Ciemna forteca
- Jesteśmy niedojebani. - Stwierdził Dust, po czym w całym zamku zapanowała ciemność i pogasły wszystkie świece. Każdy tam obecny był trochę tym przerażony i zdezorientowany. Pochylona poderwała się z krzesła i nawet nie zwróciła uwagi, że jeden z bandaży się odwinął.
- Horror. Chodź ze mną. Trzeba sprawdzić co się tu dzieje. - Powiedziała szybko Pochylona - Reszta niech tu zostanie. To może być niebezpieczne. - Podeszłą wraz z wcześniej wspomnianym szkieletem do drzwi i ostrożne je otworzyła, a następnie wyszła na kamienny korytarz z miękkim dywanem. Zaraz za nią podążał Horror z siekierą w pogotowiu. Zamknęli drzwi do sali i ruszyli najpierw w stronę gabinetu szefa.
Gdy podeszli do czarnych, dębowych drzwi usłyszeli dźwięki charakterystyczne dla faceta, który odreagowywał po tym, jak ktoś go podniecił. Dwójka towarzyszy spojrzał na siebie porozumiewawczo. Wiedzieli, że to nie może być sprawka szefa, bo był za bardzo skupiony na sobie i...pewnej czynności. Podążali więc dalej ciemnym korytarzem. Od ścian zawsze biło nieprzyjemne zimno, ale teraz było bardziej wyczuwalne niż zwykle, a przynajmniej dla Horrora. Dziewczynę przepełniała odwaga, czyli cecha jej duszy. Szła do przodu rozglądając się niespokojnie na boki.
Kiedy przechodzili koło kuchni poczuli mocny powiew wiatru i dziwne odgłosy. Zupełnie jakby jakiś duch chodził po ich zamku, co swoją drogą wydawało się im bardzo prawdopodobne. Rozglądali się, ale niczego nie znaleźli prócz brudnych naczyń w zlewie i przewróconej puszki fasoli. Szkielet podniósł pojemnik i zwrócił się do towarzyszki.
- Ona tu nie leżała. Pamiętam jak rano układałem ją na półce. - Zaraz po tym jak to powiedział, spadła jakaś patelnia i słoik z kiszonką, który się roztrzaskał. Przerażony Horror schował się za kompanką, po czym wyszedł udając, że się nie boi.
- Kanibal, powiedz proszę, że to byłeś ty! - pisnęła Pochylona, którą strach obleciał. Nagle cała odwaga zniknęła. Podeszłą do stłuczonego słoika i próbowała go pozbierać, ale ręce zanadto się jej trzęsły.
- Krzywa, ale to nie ja. My tu mamy ducha! - krzyknął szeptem szkielet
- Niby kurwa czyjego?! - wrzasnęła przerażona jeszcze bardziej
- Może Gastera?! Dalej może chce się na tobie mścić.
- Nawet tak nie mów..- Dziewczyna skuliła się pod szafką i próbowała uspokoić nierównomierny oddech. Jednak znalazła w sobie resztki Odwagi i wstała, a potem sięgnęła po worek, w którym były niezjedzone kanapki z różnych posiłków. (wiecie, nic nie może się zmarnować.) W większości zgnite, ale szczerze powiedziawszy nikt z Bad Guys o tym nie wiedział, więc proszę ich jeszcze nie uświadamiać. Potem się o tym przekonają.
- Po cholerę ci to? - Spytał zdziwiony Horror
- Zaniesiemy to reszcie, żeby nie pomarli z głodu. - Odparła i sięgnęła jeszcze po dwie butelki wody, które podała Kanibalowi. - Z powrotem do sali. Już.
Wędrowcy chcieli się przeteleportować, ale cos im uniemożliwiało teleportację. Zdenerwowani i spanikowani pobiegli co sił do sali i wrzucili to co przynieśli. Nie zdążyli nawet zamienić z nimi słowa, tylko wyciągnęli jeszcze Crossa i znów podążali korytarzami. Między czasie nakreślili Krzyżakowi sytuację.
- No to nieźle...- Skomentował nowo zwerbowany szkielet, a zaraz potem rozległ się donośny głos ducha. Było jak przeciągłe jęknięcie więźnia znużonego mękami. Całą trójka dostała gęsiej skórki. Tak, szkielety też. I nie pytajcie mnie do cholery jasnej jak. Mam tak napisane w scenariuszu, to tak czytam! Jednakże kontynuując.
- Może spróbujmy zapalić świecę - Zaproponował Cross i wyją zapałki z kieszeni. - Podasz świecę? - Spytał, a Pochylona zdjęła i podała mu zgodnie z prośbą. Gdy już zapalił, ogień utrzymał się tylko przez chwilę, bo zaraz potem zgasł.
- Kurwa mać. Nie dość, że zimno to jeszcze ciemno! Nie możemy się teleportować i jakiś jebany duch chodzi nam o forcie! - Krzyknął Horror i skulił się pod ścianą. Pozostałą dwójka doskonale wiedziała co to znaczy. Zaraz dostanie napadu, a w tedy z nimi będzie kiepsko. Postanowili więc wepchnąć go do pierwszego lepszego pokoju. Było to akurat pomieszczenia należące do Dusta. Jak najszybciej zatrzasnęli drzwi i ruszyli korytarzem. Tym razem trafili do pralni, gdzie na sznurku suszyło się pranie. Szkielet podszedł i dotknął.
- Zupełnie suche. Chociaż wieszałem je dopiero co przed zebraniem! - rzuci zdziwiony, a zaraz potem zawiał porządny i zimny wiatr. Pochylona zatrząsła się aż z zimna i zdjęła ze sznura bluzę Errora. Miałą do niej całkowite prawo!
- Tu się dzieją dziwne rzeczy...- Powiedziała dziewczyna i jak na zawołanie kilka ubrań spadło. - Kurwa, to ten duch!
- Ja pierdole! - Krzyknęli jednocześnie, a potem uciekli w popłochu.
Tymczasem w sali obrad reszta szkieletów siedziała smutna nad stertą zgniłych kanapek. najgorsze było to, że nie mogli się nawet przeteleportować do kuchni i czegoś wziąć. Została im tylko woda. Error zasnął wraz z Killerem, a Dust pił wodę. Właśnie kończył drugą butelkę, kiedy nagle poczuł naglącą potrzebę oddania moczu. Obudził więc Killera i zwierzył mu się ze swojego problemu.
- No to idź do kibla - rzucił zaspany zabójca
- Przecież Pochylcia zabroniła nam wychodzić! - Odpowiedział zdenerwowany, a przez to obudził się również Błąd.
- Co się dzieje? - Spytał na wpół przytomny, a pozostałą dwójka nakreśliła sytuację. - Serio nie macie innych problemów? Szczaj do butelki.
- Ale tak przy was? Nie dam rady. - Powiedział przerażony tą wizją Pył
- A co? Masz kompleks wielkości? - rzucił przekąśliwie Error i spojrzał na niego z chytrym uśmiechem
- NIE! - krzyknął pośpiesznie - po prostu...nie dam rady i się wstydzę.
- No to zostało nam jedno. - Killer spojrzał na towarzyszy - Musimy wyjść.
Zgodnie z planem cała trójka wyszła i szła w stronę łazienki, która była w pobliżu pralni. Czuli powiew zimnego powietrza, a zaraz potem usłyszeli krzyk i pisk. Cała trójka wzięła nogi za pas i pobiegła przed siebie, nie świadomie wciąż w stronę łazienki i pralni.
Nagle dwie uciekające grupy zderzyły się ze sobą w holu głównym. Zderzyli się i przez chwilę leżeli na ziemi, ale zaraz się ogarnęli i spojrzeli po sobie.
- Co się stało? - Spytała roztrzęsiona Pochylona, a przeciwna grupa opisała jej wersję zdarzeń.
- Te krzyki to byliśmy wystraszeni my! - Powiedział z rozbawieniem Cross
- To wiele tłumaczy. Ale dlaczego tak wieje i jest chłodno. I gasną świece! - Rzekł Killer
- Wdaje mi się, że mamy w zamku przeciąg. Zauważcie, że okna w holu są otwarte. - Stwierdził Error, a reszta przyznała mu rację.
- I to pewnie ten wiatr zrzucił rzeczy w kuchni, wysuszył pranie i zrzucił ubrania. Ale co z tymi dziwnymi dźwiękami? -Spytała Pochylona, a zaraz potem znów rozległo się dzikie wycie i stęknięcie - To na pewno duch!
- Horror! - Krzyknął Cross - I Szef!
- O czym ty bredzisz Krzyżak?! - odpowiedziała zdziwiona dziewczyna
- To oni! Szef jęczał, bo się bawił, a Horror ma napad i dlatego słychać takie dziwne dźwięki! - wytłumaczył jakby to byłą największa oczywistość we wszechświecie. Wszyscy stwierdzili, że to całkiem sensowne, bo w echu zamku faktycznie mogło tak to brzmieć. Zaraz potem całą banda ruszyła do pokoju Dusta i uwolniła Horrora, a potem pobiegli do gabinetu Nighmara. Nie pukali, z impetem wparowali do pomieszczenia i całą szóstka ujrzała ich szefa, który właśnie się samo zadowalał. Każdy oprócz Killera wyszedł jak najszybciej i spieprzył do salonu.
Kiedy wszyscy ochłonęli i pozamykali okna przyszła im do głowy jeszcze jedna kwestia.
- a w zasadzie to dlaczego nie możemy się tepać?- Spytali wszyscy jednocześnie, a już zgodnie z logiką tej książki....JAK NA ZAWOŁANIE POJAWIŁ SIĘ iNk.
- Heja wam. Mieliście może problemy z teleportacją? - Spytała Księżniczka tęczy.
- Tak. Pewnie to twoja sprawka! - wydarła się Pochylona i chwyciła gościa za frak. W jej oczach było widać złość. Szczerze powiedziawszy to nie najlepiej radziła sobie z emocjami.
- Tak, to moja wina i przyszedłem przeprosić. Eksperymentowałem na AU i wybrałem do tego takie opuszczone, ale za późno zorientowałem się, że to wasze. Odblokowałem możliwość teleportacji jak tylko się zorientowałem. Przysięgam i przepraszam! - Powiedziała szczerze Malarz
- Jasne. Uznajmy że ci wierzę. - Odpowiedziała pogardliwie Krzywa i puścił niższego szkieleta z plamą na policzku, a ten upadł na podłogę. Chwilę potem już go nie było. Zniknął gdzieś w Doodle Spare. Po niedługim czasie przyszedł też zdyszany Nighmare i rumiany Killer.
- Stłumiłem to "powstanie", które wzburzyłaś. Zapłacisz mi za to. - Powiedział niby obrażony Koszmar do Pochylonej.
- Tak sobie wmawiaj. Jeszcze mi podziękujesz, że chodź chwilę mogłeś sie bawić z Killerem.
- I tu mnie kurwa masz... - Powiedział rumieniąc się, a Pochylona wyskoczyła z piskiem
- Wiedziałam, że skończycie razem! Wygrałam zakład! Fresh mi wisi tysiaka!!!!! - To powiedziawszy, a w zasadzie krzyknąwszy przeteleportowała się gdzieś i zostawiła wszystkich w osłupieniu.
- Chwila moment...Czy też mam jej do oddania 1000 golda! - Wrzasnął Error i zaraz potem on też zniknął
///////////////////////////////////////////////
1411 słów. To chyba mój rekord. Ale przyznam, że ten rozdział pisało mi się wyjątkowo dobrze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro