Rozdział 5.
Rain
– Tak mi przykro, Rain.
Tak mi przykro. Tak mi przykro.
Wpatrywałem się w ekran telefonu. Zdjęcie, na którym leżałem w szpitalnym łóżku, przypięty do kroplówki, kompletnie wyczerpany i u kresu życia. Zdjęcie, na którym nie przypominałem popularnego rapera, a człowieka upadłego, którego nigdy nie chciałem, by ktokolwiek zobaczył. Zdjęcie, które w kilka minut przekreśliło moją karierę, wyciekło do sieci.
Tak mi przykro, Rain.
Uderzenie zimna dało mi we znaki. Potarłem ramiona w poczuciu napływających dreszczy.
– Jak to się stało? – wydusiłem.
– Gazeta przekupiła pielęgniarkę, by wpuściła paparazzi na oddział toksykologiczny – przyznał cicho. – Nawet nie wiem, kiedy to się stało. Zawsze ktoś przy tobie był.
Twitter huczał. W światowych trendach od dobrej godziny wisiał hashtag #RainIsFalling, a zaraz pod nim #RainIsOverParty.
Przemęczenie? Przemęczona to ja jestem tymi kłamstwami... #RainIsOverParty
Jestem rozczarowany, że tak szybko się stoczył... dawałem mu jeszcze rok, nevermind #RainIsFalling
Mam gdzieś to, czy wróci na scenę. CHCĘ ODZYSKAĆ MOJE PIENIĄDZE!! #RainIsOverParty
– Nasi prawnicy skontaktowali się z mediami, ale nawet jeśli zdjęcie zostaje usunięte z jednej strony, zaraz pojawiają się kolejne setki na innych – przerwał druzgoczącą ciszę. – W Internecie nic nie znika. Musimy po prostu przeczekać, aż ta burza ucichnie.
– Co mówił Patrick? – wychrypiałem, nie przestając patrzeć na fotografię.
– To samo – odetchnął, po czym zajął miejsce obok. – Trasa została odwołana. Premiera albumu przesunięta na dalszy czas. To całe szaleństwo... – Schował twarz w dłoniach i gorzko potrząsnął głową. – Po prostu potrzebujemy czasu, dzieciaku.
Tak mi przykro, Rain. Tak mi przykro.
– Przepraszam – wykrztusiłem.
Zdumiony moją odpowiedzią, spojrzał na mnie zaszklonymi oczami. Usta mu drgnęły. On też był tym zmęczony.
– Obiecaj mi, że już nigdy tego nie zrobisz – powiedział cicho. – Obiecaj, że nigdy więcej nie weźmiesz tego gówna.
Chciałbym mu to przysiąc, ale nie mogłem. Nie wiedziałem, czy to udźwignę. Wolałbym nie dawać żadnego zapewnienia, by nie musieć kolejny raz widzieć go takiego złamanego i rozczarowanego.
– Obiecaj. – Tym razem głos mu zadrżał.
– Ja...
Cisza. Niewidzialna obręcz zacisnęła mi się wokół gardła. Próbowałem cokolwiek wypchnąć z ust, jednak to męczące uczucie przełknięcia pokruszonego szkła nie pozwalało mi na wyduszenie chociażby jęku.
– Przyrzeknij, Rain. – Złapał mnie mocno za dłonie. – To kończy się tu i teraz. Żadnych więcej prochów. – Kręcił głową, jakby miało to podkreślić wagę jego słów. – Przed tobą jeszcze całe życie, dzieciaku. Nie pozwól, by to cię zniszczyło.
Przed tobą jeszcze całe życie.
– Nie chcę zostać tu zbyt długo. – Pociągnąłem nosem, spuszczając wzrok na nasze dłonie. – Nic mnie tu nie trzyma, Roy.
– O czym ty mówisz? – Aż się podniósł z wrażenia.
– Chcesz, żebym był kimś, kim nie jestem – odetchnąłem pokonany. – Kimś, kim nie mogę się stać.
– Chcę, żebyś był zdrowy i szczęśliwy. – Patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami, w których kryła się troska. – Chcę...
– To trudne, wiesz? – Głos mi się załamał. – Trudno jest wierzyć w tyle dobrych słów, w twoją wiarę we mnie, w cały ten dobry przekaz, gdy przez całe życie słyszałem, jak bardzo beznadziejny jestem.
– Dzieciaku... – wyszeptał, a w jego oczach pojawiły się łzy. – Jesteś niepokonany. Jesteś fenomenem, absolutnym jednym na milion. – Objął mnie mocno i śmiało przytulił. – Jesteś bezkonkurencyjny. Pracowałem z wieloma artystami, ale to, co robisz z tymi ludźmi, jak porywasz publikę... – Przełknął ślinę. – Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem.
– Boję się, Roy. – Zamknąłem oczy tak mocno, że spod powiek popłynęły łzy. – Boję się tego głosu w głowie tak bardzo, że nie chcę zostać sam.
– Nigdy nie będziesz sam. – Ścisnął mnie jeszcze mocniej. – Wszyscy jesteśmy tu dla ciebie.
– Naprawdę próbowałem to zmienić, stać się takim, jakim chciałeś, ale to mnie przerosło. – Płakałem. Płakałem tak bardzo, jak jeszcze nigdy. Płakałem tak bardzo, że dzieciak wewnątrz mnie wreszcie doznał ulgi. – Ten głos... on czasem mówi mi, że może byłoby lepiej, gdybym uwolnił was od siebie.
Im dłużej żyłem, tym bardziej czułem, że to się nie zmieni.
– Rain...
Odsunąłem się. Zostałem obdarty z ostatniej warstwy ochronnej, czułem się nagi, bezbronny. Potarłem ramiona, a ciało odpowiedziało dreszczem.
– Chcę, żeby ludzie wiedzieli, że naprawdę się starałem. Starałem się być tym, kogo chcieli widzieć. – Pociągnąłem nosem i potarłem mokry policzek. – Nie mogłem być dłużej kimś, kim nie jestem w stanie być.
– A kim chcesz być, Rain? – zapytał.
Zgarbiłem ramiona, warga mi drgnęła, a z gardła wyrwał się żałosny szloch.
Nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Nie wiedziałem, kim chcę być. Wiedziałem, że nie czułem się już wystarczająco sobą, by tu zostać.
– Tak bardzo mi przykro, Rain – szeptał cicho. – Tak bardzo mi przykro.
***
Kolejne dni spędziłem na leżeniu w łóżku. Ciało było zbyt ociężałe, bym mógł się podnieść. Spadł na mnie cały ciężar tego świata i nie widziałem szans, by wstać. Wyłączyłem telefon. Nie sięgałem po pilot od telewizora. Nie włączyłem nawet konsoli. Bałem się, że jeśli to zrobię, znów wyskoczy mi moje zdjęcie tuż po przedawkowaniu i multum komentarzy.
Smuga światła przebiegła przez pokój, gdy ktoś otworzył drzwi. Podniosłem oczy i ujrzałem Elliota, był prawą ręką Roya. Pamiętam, gdy przychodził do mnie w najgorszych momentach w szpitalu i przykładał dłoń do mojej tętnicy, by sprawdzić, czy wciąż żyłem.
– Nie wstałeś od czterech dni, Rain.
To odmiana od „hej, żyjesz?".
– Nie czuję potrzeby – wymamrotałem.
Zamknął za sobą drzwi. Postawił niepewny krok, a potem kolejny, jakby wkraczał do jaskini lwa.
– Chcesz wziąć prysznic? – zapytał. – Jeśli chcesz, zadzwonię po pielęgniarza. Pomoże ci się wykąpać.
– Nie dam rady.
Spochmurniał. Widziałem, że starał się wygiąć usta w uśmiechu. Gdy ponownie się odezwał, wyczuwałem w jego głosie wymuszoną radość.
– A może chciałbyś, żebym zamówił twój ulubiony zestaw z...
– Prawdopodobnie i tak to wyrzygam – mruczałem pod nosem. – Nie rób sobie kłopotu, El.
Wziął głęboki wdech, opadł na miejsce obok mnie, a gdy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy, uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– Powiedz mi, jak się czujesz.
Cisza była głucha i głęboka. Odpowiedź zajęła mi kilka chwil.
– Przerażony – wyznałem. – Ostatni miesiąc to cykl rozczarowania po rozczarowaniu.
– To przejściowe – zapewnił. – To minie, Rain. Po burzy zawsze nadchodzi słońce.
– A teraz ciągle pada deszcz. Napierdala drzwiami i oknami.
Uśmiechnął się, jednak jego wargi w kilka chwil znów zmieniły się w prostą kreskę.
– Jeśli poczujesz się odpowiednio gotowy, by wrócić, to chcę tylko powiedzieć, że powoli obmyślamy scenariusz, jak się do tego zabrać. – Zerknął na mnie ostrożnie. – Ludzie chcą prawdy i oczekują, że ją dostaną.
– Przejebane, co? – wymamrotałem. – Musisz się tłumaczyć z rzeczy, których sam nie potrafisz wyjaśnić. To coś pomiędzy istnieniem a umieraniem.
– Trzeźwość – wtrącił.
– Co?
– Musisz pozostać trzeźwy. – Ścisnął moje ramię. – I domyślam się, skąd potrzeba brania narkotyków. Byłeś tylko dzieciakiem, którego wyrwaliśmy z małego miasteczka, którego nikt nie potrafi wskazać na mapie – ciągnął z uwagą. – Wykreowanie ciebie z „jakiegoś chłopaka" do formatu międzynarodowej gwiazdy było dla ciebie przytłaczającą zmianą.
– Trudno jest wierzyć, że tamten ja to wciąż ja.
– Tamten ty to wciąż ty. Wczorajszy ty to wciąż ty. I ten, który obudzi się jutro, również będzie tobą.
– A ja wciąż nie wiem, kim jestem – wyszeptałem w powietrze. – To takie głupie. Mógłbyś powiedzieć komuś po kilku minutach znajomości o jego najlepszych i najgorszych cechach, a na myśl o własnych masz pustkę w głowie.
– Ponieważ żyjemy sami ze sobą tak długo, że nie jesteśmy w stanie tego opisać – wyjaśnił. – Kiedy robisz sobie tatuaż, nie zachwycasz się nim za każdym razem. W pewnym momencie on po prostu jest i wygląda.
Popatrzyłem na niego z uniesioną brwią.
– Coelho ci się włączył, Elliot.
– A tobie niech się włączy Rain. – Szturchnął mnie łokciem w ramię. – Może chcesz, żebym przyniósł ci coś do pisania?
– Nie mam siły, El.
Uśmiechnął się wyrozumiale.
– Nie mówiłem o piosenkach, dzieciaku. – Podniósł się z łóżka, po czym kiwnął na mnie brodą. – Kiedyś czytałem, że pisanie listów pomaga w wyrzucaniu emocji. Wiesz, może napisz do młodszego siebie. Przebacz sobie. Pogódźcie się.
Listy. Ścisnęło mnie w dołku. Ostatnim razem pisałem do Liv, ale przestałem przy trzecim razie. To wtedy zaczęło się przytłoczenie, wstyd i chęć ucieczki. Wtedy też sięgnąłem po xanax, ponieważ przynosił spokój.
Ale biorąc pierwszą tabletkę, poczułem, że odcinam się od tej dziewczyny. Trudno jest żyć, gdy ludzie, których znałeś, znikają z twojego życia. Wydawałoby się, że to permanentne, ale każdy z nich pozostawia po sobie pewną część.
Po Olivii pozostał mi śmiech. Jego echo nawiedzało mnie tak długo, dopóki leki tego nie wyciszyły. Później bardzo zapragnąłem go usłyszeć chociażby z oddali, mieć to „trochę" niż nic. Ale to straciłem. Mogłem pisać do niej codziennie, a teraz czułem, że nie byłbym w stanie naskrobać nawet zdania.
– Nie chcę. – Poczułem, że resztka empatii wyparowała ze mnie wraz z tymi słowami. – Lepiej, żeby ten chłopiec nie wiedział, jak bardzo przez niego cierpię.
– Wiesz, Rain... – zaczął z westchnieniem. – W życiu potrzebujemy trochę tych złych dni, by móc cieszyć się tymi dobrymi.
– Trochę? – prychnąłem. – Ile twoim zdaniem trwa to „trochę"? Bo mam wrażenie, że to gówno ciągnie się całe moje życie.
Zanim zdążyłby odpowiedzieć kolejnym sentymentalnym paplaniem, odwróciłem się na drugi bok.
– Każda dobra opowieść ma swoje złe rozdziały, Rain,
– Ta nie ma tych dobrych – wymamrotałem z udręką.
– Dlaczego tak mówisz?
– Ponieważ to dramat, El. – Zsunąłem palce po nadgarstku aż do wypłowiałej i naddartej gumki. – To, co dobre w takich powieściach, to to, że zawsze się kończą.
To ostatni dostępny rozdział na Wattpadzie.
Premiera książki "Co wyszeptał nam deszcz" ma premierę 22.02.2023, będzie dostępna w przedsprzedaży już pod koniec stycznia.
Z racji, że książka nie była wcześniej publikowana na tej platformie, rozdziały zostały opublikowane w formie marketingowej. Chciałam, by czytelnik miał podgląd na to, czego mniej więcej może się spodziewać w papierze.
Dziękuję za wsparcie. Kocham.
twitter: nahmafia
instagram: autorkajoanna
#PapieroweCWND
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro