Rozdział 12
Obudziłam się w nie swoim łóżku, a na dodatek obok mnie było jeszcze kilka(naście) osób. Jak ktośnmi to wyjaśni w logiczny sposób sostanie ode mnie 100zł! Po stwierdzeniu, że mam na sobie jedynie gacie, a stanik poszedł na wakacje tak jak reszta ubrań, moje podejrzenia do tego co mogliśmy wczoraj robić stały się jeszcze bardziej niebezpieczne. Podniosłam głowę, jak się okazało leżałam na ooduszkach z kanapy, przykryta kocem, na którym było coś białego. To pewnie tylko mleko bez paniki. Obok mnie leżało jeszcze kilka osób, których zwyczajnie nie znam. Każdy spał, a ledwie widoczne promienia słońca utwierdziły mnie w przekonaniu, że jest pewnie wcześnie rano. Podniosłam się do pozycji siedzącej i poczułam niemiłosierny ból głowy.
-Kac morderca nie ma serca?- usłyszałam za sobą najmniej chciany głos.
-Spieprzaj.- mruknęłam i spróbowałam się okryć kocem i poszukać moich rzeczy.
-Wczoraj byłaś bardziej chętna.- powiedział, podszedł do mnie i próbował wyrwać mi ten przeklęty koc.
-Czekaj! Znaczy, że ty i ja... wiesz... To tylko jakiś koszmar prawda?
-Jak dla mnie to był raczej raj, ale o gustach się nie gada. A co do wczoraj... PRAWIE udało mi się zaciągnąć cię do łóżka, ale kiedy zostałaś w samych majtkach, które swoją drogą są mega seksowne, zaczęłaś bełkotać, że nue możesz, bo masz męża i bla bla bla.- wyszczerzył się jak debil, ale rzuciłam mu złowrogie spojrzenie chyba opanował się i zaczął gadać dalej- Chciałaś wracać do domu, ale wyłożyłaś się na Marcinie i poszłaś spać.
-Chyba powinnam...- skrzywiłam się przez ból głowy, co chłopak niestety zobaczył.
-Chcesz tabletkę?- spytał z troską. Miałam ochotę przywalić mu w mordę.
-A skąd mam wiedzieć co ty mi za tabletkę dasz?- uśmechnął się łobuzersko.
-Podobałaś mi się, ale ja w przeciwieństwie do was wszystkich wczoraj nie wypiłem prawie nic, pamiętam wszystko i mniej więcej z tego powodu już nie mam zamiaru zaciągnąć cię do łóżka. Chcesz tą tabletkę?
-Chyba nie do końca zrozumiałam... I tak chce tabketkę i moje ubrania.- boli mnie głowa, a on zamiast mówić prosto tak jak trzeba to cały czas coś mota.
-O nie! Ja w tym syfie twoich ubrań nie szukam. Mogę ci przynieść stanik, bo jest u mnie na łóżku i torebkę, bo wisi na haczyku zamiast obrazu, ale koszulka, spodenki i buty to już twoja działka, okey?
-Okey. Może zaczniemy od nowa? Wiesz, byłbyś chyba fajnym przyjacielem...- czemu ja się rumienie? Aaa... wiem! Siedzę przed prawie nieznanym mi chłopakiem w samych majtkach, okryta kocem na którym jest... ugh nie kończę...
-Czyli przyjaciele?- spytał niepewnie.
-Chyba przyjaciele.- uśmiechnęłam się lekko.
Siema Kryształki! (od dzisiaj zmiana) Takiego długiego rozdziału, to już dawno nie było :D
Postaram się teraz w miarę regularnie dodawać, ale i tak pewnie wyjdzie jak zawsze.
💙Crystal💙
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro