Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 34


Obudziłem się czując na ustach zimne szkło, a następnie coś o smaku groszku dostało się do mojego przełyku.

- No patrz Severusie, a ja myślałem, że zostanie z chłopaka jedynie wygadana breja.

Zamrugałem, krztusząc się. Gwałtownie usiadłem na łóżku, kaszląc. Na Merlina, nigdy nie chciałem zostać nazwany breją ale tym razem wiedziałem, że idealnie odzwierciedlało to mój stan.

- Alex, słyszysz mnie? - zapytał Snape, patrząc na mnie z troską. Zignorowałem go, widząc blondwłosego mężczyznę. Nie byłem pewien którego bardziej w tej chwili nienawidziłem.

- Jak tam nosek, blondasku? - zapytałem Malfoy'a z sadystycznym uśmiechem. Nie wyglądał już na tak pewnego siebie. Mężczyzna skrzywił się z wściekłości i już chciał coś powiedzieć ale Snape podniósł rękę, powstrzymując śmierciożercę przed wypowiedzeniem złośliwosci z jego strony. Lucjusz spojrzał na przyjaciela z niedowierzaniem.

- Bardzo cię proszę, jakbyś mógł sprawdzić czy może Narcyza nie potrzebuje twojej pomocy...

Malfoy był zbyt oburzony żeby cokolwiek powiedzieć, więc wyszedł szybko z pokoju, głośno trzaskając drzwiami. Nadal nie patrzyłem na ojca, chcąc żeby po prostu zniknął. Może jak zobaczy, że mam go w głębokim poważniu to sobie pójdzie. Patrzyłem z uporem w kremową ścianę, nie wiedząc co w sumie mogłoby zdenerwować Snape'a na tyle żeby poszedł. Mężczyzna również siedział w ciszy, a ja czułem na sobie jego przeszywający wzrok.

- Możesz już spadać. Jak widać żyję. - powiedziałem po chwili, nie będąc zbyt pewnym ile czasu wytrzymam żeby się nie rozryczeć. Och, jaką ja miałem ochotę sobie powrzeszczeć. Snape dalej ani drgnął.

- No już, nie musisz się zmuszać żeby tutaj tkwić. Napewno wolałbyś być na herbatce u Czarnego Pana.

Rzuciłem Snape'owi wściekłe spojrzenie, ale ten już zdążył założyć swoją maskę ignorancji. Świetnie!
Czarodziej wstał, otwierając drzwi.

- Przyjdę za godzinę zmienić ci opatrunki. Gdybyś czegoś potrzebował, to skrzat ma na imię Brudek. - mruknął, wychodząc. Kiedy kroki Mistrza Eliksirów ucichły poczułem, że samotność jest jeszcze gorsza. Wziąłem głośno haust powietrza, próbując się uspokoić. Nawet nie zapytałem jaki mamy dzisiaj dzień. Nie wiedziałem nic.

- Brudek! - zawołałem, modląc się żeby stworzenie się pojawiło. Po chwili usłyszałem ciche pyknięcie.

- Przynieś mi wszystkie numery "Proroka Codziennego" od dwudziestego czwartego czerwca. - rzuciłem, nawet nie patrząc na skrzata.

- Oczywiście, Panie! - pisnął Brudek, znikając. Prychnąłem. Skrzaty Snape'a mówiły do mnie "Paniczu". Leżąc w łóżku, ledwo mogąc oddychać, czułem się co najwyżej bardzo mocno pokonanym nastoletnim buntownikiem. Po chwili skrzat wrócił, kładąc mi na kolanach gazety.

- Mógłbyś położyć je pod moją ręką? Myślę, że nie dam rady sięgnąć aż tak daleko. - powiedziałem mocno zażenowany. Stworzonko zamachało swoimi ogromnymi uszami, spełniając moją prośbę.

- Ach i jeszcze jedno. Gdzie my właściwie jesteśmy? Nie znam cię, więc raczej napewno nie w Snape Manor...

- Jesteśmy w Czarnym Dworze, Panie!

Zrobiło mi się przeraźliwe zimno na myśl o tym, że przebywam w jednym budynku z Czarnym Panem, będąc przykutym do łóżka.

- Pierdolisz...

Skrzat zachłysnął się zasłaniając usta dłonią.

- Proszę tak brzydko nie mówić! - pisnął Brudek, wyglądając na przerażonego. - To bardzo nieładnie!

Zazgrzytałem zębami czując, że poziom mojej wściekłości gwałtownie wzrósł. Nic na świecie nie irytowało mnie tak jak te małe kretyńskie krasnale!

- Ojejku, tylko się kurwa nie popłacz. Będę mówił to, na co mam ochotę!

Skrzat spojrzał na mnie oburzony. Durny, wścibski...

- Pójdę i wszystko powiem Panu Snape'owi!

- Tylko spróbuj ty mały, idiotyczny... - zacząłem, wyciągając różdżkę i wskazując nią w Brudka, który pisnął i zniknął. No pięknie. Położyłem różdżkę obok poduszki, nie wiedząc kogo lub co jeszcze mogę tutaj spotkać.

Wciąż czułem gęsią skórkę myśląc o tym, że Voldemort jest gdzieś tutaj, bardzo blisko. Wzdrygnąłem się, nie chcąc myśleć o jego wściekłości, kiedy razem ze śmierciożercami przenieśliśmy się tutaj. Zagryzłem wargę, nie będąc w stanie zatrzymać wspomnień na temat tych wszystkich strasznych zaklęć... Zwinąłem się w kłębek pod kołdrą, chcąc odciąć się od wszystkiego, ale mój oddech dalej był zbyt szybki, a ręce drżały. Łkałem zagryzając dłoń, ale po chwili poczułem metaliczny smak krwi...

- Alex? - usłyszałem cichy głos Snape'a, więc zastygłem nie chcąc wydać z siebie najcichszego dźwięku. Poczułem na ramieniu dłoń mężczyzny, który po chwili opadł na kolana obok mojego łóżka.

- Alex, czy możemy porozmawiać?

- Nie chcę z tobą rozmawiać. - mruknąłem głosem chropowatym od łez. Merlinie, to zabrzmiało naprawdę żałośnie. Powinienem był mu powiedzieć żeby obciągnął Tommy'emu, ale stać mnie było jedynie na głupie "Idź sobie".

Drżałem z nadmiaru emocji, nie wiedząc na kim mógłbym się wyładować. Po chwili milczenia poczułem jak Snape próbuje niezgrabnie głaskać mnie przez kołdrę. Myślałem, że nie mogę być jeszcze bardziej skrępowany ale w końcu poczułem, że trochę się rozluźniam. W sumie to było całkiem kojące. Głośno przełknąłem ślinę czując, że kompletnie zaschło mi w gardle. Niestety Snape też to usłyszał.

- Może chciałbyś się napić? - zapytał, zabierając rękę. Odkryłem głowę patrząc na mężczyznę. Myślę, że wyglądałem naprawdę źle. Dobrze, że w pokoju nie było luster. Czarodziej przyglądał mi się uważnie, aż w końcu delikatnie odchylił moją brodę, marszcząc brwi na widok rozcięcia ciągnącego się od szyi aż za ramię.

- Okej. - szepnąłem, nie mogąc patrzeć na to jak Snape jest zaabsorbowany moją osobą. Mężczyzna drgnął, transmutując wazon w szklankę wody. Powoli się ode mnie odsunął, wciąż patrząc na mnie jakbym był jakimś okazem w zoo. Przełknąłem napój z ulgą.

- Dziwne, że nie zauważyłem tego rozcięcia. Brudek!

Skrzat natychmiast pojawił się z cichym odgłosem.

- Przynieś moją maść na rany.

Stworzenie momentalnie zniknęło, ale wróciło dosłownie po kilku sekundach.

- Obawiam się, że może po tym zostać lekka blizna. - powiedział Mistrz Eliksirów, smarując moją szyję chłodną papką. Jego ruchy były bardzo precyzyjne. Czy znał się na magomedycynie? W pewnym stopniu na pewno. W końcu mężczyzna wyprostował się na krześle, wyglądając strasznie sztywno.

- Czy coś cię jeszcze boli?

Wzruszyłem ramionami.

- Raczej nie.

- Może chciałbyś mi coś powiedzieć?

Nie mogłem uwierzyć w to, że Snape nie słyszał mojej wściekłości, która wrzeszczała odkąd się obudziłem. Gdybym mógł to bym się zjeżył.

- Och, jasne. Mam ci sporo do powiedzenia. Po pierwsze coś ty sobie myślał zostając cholernym rasistowskim zjebem? Nie wpadło ci do tego pustego łba, że kiedyś może na przykład pęknąć gumka? - zapytałem z tak dużą ilością jadu, na jaką było mnie stać. Snape przez chwilę wyglądał jakby go zatkało.
- No niestety tak właśnie się stało. Jak miło z twojej strony, że nie zjawiłeś się na pieprzonym cmentarzu kiedy najbardziej cię potrzebowałem! Mogliśmy tam zginąć! Myślałem, że mogę na tobie polegać, a ty co?! - wrzasnąłem czując, że worek z emocjami które w sobie dusiłem właśnie pękł.

- Byłem cholernie przerażony i jak zwykle byłem z tym sam! A teraz Czarny Pan postawił sobie za cel żebym został jego sługą, podczas gdy mój brat jest jego śmiertelnym wrogiem! Dlaczego mam wybierać między bezpieczeństwem moich przyjaciół, rodziny albo swoim? Dopiero co się dowiedziałem, że jestem czarodziejem i nagle ląduję w samym środku tego łajna! Wyobraź sobie, że to nie jest mój świat, ani mój problem! Mam w dupie spory czarodziejów i ich idiotyczne kłótnie, które są po prostu śmieszne! Jesteście nienormalni! Zajebiście, że mnie tak chujowo urządziłeś! Nie prosiłem o to! I wiesz co?! Myślę że Lily dobrze zrobiła nie mówiąc ci o mnie! - wykrzyczałem w twarz czarodziejowi, który wyglądał jak spetryfikowany. Mężczyzna przez chwilę wyglądał jakby nawet nie oddychał, ale to nie trwało długo. Szybko wstał obracając się na pięcie, otworzył drzwi i wyszedł. Och no tak, oczywiście że zwieje! Czego ja niby oczekiwałem? Schowałem twarz w poduszce, nie będąc w stanie powstrzymać łez.

------
Lily dobrze zrobiła nie mówiąc ci o mnie!

Szedł korytarzem, od dawna nie czując tak wielkiego przytłoczenia i poczucia winy. Nie zasługiwał na to żeby być ojcem. Nie po tym kiedy zdecydował się służyć temu psychopacie. Nie zasługiwał na nic. Chłopak jest teraz skazany na to, co on wybrał dobrowolnie. Nikt go nie zmuszał. Wystarczyło, że przyszedł do Czarnego Pana z deklaracją, że z przyjemnością powypruwa kilka szlam. A tymczasem jego syn nie miał pojęcia o jego istnieniu. Może to i dobrze. Inaczej musiałby żyć o te kilkanaście lat dłużej ze świadomością, że jego ojciec jest cholernym mordercą.

Severus aportował się na błoniach Hogwartu i od razu skierował się do swoich kwater. Tam wyjął z barku butelkę whisky czując, że na trzeźwo nie może o tym myśleć. Postawił na stole szklankę, kiedy z kominka wyszła McGonagall. Wyjął więc jeszcze jedną.

- Severusie, chciałam cię zapytać...

- Świetnie, że jesteś, Minerwo. Nigdy się tak nie cieszyłem na twój widok. - powiedział, nalewając do szklanek bursztynowy płyn. Podał zdziwionej czarownicy naczynie, nie zakręcając butelki. - Twoje zdrowie. - powiedział, racząc się sporą ilością alkoholu na raz. Nie zwracał uwagi na to jak bardzo pali go w gardle. Nauczycielka spojrzała na niego ze zdziwieniem.

- Severusie, jest dopiero szesnasta. Nie jestem pewna czy to dobry pomysł...

- To jest najlepsza rzecz jaka mnie dzisiaj spotka, możesz mi wierzyć. - powiedział, siadając przy stole. Patrzył na kobietę starając się wywołać presję. Och dobra, nie oszukujmy się, na McGonagall można co najwyżej podmuchać. Czarownica spojrzała na niego z lekkim zaniepokojeniem, ale w końcu usiadła naprzeciwko mężczyzny.

- Co się stało Severusie? Czy Alex się obudził? - zapytała, wiedząc, że na rzeczy jest coś większego jeżeli Mistrz Eliksirów postanowił upić się w biały dzień, o tej godzinie. Mężczyzna patrzył w ścianę martwym spojrzeniem i czarownica w końcu stwierdziła, że nie ma zamiaru się z niczego tłumaczyć. Już chciała zapytać o jego plany na wakacje, kiedy w końcu czarodziej zdecydował się odpowiedzieć.

- Alex powiedział, że Lily dobrze zrobiła nie mówiąc mi o nim. - zakrył twarz dłońmi, wyglądając jak uosobienie nieszczęścia. Kobieta spojrzała na mężczyznę z niedowierzaniem. Dobrze wiedziała, że nawet jeżeli między Snapeami zdarzały się kłótnie, były one zazwyczaj krótkie i niegroźne. Sprzeczki konserwatywnego nauczyciela z buntowniczym nastolatkiem.

- Co ty mówisz, Severusie? - zapytała po chwili, przetwarzając w głowie informacje. Wiedziała, że Alex szczerze nie znosił matki.

- Nie wiem co mam robić, Minny. Czarny Pan upatrzył sobie Alex'a i jestem pewien, że tak łatwo go nie odda. Myślałem, że konsekwencje bycia śmierciożercą dotkną tylko mnie, a nie kogoś innego. Byłem tak strasznie głupi decydując się na przyjęcie Znaku...

Czarownica zmarszczyła brwi, nie będąc pewna czy dałaby radę znieść użalanie się kolegi, nawet będąc w stanie upojenia alkoholowego.

- Tak, to prawda. Byłeś głupi. Ale mimo wszystko jesteś z wszystkich śmierciożerców najmądrzejszy, tak? W końcu przejrzałeś na oczy i to się liczy. Alex ma prawo być na ciebie wściekły, ale uciekając od niego nic nie uzyskałeś, poza tym, że twój syn jest teraz sam, śmiertelnie się zamartwiając.

Snape spojrzał na nią udręczonym wzrokiem. Nie wiedziała jak może pomóc temu człowiekowi. Ale dlaczego tak straszny dramat musiał dotknąć tego biednego chłopaka? Złapała mężczyznę za rękę, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.

- Posłuchaj mnie. Jutro rano pójdziesz do Sam - Wiesz - Kogo i dopytasz go jakie ma plany wobec Alex'a. Potem powiesz o tym Albusowi i mnie i jakoś to razem ogarniemy, tak? Musisz uprzedzić syna, że sprawa jest poważna. - powiedziała z determinacją, nie mogąc patrzeć na cierpienie mężczyzny. Snape skinął głową, dolewając sobie alkoholu.

- Niech będzie. Ale i tak nie zdziwię się, jeżeli Alex nie będzie chciał mieć ze mną do czynienia. Sam bym nie chciał siebie widzieć. - powiedział nauczyciel, wzdychając. Czarownica odwróciła się od Severusa, czując że musi im pomóc. Nie pozwoli żeby przez jej zignorowanie sprawy kolejny Snape został śmierciożercą. Już ona tego dopilnuje. Nie tym razem, Riddle.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro