Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Odbijamy Borówkę!


Kolejny dzień mijał tak samo spokojnie. Szkielety z Bad Guys wykonywały swoje misje, a Pochylona pilnowała Blueberry'ego. Często z nim rozmawiała na różne tematy, ale równie często po prostu przysypiała siedząc pod ścianą.

Właśnie drzemała sobie słodko i śniła o zabójstwach, gdy poczuła powiew powietrza. Natychmiastowo się zbudziła i zerwała na nogi. Zobaczyła otwarty portal, z którego wyskoczył Ink oraz Dream rzucając się na zaspaną Pochyloną. Co sił starała się unikać ich ataków, jednak oni starali się bardziej. Marzyciel skoczył do zamka i wytrychem próbował go otworzyć, ale dziewczyna uniemożliwiła mu to zakładając dźwignie na jego kręgach szyjnych i odciągając go. W tym samym czasie Artysta kopnął ją w plecy, a te wypuściła Dreama i przewróciła się na twarz. Wstała na chwiejne nogi i przywołała miecze.

- Dwóch na jednego, to banda łysego - powiedziała Pochylona i zaszarżowała na nich, a kiedy końcu miała jedną wolną rękę, więc otworzyła mały portal do salonu i krzyknęła w niego - Intruzi w lochach. Niech ktoś szybko przyjdzie!

Na jej szczęście znajdował się tam Dust mający chwilę przerwy od misji.  Natychmiastowo pojawił się w lochach i o mało co nie oberwał strzałą, która byłą wycelowana w Pochyloną przez Dreama.

- Dust, ty proszku do prania Pervol. Proszę! - rzuciła jednocześnie z coraz większym trudem odpierając atak przeciwników.

- Za ten Pervol to się obrażam, ale o tym pogadamy potem. - burknął

Ink przyparł Pochyloną do krat celi i przytrzymał jej ręce nad głową, by nie mogła się ruszyć.

- Dream! Spróbuj z wytrychem jeszcze raz! - krzyknął szkielet z plama na policzku. Jego towarzysz natomiast ponownie próbował rozprawić się z zamkiem. Dust posłał w jego stronę zaostrzona kość, ale malarz zdarzył postawić ścianę atramentu. Proch został oddzielony od całych wydarzeń i nie miał żadnego pola manewr, chodź starał się zniszczyć mur. Pochylona musiała dać radę sama.

Dziewczyna kopnęła oprawce, który odskoczył i syknął z bólu, ale zaatakował ją ponownie. Uderzył w tył jej głowy, a one nie zdarzyła uniknąć i padła jak długa na podłogę.

Cela się otwarła i Blueberry wyszedł z niej jak najszybciej, by wrócić z towarzyszami do domu. Starowie otwarli portal i chcieli wyjść, ale jedne z nich został powstrzymany. Dream został złapany o kostkę przez morderczynie

- Nie ma mowy. Nie puszczę wam tego płazem - warknęła. Marzyciel kopną ja drugą mogące twarz, ale ja to nie ruszało. Dalej starała się wstać i zadać ten ostatni cios, ale Przeciwnik był szybszy. Ponownie oberwała po twarzy, a intruzi uciekli. Ściana atramentu opadła.

Dust podszedł i przykucnął nieopodal towarzyszki

- Szef nie będzie zadowolony- burknęła dziewczyna

- Zdecydowanie. Tym razem ja biorę na siebie karę - odparł Dust i westchnął ciężko. Obydwoje wiedzieli, że cięszko się będzie z tego wytłumaczyć, ale nie mieli wyboru. Dziewczyna wstała ociężale i powłoka się do gabinetu wraz z kompanem. Zapukali do drzwi i weszli.

- Co tym razem? - powiedział groźnie Koszmar i podniósł wzrok znad dokumentów. Dwójka nieszczęśników wytłumaczyła mu sytuację. Gdy tylko to usłyszał źrenice mu się zwężyły.

- Idioci! Mogliśmy wziąć za niego okup, albo potargować się o rozwiązanie ich grupy! Multivers byłby nasz! Zabije was!

- Ale szefie, była ich dwójka. W dodatku obydwoje jesteśmy słabsi od Inka. To było z góry przegrane, ale i tak walczyliśmy. - próbował bronić się Dust. Nighmare wstał i podszedł do nich.

-Naprawdę myślicie, że to mnie przekona? Żałośni jesteście. - warkną do niech pan Koszmarów - macie areszt pokojowy. Zapiepszać do siebie!

- Och jasne Koszmarku z kijem w dupie, czy tam innej miednicy. Może i bym się na to zgodziła, ale tylko wtedy, gdyby ktoś mnie upił mocnym bimbrem dziadka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro