Odbijamy Borówkę!
Kolejny dzień mijał tak samo spokojnie. Szkielety z Bad Guys wykonywały swoje misje, a Pochylona pilnowała Blueberry'ego. Często z nim rozmawiała na różne tematy, ale równie często po prostu przysypiała siedząc pod ścianą.
Właśnie drzemała sobie słodko i śniła o zabójstwach, gdy poczuła powiew powietrza. Natychmiastowo się zbudziła i zerwała na nogi. Zobaczyła otwarty portal, z którego wyskoczył Ink oraz Dream rzucając się na zaspaną Pochyloną. Co sił starała się unikać ich ataków, jednak oni starali się bardziej. Marzyciel skoczył do zamka i wytrychem próbował go otworzyć, ale dziewczyna uniemożliwiła mu to zakładając dźwignie na jego kręgach szyjnych i odciągając go. W tym samym czasie Artysta kopnął ją w plecy, a te wypuściła Dreama i przewróciła się na twarz. Wstała na chwiejne nogi i przywołała miecze.
- Dwóch na jednego, to banda łysego - powiedziała Pochylona i zaszarżowała na nich, a kiedy końcu miała jedną wolną rękę, więc otworzyła mały portal do salonu i krzyknęła w niego - Intruzi w lochach. Niech ktoś szybko przyjdzie!
Na jej szczęście znajdował się tam Dust mający chwilę przerwy od misji. Natychmiastowo pojawił się w lochach i o mało co nie oberwał strzałą, która byłą wycelowana w Pochyloną przez Dreama.
- Dust, ty proszku do prania Pervol. Proszę! - rzuciła jednocześnie z coraz większym trudem odpierając atak przeciwników.
- Za ten Pervol to się obrażam, ale o tym pogadamy potem. - burknął
Ink przyparł Pochyloną do krat celi i przytrzymał jej ręce nad głową, by nie mogła się ruszyć.
- Dream! Spróbuj z wytrychem jeszcze raz! - krzyknął szkielet z plama na policzku. Jego towarzysz natomiast ponownie próbował rozprawić się z zamkiem. Dust posłał w jego stronę zaostrzona kość, ale malarz zdarzył postawić ścianę atramentu. Proch został oddzielony od całych wydarzeń i nie miał żadnego pola manewr, chodź starał się zniszczyć mur. Pochylona musiała dać radę sama.
Dziewczyna kopnęła oprawce, który odskoczył i syknął z bólu, ale zaatakował ją ponownie. Uderzył w tył jej głowy, a one nie zdarzyła uniknąć i padła jak długa na podłogę.
Cela się otwarła i Blueberry wyszedł z niej jak najszybciej, by wrócić z towarzyszami do domu. Starowie otwarli portal i chcieli wyjść, ale jedne z nich został powstrzymany. Dream został złapany o kostkę przez morderczynie
- Nie ma mowy. Nie puszczę wam tego płazem - warknęła. Marzyciel kopną ja drugą mogące twarz, ale ja to nie ruszało. Dalej starała się wstać i zadać ten ostatni cios, ale Przeciwnik był szybszy. Ponownie oberwała po twarzy, a intruzi uciekli. Ściana atramentu opadła.
Dust podszedł i przykucnął nieopodal towarzyszki
- Szef nie będzie zadowolony- burknęła dziewczyna
- Zdecydowanie. Tym razem ja biorę na siebie karę - odparł Dust i westchnął ciężko. Obydwoje wiedzieli, że cięszko się będzie z tego wytłumaczyć, ale nie mieli wyboru. Dziewczyna wstała ociężale i powłoka się do gabinetu wraz z kompanem. Zapukali do drzwi i weszli.
- Co tym razem? - powiedział groźnie Koszmar i podniósł wzrok znad dokumentów. Dwójka nieszczęśników wytłumaczyła mu sytuację. Gdy tylko to usłyszał źrenice mu się zwężyły.
- Idioci! Mogliśmy wziąć za niego okup, albo potargować się o rozwiązanie ich grupy! Multivers byłby nasz! Zabije was!
- Ale szefie, była ich dwójka. W dodatku obydwoje jesteśmy słabsi od Inka. To było z góry przegrane, ale i tak walczyliśmy. - próbował bronić się Dust. Nighmare wstał i podszedł do nich.
-Naprawdę myślicie, że to mnie przekona? Żałośni jesteście. - warkną do niech pan Koszmarów - macie areszt pokojowy. Zapiepszać do siebie!
- Och jasne Koszmarku z kijem w dupie, czy tam innej miednicy. Może i bym się na to zgodziła, ale tylko wtedy, gdyby ktoś mnie upił mocnym bimbrem dziadka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro