Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

- ...oczywiście wszyscy doskonale zdajecie sobie sprawę z tego, że w żadnym wypadku, nie wolno wam transmutować stanu skupienia danego obiektu. Jeżeli kiedykolwiek ktoś to zrobi, osobiście dopilnuję żeby wyrzucono go z moich zajęć...

- ...pssst Malfoy, ropucha ci siedzi na zadku!

Chłopak odwrocił się, zręcznym ruchem rzucając w moją twarz kulki papieru. Zabini ziewnął.

- Ej Malfoy, patrz na Finnigana!

Chłopak wychylił się, a ja delikatnie przykleiłem mu do pleców naklejkę kaczora Donalda. Zabini przybił mi pod stołem piątkę.

- ...byłoby mi niezmiernie miło, gdyby niektórzy raczyli skupić się na mojej lekcji. - usłyszałem głos nauczycielki za plecami, więc szybko przybrałem minę niewiniątka i uśmiechnąłem się czarująco. Kobieta wyglądała jakby miała ochotę przewrócić oczami.

- Odejmuję Slytherinowi pieć punktów i ani słowa.

Kiedy odeszła kawałek, Blaise wyszeptał :
- Zamknijcie się już kretyni.

- Święte słowa panie Zabini.

Chłopak zachował kamienną twarz tylko dlatego, że mulat nie może spalić buraka. Kiedy lekcja dobiegła końca, większość mugolaków chichotało widząc piękną ozdobę, którą zyskał Malfoy.

- Co ich tak bawi, co? - zapytał Draco, zgrzytając zębami. Wzruszyłem ramionami, uśmiechając się.

- Pojęcia nie mam.

Apogeum nastąpiło, kiedy jakiś puchon klepnął naszego księcia w plecy wydając głośne "kwa!". Chłopak poczuł, że faktycznie coś sie do niego przykleiło. Nott ulitował się nad kolegą zdejmując intruza.

- Panie Snape, mógłby mi pan łaskawie wytłumaczyć dlaczego przyklejono do mnie kaczkę?

Myślałem, że uduszę się ze śmiechu. Chociaż nie. Momencik.

- Nie nazywaj mnie panem Snape'm. Czuję się wtedy jak Mistrz Eliksirów po czterdziestce z tłustymi włosami.

Draco wytrzeszczył się, patrząc na coś za mną. Niespodzianka, akurat nadchodzi wyżej wspomniany. Na szczęście chyba nie usłyszał mojego "żartu" i dopiero po chwili stanął przed nami, obserwując nas czarnymi oczami.

- Alexander, chodź ze mną.

- Miłego zielarstwa, kochani! - powiedziałem, wysyłając ślizgonom całuska. Jak ja mogłem sądzić, że posiadanie ojca nauczyciela może być słabe?

- Co się stało? - zapytałem, kiedy oddaliliśmy się kawałek od moich znajomych. Nauczyciel wyglądał na pochłoniętego przez różne inne ważne sprawy i przez dłuższą chwilę nie zwracał na mnie uwagi.

- Idziemy w sprawie Potter'a.

Włos mi się zjeżył na głowie. Przypomnę, że moje kudły są raczej długie.

- Już?! - pisnąłem lekko zdezorientowany. - Ale... ale przecież...

Mężczyzna zatrzymał się.

- To bez znaczenia czy zrobimy to dzisiaj, czy za dwa lata. Im szybciej tym lepiej.

Potrząsnąłem głową. Na brodę Merlina, nie przygotowałem się psychicznie, a on myśli, że to będzie łatwe jak bułka z masłem!

- Wcale nie!

Snape podniósł brwi do góry.

- Wcale tak. Oklumuj się. Może ci to pomoże.

Przez resztę drogi nikt z nas nie powiedział już ani słowa. W gabinecie dyrektora oprócz nas, Dumbledore'a i Potter'a była jeszcze McGonagall. Jak to mówią : na przypale albo wcale.

Harry na widok Mistrza Eliksirów zmarszczył czoło i wcale nie wyglądał na pewnego siebie. McGonagall wyglądała na zmartwioną, ale stała wyprostowana jakby chciała dodać nam otuchy.

Szczerze mówiąc to cieszyłem się, że nie jestem na miejscu gryfona. Nawet jeżeli moja sytuacja była beznadziejna. Dyrektor odchrząknął.

- A więc dobrze, moi drodzy. Niedawno dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy o Alexandrze, które są związane bezpośrednio z tobą, Harry.

Potter wyglądał jak spłoszony kot, który nie mógł się zdecydować którędy mógłby uciec. Uśmiechnąłem się do niego pokrzepiająco, ale chyba spłynęło to po nim jak po kaczce.

- Otóż... krótko mówiąc, okazało się, że jesteście braćmi.

Nastolatek odetchnął z ulgą.

- A już się bałem, że ktoś został opętany czy coś.

Zaśmiałem się histerycznie.

- Co ty gadasz? Ja na twoim miejscu padłbym jak po skrzynce Ognistej.

Snape wymownie walnął się w czoło.

- Ale czekaj, to chyba niemożliwe.

Ocho, wypatrywałem tego momentu.

- Harry, zrobiliśmy potrzebne badania żeby to sprawdzić i wszystko się zgadza. - powiedziała starsza czarownica.
Gryfon zmrużył oczy, patrząc to na mnie to na Snape'a.

- Ale przecież on jest twoim ojcem.

- Cóż za bystrość umysłu. - mruknął nauczyciel, kpiąco się uśmiechając.

- To jakiś żart? - zapytał Wybraniec, wychylając się do przodu. - Moja matka w życiu by się nie przespała z nim.

Teraz we mnie się zagotowało. No gryfiaczku, lepiej dla ciebie żebyś powściągnął swój czerwony języczek.

- Mogę cie zapewnić Potter, że była bardzo zadowolona, jak widać w załączonym obrazku w postaci naszego dziecka. - odparł dumny z siebie Snape. Nauczycielka transmutacji głośno wypuściła powietrze.

- Słuchaj uważnie, kretynie. Gdyby nasza matka była taka święta, to by mnie nie zostawiła nie wiadomo z jakich powodów. - powiedziałem, czując że mam ochotę potrząsnąć chłopakiem. Ten, słysząc mnie faktycznie zmarkotniał.

- Przecież nie wiedziałem o tym, okej? A w ogóle, to jak powiedziałeś nie wiemy dlaczego cię zostawiła. - wzruszył ramionami. - Przecież poświęciła za mnie życie. To nie tak, że była po prostu podła.

Zrobiłem naburmuszoną minę, no bo jednak Potter nie gadał kompletnie bez sensu. To nie fair. Snape mówił, że gryfoni nie mają mózgów.
Dumbledore uśmiechnął się, obserwując nas.

- Cieszę się, że nie pozabijaliście się nawzajem. Nie proszę was o to żebyście nikomu nie mówili o waszym pokrewieństwie. Wiem, że to może być trudne. Severusie, czy mógłbyś jeszcze chwilę zostać?

Wszyscy wyszliśmy oprócz dyrektora i Snape'a. Potter wciąż wyglądał na oszołomionego, ale jak na mój gust i tak przyjął to na klatę. Chociaż nie wiem, gdybym miał tak popaprany życiorys jak on, to może też bym to ogarnął na chłodno.

- No i jak, chłopcy? Nie było chyba tak źle?

Uśmiechnąłem się wrednie.

- Do Potter'a to chyba nie do końca dotarło co, brachu?

Chłopak zmiażdzył mnie wzrokiem, ale wciąż wyglądał jakby sie nad czymś zastanawiał. Ruszyliśmy w stronę Wielkiej Sali na obiad. Szedłem zadowolony, w gruncie rzeczy śmiejąc się z mojego pomysłu. Kiedy tylko nauczycielka tramsmutacji nas wyprzedziła, zacząłem trajkotać jak najęty.

- Słuchaj Potter, chodź usiądziemy razem, co ty na to? Zrób to chociażby po to, żeby zobaczyć minę Draco, kiedy się dowie!

Chłopak spojrzał na mnie nie do końca przekonany.

- Nie martwisz się, że się od ciebie odsunie?

Też mnie to zastanawiało. No ale hej, i tak wszyscy prędzej czy później się dowiedzą o naszym pokrewieństwie, więc lepiej szybki odkleić plaster.

- Oj tam, przecież jestem synem Snape'a. To nie takie proste. Slytherin to zbiorowisko intryg i planów. A w ogóle to tylko ja wiem jak idealnie ułożyć kołnierzyk w jego ukochanej koszuli.

Potter uśmiechnął się pod nosem.

- Skoro chcesz, to czemu nie. Lubisz quidditch?

- No jasne! Snape nawet dał mi taką książkę...

Weszliśmy do Wielkiej Sali jak gdyby nigdy nic. Pomachałem Draco, który wyglądał na oburzonego, kiedy zobaczył, że nie dość, że gadam z Wybrańcem to jeszcze usiadłem obok niego. Obydwoje wzbudzaliśmy duże zainteresowanie, więc uczniowie widząc jak członkowie skłóconych domów (i to nie byle jacy) ze sobą rozmawiają, zaczęli momentalnie szeptać. Hermiona uśmiechnęła się do mnie niepewna co się stało, a Ron po prostu patrzył nie mogąc ogarnąć sytuacji.

- Harry... co się stało? - zapytał Neville Longbottom. Nawet mnie lubił bo oddałem mu ropuchę.

- Wiecie to długa historia, ale okazało się że Alex jest moim bratem.

Przez Wielką salę przeleciało potężne "Cooooooo?"

- Ale jak to jesteście braćmi?

- Żartujesz Harry?

- Przecież on jest synem Snape'a.

- Powiedział "braćmi"?

- To znaczy że twoja matka...

- Masz poczucie humoru!

- ALEX, DO CIĘŻKIEJ CHOLERY, CO SIĘ TUTAJ DZIEJE?

Uśmiechnąłem się niewinnie, udając że nie wiem o czym chłopak mówi.

- A co ma się dziać? - zapytałem Malfoya, rozglądając się, jakbym chciał się dowiedzieć o co blondyn się tak piekli. Ten wskazał na otaczających nas gryfonów.

- Oni się dzieją! Nie dość, że z nimi gadasz to jeszcze zadajesz sie z Potter'em!

Wzruszyłem ramionami, chociaż w środku trochę się zmartwiłem.

- Co, zazdrosny? - zawołał chyba Dean.
Ślizgon zignorował zaczepkę. Wypuściłem głośno powietrze.

- Okej prawda jest taka, że jestem bratem Harry'ego.

Malfoy zrobił znudzoną minę.

- Tak, a ja jestem wróżką zębuszką. Skoro wolisz ze mnie żartować i siedzieć z nimi, to proszę bardzo. Tylko potem nie pytaj mnie, dlaczego ślizgoni trzymają się razem. - powiedział nastolatek, odwracając się i szybko się od nas oddalając. Merlinie, dlaczego zawsze to tak się musi kończyć?

- Hej Draco, ja serio nie żartuję! Ej no, Malfoy! - zawołałem, wstając. Hermiona złapała mnie za rękę, ale mimo to dogoniłem ślizgona. Stanąłem przed nim, zaplatając dłonie na piersi.

- Zrozum kretynie, że mówię prawdę.

Chłopak spojrzał na mnie zdenerwowany.

- Już to słyszałem. - odpowiedział, próbując mnie wyminąć. Złapałem go za ramię, wyprowadzając z Wielkiej Sali.

- Co ty wyprawiasz?

- Idziemy do mojego ojca. Powie ci to samo.

- Ależ proszę bardzo. Możesz mnie puścić, doskonale wiem gdzie znajdują się lochy. - prychnął chłopak, obrażony. Szliśmy w ciszy. W końcu Draco zapukał.

- Znam hasło, idioto. - powiedziałem przykładając dłoń do drzwi. Weszliśmy do środka, szukając Snape'a. Siedział w gabinecie sprawdzając jakieś prace.

- Wujku, Alex zwariował.

Nauczyciel spojrzał na nas zmęczonym wzrokiem.

- Co się stało?

Oparłem się o futrynę obserwując ślizgonów. Co za uparty osioł z tego Dracona.

- Alex powiedział, że jest bratem Potter'a. Jesteś pewien, że nie brał czegoś podejrzanego?

Zaśmiałem się. Nastolatek spiorunował mnie wzrokiem.

- Nie jestem.

Malfoy posłał mi zwycięski uśmieszek. Prychnąłem, czując się oburzony. Snape zwęszyłby prochy w powietrzu, jestem czysty jak łza!

- Ale tak. Jest bratem cholernego Harry'ego Potter'a. Możesz być pewien, że też nie jestem zachwycony. - odparł, wracając do sprawdzania prac uczniów.

- Czy wyście wszyscy powariowali? - szepnął Malfoy, wychodząc.
Snape pokiwał głową, uśmiechając się sarkastycznie.

- Było blisko. - powiedziałem, ulatniając się razem ze ślizgonem.

###
Mam już napisany 14 rozdział więc jeżeli internet mi nie padnie i wszystko pójdzie zgodnie z planem to macie jeden rozdział tygodniowo jak w banku :^)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro