Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 64 cz1

Przyjęcie u Slughorna było chyba nudniejsze nawet od spotkań Wewnętrznego Kręgu.
Prawie się spóźniliśmy przez tego marudę Rosier'a.

"Ale Alex, ja naprawdę nie wiem, którą koszulę mam założyć. Ta ma tak pięknie wykrojone mankiety, ale kołnierzyk tej drugiej jest wyszywany, Merlinie, co ja mam zrobić?"

Mało brakowało, a czarodziej wybrałby się na tą przejmującą imprezę w samych gaciach i skarpetkach. Chociaż czy ja wiem, skarpetki to też jest duży dylemat.

Ja nie miałem żadnych problemów z ubiorem. Czarna koszula, czarne spodnie i granatowa szata. Czy to taki problem wybrać dwa kolory i się nimi kierować? Sam już nie wiedziałem czy większym modnisiem był Draco czy Cameron.

Pojawiliśmy się jako jedni z ostatnich gości. Za nami weszła Weasley, która miała opuchnięte oczy. Na jej widok wstał Potter, który wyglądał na zmieszanego. A może tak naprawdę wstał żeby mi przywalić ale się rozmyślił. Kto wie?

Na tym rozkosznym spotkaniu pojawili się Potter, Ginny, Hermiona, Blaise, McLagen, jakieś bliźniaczki, których za cholerę nie kojarzyłem i jeszcze parę osób, którzy nic mi nie mówili. Siedziałem między Rosier'em a Blaisem.
Slughorn pytał każdego z obecnych o różne rzeczy, takie jak zdanie na temat sytuacji politycznej, plany na przyszłość czy nawet jak się miewają nasi starzy.

McLagen właśnie opowiadał przejmującym głosem, jak to był ze starym Knotem na sankach. Snape mówi, że Knot to kretyn więc zapewne nim jest. Nie zauważyłem jak blondyn ślini się do Granger, bo moja uwagę pochłonął Rosier. Krukon położył rękę na moim udzie, masując je pod stołem kocimi ruchami, co doprowadzało mnie do pewnego rodzaju roztargnienia. Tak właśnie.
Spiorunowałem go wzrokiem ale chłopak tylko uśmiechnął się niewinnie. Nastolatek zbliżył się niebezpiecznie do "tego" miejsca, kiedy nagle Slughorn postanowił ze mną pogawędzić.

- ...zamierzasz zostać Mistrzem Eliskirów tak jak twój ojciec, Alex? - zapytał nauczyciel z dobrodusznym uśmiechem. Uwaga wszystkich skupiła się na mojej osobie, ale to nie powstrzymało krukona przed torturowaniem mojego ciała. Blaise rzucił nam specjalne spojrzenie zarezerwowane na tak żenujące sytuacje. Odchrząknąłem, udając, że czuję się świetnie.

- Nie. Nawet jeżeli uda mi się zdobyć tytuł Mistrza Eliksirów, to nie jest to sprawa priorytetowa. Owszem, jeżeli znajdę trochę czasu to możliwe, że się zaangażuję. - odparłem spokojnie, czując się jak profesjonalny aktor.

- Rozumiem. Na pewno wszyscy spodziewają się, że pójdziesz w ślady ojca, a tu taka niespodzianka! Co w takim razie zamierzasz robić, kiedy już skończysz Hogwart?

Krukon zataczał palcem kółka po wewnętrznej stronie mojego uda, a ja zacząłem oddychać szybciej niż normalnie. Zignorowałem dreszcz, który przebiegł przez całe moje ciało.

- Dość długo żyłem w mugolskim świecie, więc nie wykluczam pracy w takim środowisku. Jest wiele rzeczy, którymi chciałbym się zająć...

Miałem wrażenie, że przy tej odpowiedzi przekleiło się do mnie więcej zaciekawionych spojrzeń niż przy ostatnim pytaniu.

- O naprawdę? Profesor Snape raczej nie ma zbyt wiele wspólnego z mugolskim życiem...

- To długa historia. Przez jakiś czas mieszkałem u moich krewnych. - rzuciłem z wymuszonym uśmiechem. Rany, jak ja mogłem palnąć taką gafę! No, po prostu świetnie! To przez tego zboczonego krukona nie mogę się skupić nad odpowiedzią!

- Naprawdę? Twoi krewni są mugolami? Bardzo ciekawe... - powiedział nauczyciel, wyglądając na autentycznie pochłoniętego tematem. Merlinie, wyciągnij mnie z tego.

- Nie, nie są. Po prostu mieszkają wśród mugoli. Mam wielu niemagicznych znajomych i dlatego dość dużo o nich wiem.

- Naprawdę? To fascynujące. Nie miałeś problemów z przypadkową magią? - zapytał Slughorn, mrużąc oczy. Miałem ochotę westchnąć bardzo głęboko. Nie mogę wspomnieć o tym jak pewnego razu uciekając przed policją stałem się dla nich niewidzialny... Wybierzmy coś mniej ekstremalnego z mojego barwnego życia i równie ciekawych wpadek.

- Kiedyś pomalowałem włosy nauczycielki magią. Na zielono.

To akurat była prawda, oprócz tego, że zamiast nauczycielki ofiarą mojej magii była Brown. Od tamtego momentu kobieta nienawidziła mnie z całego serca.

- Chodziłeś do mugolskiej szkoły?! - zapytał nauczyciel, będąc w ciężkim szoku. Hermiona wyglądała na rozgoryczoną śledząc naszą rozmowę jak mecz tenisa.

- Tak, po prostu nudziło mi się w tym wieku. - powiedziałem spłoszony, chcąc zamknąć temat. Nawet starania Rosier'a, żeby zniszczyć moją reputację nie robiły na mnie wrażenia. Teraz na pewno wszyscy obecni zastanawiają się dlaczego nie mieszkałem ze Snapem i w ogóle co to wszystko ma znaczyć. Już się nie mogę doczekać, aż wybujałe plotki na temat mojego dzieciństwa okrążą Hogwart wzdłuż i wszerz.

Kiedy nauczyciel zaczął męczyć Hermionę pytaniami na temat tego po cholerę komu dentysta, ja odwróciłem się do Camerona, mając zamiar zamordować go z zimną krwią. Wbiłem chłopakowi paznokcie w dłoń, aż ten syknął z bólu.

- Ała! Puść mnie! - szepnął nastolatek, próbując wyrwać dłoń z mojego uścisku. Uśmiechnąłem się słodko, napawając się widokiem proszącego chłopaka.

- Nie jesteś już taki cwany?

- Tak się starałem, a ty jak zwykle mnie nie doceniasz! Nie to nie! Możesz mnie w dupę pocałować!

Uśmiechnąłem się drapieżnie, pochylając się w kierunku nastolatka.

- Bardzo chętnie ale może nie tutaj, słonko. - odparłem, w końcu wypuszczając nieszczęśnika z moich sideł.

- Alexander, słyszałem, że posiadasz niezwykle zdolności... Czy mógłbyś sprecyzować?

"No wie Pan, potrafię jedną ręką doprowadzić Rosier'a do orgazmu, podczas gdy drugą rozwiązuję krzyżówkę na temat szydełkowania."

- Nie wiem co dokładnie pan słyszał...

- To prawda, że potrafisz manipulować zwierzętami? - zapytał Slughorn, patrząc we mnie jak sroka w kość. Ups, zabieram Potterowi godziny chwały.

- Nie, potrafię je jedynie przekonać do swoich racji, sprawić, że będą uważały mnie za kogoś wartego ich uwagi i zaangażowania.

No patrzcie, jak Rosier mnie nie molestuje to umiem się pięknie wysłowić!

- Czy to znaczy, że opanowałeś wężomowę tak jak twój brat?

- Nie, nie. Moja komunikacja ze zwierzętami nie odbywa się przez słowa, tylko pewien rodzaj instynktu... Nie potrafię tego wyjaśnić jednoznacznie. - powiedziałem, udając takiego skromnego. No proszę, a co mam mu powiedzieć? Sam nie wiem jak zwierzęta mnie wyczuwają. Równie dobrze mógł mnie zapytać jak wiem podczas snu, że muszę oddychać skoro nie jestem świadomy co się wokół dzieje.

W końcu nauczyciel zapytał Camerona czy jego ojciec ma zamiar sprzedać fabrykę elementów do mioteł, ale chłopak wyglądał na dość zmieszanego pytaniem.

- Ojciec nie porusza przy mnie tego tematu...

- A co z ziemią na północy Szkocji? Słyszałem, że są to naprawdę żyzne połacie, których nikt nie wykorzystuje... Twój ojciec napewno mógłby na nich zarobić.

- Wiem, ale w obecnej chwili zajmuje się zagospodarowaniem terenów pod Manchesterem.

- Ah, rozumiem. No dobrze, Blaise, jak się miewa twoja matka? Słyszałem, że w tamtym miesiącu nie czuła się najlepiej...

Rosier wyglądał na rozgoryczonego pytaniami nauczyciela. Chwyciłem go za dłoń uśmiechając się, ale niewiele to dało. Kiedy wyszliśmy po prostu udaliśmy się do dormitorium w ciszy, zanurzając się we własnych myślach. Chciałem zapytać dlaczego krukon nigdy nie powiedział mi o tym, że jego ojciec ma fabrykę. Chociaż, czy to takie logiczne? Pewnie wszyscy o tym wiedzieli, oprócz mnie. Rany, chyba muszę zacząć prenumerować Proroka, żeby wiedzieć co moi kumple robią na wakacjach.

Kiedy krukon zniknął w swoim dormitorium, udałem się do lochów. Uszedłem z pięćdziesiąt metrów, kiedy spotkałem Dumbledore'a. Dyrektor właśnie rozmawiał z jednym z obrazów byłych dyrektorów, kiedy mnie zauważył.

- Alex, co ty tutaj robisz o tak później porze?

- Byłem na spotkaniu Klubu Ślimaka. - powiedziałem, zmęczonym głosem. Było już dobrze po dziesiątej, więc czułem się wykończony. Ploteczki ze Slughornem były bardziej wyczerpujące niż sądziłem.

- Ah, rozumiem. Może zechciałbyś zamienić ze mną słowo? - zapytał dyrektor, wskazując kierunek do swojego gabinetu.

- Mówię serio. Nic nie kombinuję, a w ogóle to już mam cały zestaw szlabanów. - powiedziałem spokojnie, pragnąc jedynie przytulić głowę do poduszki.

- Alex, ależ ja ci wierzę. Chciałem coś ci zaproponować. Czy mogę?

Miałem ochotę powiedzieć "nie", ale pewnie nie mógłbym zasnąć z ciekawości co właściwie chciał ode mnie Dumbledore.

- Tak, oczywiście. - odparłem, idąc za nim do gabinetu. Czułem niepokój, ale i ekscytację. Co takiego mógł chcieć ode mnie mężczyzna? Chce żebym wykurzył z jego pościeli pluskwy, czy może poprosić gołębie, żeby nie srały na jego parapet?

Usiadłem naprzeciwko czarodzieja, czekając co ma mi do powiedzenia. Tylko proszę, niech się streszcza. Potrzebuję snu.
Dumbledore zaproponował mi dropsy, ale widząc mój Snapeowski wzrok, nie skomentował braku uprzejmej reakcji na jego propozycję. Odchrząknął, uważnie mi się przyglądając. No dziadku, Snape nauczył mnie tworzyć takie bariery, że możesz na nie co najwyżej popatrzeć.

- Chciałem zaproponować ci wejście do Zakonu Feniksa.

Zamrugałem, zastanawiając się czy jest to jakiś klub uczniów dających korki czy kółko przyszłych treserów smoków. Uśmiechnąłem się niezobowiązująco.

- Wie Pan, dziękuję za propozycję, ale mam strasznie dużo nauki, więc...

Czarodziej zmarszczył brwi, wyglądając jakby miał mnie za niezłego czubka. Przez chwilę patrzyłem na mężczyznę nie wiedząc czy Zakon Feniksa to jednak nie jest jednak jakaś sekta.

- Alex, czy ty wiesz czym jest Zakon Feniksa? - zapytał Dumbledore, pochylając się w moją stronę. Przygryzłem wargę czując, że mam coraz mniejszą ochotę żeby się tego dowiedzieć.

- Właściwie to nieee... - powiedziałem, przeciągając samogłoski. Cóż, czy mógłbym wyjść i żyć w słodkiej niewiedzy? Ja naprawdę nie potrzebuję doznań wszelkiego rodzaju. Mój organizm w tym miesiącu wytworzył tyle adrenaliny, że moje serce ma zapewne kondycję serca siedemdziesięciolatka, który całą swoją młodość przesiedział na wojnie w Wietnamie.

- Zakon Feniksa zrzesza ludzi, którzy chcą walczyć z Voldemortem. Zależy mi na twoim udziale.

Poczułem się jakbym oberwał workiem pełnym kamieni.

- Że co? Proponuje mi Pan udział w czymś, za co Czarny Pan może mnie zabić? Merlinie, gdyby się dowiedział na pewno by to zrobił. To jakiś obłęd. - powiedziałem wstrząśnięty, wstając. Bardzo mi przykro, ale nie mam zamiaru bawić się w super bohatera. Jedyne czego pragnę to zasypać trumnę z trupem Voldemorta. Nie na odwrót.

- Sądzę, że Tom bardzo doceniłby to, gdybyś się zgodził. Co dwóch szpiegów w Zakonie to nie jeden, tak?

- Jak to dwóch? - zapytałem cicho, obawiając się odpowiedzi.

- Twój ojciec jest w Zakonie. - powiedział czarodziej, przerywając natłok moich myśli. Jedno zdanie sprawiło, że przez chwilę po prostu stałem i w szoku patrzyłem na dyrektora.

- Że co, proszę? - zapytałem szeptem, nie wierząc własnym uszom.

- Nie powiedział ci? - zapytał dyrektor niewinnie, nakręcając spiralę moich wątpliwości co do tego co jeszcze mój ojciec przede mną ukrywa. Przełknąłem wielką gulę w gardle, nie wiedząc co powiedzieć.

Dlaczego mi nie powiedział? Czy on... nie ufa mi? Przecież to jest tak ważne! Naraża swoje pieprzone życie, jak zwykle. Dlaczego o niczym nie wiedziałem? Dlaczego? Dlaczego?!
Mam dość tego, że o wszystkim dowiaduję się ostatni!
Tak chcesz się ze mną droczyć? Ale proszę bardzo, nie myśl, że tylko ty potrafisz doprowadzić człowieka do szewskiej pasji.

- W porządku. Chcę dołączyć.

###

NADCHODZI DRAMAAAA BAM BAM BAM

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro