Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Spalone akta


Minął kolejny wieczór i poranek. Rutyna dawała się wszystkim mocno we znaki, bo nic ciekawego nie działo się od zwrotu książki. Tak więc teraz było samo południe. Pochylona tradycyjnie wróciła z misji i poszła do baru pracować.  Założyła fartuch, spięła włosy. Stanęła za barem i zaczęła obsługiwać klientów w głębi duszy mając nadzieję, że to będzie kolejny spokojny dzień.  

Wieczorem siedząc na zapleczu zauważyła błysk czerwonego światła. Czym prędzej wyjrzała przez okno, ale nikogo tam nie było prócz śladów niewielkich stóp na śniegu. Moment potem, właściciel śladów wszedł do baru i pewnym krokiem wszedł na zaplecze.

- Bardzo mi nie przykro, ale musi pan stąd wyjść. To tylko dla personelu. - Powiedziała Pochylona bacznie obserwując niską postać w czarnym płaszczu.

- Mam coś dla ciebie - Odparła postać kompletnie ignorując poprzednią wypowiedź dziewczyny i wyjęła zza płaszcza plik dokumentów i wręczając je Pochylonej. Przyjęła je i spojrzała na pierwszą lepszą kartkę

- Przecież to akta z archiwum BG ! - Powiedziała zszokowana i nim cokolwiek zdążyła zrobić postać podpaliła kartki rzuconą zapałką. Dokumenty natychmiast stanęły w płomieniach. Pochylona upuściła je na ziemię i próbowała zdusić ogień, ale na marne. Płomienie zniknęły dopiero, gdy strawiły każdy skrawek papieru. 

Nie zważając na poparzone ręce dziewczyna chwyciła postać za frak i ściągnęła jej kaptur ujawniając tym samym twarz.

- Vikore... - powiedział półgłosem starsza i z wrażenia aż upuściła chłopca na ziemię - Wytłumacz mi, dlaczego?

- Bo nikt nic nie chciał powiedzieć, więc szukałem na własną rękę - odpowiedział wstając z podłogi

- Czego ty do cholery szukałeś? O czym nikt nie chciał mówić? - spytała kompletnie zbita z tropu

- Cokus i ja byliśmy ciekawi naszej rodziny. Co się działo, kto jeszcze może być z nami spokrewniony i tym podobne.

- I dlatego spaliłaś te akta?! Wiesz jak ważne były?! 

- To były kopie prawdziwych. Ale chciałem spalić je na twoich oczach, bo uznałem, że będzie to zabawne.

- Sadysta... Jednak masz coś po mnie. Wytłumacz mi jeszcze jak to wszystko ogarnąłeś. Masz 5 lat młody.

- Cokus. Ona była mózgiem, ja robotnikiem i teleportem. - Odpowiedział dumny z siebie. Pochylona tylko uśmiechnęła się pod nosem i otworzyła portal do domu swojego kuzyna

- Powiedz ojcu, żeby spodziewał się mnie dzisiaj u was. Pogadam sobie z wami po robocie - Potem Vikore przeszedł przez portal, który moment potem się zamknął. 

Pochylona teraz już o wiele mniej spięta wróciła do pracy. Wiedział kto jest odpowiedzialny za kradzież dokumentów. Teraz tylko rozmowa z dzieciakami i sprawa będzie zamknięta. A przynajmniej taką miała nadzieję, której się kurczowo trzymała.


Po pracy w barze jak zwykle spłaciła kawałek swojego długu, wparowała przelotem do biura Nighmare informując go, że wie kto ukradł akta i znów zniknęła. Pojawiał się w kuchni. Tam zaparzyła herbatę i zaczęła rozmowę z Errorem o dupie Maryli. Nagle zeszli na temat kradzieży akt.

- Ta, już wiem kto to zrobił - pochwaliła się sukcesem dziewczyna 

- Tak? A masz dowody, odzyskałaś je i wyjaśniłaś całe zajście? - dopytywał jej rozmówca

- Właśnie idę to wyjaśnić - spojrzała na zegarek, dochodziła 23. czym prędzej chwyciła kubek herbaty i pożegnała się z Błędem. Przeteleportowała się do salonu w domu kuzyna

- Vikus, Cokus, Vikore! - zawołała w nadziei na odpowiedź. Niestety, ale przyszłą tylko Core

- Co się dzieje? - Spytała

- Szukam tamtej trójki. Mam z nimi co nieco do objaśnienia, ale chyba ich nie zastałam

- Ale powinni zaraz wrócić. Może poczekasz i coś zjesz?

- Podziękuję. Po prostu klapnę sobie na fotelu i poczekam - I tak też zrobiła


/////////////////////////////////////////

Ja wiem że krótko, a nawet bardzo. Przepraszam za to.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro