Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dwie rozmowy


Vikore obudził się z bólem palący policzek. Leżał na kanapie w swoim domu, a nad nim stali rodzice i ciotka. Nie potrafił sobie przypomnieć w jaki sposób z powrotem jest w domu. Ostatnie co pamiętał to lecący miecz w jego stronę i to, że mdlał ze strachu.

- No dzieciaku. Teraz się będziesz ostro tłumaczył - warknęła Pochylona i przeszyła go zabójczym wzrokiem - Wiesz, że gdyby mój szef cię tam widział to byłbyś martwy, a ja razem z tobą?

- Tak, też się cieszę, że cię widzę ciociu. Drugi raz w życiu. - powiedział smętnie chłopak i podniósł się do siadu.

- Nie mów do mnie ciociu, bo czuję się staro, a mam dopiero...Kurw@ ile ja mam lat? - Spojrzała na kuzyna i jego małżonkę, ale oni tylko wzruszyli ramionami - Nie ważne. Po prostu mów mi po imieniu.

- No dobrze. A przyszedłem do ciebie, bo chciałem się z tobą zobaczyć. Słyszałem o tobie nie raz gdzieś w multiversie i od taty. A nie pamiętam cię, bo jak cię widziałem to miałem dwa lata. - zaczął się tłumaczyć, a Pochylona wybuchłą śmiechem

- I dlatego widziałam, że grzebiesz w moich książkach, a rodzice nic nie wiedzieli o twoich "odwiedzinach''? - śmierdziało jej to kłamstwem na kilometr, ale postanowiła to zignorować

- Ja wiem jak to brzmi, ale to prawda! Nudziło mi się i dlatego zacząłem szperać. A jedyne co znalazłem to ciekawą książkę.

-Jaką?

- "Siedem minut po północy"

- Nie czytaj tego. Jesteś na to za mały. - westchnęła cicho i wymieniła kilka zdań z Core i Vikusem. - Dobra młody. Jak tak bardzo chciałeś mnie zobaczyć, to dziś z tatą będziecie mieli okazję. A teraz żegnaj dzieciaku. Uważaj na siebie, bo ktoś naprawdę się o ciebie troszczy. 

Z tymi słowami zniknęła pozostawiając dom kuzyna w innym AU, daleko za sobą. Znów była w swoim pokoju. Westchnęła cicho i pobiegła do jadalni na śniadanie. Przy stole siedzieli wszyscy oprócz niej i Nighta. Obrzuciła towarzystwo pytającym spojrzeniem. Wszyscy mieli te same uśmieszki na twarzach, a zaraz potem wyrósł on też u dziewczyny. Usiadła na swoim miejscu i tak jak reszta grzecznie czekała na Nighmare, który robił śniadanie. Nie musiała długo czekać, żeby zobaczyć szefa w różowym fartuchu, który kupili mu na kiedyś na urodziny. W ręce trzymał patelnię z jajecznicą, a na twarzy miał niezbyt zadowoloną minę. Wszyscy parsknęli ze śmiechu, a Killer zagwizdał zadowolony z widoku.

- Zamknąć mordy szumowiny! - krzyknął i rzucił w nich patelnią z śniadaniem. Na szczęście lub nie, Horror złapał ją. Na szczęście dla niego, bo zaraz potem jadł ją całą. Nic nie zostawił. Wrogie spojrzenia skierowały się ku niemu. Szkielety rzuciły się na niego, a Pochylona po prostu poszła do kuchni.

- Z kim ja żyję? Eh... Idioci. - wzięła kromkę chleba i posmarowała masłem. Wróciła do jadalni i z kłębka kurzu i wiru walki wyjęła szefa - Night, idę dziś do baru odpracować dług i nie wiem kiedy wrócę.

- A co z twoją dzisiejszą misją?! - warknął niezadowolony

- Co za misja. Które AU?

- FlowerFell

- Załatwię. raport przyniosę ci jutro. - włożyła resztkę kromki do ust i zniknęła, by pojawić się w wcześniej wymienionym AU. Otarła ręce i przywołała miecz. Zaczął się genocide! Najpierw Toriel, a potem każdy potwór po kolei. Z tamtejszym Sansem miała mały problem, ale i on ostatecznie stał się prochem. Teraz tylko zniszczyć AU. to też nie zajęło jej długo. Kiedy dotarła do szyfrów świata rozdarła je i zniszczyła. Miała 5 sekund na ucieczkę, zanim AU całkiem pogrąży się w ciemności.

 5...

Wykonała ruch, by otworzyć portal

4...

Nie otwarł się

3... 

Spróbowała ponownie, ale nic to nie dało

2...

Zauważyła jak mało ma magii. Zbyt wiele kosztowało ją zniszczenie AU. Ale jakieś resztki musi znaleźć!

1...

Wysiliła się bardziej niż kiedykolwiek. Jasno pomarańczowa poświata zaiskrzyła przy jej dłoni. Wykonała ruch, ale czułą jak ciemność i wszystkie jej grzech wspinają się po jej plecach. Okrutny ciężar

0...

Portal otwarł się tuż pod nią i wpadła. OuterTale. Ledwo zdążyła. Jej oddech był nie równy, a serce biło jak oszalałe. Przeżyła!  Podniosłą się do siadu, a potem na chwiejne nogi i poszła w kierunku baru. Tam czekał już Outer i Grillby. Zawiązała fartuch, upięła włosy i wzięła się do roboty.

- Ej, wiesz, że dziś wieczorem będzie tu jakiś bankiet, czy inna impreza? Jak się dobrze na tym spiszesz, to zarobisz nieco więcej. - rzucił Outer i wyszedł zostawiając Pochyloną w dużo lepszym humorze. Ostro wzięła się do roboty.

Dzień wlókł się  niemiłosiernie długo. Znów kilka sprzeczek i bójek, Error wstąpił na chwilę po czekoladę, a potem uciekł na klif. Wieczorem natomiast Zapodziała się tu Kropka, Rider, Vikus z Vikore, Geografia... Jak się potem okazało i zdziwiło wszystkich pofatygowała się nawet Someone, chodź szczere to nikt od niej tego nie oczekiwał.  Wszyscy siedzieli przy zamówionym wcześniej stoliku, do którego podeszłą Pochylona, by przyjąć zamówienia.

- No, to co państwo sobie życzą? - zagadała z grymasem na ustach

- Mówiłam, że mamy się tu spotkać, a nie pracować - parsknęła śmiechem Rider

- Ta, wiem. Ale długi same się nie odpracują. - rzuciła. Wszyscy sobie coś zamówili, a Vikore podreptał razem z nią na zaplecze.

- Hej, ciociu. Jaki dług miałaś na myśli? - zagaił rozmowę syn Vikusa.

- Wiesz, kiedyś dużo przesiadywałam w tym barze. Ale nie jako pracownik, tylko klient. Wydałam mnóstwo pieniędzy. Więcej niż miałam. I teraz pracuję tu, żeby te pieniądze zarobić i oddać. - westchnęła cicho i skończyła burgera dla Kropki, a potem zaczęła nalewać keczupu do szklanki. 

- Rozumiem. A dlaczego tata nie lubi mówić o pani Someone?

- Bo kiedyś przypadkiem zrobiła mi krzywdę. A poza tym nie wypada mówić o innej koniecie w obecności własnej żony.

- Rozumiem. A dlaczego miałaś... - nie dane było mu dokończyć, bo Pochylonej puściły nerwy

- Młody, co to jest. Przesłuchanie? Czuję się jak w szkole, czy innym komisariacie. Wypytujesz mnie, a ja nie znam odpowiedzi. - to powiedziawszy wsadziła mu w ręce tace i razem z nim poszła zanieść zamówienie do stolika. Zabrała tace i wróciła za ladę baru i nalewała alkochole innym klientom. 

- Dawno się nie widziałyśmy - oznajmił głos  po drugiej stronie lady. Pochylona rozpoznała go i się uśmiechnęła

- Faktycznie. W sumie ostatnimi czasy jedyne co widzę to mordy współpracowników i potwory zmieniające się w pył. - Odłożyła szklankę i spojrzała na Someone. Wiedziała, że przyszła na to spotkanie, bo czegoś chciała. W tym wypadku wyglądało na to, że chciała o czymś podyskutować. Pochylona nigdy nie ukrywała, że lubi ich "walki" na argumenty, bo w wałśnie to zamieniała się ich każda, choćby zwyczajna rozmowa.

- Tak tak. A teraz jeszcze twarze klientów. Nigdy nie sądziłam, że zobaczę cię pracującą inaczej niż na czarno. - Powiedziała z lekkim rozbawieniem Ktoś, a Pochylona też parsknęła śmiechem.

- Czy naprawdę widzisz mnie w tak złym świetle?

- A czy to nie ty sama się w takim ukazujesz? 

- Dobrze, dobrze. Już rozumiem.  - oparła się o blat i spojrzała jej w oczodoły - Ale nie przyszłaś tu bez powodu. To nie w twoim stylu przychodzić na takie imprezy. 

- Za dobrze mnie znasz. Chciałam porozmawiać. Porozmawiać o tobie.

- Nie sądzę, żebym była na tyle ciekawym tematem.

- Nie schlebiaj tak sobie. Chodzi mi o twój dług.

- Uh... Nie mamy ciekawszych i weselszych tematów? - fuknęła i zaczęła obsługiwać innego klienta.

- Nie. Chciałam wiedzieć jak zamierzasz się z tego wyplątać. - Po tych słowach zapadła niezręczna cisza mącona jedynie przez gwar panujący w sali. Pochylona obsłużyła jednego klienta. Zerknęła na przyjaciółkę ze smutkiem, ale zaraz spojrzała na alkohol i obsłużyła kolejną osobę. potem znów ten kontakt wzrokowy.

- Szczerze powiedziawszy, to nie mam pojęcia jak to zrobię - odezwała się w końcu - Na pewno będę tu dalej pracować. Na pewno zaoszczędzę co się da i... W sumie tu się kończą moje możliwości. No chyba, że przy niszczeniu kolejnego AU najpierw obrabuję bank.

- Well, nie spróbuję odciągać cię od tego pomysłu, bo wiem, że i tak mi się nie uda. Jesteś zbyt uparta.

- Za dobrze mnie znasz. A miałam nadzieję na dyskusję o tym, czy powinnam to robić, czy nie. - rzuciła i oby dwie parsknęły śmiechem. Potem Ktoś spoważniała.

- Pochylona. Ja serio chcę ci pomóc.

- Ale jak? Stworzysz AU w którym gold jest ja piasek? - Zakpiła sobie z niej i chwyciła za szklankę, żeby ją wytrzeć

- Nad tym się właśnie myślałam...

- Oh, wybacz. Ale to i tak nie w moim stylu. Jeszcze bardziej niż mikro transakcje, które przecież mogę wprowadzić. Ale zostały we mnie resztki godności i dobra, więc tego nie zrobię.

- W dalszym ciągu jestem w stanie ci pomóc. - rzekła Someone, a towarzyszka zerknęła na nią z zainteresowaniem - Pożyczę ci trochę kasy

- Nie odmówię, przyjmę z chęcią. Kiedyś ci zwrócę i wynagrodzę.

- Ta. Po prostu spodziewaj się, że pewnego dnia przyjdę i poproszę o coś. To będzie zapłatą za to.

- Tak, jasne. - reszta wieczoru minęła spokojnie. Grupka znajomych z Wattpada rozmawiała wesoło, a Pochylona pracowała i czasami podchodziła do niech na chwilę pogawędzić. A co do Someone... W zasadzie po tamtej rozmowie nie siedziała tam długo. Zniknęła jakiś czas potem, nie lubiła takich miejsc.

Siedem minut po północy, Outer zjawił się w barze. Wynagrodził Pochyloną 60 golda i puścił do domu. Dziewczyna uciekła czym prędzej do pokoiku.

////////

1530 słów. 

Nie spodziewaliście się mnie tu tak szybko? Spokojnie,  ja też. W zasadzie wena i chęci do Wattpad wróciły mi po przeczytaniu pewnej książki i dwóch ważnych rozmowach.

 Do kiedyś!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro