Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Naprostujmy sprawy #1


Pov. Narrator

Wieść o powrocie Pochylonej rozeszła się po multiversie w błyskawicznym tempie. Każdy wróbel, każdy powiew wiatru i szelest drzew o tym mówił. Pochylona nie była z tego powodu zadowolona, a wręcz przeciwnie. Chciała po prostu ukrywać się do końca życia i wieść je po cichu i bez zbytniej styczności z innymi. W tej chwili siedziała w salonie bazy Bad Guys. Czekała na Nighmar'e, aż przyjdzie, jednak zamiast niego pojawił się Cross.

- Cześć stary - Powiedziała dziewczyna słabo się uśmiechając. Wiedziała, że cała grupa nie ufała jej już jak dawniej i to bardzo ją bolało, ale nie pokazywała tego.

- Cześć Skoliozo. - rzucił Cross spoglądając na nią spode łba - Szef stwierdził, że jednak będzie lepiej jeśli pogadacie w jego gabinecie. Nie zrób mu krzywdy, bo pożałujesz.

- Cross...Wiesz, że nie byłam wtedy sobą i wiesz, że żałuję. Nie mówię, że masz od razu mi przebaczyć, ale...spróbuj chodź ociupinkę...proszę. - to powiedziawszy wstała i poszła w głąb ciemnego korytarza. Znała go bardzo dobrze i zawsze nim idąc czuła stres. Kiedyś, bo była wzywana do Koszmara za narozrabianie, ale teraz sprawa była poważniejsza. Miała z nim rozmawiać na temat jej powrotu do grupy. Znów spojrzała na kamienne ściany i grube, dębowe drzwi malowane kruczo czarną farbą ze złotą klamką. Wzięła głęboki wdech i policzyła do dziesięciu, po czym zapukała. Odpowiedź usłyszała niemal natychmiast.

- Wlazł - Rzekł Nighmare tym samym gburowatym i pełnym nienawiści głosem co zawsze. 

Pochylona przeszła przez drzwi i stanęła przed biurkiem Pana Koszmarów. Wzrok miała wbity w podłogę i mimowolnie skuliła się nieco, a kiedy nieco podniosła oczy ku towarzyszowi spotkała się z ostrym i lodowatym spojrzeniem, więc wróciła do obserwacji podłoża.

- Szczerze powiedziawszy to nie wiem co z tobą zrobić. - zaczęła w końcu czarna ośmiornica

- Ja też nie mam pojęcia- wtrąciła Pochylona, co przepłaciła tym, że Koszmar oplótł swą mackę wokół jej szyi. Chodź jeszcze jej nie zacisnął mogła odczuć nieprzyjemny nacisk, który spowolnił jej oddech. To był strach i nic więcej.

- Dalej masz tak samo nie wyparzoną gębę...Jeszcze jedno słowo bez pytania i nie będzie łaski. Po prostu cię uduszę. Mam dziś zły humor. - młodsza już chciała powiedzieć "jak zawsze", ale postanowiła sobie darować. Nie chciała znów umierać, więc po prostu zamilkła i słuchała dalszego monologu Koszmara. - Z jednej strony chcę cię z powrotem przyjąć, bo byłaś niezwykła w swoim fachu. Z drugie zaś strony skąd mam wiedzieć, że znów nie przesadzisz z LoVe? Przez ciebie mam naprawdę ciężko diablico. Co proponujesz?

- Myślę, że powinien mnie szef przyjąć. Nie pożałuje! - Powiedziała pewna siebie ze złośliwym uśmiechem na twarzy. Przybyło jej nawet na tyle odwagi, by spojrzeć mu w oczy, ale ten błysk zła sprawiał, że oblatywał ją strach. Wróciła do patrzenia na ściany. Natomiast Szef gangu wstał zza biurka i podszedł do niej. Zacisnął nieco mocniej macę na jej szyi, ale nie na tyle, by się udusiła. Patrzył jak cierpi i dawało mu to ogromną satysfakcję, nie mógł wręcz przestać patrzeć.

- Wiesz...Dalej jesteś tak samo przekonująca. Nie wiem, czy to przez twój charakter, czy może wygląd...Dziwna jesteś diablico...Swoją drogą to przezwisko świetnie do ciebie pasuje. - Druga macka zaczęła błądzić po ciele dziewczyny, która wzdrygnęła się na to i popatrzyłą na niego z nienawiścią. - Ah...Jesteś świetną pożywką złych emocji. Jest ich w tobie prawie tyle co we mnie... Mam pomysł!

- Już się boję - Powiedziała Pochylona, na której szyi macka zacisnęła się jeszcze mocniej, już prawie nie mogła oddychać. Robiła to z niemałym wysiłkiem. 

- Powiedziałem milcz! A teraz wysłuchasz mego genialnego planu. - Pan koszmarów odchrząknął i zaczął opowiadać - Przyjmę cię, ale jeśli tylko najdzie mnie ochota będę cię brał i wyzwalał w tobie dużo słych emocji. A w jaki sposób? To będzie zależało od mojego humorku. Raz cię potorturuję, raz pogonię robotą papierkową, a kiedy indziej...sama wiesz co. - Kiedy skończył mówić uśmiechnął się do niej złośliwie. Dobrze wiedział jak ważne jest dla niej bycie w Bad Guys, a on potrzebował dużo złych emocji i świetnego zabójcy. Znalazł nawet sposób, by nie miała zbyt wysokiego LV. Ale była też druga strona medalu. Nighmare bał się, że jednak może wymsknąć się spod kontroli i coś pójdzie nie tak. Poza tym, też stracił do niej część zaufania i pod tym względem miał na nią kompletnie wywalone. Jednakże tym razem jego "dobra" Strona wygrała i dlatego złożył jej ofertę ponownego dołączenia.

- Szefie, ja...Zgadzam się. - To mówiąc Pochylona z góry wiedziała, ze podpisuje pakt z diabłem, ale nie mogła sobie wyobrazić życia bez gangu. Spędziła tam ponad połowę swojego życia.

- No i to ja rozumiem! - Krzykną Nighmare i wyszedł z nią z gabinetu, by głosić to reszcie grupy. Reakcja była dość jednolita, a jednak różna. Każdy ze szkieletów cieszył się i bał jednocześnie. Cieszyli się, bo jakby nie było jest to ich stara współpracownica i dobra kumpela, ale to ona ich zabiła. Brali pod uwagę, że było to nie do końca naumyślne, ale nie potrafili do końca przebaczyć.

- To dobrze, ale mam nadzieję, że nie planuje znów nas zabijać. - Rzucił Dust i po prostu wyszedł do kuchni. 

- Obyś nie popełnił błędu większego niż jest Error- Krzyknął Horror i Killer jednocześnie, po czym zniknęli gdzieś, a wkurzony Error za nimi. Reszta osób prosiła o nie pisanie ich reakcji, więc to uszanuję. Kontynuując. Cross zaprowadził Pochylcię do jej starego pokoju. Gdy tylko tam weszła walnęła się na stare łóżko i zasnęła. To wszystko na co miła teraz siłę.

///////////////////////////////////////

Odnoszę wrażenie, ze te rozdziały są co raz to gorszej jakości...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro