Nadchodzi Sylwek
Pov. Narrator
Już następnego dnia miał być Sylwester. W całym multiversum panował duży gwar. Core i Vikus doczekali się dzieciaka i właśnie przyszli z nim do Domi.
-Domi, Domi, Domi! - Krzyczał Vikus - Pomożesz?
-Jasne. O co chodzi? - spytała spokojnie
-Zaopiekujesz się Cokus? - W głowie Dziewczyny pojawiło się pytanie.
-Kto to Cokus? - Na to pytanie Dwójka rodziców stanęła jak wryta. Jak ktoś mógł jeszcze nie słyszeć o ich małym skarbie?!
- To moja córka. - Powiedziała nico obrażona Core.
- Ach, no dobrze. Zajmę się nią. - To powiedziawszy wzięła Cokus na ręce i pożegnała się z Friskami. (Bo mój kuzyn jest Friskiem, ale z innego AU i nie wiem jak wytłumaczyć.)
Tymczasem w domu Fresha rozpoczęły się przygotowania do imprezy sylwestrowej. Lust miał być barmanem co szczerze powiedziawszy nie podobało się nikomu. Każdy o zdrowych zmysłach wiedział, że on coś dosypuje, ale jeszcze nikt go nie przyłapał. Ink pomagał Świeżakowi dobierać kolory serpentyn, żeby dobrze wyglądały, a Dream i Blue robili przekąski. BlueBlue natomiast chodziła między AU i dawała zaproszenia. Właśnie przyszła do opuszczonego AU, w którym swoją bazę mieli Bad Guys. Otworzył jej Nighmare.
-Czego twoja nędzna dusza tutaj szuka? - Spytał ozięble i najstraszniej jak potrafił koszmar
-J-ja chciałam dać z-zaproszenie na sylwestra...- Powiedziała, a bardziej wyszeptała.
-Jasne - Powiedział i wyrwała jej kartę z ręki, a potem zatrzasnął drzwi przed nosem dziewczyny.
-Potwór- Powiedziała i już zniknęła w innym AU
Wróćmy może jednak do małej Cokus i jej opiekunki.
-COKUS!- Krzyknęła poirytowana Domi. Dziewczynka uciekła jej i prawdopodobnie właśnie pożerała orzechy, na które ma uczulenie. - Do grobu mnie wpędzisz...
-Nam. - Tak. Cokus jest na etapie gaworzenia i oznaczało to mniej więcej..."Nah"
-Przynajmniej nie jesz orzechów...- Faktycznie nie czyniła tego, bo wysmarowała cały pokój miodem. Tak. Dywany też.- Co ja z tobą mam...Oby twoi rodzice już wracali...
I jak na zawołanie ktoś zapukał. Ku uciesze Domi byli to rodzice Cokus.
-Mam nadzieję, że nie sprawiła problemu. - Powiedziała pogodnie Core. Domi była zmieszana.
-N-nie. to istny aniołek. - To powiedziawszy oddała malca i zamknęła drzwi jak najszybciej się dało. Miała teraz dużo sprzątania...
Wróćmy jednak z powrotem do przygotowań imprezy nowo rocznej. W zasadzie wszystko buło gotowe. Szafa w korytarzu opróżniona do gry "7 minut w niebie", Butelka opróżniona do gry nią. Wszystko gotowe. Tylko Fresh dalej nie mógł się zdecydować, czy ubierze fioletowo-pomarańczowo-biała bluzę, czy może lepiej zostać w czerwono-zielono- żółtej z niebieskimi paskami. Bardzo ciężki to wybór. Ink w końcu poradził, aby został w swojej obecnej i poszli lepiej po ostatnią skrzynkę szampan. Jak powiedział tak też zrobili.
- Ale będzie picie! - krzyknęła pochylona, która wesła i zobaczyła alkohol.
-Wracaj tu ! - To Sci. Ponoć Eksperymentował na niej, bo bardzo go zaciekawiła jej zdolność odradzania. - Nie możesz teraz pić! W dodatku jeszcze nie skończyłem...
-Zamknij się! Nie rozumiesz, że coś takiego jest nie w porządku?! Czemu nie dasz jej w spokoju żyć?! -Error wparował i zaczął kłócić się ze Sci. Pochylona skorzystała z okazji i...zniknęła.
- Yolo Broski! - Odezwał się Fresh - Wiesz co ostatnio podkradłem twojej Przechylonej ?
-Już się boję - Error zaprzestał kłótni.
-Jej bluzę. - Error na chwilę się zwiesił, ale potem przypomniał sobie, że Pochylona faktycznie znów nie miała bluzy.
-Dawaj ją - To powiedziawszy zabrał neonowi bluzę i poszedł do swojego pokoju, żeby wciągać zapach z bluzy.
-Debil - Powiedział krótko i na temat Ink.
- YOLO!!!!! -Wydarł się Epick, który właśnie przyszedł. Zaraz za nim szła Kropka.
Wszyscy kończyli przygotowania do sylwestra, Domi dalej czyściła swój dom z miodu.
///////////////////
Dobrze, że przypomniałam sobie, o sylwestrze, bo szczerze powiedziawszy zaczęło mi brakować pomysłów.
Jutro będzie kolejny rozdział, ale tym razem z imprezy. Do jutra!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro