Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dziwne, zapomniane spotkanie międzynarodowe [Multi ship]

[2735 słów]

Ivan wszedł na salę spotkania międzynarodowego tak jak zwykle, czyli nie dok trzeźwie. Wierzcie lub nie ale tutaj bez jakichś używek, lub ogłupiaczy nie dało się spędzić więcej niż parę minut.

Rosja usiadł na swoim ulubionym miejscu pomiędzy Ameryką i Chinami, i z uśmiechem (Czy Ivan cokolwiek robi bez niego?) zaczął mazać na otrzymanej kartce zawierającej kolejny z pseudogenialnych pomysłów Alfreda.

Najwyraźniej przyszedł na końcu, bo już trwała kłótnia o coś. Ivan nawet nie słuchał. Siedział tam by odbębnić swoje obowiązki. Nic więcej. Szef kazał, a on musi.

Aż pięć minut zajęło mu spostrzeżenie, że coś tu jest bardzo kurwa nie tak. Z początku wszystko się zdawało być na swoim miejscu. Słyszał jakąś kłótnie, z tyłu dobiegały go regularnie pojawiające się co kilka minut słowa „pieprzony jełopie". Czuł woń wódki, którą Feliks popijał pod stołem, kiedy jak to mówił, spadał mu długopis. Ludwig na coś krzyczał. Alfred wkurwiał, drąc się mu prawie do ucha. A Francja z Anglią używali coraz zmyślniejszych wyzwisk.

Dopiero później, kiedy zmartwiony Ivan uniósł głowę, zauważył coś dziwnego. Czemu oni wszyscy naokoło niego byli nadzy? Czemu oni wszyscy zdawali się ze sobą pieprzyć? Wania przetarł oczy dla pewności. Potem zrobił to ponownie szaliczkiem.

Te wszystkie osoby na około były pogrążone w rozbieraniu się nawzajem. Rosja rozejrzał się po pomieszczeniu i nie bacząc na nic, z całej siły trzasnął się w twarz. Potem uderzył głową o stół. Nadal to widział. Co tu do cholery się stało!?

Rozejrzał się wokoło zdumiony. Spotkał spojrzenie błękitnych oczu zza okularów. Ameryka wyglądał na równie skonfundowanego, jak on.

- Co tu się stało? - zapytał niepewnie Ivan, trzymając się za szaliczek.

Alfred wzruszył ramionami i z niezrozumiałą dla Rosji irytacją w głosie rzucił:

- Nie wiem pytałem cię, o to przez ostatnie pięć minut, dude!

Braginsky westchnął. Po co ten gówniarz się tak wydziera? To oczywiste, że go nie słuchał.

- Z przyzwyczajenia ignoruję wszystkie twoje wypowiedzi na spotkaniach międzynarodowych.

Jones prychnął i zacisnął zirytowany usta. Gdyby nie fakt, że sytuacja była co najmniej kurwa dziwna byłby urażony, dopóki ktoś nie przyniósłby mu dobrego jedzenia. Jednak jego wrodzona ciekawość i gadatliwość i nie pozwoliły mu długo milczeć.

- Nie wiem, co się stało. Wszyscy byli normalni, a później w jednej chwili zaczęli to robić.

Alfred był czerwony i zażenowany. To było dziwne. I straszne i czuł się jak dziecko. Chciał rzucić się na Igiego, by ten go przytulił i pocieszył. Jak zawsze było, gdy mały Alfie się bał. Jak wtedy kiedy Alistor w nocy straszył go okropnymi opowieściami o kanibalach albo gdy był po prostu smutny. Ale teraz Ameryka, choć chciał przytulasa, to fakt, że Anglia był nagi, go odstraszał. A tym bardziej że arthurowe nogi były oplecione wokół bioder Francji.

Jones więc natychmiast przywarł do jedynej nienagiej osoby. Czyli Ivana. Ten tylko się skrzywił i spojrzał na niego podejrzliwie.

W tym czasie Rosja starał się wymyślić usprawiedliwienie tej sytuacji. Bo coś tu było nienormalne. O ile jeszcze był w stanie bez problemu uwierzyć, że Niemcy posuwał Włochy (bo o tym każdy, kto rozmawiał z Feliciano dłużej niż minutę, wiedział), to za cholerę nie mógł znaleźć usprawiedliwienia, dlaczego nagle z nieznanych nikomu powodów Szwajcaria bardziej skupiał się na tyłku Austrii niż na uroczej siostrzyczce. A siostrzyczkę swoją drogą też ktoś posuwał... Zaraz. Ivan zmarszczył brwi, unosząc się na palcach by lepiej widzieć to. Czy to była Natalia?

Tak to definitywnie nie było prawdziwe. Rosja uśmiechnął się. To musiał być sen, a on się zaraz obudzi. Prawdopodobnie odurzony przez siostrzyczkę jakimś dziwnym specyfikiem. To nie mogła być prawda.

- Alfred to tylko sen! - oświadczył Ivan pewnie, czując, jak uścisk chłopaka miażdży mu żebra.

Czemu ten hamburgerożerca był tak silny? Rosja zmarszczył brwi. Jak dzieciak był młodszy, to czasem siłował się z Ameryką na rękę, ten wtedy zawsze przegrywał. Dziś Ivan nie byłby wcale pewny swojej wygranej.

Jones odsunął się od niego. Był cały czerwony.

- Wybacz - mruknął cicho.

Rosja skinął głową. To nie było aż tak paskudne. W końcu trzeba więcej by złamać potężny Związek Radziec... A nie to się rozpadło... Czekaj, jaką była ta nowa pełna nazwa? - zapytał się Wania w myślach, a później doszedł do wniosku, że to nieistotne.

- Teraz trzeba się obudzić.

Alfred jednak zmarszczył brwi.

- Ej, ale skoro to sen to, czemu ja się czuję, jakbym był prawdziwy?

Rosja zmarszczył brwi. No dobra to mogło niszczyć tę tezę, ale Białoruś... W takim razie czym to było? Czy pan Stalin mści się na nim zza grobu? Ivan rozejrzał się wokoło przerażony. I zapytał śmiertelnie poważnym tonem:

- Alfred, widziałeś gdzieś tu ducha pana Stalina?

Ameryka zmarszczył brwi. Co kurwa? Ze wszystkich pytań, jakich się spodziewał, padło takie, jakiego by nie przewidział, nawet będąc naćpany, pijany i mając wstrząs mózgu. Jeszcze raz, co kurwa?

Po mimice chłopaka Rosja się domyślił, że i tak teoria była błędna.

- Czuję się dziwnie... - mruknął Alfred, ponownie przytulając się do Ivana.

Jego głos był podejrzany. Wania zauważył to, ale nie poświęcił temu większej uwagi. Miał większe problemy niż Jones mruczący przy jego uchu.

Jakim prawem Korea właśnie posuwał Chiny? Jak tylko dorwie tego kapitalistycznego skurwysyna, to tak mu przestawi twarz, że ten robiąc swoje debilne Gangam Style, będzie brany za prawdziwego konia. On już się tym zajmie. Przysięga na carycę Katarzynę!

- Ivan~ - jęknął Alfred, stając na palcach tak, że zasłaniał teraz obraz Wani na tę zbrodnię. - Oni wszyscy się pieprzą...

Rosja zmarszczył brwi.

- I co z tego?

Próbował jakoś obrócić głowę Ameryki, by lepiej widzieć tyłek Yao, który ku zdziwieniu wielu nie był wcale zmarszczony jak u dziadka, jak to kiedyś po pijaku mówił Anglia. Był gładziki jak pupcia niemowlaka. Olśniewający...

- Może my też powinniśmy? - spytał Ameryka, patrząc mu głęboko w oczy.

Ivan wyrwał się z rozmyślań. Czy on się nie przesłyszał? Czy ten cholerny gówniarz proponował mu seks? Co? Braginsky starając się być jak najspokojniejszy, zapytał kulturalnie:

- Popieprzyło cię, pedale?!

Znaczy kulturalnie jak na moskiewskie realia.

Ameryka jednak nie wydawał się tym przejmować, pchnął go na krzesło i usiadł mu na kolanach okrakiem.

- Zrozum, że bardzo chcę - mówił, to podnieconym głosem uśmiechając się wyzywająco, a po chwili na ledwie kilka sekund jego twarz była obrzydzona i ton zmienił się w przerażony - Dude! Ja nie chcę! To mnie zmusza! Dude!... Chcę mieć cię wewnątrz siebie, włóż we mnie swoją Kamczatkę! - to padło ponownie wprost do ucha Ivana.

Rosja zerwał się z miejsca przerażony. Nawet nie chodziło o sam poziom żałości tego tekstu, ale się przestraszył. Coś w tym pomieszczeniu musi być nie tak. Musi uciekać. Już chciał wybiec, gdy przyszła mu pewna myśl. W sumie, jeśli to nie jest sen, to Ameryka może być przydatny.

Może gdyby dobrze to rozegrał, za dobry szantaż miałby szansę wyciągnąć dobry okup. Może oddaliby mu Alaskę, którą dawno temu za tanio sprzedał...

- Alfred, choć!

Jones wstał i poszedł grzecznie za nim, co chwilę jednak zadając irytujące pytania, które budziły w Ivanie najgorsze i najbardziej brutalne instynkty.

- Wania? A jak już za tobą pójdziemy, to będę mógł ci ściągnąć płaszcz, albo spodnie? Albo oba na raz?

Instynkt wpierdolu był na granicy. Ale z drugiej strony ton Ameryki był uroczy, no i wielkie śliczne błękitne oczy... Co? Rosja poczuł, że coś jest nie tak. Czemu nagle ten gówniarz wydawał mu się ładny? I uroczy. No i łatwo go uciszyć...

Co? Co się z nim dzieje? Rosja stał ledwie kilka metrów od wyjścia z pomieszczenia, ale nagle zaczynał zapominać, o tym czemu tam szedł. Cała jego uwaga skupiała się na Alfredzie i zbyt dużej ilości ubrań na chłopaku...

Ivan trzasnął się w twarz. Coś chce, aby on tam nie dotarł. Dobra trzeba skupić na czymś innym myśli.

Gdyby zaczął się pieprzyć z Ameryką, wtedy duch Stalina na pewno by powrócił i dręczył go do końca świata. Albo duch Lenina, albo Ivana IV Groźnego, albo... Właściwie chyba miał dużo władców, których się bał.

A nic nie motywuje tak dobrze, jak strach! Otrzeźwiał momentalnie i zauważył ze zdziwieniem, że jego ręka dotykała twarzy Ameryki.

Pieprzyć to! Złapał Jones za rękę i wyciągnął na siłę z tego pomieszczenia. Kiedy wyszli, z tego chorego miejsca jasność umysłu wróciła do Ivana. Co to było? W tym pomieszczeniu od samego oddychania rozbudzała się dziwna gejoseksuakna moc. Co to było.

- Dude! - Ameryka wrzasnął.

Na szczęście jego głos był na powrót tak samo wkurwiający, jak zwykle. Rosja odetchnął z ulgą. Ten głos nie był ani odrobinę podniecający.

- Uratowałeś mnie o jakiejś dziwnej gejowskiej mocy! - Alfred nadal wrzeszczał. - Jestem ci winny przysługę! Dude!

Ivan wywrócił oczami. Ale świadomość przysługi zapamięta...

- Wiesz, co się dzieje tutaj? - spytał Rosja.

Ameryka wzruszył ramionami.

- Zdaje mu się, że to coś z tą salą tam nie wiem. Może w powietrzu jest jakiś wirus jak w takim jednym filmie...

- Skończ. Musimy stąd spieprzać.

Jones jednak zmarszczył brwi. Był bohaterem! Nie mógł zostawić tych biednych ludzi na pastwę tego zmuszającego do ruchania się wirusa. Musieli coś zrobić, byli w końcu jak ci bohaterowie filmów o apokalipsie. Jedni świadomi, nie zarażeni, w ich rękach leży złożony los wszechświata!

- Dude, musimy im pomóc!

Rosja spojrzał na niego krzywo. Nawet nie drgnął.

- Nie.

Alfred zmarszczył brwi.

- Ej, nie obchodzi cię los tych nieszczęśników?

Wania zmarszczył jasne brwi i z uśmiechem odparł:

- Nie.

- Dude! Świat nas potrzebuje!

Rosja szedł w kierunku najbliższego baru, gdzie mógł się najebać. Wzruszył tylko ramionami. Miał to gdzieś. Alfred był zaś strwożony taką znieczulicą, przecież byli jak bohaterowie w filmach. Nie mogli mieć katastrofy w dupie! Musieli pomóc.

Chyba że Ivan odgrywał tego niechętnego, który ma to gdzieś, ale ruszy w wir walki dla swojej kobiety. Jones poczuł się dziwnie. Trzeba próbować różnych opcji.

- Zrób to dla mnie, dude! - wrzasnął Alfred, ale na widok wyciągniętego w jego stronę środkowego palca doszedł do wniosku, że on nie jest piękną blondynką w tej historii.

Tylko kim mogłaby być ta piękna blondynka dla Wani... Hm...

- Zrób to dla Chin!

Choć Yao nie był blondynką, to mogło zadziałać. No i Wang był płaski.

Rosja odwrócił się i spojrzał na niego krzywo.

- Robię to tylko po to, by nie posuwał go Korea. Bo on na pewno tego nie lubi.

Jones pisnął z radości. Razem bawią się w super bohaterów. I tym razem było duże zagrożenie. Ale fajnie!

- Chodźmy ich odbić z tego strasznego miejsca! - powiedział Alfred, starając się naśladować ton kapitana Ameryki.

Rosja prychnął. Ale zaśmiał się cicho. To było głupie. Ale niech się gówniarz cieszy.

Razem ramię w ramię ruszyli przed siebie w stronę schodów. Może na górze były ukryte jakieś poszlaki.

- Dude, ale pamiętaj, nie ważne co powiem, wiedz, że to nie prawda.

Rosja uniósł brwi. Nie mógł się powstrzymać, by nie zakpić sobie.

- Nawet to o wkładaniu Kamczatki?

Alfred się zaczerwienił. I zakrył twarz rękawem lotniczej kurtki.

- Będę ci winny dwie przysługi, jeśli obiecasz, że nigdy o tym, nie wspomnisz. Ja nie byłem świadomy? Ok? Zrozum.

Ivan roześmiał się i mruknął do niego. Szli sobie w spokoju, aż nagle natrafili na kogoś. Jakieś dziwne podejrzane kobiety ubrane w tęczowe płaszcze z kapturem. Było ich dwie i obie zdawały się być zszokowane na nich widok.

- Czemu to na nich nie zadziałało? - zapytała jedna z tych kobiet.

Alfred zerknął na Iwana i obaj przerażeni zerwali się do ucieczki.

Usłyszeli za sobą tylko:

- Kod czerwony, kod czerwony, oni nie zrobili się homo!

Biegli przez siebie aż wpadli do tajemniczego pomieszczenia wypełnionego takimi kobietami. Wszystkie patrzyły przez kamery na to chore przedstawienie w sali konferencyjnej. Obok nich otwór przewodu wentylacyjnego, do którego była podpięta jakąś dziwna rura o tęczowej barwie.

- Dude, gdzie my jesteśmy?

Ivan tylko pokręcił głową. A yaoistki zapiszczały. A raczej część z nich. Ta, która akurat kibicowała RusAme. Resztą była wkurzona, a jedna z nich nawet zdenerwowana jęknęła:

- Czemu on nie zaczął pieprzyć Anglii?

Alfred zmarszczył brwi i zdawał się przerażony.

Yaoistki zaś chciały ich otruć tym dziwnym gejowskim specyfikiem. Tylko w wersji tabletek. Kilka z nich chwyciło ich za ramiona i przytrzymało z całej siły. Rosja próbował się wyrwać z całej siły, do tego stopnia, że musiały go przytrzymywać aż cztery zdesperowane yaoistki!

Zaś Alfred spokojnie czekał. To ten moment, gdy zły charakter zaczyna tłumaczyć swoje plany, a wtedy on - bohater ucieka! Więc czekał spokojnie.

Jedna z yaoistek wyszła przed nich i zaczęła tłumaczyć. Niczym w każdym słabym filmie:

- Powinniście tak zostać i zgejowieć! To właśnie chciałyśmy osiągnąć, wpuszczając magiczne zgejowiające dymy do sali konferencyjnej. Chcemy was wszytskich uczynić homo, by nasze ulubiony shipy stały się realne - tłumaczyła zawzięcie, tak by mieć pewność, że cały jej plan stał się już jasny dla odbiorców. - Jednak niestety dobraliście się w pary w nierzadko głupich shipach! Ale my później jakoś to zmienimy, a teraz przy pomocy tych tabletek uczynimy RusAme kanonem.

Ameryka zrobił nieporadną minę, jaką zawsze powinien robić bohaterów takich filmów w takiej scenie.

Czekał na ten moment, gdy nagle zbiegnie piękna kobieta i ich uratuje lub ktoś przeciwstawi się złemu. A raczej złej.

I ten moment nadszedł w chili, gdy jedna z nich powiedziała:

- Co? Przecież RusAme ssie. Tylko RoChu!

Nagle tłum odwrócił się, puścił Ivana i Alfreda, szykując się do bitwy.

- Tylko RusAme!

Kolejne yaoistki zwracały się ku sobie, wściekłe i oburzone.

- RusLiet. Jak możesz, twój ship to bezsensowne dno!?

- Pieprz się! LatRus na OTP, Łotwa na seme!

- RusAme!

- Nie, bo Ameryka jest z Anglią!

Nagle powstały dwa oddzielne fronty.

- Tylko FrUK! Wy nędzne dziwki.

Powstał front trzeci.

- Jebać to! Tylko USUK! Jak możecie!? Przecież oni mieli tak głęboką relację!

Czwarty.

- Głęboką jak odbyt małego Ameryki za czasów kolonialnych. To chora pedofilia!

Piąty.

- Sama jesteś pedofilia! A Spamano to kurwa shipujesz!

Chuj wie, który front.

Alfred z przerażeniem patrzył na to, jak yaoistki rzuciły się na siebie. Walczyły, gryzły, biły, kopały. Wręcz rozrywały nawzajem swoje ciała. Choć widział kilka wojen, to nigdy nie był świadkiem czegoś tak strasznego. Przerażony schował się za Ivana, który podobnie jak Ameryka był zdumiony tym, co się działo.

Jednak resztką logiki odłączył od wentylacji dziwną tęczową rurę i uciekł, wyciągając Jonesa za dłoń z tego pomieszczenia.

A yaoistki ten błąd zauważyły, kiedy na polu masakry wśród dziesiątek ciał została tylko jedna. Ranna umierająca i wykrwawiająca się. Po raz kolejny wojna shipów zniszczyła wszystko. Cholera!

A bez dalszego wpuszczania zatrutego powietrza do sali konferencyjnej kraje powoli odzyskały świadomość tego, co się dzieje. Nie trzeba chyba nawet mówić, że ich reakcja była przezabawna.

Alfred i Ivan weszli tam niczym bohaterowie. Dumni z siebie. I ze swego zwycięstwa. Ameryka wrzeszczał o ich sukcesie i chwalił się ,pomijając ośmieszające go szczegóły, ale nikt im nie gratulował, bo wszyscy byli zbyt zajęci swoimi problemami.

Arthur czerwony ze wściekłości i wstydu prawie zabił Francję po otrzeźwieniu od zgejowiającego gazu. Bił go po głowie blisko pół godziny, używając wszytskich znanych wszechświatu przekleństw. Wymykając przy okazji co najmniej pięćdziesiąt nowych, na tyle paskudnych, że nikt inny nie byłby w stanie ich powtórzyć.

Norwegia przywołał tabun trolli, które goniły nagiego Danię aż do centrum miasta. A później zaczęły gonić Hongkong, który zbyt późno odsunął się od Islandii, by móc zrzucić wszystko na dziwny zgejacz. Romano, wyszedł zawstydzony kląc i kopiąc Hiszpanię w krocze tyle razy, że na pewno zapewnił mu kilkumiesięczny przymusowy celibat.

Szwajcaria sięgnął po broń, nie wiedząc w kogo strzelić najpierw. Miał do wyboru Austrię z wiadomego powodu, Białoruś za zmacanie mu siostrzyczki i siebie za niedopilnowanie jej.

Turcję zaatakował tabun kotów Grecji. Korea dostał podwójny wpierdol, raz od Chin, a drugi raz od Rosji.

Prusy nie mógł pozbierać zębów po ciosie patelnią. Ale ani on, ani Węgry nie skomentowali w żaden sposób tego, że byli jedyną hetero parą tutaj. A gaz w końcu miał nazwę zgejacz...

Polska zbyt mocno się nie przejął, tylko wziął łyka wódki i spytał czerwonego Litwy „Czy ma to brać jako początek II Rzeczypospolitej Obojga Narodów? Bo on totalnie przyjmuje oświadczyny!".

I wiele różnych innych przypadków... Ustalono zgodnie, że nikt nie ma prawa o tym nigdy wspomnieć.

Japonia zaś był szczerze smutny, obserwując to wszystko zza bezpiecznej kwarantannowej szyby. Cały misterny plan w pizdu.

Znowu.

Opowiadanie inne od typowych dla tej "książki", ale to ponieważ trudno wrócić do stylu książki, której się nie pisało od blisko dziesięciu miesięcy. I nie chcę wracać, bo to byłby istny krok w tył.

Mam nadzieję, że tekst był choć trochę zabawny.

A i wszytskich lubiących mój styl pisarski niedawno stworzyłam autorskie opowiadanie "Byłem człowiekiem". Opowiadanie rozgrywa się w stworzonym przez mnie świecie. Opowiada historię mężczyzny, który zaczyna zauważać, że powszechnie uważane za demony istoty mogą nimi nie być. Równolegle również opowiada o mitologii świata i o władcy, który jest bardziej niż tylko ekscentryczny.

Zapraszam z całego serca, bo uważam, że ta praca jest o wiele ciekawsza fabularnie od krótkich one shotów. I ma na obecną chwilę już kilka części, oraz jest regularnie aktualizowana.





Zapraszam serdecznie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro