Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dlaczego ją?

Godzina 15 w Anty-Void. Error, Someone, Vikus wraz z rodziną, Geografia i Kropka z Freshem i Frepka, a nawet Domi, która po wielkiej wojnie gdzieś zniknęła. Wszyscy stali w kupie i czekali na przybycie Life i Reapera.  Każdy był podekscytowany, bo to dziś miała zostać ożywiona Pochylona. Wtem otwarł się portal i dwie postacie przeszły przez niego. To Reaper! Sans i Reaper! Toriel z niewesołą mina. Reaper trzymał jakąś pomarańczową duszę i pudełko z prochem. Wszyscy podejrzewali, że to są właśnie pozostałości po Pochylonej i nie mylili się.

- Jesteśmy gotowi na wymianę - rzekła Someone i stanęła kilka kroków od nowo przybyłych, a Life zmierzyła wzrokiem wszystkich zebranych. Jej wzrok zatrzymał się na Domi, a potem szepnęła coś do nieistniejącego ucha Śmierci.

- My też. Life już wybrała duszę zamienną...- Rzekł Reaper i przywołał swoją kosę. - UTDomi3 ! Podejdź do mnie! 

- Jasne... - Domi wiedziała dlaczego ją zawołał. Podeszła ślimaczym wręcz tempem i stanęła naprzeciwko Reapera, który już po chwili zgarnął jej duszę i znikł. Nie chciał być częścią dalszej części tego. Someone zatkało. Druga bliska jej osoba zniknęła i sama już nie wiedziała czyje życie by wolała. Ktoś, jakby rozdzieliła się na dwie części. Jedna cieszyła się, że Pochylona zmartwychpowstanie, a druga żałowała i wolała, by to Domi żyła dalej. Nie wiedziała co ma zrobić i jak się czuć, więc po prostu stałą w milczeniu wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała ta blond włosa i zawsze uśmiechnięta dziewczyna. A inni? Nikt nie był za bardzo z nią związany i mało kto ją znał lepiej niż z widzenia. Oczywiście, było im jej żal. ale nie przeżywali tego tak głęboko jak Someone.

Life natomiast chwyciła za pudełko z prochami i usypała je w okrąg, a do środka wsadziła mieniącą się od odwagi duszyczkę. Ziemia zaczęła się trząść i wcześniej idealnie usypany proch wzniósł się w powietrze. Krążył jak trąba powietrzna wokół pomarańczowego serduszka i przyklejał się do niego. Ziarnko po ziarnku i tak zaczął tworzyć się jakiś kształt, który coraz bardziej przypominał człowieka. Gdy postać Pochylonej była ukończona przeszedł przez jej ciało blask pomarańczowego światła.

- Ku*wa, nienawidzę tego światła - rzuciła skolioza i przetarła oczy.

- A może jakieś dzień dobry i podziękowania? - rzuciła oschle Someone, która z każdą chwilą coraz bardziej żałowała utraty Domi dla brązowowłosej, ale przecież czasu nie cofnie, prawda? Otóż nie. W jej głowie pojawił się kolejny plan.

Pov. Someone

Już zapomniałam jak wkurzająca ona jest. Trochę żałuję, bo teraz nie ma z nami Domi. Dlaczego ją? Dlaczego to ona musiała zostać wymieniona, a nie na przykład Geografia?! Czemu ją Life sobie wypatrzyła? Co w niej takiego było? Ale z drugiej strony...Przystałam na jej warunki dobrowolnie. Gdybym mogła cofnąć czas...GASTER! Jakiś Gaster z pewnością to potrafi. Zgłoszę się do niego i w tedy nie zgodzę się na to i jakoś inaczej wytarguję się z Life. A może nie? Przecież wiedziałam, że kogoś trzeba będzie poświęcić... Bolało mnie to wszystko, ale musiałam wrócić do rzeczywistości, bo zbyt długo pozostawałam nieobecna duchem, a monologi wewnętrzne poprowadzę w domu.

- Chwila, a gdzie Domi? - rzuciła Pochylona i to ostatecznie wyrwało mnie z zamyślenia. Wszyscy dookoła posmutnieli, a ona od razu zrozumiała. - Ta cena nie była warta mnie...Przepraszam Someone. 

- Za co ty mnie do cholery przepraszasz?! - Krzyknęłam. Najpierw trzy lata staram się, żeby mogła wrócić do życia, a ona mi z czymś takim wyjeżdża?! Uh...Jestem chyba teraz nieco za bardzo chwiejna emocjonalnie...

- Za to, że ona teraz nie żyje to moja wina, bo dałam się zabić i wyrządziłam wiele złego. - przynajmniej zdaje sobie sprawę ze swojej winy...- I dlatego postaram się chodź w małym stopniu ci ją zastąpić.

- Wiesz, że ci się nie uda? - Spytałam i odwróciła wzrok

- Wiem. I dlatego postaram się to zrobić. - W jej oczach było widać determinację i to mi przypomniało dlaczego kiedykolwiek ją polubiłam.  Uśmiechnęłam się do niej smutno.

- Wiec czekam, aż spełnisz tę obietnicę. - rzekłam i sprzedałam jej kuksańca w ramię, a ona mi oddała. Oczywiście dwa razy mocniej, ale wolałam tego już nie komentować. Po prostu wróciłam do domu pisałam jakieś wiersze i pomysły na książki, których i tak pewnie nigdy nie napiszę.

///////////////////////////////////////////////

Okej so... Z racji, że UTDomi3 odeszła z Watt postanowiłam "wymazać" ją z książki, bo nie dostałam zgody na użycie jej w kolejnej części.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro