Rozdział 10
Po kilku minutach paplaniny mojej przyjaciółki o tym jak bardzo przyda mi się taka impreza, zaparkowałyśmy pod jakimś wieżowcem. Po kilku minutach rozpoznałam okolice, że zaraz wejdę do mieszkania chłopaka, który leci na mnie odkąd pierwszy raz pojawiłam się na wykładach. Natrętny cham nie może zrozumieć, że mam męża i dwójką dzieci.
-To naprawdę będzie BARDZO fajny wieczór.- powiedziałam, a Domi spojrzała na mnie wymownie.
-Powiedz gdybyś wiedziała, że jedziemy do Mikołaja to byś ze mną pojechała?- spytała i nie czekając na moją odpowiedź, zaczęła gadać dalej- No oczywiście, że nie! Roxy znam cię nie od dziś o tym wiem, ale wcale nie musisz mu się rzucać na szyję. Tam będzie tyle osób, że nie wiadomo czy nawet się spotkacie.
-Kto tam jeszcze będzie? No wiesz... ze znajomych?- spytałam, chcąc dowiedzieć się z kim prawdopodobnie spędzę resztę tego wieczoru.
-Hmm... chyba wszyscy z naszego roku, spokojnie Werka też tam jest. Będziesz musiała ją tylko znaleźć, a może pójdziesz się ze mną zabawić zamiast stać i podpierać ściany?
-Wolę podpierać ściany, tak na wszelki wypadek wiesz, żeby od waszej głupoty się czasem nie zawaliły.- na koniec uśmiechnęłam się wrednie w jej stronę, na co prychnęła, ale nic już nie odpowiedziała, bo doszłyśmy do tego piekła i zniknęła w tłumie napalonych studentów...
Hejka Nutki! Sorry z akolejne spóźnienie, ale od jutra do niedzieli mam teoretycznie wolne, bo w piątek mam w szkoke dzień dyrektorski, a jutro jadę na wycieczkę, więc może uda mi się zrobić maraton? Chcielibyście? 💙💙💙
P.S. Kto ma pomysł co stanie się na tej imprezie??? 😆
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro