Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Koniec problemów?

Pov. Narrator

11 lat odkąd Error spróbował zniszczyć świat Someone, a ona się na go zaatakowała. Znalazła ich Pochylona. Załagodziła spór, ale oni dalej darzy się nienawiścią. Cokus wyrosła na naprawdę ładną dziewczynę. Była podobna zarówno do Vikusa jak i Core. Jakiś czas później powstały dwa stronnictwa. Jedno z dowódctwem Someone. Po jej stronie stanęła między innymi Domi, Rider, czy Kropka. Drugich prowadził Error. Po jego stronie też nie stanęło wielu. To była mała i dla wielu nic nie znacząca wojna, a jednak owe jedenaście lat później, kiedy doszło do walki...

Pov. Error

Walczę z Someone. Jest w tym bardzo dobra, ale ja lepszy. Chwila, czy ona...Przywołała miecze Pochylonej?! Nie wiem jak z nią walczyć. O nie. Było blisko mojej śmierci. Już miała mnie dźgnąć, ale prze de mną pojawiła się ona. Ta, która jako jedyna ma prawo do tych mieczy! Chwyciła za ostrze zatrzymując je, ale ucierpiała na tym jej dłoń. To jej nie przeszkadzało. wyrwała oręż przeciwniczki i powaliła ją na ziemię przykładając broń do gardła.

- Someone. Dlaczego toczycie tę bezSANSowną wojnę? Dlaczego nienawidzisz Errora, a on ciebie? Czy nie możecie dać spokoju? - Spytała Pochylona. Jej głos drżał, bo nie potrafiła się opanować. - Dlaczego?

Pov. Someone

Nie mogę. Nie, ja mogę! Otrząsnąć się po tych 11 latach. Przez cały tan czas Gaster miał nade mną władzę, ale teraz się uwolniłam.

-On chciał zniszczyć mój świat. Przyszedł Gaster. Zapanował. Teraz opuścił. - To wszystko co potrafiłam z siebie wydusić. Pochylona spojrzała na mnie jak na tępą, ale zaraz potem wydawało się, że wszystko zrozumiała.

-Kropka...Czyń egzorcyzmy. Musisz wypędzić Gastera z Ktoś, bo wszyscy ucierpią na tym jeszcze bardziej. Nie przystoi walczyć nam przeciw sobie. - Starała się zachować spokój, ale i tak widziałam, ze się boi.

Kropka zrobiła egzorcyzmy. Widziałam jak opuszcza moje ciało, a potem rozpływa się w powietrzu, a miecz z ręki Pochylci wyparował razem z nim. Ona sama zlazła ze mnie i pomogła wstać. Nagle coś we mnie drgnęło. Przebiłam jej brzuch swoją własną ręką, a ona znów zaczęła krwawić. Z jej ust wypłynęła stróżka krwi.

- To było nie honorowe - stwierdziła Geografia. Podczas wojny była ze mną. Spojrzałam na nią.

-Być może. Ale to nie moja wina. Byłam 11 lat pod panowanie tego potwora...Zanim sie wyleczę trochę mi to zajmie....Przepraszam. - Powiedziałam to po cichu.

- Someone...Nie przepraszaj. Wyliżę się z tego i będzie dobrze. Nie przejmuj się. - Spojrzała na swoją ranę i moją rękę, która dalej tkwiła w jej brzuchu - Ja...Przeżyję...Nie martw się.

Chwyciła moją rękę i ją wyjęła. Krew zaczęła się z niej wylewać.

-Error kochany...weź mnie stąd proszę. Wiesz gdzie. - wysapała

-W twoim stanie teleportacja jest niebezpieczna - Powiedział przerażony

-Chrzanić to jak jajka na Wielkanoc! Przeżyję.- Krzyknęła, a zaraz potem zniknęli.

Usiadłam na ziemi załamana. nikt nie odważył się zbliżyć, a wszyscy prędzej, czy później przeteleportowali się do siebie.  Ostatnia poszła Domi. Szepnęła coś lecz nie dosłyszałam co. Jedenaście lat niepotrzebnej wojny. Byłam na siebie zła, ale to nie dlatego, bo to rozpoczęłam, ponieważ to nie było prawdą. Dlatego, bo za późno się tak otrząsnęłam. Nagle wróciła Geografia i okryła mnie jakimś kocem.

- Wszyscy wiedzą, że to nie twoja wina, ale każdy też się ciebie teraz troszkę boi. - Zaraz potem znów zniknęła. A ja przez kolejne kilka godzin byłam pogrążona w ciszy, którą mącił tylko mój oddech. Jednak pojawiła się Pochylona.

- C-co ty tu robisz!? Odsuń się, bo znów ci zrobię krzywdę! I jakim cudem ty żyjesz?! - Byłam zdziwiona, smutna, wesoła i pełna niedowierzania jednocześnie. Ona podeszła i przyklękła przede mną, a potem położyła rękę na moim ramieniu. Poczułam w tamtym miejscu dziwne ciepło i ogarnął mnie spokój.

- Przyszłam do ciebie i nie boję się o swoje zdrowie. Uleczyli mnie i jest w porządku. Musisz też wiedzieć, że nikt się na ciebie już nie gniewa. No może trochę Error, ale...przejdzie mu. Musisz wierzyć, że teraz będzie tylko lepiej. - Jej słowa na swój sposób mnie pocieszyły i uspokoiły.

- Ale...Co teraz będzie? Zraniłam ce dwa razy i to dość dotkliwie. Nie wiem, czy będę potrafiła żyć z myślą, że cię tak skrzywdziłam. - Nie rozumiałam jak ona to teraz widzi. I jak ona mi chce to wybaczyć. Jednak ona zaczęłą sie po cichu...śmiać?! - Z czego się chichrasz?! 

- Ja ci już wybaczyłam, ale teraz czas, żebyś po prostu o tym zapomniała. Zapewniam cie, że z czasem będzie tylko łatwiej. Pójdziesz ze mną?

- Gdzie? 

- Do Bad Guys. Nighmare chce cię widzieć i z tobą porozmawiać, ale spokojnie. Nic ci nie zrobi. Ma nawet dla ciebie pewną ofertę. Twierdzi, że nawet pomimo tego, że robiłaś to wszystko pod wpływem Gastera. Chce, żebyś była strategiem. Co ty na to? - Przeteleportowałam sie z nią do zamku, a po rozmowie z NM Postanowiłam Odwiedzić Pochyloną. Akurat był u niej kuzyn z rodzina.

-Hej, nie chcę przeszkadzać. Powiem tylko, że odrzuciłam propozycję.- Powiedziałam, a jej twarz trochę posmutniała.

- To jest ta twoja przyjaciółka, o której mi tyle opowiadałaś? - Spytała Cokus.

-Tak. To ona.

-Wow. Zawsze chciałam panią poznać! - Powiedziała i już stała koło mnie. to dziwne uczucie...

///////////////////////

Kiedy potrzebujesz pominąć wątek, który rozpoczęłaś na haju...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro