Rozdział 2
Roxy
Kiedy przyszliśmy do domu, od razu uderzył w nas przyjemny zapach z kuchni.
-Tatuś!- krzyknęła Kasi i Sebastian i pobiegli przytulić Dezego do kuchni. Również poszłam do kuchni.
-A co tak ładnie pachnie?- spytałam wchodząc do pomieszczenia.
-Postanowiłem zrobić zapiekankę.- wzruszył ramionami Dezy. Podeszłam do niego i pocałowałam. Podziwiam go, że mimo paraliżu zawsze stara się nam coś ugotować.
-Dzięki.- powiedziałam i jeszcze raz musnęłam jego usta.
-Za co?- spytał lekko zdziwiony.
-Za to, że jesteś.- zaczęłam w między czasie rozkładać talerze, bo dzirciaki się gdzieś ulotniły.
-Dziękujesz mi za to, że jestem dla was ciężarem.- No nie! Znowu się zaczyna...
-Kochanie, przecież dobrze wiesz, że to nie prawda.- odpowiedziałam.
-Może gdyby nie ja, ułożyłabyś sobie spokojnie życie z kimś innym?
-Nie gdybaj bardzo cię proszę. Gdybym chciała cię zostawić to bym to zrobiła, ale jak widzisz nie chce, więc bardzo cię proszę przestań wreszcie narzekać. Za tydzień masz wizytę u lekarza, może okaże się, że jednak jest jakaś szansa?
-Pewnie powie mi to samo co dwa miesiące temu i to samo vo cztery miesiące temu i to samo co rok temu i dwa lata temu...- uciszyłam chlopaka pocałunkiem mając nadzieję, że nie zacznie dalej deojej głupiej gatki, w końcu jest 2019 rok, za chwilę 2020 i medycyna jest na wysokim poziomie. Dezy pomógł mi do końca rozłożyć naczynia, a potem poszłam po Kasi, on po Sebastiana... pojechał. Była u siebie w pokoju, siedziała przy swoim biurku odwrócona tyłem do mnie, ale skąd wzięła się ta muzyczka?
Hejka Nutki! Byłam wczoraj u kosmetyczki (rozdział pisze na wakacjach) i patrzcie jakie mam piękne hybrydki na pazurkach.
P.S. Jak po pierwszym dniu w szkole? Mi się wydaje, że katecheta boi się mojej klasy 👍
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro