie winny, kiedy dotarło do mnie, że byłem dla Snape'a okropny bez sensownego powodu.

Był moim ojcem i przecież miał pełne prawo wiedzieć co się dzieje. Ale kiedy dowiedziałem się, że jednak mam ojca, który w gruncie rzeczy ma się świetnie, często czułem na niego nieuzasadnioną wściekłość. Nie było go kiedy go potrzebowałem, a nagle zaczyna czegoś ode mnie oczekiwać. Raczej sądziłem, że przez większość czasu będziemy się ignorować. Schowałem twarz w dłoniach, czując się fatalnie.

- Tak strasznie przepraszam...

Poczułem dłoń na ramieniu, a chwilę później schowałem twarz w szatach mężczyzny modląc się żeby przypadkiem nie płakać. Czarodziej głaskał mnie po plecach kojąco.

- Już w porządku, Alex. Nie jestem zły.

- Nie? - szepnąłem, nie ufając własnemu głosowi.

- Nie. Na razie mam nadzieję, że wyzdrowiejesz bez żadnych komplikacji.

Odsunąłem się od Snape'a będąc trochę skołowanym.

- Na serio?

- Tak. Proponuję żebyś się przespał. Na pewno ci to pomoże.

Skinąłem głową, opadając na poduszki. Nawet nie potrzebowałem eliksiru słodkiego snu żeby zasnąć. Czułem się wykończony. Chwilę przed zaśnięciem usłyszałem łagodny głos mężczyzny.

- Jeżeli chcesz, możesz nazywać mnie tatą, Alex...

Uśmiechnąłem się do poduszki, zasypiając.

=====

- Co?!

- Powiedziałem, że pierwsze zadanie to smoki.

Od kiedy wyszedłem ze skrzydła szpitalnego (czyli jakieś dwadzieścia minut temu) usłyszałem tak ogromną ilość zadziwiających wiadomści, że myślałem, że czacha mi dymi. Draco wpadł na mnie kiedy Pomfrey wyliczała rzeczy, których nie mogę robić w moim stanie. Tak więc poszliśmy razem na śniadanie. Opowiedział mi o wszystkich sensacjach ostatnich trzech dni, kiedy to gniłem w łóżku.

Przez dwie doby byłem nieprzytomny albo spałem, a kiedy już się ocknąłem, na serio czułem się świetnie. Magia potrafi zdziałać cuda, chociaż cały dzień niemiłosiernie się nudziłem. Kiedy zrobiłem gwiazdę Pomfrey wrzasnęła, ale przynajmniej dała się przekonać, że mój stan jest naprawdę dobry.

W końcu nadszedł moment, kiedy to Potter i Draco wyrywali mnie sobie nawzajem. W sumie to miałem ochotę usiąść w końcu ze ślizgonami ale Harry obiecywał, że padnę po tym co ma mi do powiedzenia. Obiecałem blondynowi, że na kolejnych pięciu posiłkach będę siedział z nim choćbym nie wiem co. W końcu się zgodził. Teraz siedziałem sobie wygodnie jedząc jajecznicę, ale nic tak pięknego nie może trwać długo.

- Możesz kurwa powtórzyć?

Gryfon przewrócił oczami.

- Pierwsze zadanie to s m o k i.

Wziąłem głęboki wdech i wydech. Pomfrey na pewno będzie zadowolona, jeżeli dostanę wylewu.

- Masz już jakiś plan?

- Yyy... jestem w trakcie poszukiwań.

- No dobrze. - powiedziałem, drżącą ręką nalewając sobie soku dyniowego. Aż mi w gardle zaschło od tych nowinek.

- No, jest jeszcze coś... chciałem ci kogoś przedstawić. - powiedział po chwili czarodziej, głupio się uśmiechając. Ta mina nie wróży nic dobrego. Ale wszystko okej, Alex.

- Kogo Harry? - zapytałem bardzo, bardzo spokojnie.

- Syriusza Black'a.

Na pewno znacie to okropne uczucie, kiedy wasz sok dyniowy postanowi wylecieć nosem. No właśnie.

- Co?! Oszalałeś?! Czy ty nie wiesz, że...

Nie dokończyłem, bo gryfon szybko położył mi dłoń na ustach.

- Ciszej idioto! Gapi się. - szepnął zdenerwowany chłopak. Snape zmrużył oczy przyglądając nam się. Potrzebowałem kilku dłuższych chwil, żeby się uspokoić.

- Wytłumacz o co chodzi. - warknąłem, mając ochotę udusić nastolatka.

- Jak wyjdziemy, okej? Tutaj ktoś może usłyszeć.

Prychnąłem obrażony. Po śniadaniu weszliśmy do pustej klasy. Potter rzucił kilka zaklęć wyciszających.

- Muffiato. - mruknąłem, używając zaklęcia ojca. Na szczęście wiedziałem, że dzięki temu nikt nie będzie w stanie nas podsłuchać a nie, że kogoś pokroję. Harry spojrzał na mnie podejrzliwie, ale nic nie powiedział.

- A więc może łaskawie mi wytłumaczysz z jakiej racji chcesz mnie zaznajomić z pieprzonym uciekinierem z Azkabanu? - zapytałem jadowicie, patrząc jak Potter jest coraz bardziej niepewny.

- Eee... brzmisz jak Snape, a to mi wcale nie pomaga.

Prychnąłem. Wyobraź sobie, że jestem Snapem mózgu operacji!

- Pewnie nie wiesz, ale Syriusz Black jest moim ojcem chrzestnym.

Przewróciłem oczami, chcąc wiedzieć dlaczego mój własny brat musi czasem wygadywać takie bzdury.

- Łooo panie, a ja jestem Michael'em Jackson'em no nie? - powiedziałem, odwracając się i wychodząc. Wkurzona mina Potter'a wcale mnie nie wzruszyła. Przez cały dzień nie odzywał się do mnie, co było raczej niespotykane. Draco widząc moją niechęć do chłopaka ciągle paplał jak wielkim kretynem jest gryfon. Nie zaprzeczałem, ale też nie popierałem słów blondyna.

Przez dąsanie się Harry'ego już kolejny dzień zdecydowałem, że zapytam o wszystko Snape'a. I tak pewnie będę musiał przecierpieć gadkę pod tytułem "dlaczego używasz zaklęć których skutków nie znasz?!"

Zostałem po lekcji eliksirów, ponieważ nie mieliśmy już innych zajęć. Nauczyciel chwilę się jeszcze pokręcił, przygotowując klasę na następny dzień. W końcu usiadłem w pierwszej ławce, obserwując jak mężczyzna sprawdza czy wszystkie fiolki są na miejscu.

- Chciałeś mnie o coś zapytać?

- Tak. Czy to prawda, że Syriusz Black jest ojcem chrzestnym Harry'ego?

Na słowa Syriusz Black mój ojciec drgnął dość wyraźnie, co nie umknęło mojej uwadze.

- Tak. - mruknął Snape, pozornie spokojnym głosem. Odwrócił się od półki, mrużąc oczy. - A niby do czego jest ci ta wiedza potrzebna?

- Po prostu Potter mi o tym powiedział, a ja nie chciałem mu uwierzyć. - odparłem beztrosko. Mężczyzna usiadł naprzeciwko mnie, bębniąc palcami o biurko.

- Obiecaj mi, że nie będziesz brał udziału w czymkolwiek co dotyczy Black'a. - powiedział czarodziej bardzo napiętym głosem. Dałem radę powstrzymać moje emocje i mam nadzieję, że Snape nie zobaczył mojego zdziwienia i ciekawości.

- Czemu?

Mężczyzna wychylił się w moją stronę, taksując mnie czarnymi oczami.

- Bo ja tak mówię, Alex. Ten człowiek jest niebezpiecznym zbiegiem z Azkabanu. To chyba wystarczający powód.

- No okej, okej. Spokojnie.

- Obiecaj mi, że będziesz go unikał.

Zerknąłem na słój z mózgami nie mogąc znieść spojrzenia nauczyciela. Co on się tak uparł jak nienormalny? I tak wie, że głupie obietnice mnie nie powstrzymają. Prawda?

- Obiecuję. - szepnąłem. Momentalnie Snape zaczął wyglądać na, ekhm, odprężonego. Snape! Aż tak martwił go Black? Nie chciałem już go pytać o to co takiego zrobił, że się nim tak przejmuje. Zapytam Draco i Hermionę.

- Alex, co ci przyszło do głowy żeby używać zaklęć, których skutków nie znasz? - zapytał Snape, ostrym tonem. Podniosłem do góry brwi sam się nad tym zastanawiając.

- No... byłem pod wpływem stresu. I tak to mi się jakoś przypomniało.

- Przypomniało ci się? A kto cie tego nauczył? - zapytał mężczyzna ironicznie.
Westchnąłem. I ja i Snape doskonale wiedzieliśmy, że to jest jego własne czarnomagiczne zaklęcie. Schyliłem głowę, czując się naprawdę głupio.

- Znalazłem je w książce od eliksirów. - mruknąłem. - No przepraszam, no! Serio, gdybym wiedział, że to tak sie skończy nigdy w życiu bym go nie użył! - zawołałem przejęty. Naprawdę nie miałem w planach pokroić gościa.
Mistrz Eliksirów uśmiechnął się lekko (tak to się dzieje!) słysząc, że jednak nie jestem licencjowanym czarnoksiężnikiem. Założył nogę na nogę, wyglądając na bardzo z siebie zadowolonego.

- Miło z twojej strony, że ich nie zabiłeś. Nie masz pojęcia jak satysfakcjonujące było poinformowanie ich o tym, że zostali wyrzuceni z Hogwartu.

Spojrzałem na Snape'a z lekkim zdziwieniem, ale nic już nie powiedziałem. W końcu był tam jeden ślizgon. Za jakąś bójkę od razu wywalają? Zmarszczyłem brwi.

- Nie to że ja coś sugeruję, ale... czy nie byłoby to logiczniejsze gdyby wyrzucono mnie? - zapytałem niepewnie, widząc nachmurzoną minę mężczyzny. Po chwili jednak znowu był bardzo radosny.

- Widzisz... w zasadzie to w połowie masz rację. W końcu użyłeś czarnomagicznego zaklęcia. Jednak to oni cię zaatakowali i cóż, dyrektor przypomniał sobie pewne wydarzenie z przeszłości. Brałem w nim udział ja, Potter, Lupin i Black. Wszystko skończyło się dla mnie bardzo niekorzystnie. Przypomniałem mu o tym, a Albusa ruszyło sumienie, więc tym razem dał ci trochę więcej niż powienien. Widzisz, życie nie jest sprawiedliwe.

Przez całą wypowiedź widziałem w nauczycielu ogromne pokłady żalu, goryczy i chęci odwetu. Zazwyczaj nie pokazywał tylu emocji. Zaciekawiło mnie to.

- No ale nie ciesz się tak. Ja nie jestem taki miły. Napiszesz mi trzysta razy : Nigdy więcej nie użyję zaklęcia, którego skutków nie znam. Jasne?

Sapnąłem, słysząc na co ten człowiek wpadł. Przecież zajmie mi to wieki! To jest niedorzeczne po prostu!

- Serio?! Przecież to idiotyczne. Nie możesz zadać mi do przeczytania jakiejś książki? Przynajmniej by mi się to do czegoś przydało.

Snape uśmiechnął sie przebiegle.

- To jest kara, Alex.

Prychnąłem, czując się pokrzywdzony. Tyle zmarnowanego czasu!

- Wolisz szorować kociołki? - zapytał nauczyciel aksamitnym głosem. Rzuciłem mu zranione spojrzenie.

- Rozmawiałem z Moody'm. Możesz znowu chodzić na jego lekcje.

- Wyśmienicie. - mruknąłem, myśląc o szybkiej śmierci.

- Myślę, że będziesz miał z nim święty spokój.

Wzruszyłem ramionami. Jasne, już to widzę. Chociaż właściwie to jeżeli Snape porozmawiał z nim za pomocą eliksiru przeczyszczającego...

- Oby.

Nagle wpadł zadyszany Montague.

- Panie profesorze! Smith rzucił się na Malfoya! Są na pierwszym piętrze!

Snape wyglądał na znudzonego, ale powiedział uczniowi, że zaraz przyjdzie.

- O co znowu im poszło... chodź.

Wyszliśmy z klasy, idąc w stronę walczących. Że też Malfoy ciągle musi się z kimś tłuc. Gdyby jeszcze mu to wychodziło jako tako...

###
Przepraszam misiaki za małe opóźnienie ale miałam problem z netem :/ no ale rozdziałek trochę dłuższy + rozdział 18 jest już gotowy więc żyć nie umierać!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro